Mniej więcej w połowie kwietnia na instagramowym profilu biblioteki Williama J. Clintona pojawiła się całkiem interesująca archiwalna fotka. Zdjęcie przedstawiało podróżującą Hillary Clinton, która grała sobie na Gameboyu właściwie zapominając o bożym świecie i problemach pierwszej damy, żony prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Co ciekawe, nie jest to pierwsza historia łącząca Clinton z konsolką od Nintendo. Kwestia ta pojawiała się w kilku artykułach podkreślających jej zamiłowanie do Tetrisa, przy którym potrafiła spędzić długie godziny. Hillary nagle z polityka stała się zwykłą mamuśką.
Gry zawsze pełniły jakąś rolę w działalności społecznej pani Clinton – w roku 2006 pełniąc rolę senatora nie szczędziła mocnych słów wymierzonych w gry propagujące, jej zdaniem, przemoc wśród młodzieży. Przy okazji chwaliła te „normalne”, które potrafią rozwinąć pewne pozytywne cechy u dziecka. Jej wypowiedź na ten temat możecie posłuchać tutaj:
W filmie Clinton prócz problemu w skrócie opisanego wyżej widzi problem wśród rodzin, w których dorośli nie zwracają szczególnej uwagi na to, w co grają ich dzieci. Hillary sądzi, że dzieci należy chronić poprzez przestrzeganie systemu ESRB, co może zostać osiągnięte dzięki nowej ustawie zaproponowanej przez nią i jej kolegów senatorów. Ostatecznie projekt FEPA nie wszedł w życie, gdyż był niezgodny z pierwszą poprawką do Konstytucji Stanów Zjednoczonych.
Wracając do zdjęcia. To fajny zabieg w nadchodzącym wyborze kandydata demokratów na prezydenta. Nie zdziwiłbym się, gdyby podobne zagranie pojawiło się już w w trakcie najważniejszej w USA ogólnokrajowej kampanii wyborczej.
Motyw grającego polityka to zabieg podobny do zapraszania na konwencje i wiece znanych postaci, „autorytetów showbiznesu”, którzy dobrym słowem potrafią pomóc w osiągnięciu satysfakcjonującego wyniku.
Sztabowcy Hillary dokonali dobrego wyboru – zdjęcie na pewno zapadnie w pamięci nie tylko wśród graczy pamiętających czasy świetności Gameboya, ale także w gronie młodych, dla których polityka i gry powinny się gryźć bardziej niż dwa pitbulle wrzucone do jednej klatki.
Podobne zagrania znamy też z naszego polskiego grajdołka. Poseł Przemysław Wipler niejednokrotnie pokazywał swe zamiłowanie do gier, w szczególności do serii Mass Effect, z którą spędzał wiele godzin nocnych. W jego sercu znajdują się jeszcze gry Gothic,Heroes of Might and Magic, czy Civilization, o czym wielokrotnie wspominał na łamach swojego facebookowego profilu. Na pozytywną reakcję obserwujących nie trzeba było długo czekać. Poseł stał się bożyszczem wśród młodzieży.
Wiplerowskie granie stało się też inspiracją dla sztabu partii KORWiN, której przedstawiciele pojawili się na IEM w Katowicach w 2015 roku. Prezes Janusz Korwin-Mikke może nie do końca odrobił lekcje w kwestii e-sportu, ale trzeba przyznać, że z pewnością liznął co nieco ze świata gier. Wypowiedź prezesa możecie ocenić tutaj:
To niejedyny mariaż polityki z grami w naszej polityce. Kandydaci walczący o fotel prezydenta Warszawy wraz ze swoimi zespołami spotkali się w 2002 roku na partyjkę SimCity 3000. Celem drużyn był rozwój wirtualnej Warszawy z uwzględnieniem sytuacji budżetowej. Zmagania zwyciężył wówczas zespół Lecha Kaczyńskiego, a wygrana powtórzyła się w wyborach, które odbyły się niedługo później.
Politycy wreszcie widzą potencjał w grach wideo, jednak mam nadzieję, że nie przyjmie to formy plakatów wyborczych w grach, co zdarzyło się w chociażby Burnout Paradise podczas kampanii Baracka Obamy. Miejmy nadzieję, że w tej materii nie dojdzie do nadużyć.
18 Komentarzy
20- 1. pogrubiony tekst
20- 1. pogrubiony tekst
20- 1. pogrubiony tekst
20- 1. pogrubiony tekst
20- 1. pogrubiony tekst
20- 1. pogrubiony tekst
20- 1. pogrubiony tekst
20- 1. pogrubiony tekst
20- 1. pogrubiony tekst
20- 1. pogrubiony tekst
20- 1. pogrubiony tekst
20- 1. pogrubiony tekst
20- 1. pogrubiony tekst
20- 1. pogrubiony tekst
20- 1. pogrubiony tekst
20- 1. pogrubiony tekst
20- 1. pogrubiony tekst
20- 1. pogrubiony tekst