Nie da się ukryć, że na przestrzeni ostatnich tygodni czy miesięcy obcowaliśmy z wieloma plotkami, nieoficjalnymi doniesieniami. Czasem chodzi tu o informacje, jakie po prostu poprzedzają oficjalną zapowiedź. Popatrzmy na swoistą telenowelę z najnowszą odsłoną marki Fallout w roli głównej. Pojawiają się też zakulisowe materiały - wyciągane na światło dzienne przez wyspecjalizowane jednostki. Tidux jest jednym z internetowych detektywów. Jego konto na Twitterze jest często rozgrzane do czerwoności. Ostatnio dowiedzieliśmy się, że Sony zapowie na E3 nową grę, a jej nazwa zaczyna się na literę „P”. Część rewelacji należy traktować z przymrużeniem oka.
I´ve given you some clues to a game that will be shown at E3, and no, no one has been close.
— Tidux (@Tidux) czerwiec 1, 2015
David Jaffe (reżyser pierwszej odsłony marki God of War – tak dla przykładu) krytykuje wszelkich poszukiwaczy poufnych informacji. Ich zachowanie zrujnuje wiele niespodzianek, jakie są szykowane choćby na targi E3 2015. Niespodzianek szykowanych przez developerów nierzadko przez całe miesiące. Słowo pisane naznaczone jest w tym przypadku sporą emocjonalnością (ot, cały Jaffe).
To all those 'insiders' w/E3 secrets who are unable to keep their mouths shut: wow, you are so insidery that you have some info. So what. I
— davidscottjaffe (@davidscottjaffe) czerwiec 5, 2015
find it the height of arrogance and asshole behavior that such 'insiders' are totally fine ruining surprises that many have spent MONTHS
— davidscottjaffe (@davidscottjaffe) czerwiec 5, 2015
Cóż, kreator serii Twisted Metal ma sporo racji. Pewne osoby nie potrafią (nie chcą?) zrozumieć pojęcia, znaczenia niespodzianki. W dzisiejszych czasach liczy się pogoń za sensacją, a nie poszanowanie cudzej pracy. W pewnym sensie sam przykładam ręce do nikczemnego procederu – pochylając się nad różnymi przeciekami. Jednak pewne rzeczy trzeba robić, by spełniać oczekiwania osób zainteresowanych wirtualną rozrywką – ludzi czekających na nowego Mass Effecta czy kontynuację cyklu Red Dead.
Wszelkie te ploteczki to chyba część uroku branży – nie nazwałbym tego przekleństwem. Wszak często nieoficjalne materiały są dostarczane przez programistów pracujących w tym konkretnym studiu. Wiadomo, zakazany owoc zasmakuje najlepiej – a wydawcy często zakazują/nakazują. Choć niesfornemu developerowi może leżeć na sercu nagrodzenie fanowskiego wsparcia. Trudno też kontrolować osoby, które zostały zwolnione z R* czy innego branżowego podmiotu. Zagraniczne media zapewne dobrze płacą za ekscytujące nowinki. Biznes to... biznes.
0 Komentarzy