Gry stare ale jare #3 – Decathlon - Publicystyka

00
Filip 'Sirmann' Jankowski

Kiedy w roku 1980 Amerykanie zbojkotowali letnie igrzyska olimpijskie w Moskwie, zorganizowane przez naszego Wielkiego Brata z chorągwią połyskującą żółcią sierpa i młota, pojawił się pewien problem. Spadło zainteresowanie ideą sportowej rywalizacji, skoro prym w tej dziedzinie wiedli Sowieci oraz napakowane sterydami lekkoatletki z NRD. Ale zbliżająca się organizacja igrzysk w Los Angeles zmobilizowała amerykańskie społeczeństwo do ponownego zachwytu nad sportem, w którym tym razem potomkowie Jerzego Waszyngtona mieli rozgromić "imperium zła".

 

Producenci gier zyskali doskonałą okazję do zdyskontowania wzrastającej famy igrzysk olimpijskich. Tak narodził się właściwie odrębny gatunek gier sportowych, które znany niektórym z was Bartłomiej Kluska określił mianem "olimpiad". Pierwszym przedstawicielem gatunku stał się Decathlon – dzieło ze stajni nikomu nieznanego studia... zaraz, jak się ono nazywało? Już przypomniałem sobie – Activision.

 

The Activision Decathlon, tak się bowiem dokładnie nazywa ta gra, powstał za sprawą Davida Crane'a (tak, tego samego człowieka od Pitfalla), utalentowanego amerykańskiego projektanta. Jak sama nazwa wskazauje, produkcja Crane'a skupia się na konkurencji zwanej dziesięciobojem. Składają się na nią następujące dyscypliny: bieg na 100 m, skok w dal, pchnięcie kulą, skok wzwyż, bieg na 400 m, bieg na 110 m przez płotki, rzut dyskiem, skok o tyczce, rzut oszczepem oraz bieg na 1500 m. Decathlon odwzorowuje na ekranie wszystkie wymienione dyscypliny. A jak? W bardzo prosty sposób.

 

Gra po raz pierwszy ukazała się na konsoli Atari 2600, która używała dżojstika bądź gamepada. W związku z tym pożądany rezultat (bieg, skok, rzut) osiągało się poprzez naprzemienne wciskanie dwóch przycisków (w przypadku gamepada) bądź miotanie w oba kierunki drążkiem (w przypadku dżojstika). Nie jest tajemnicą, że wskutek tego nieszczęsne kontrolery szybko się psuły, w związku z czym należało zakupić nowe. Spisek producentów kontrolerów? Być może. Gdy gra weszła na Commodore 64 rok później, rolę królika doświadczalnego odgrywały klawisze komputera.

 

Nie zmienia to faktu, że Decathlon sam z siebie działał sprawnie. Mając do dyspozycji bardzo ubogi sprzęt, Crane potrafił wykorzystać jego siłę obliczeniową do stworzenia w miarę schludnej jak na Atari 2600 grafiki. Na Commodore 64 gra wygląda o niebo lepiej. Spójrzcie:

 

Atari 2600

Commodore 64

 

Decathlon z miejsca podbił serca ówczesnych graczy, w latach 1983–1984 znajdując się wśród 20 najbardziej dochodowych gier w Stanach Zjednoczonych. Potem przez ekrany monitorów i telewizorów przetoczyły się najróżniejsze gry oparte na podobnym pomyśle: Track & Field (1983) Konami, Summer Games (1984) Segi... Ale model rozgrywki pozostał taki sam: należało zamęczyć kontroler na śmierć. Wskutek tego "olimpiady" straciły swoją siłę oddziaływania. Miło jednak powrócić do Decathlonu i powyżywać się na klawiszach współczesnego komputera.

 

Autor: Filip 'Sirmann' Jankowski

 

Weteran gier o II wojnie światowej, wieloletni redaktor artykułów o rozrywce elektronicznej na Wikipedii, retrogracz. Dla niego przygoda z konsolami skończyła się na PlayStation, co nie oznacza, że zamieszkuje w informatycznej pustelni. Chce za to z niej wyciągnąć zwolenników wysłania gier na Księżyc, albo przynajmniej ich samych tam wysłać. Miłośnik tego, co stare i na szczęście nie przestarzałe, oddany fan Europy Universalis.

O autorze
Filip 'Sirmann' JankowskiFilip 'Sirmann' Jankowski
317 5

Weteran gier o II wojnie światowej, wieloletni redaktor artykułów o rozrywce elektronicznej na Wikipedii, retrogracz. Miłośnik tego, co stare i na szczęście nie przestarzałe, oddany fan Europy Universalis.

0 Komentarzy

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]