Wiecie co? Już mam dosyć pisania o H1Z1, bo każdy kolejny news utwierdza mnie w przekonaniu, że główni developerzy to skończeni kretyni o ego większym niż cała ekipa Warsaw Shore.
Niedawno ekipa zbanowała ponad 25 tysięcy kont za oszukiwanie w grze i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że nagle znowu ktoś wciągnął o jedną kreskę Zozoli za dużo.
Nowym pomysłem twórców jest przywrócenie pełni praw zbanowanym graczom, którzy przeproszą w publicznym filmiku na Youtube i prześlą link do Johna Smedleya. Najlepsze jest jednak to, że twórcy bawią się w panów życia i śmierci. Jeśli delikwent po chwili ustawi film jako prywatny, to jego ban zostanie przywrócony. Jak na razie łaska ze strony Daybreak Game Company trafiła się garstce graczy, których można policzyć na palcach jednej ręki – jeden z nich znowu jest zbanowany właśnie przez zmianę statusu filmu.
If you want us to even consider your apology a public YouTube apology is necessary. No personal information please. Email me the link
— John Smedley (@j_smedley) maj 20, 2015
Zaczałem się zastanawiać po co wprowadzać poniżenie cheatera na nowy, publiczny poziom? Po co przyczyniać się do publikowania wizerunku? Nie można było tego zrobić mądrze? O tym, jak radzić sobie z cheaterami pokazali twórcy Guild Wars 2 kilka tygodni temu, kiedy jeden z GM'ów wszedł na konto domniemanego czitera, rozebrał go i zrzucił go z wysokiego punktu w jednym z głównych miast. Potem wszystkie postacie usunięto, a konto zostało zbanowane. Wszystko to zostało nagrane. Jest publiczne poniżenie, nie ma upubliczniania wizerunku. To jest właśnie super.
Dalej twórcy H1Z1 nie potrafią stworzyć wokół siebie pozytywnego PR i żyją zgodnie z zasadą „nieważne jak mówią, byleby mówili”, o czym pisaliśmy kilkukrotnie. Zajmują się totalnymi pierdołami, zamiast skupić się na poprawianiu zabugowanej gry. H1Z1 trzeba doprowadzić do stanu używalności, a nie marnować czas i twittować o głupich „innowacyjnych” pomysłach.
Źródło: Eurogamer
2 Komentarze
Debile
Eh, cofamy się w rozwoju