Kącik filmowy - Nowy początek, czyli język uniwersalny - Wrażenia

02
GeneticsD

Kilka opowiadań Teda Chianga zebrane w jedno miejsce pod tytułem Historia twojego życia spotkało się z dobry odbiorem czytelników fascynujących się science fiction, jednakże autor nie uzyskał ogromnego wianuszka fanów, a jego inne dzieła nie zostały mocno spopularyzowane. Możliwe, że powodem było podejście bardziej science niż fiction. Jego literatura nie jest skierowana dla wszystkich, a podczas czytania trzeba nieco wytężyć kilka szarych komórek. Nowy początek, ekranizacja zbioru opowiadań, jest nieco bardziej przystępna dla mas, jednakże nadal pozostawia w sobie tą głębię, dreszczyk oraz niepowtarzalny nastrój sci-fi, które jest o wiele bardziej prawdopodobne niż inne dzieła z tego gatunku.

 

Za reżyserką stoi Denis Villeneuve, który jest znany z filmów o podobnym klimacie. Doskonale rozumie on, według mnie, na czym polega utrzymanie dramatycznej konwencji współczesnego dzieła. Potrafi wciągnąć, ale robi do delikatnie, acz zdecydowanie.

 

A więc o co chodzi w Nowym początku? Poznajemy panią doktor Louise Banks (odgrywaną przez Amy Adams), lingwistkę, pracującą na uniwersytecie. Podczas kolejnego w jej życiu wykładu, zdarza się coś nieprzypuszczalnego. Oto dwanaście ogromnych pojazdów pojawia się na Ziemii w różnych miejscach. Ludzkość jest zdezorientowana. Żadnych oznak agresji. Nic. W końcu jednak do doktor Louise zgłasza się Pułkownik Weber (odgrywany przez Foresta Whitakera) z propozycją nie do odrzucenia. Louise ma pomóc w komunikacji z obcą rasą, która przybyła na naszą planetę. We wszystkim będzie pomagał jej Ian Donnelly (odgrywany przez Jeremy'ego Rennera), fizyk.

 

Ian zajmujący się "fizycznymi rzeczami".

 

Warto zauważyć, że film rozkręca się powoli przez co wokół niego wytwarza się charakterystyczny klimat. Każda scena jest nakręcona spokojnie i wszystkie one dzieją się głównie w jednych i tych samych pomieszczeniach. Bez oglądania filmu można, więc stwierdzić, że będzie wiało nudą, monotonią, a jednak tak nie jest. Reżyser doskonale potrafił zaintrygować widza i trzymać go w napięciu za pomocą dialogów, gestów, czy sposobie ukazywania scen.

 

Film jest złożony z wielu pięknych ujęć, jednakże w głowie najbardziej zakotwiczyły mi się pierwsze momenty ujrzenia statku obcych zawiszonego kilkanaście metrów nad ziemią. Spokojna zielona równina, delikatne góry, a na środku czarny obiekt, przypominający kamień o dziwnym kształcie. Nasuwa mi się teraz na myśl pewna fraza: Less is more. Wydaje mi się, że pasuje tutaj idealnie.

 

Co najbardziej urzekło mnie w tym filmie? Po pierwsze, kosmici to nie zielone, oślizgłe ludziki z kosmosu. Postawiono tutaj raczej na „naukowe” postawienie tezy tyczące się wyglądu innych ras. Przecież wszystkich galaktyk nie mogą zamieszkiwać humanoidy, prawda? (Prawda, Bioware?) Misja obcych również nie jest typowa, czyli „zabić ludzi, pożywić się ich ciałami”, a kryje się za tym o wiele więcej niż mogliśmy sobie wyobrażać. Dar, który przynoszą nam obcy całkowicie zmieni ludzkość, postrzeganie czasu (film porusza kwestię linearności czasu), a także samych siebie. Dlaczego jednak to robią? Tego przekonacie się po obejrzeniu filmu.

 

Fabuła historii sprowadza się w końcu do czegoś, co nie jest nam wcale obce. Naprzód wysuwa się teza, mówiąca o językach ludzkich oraz wynikających z tego problemach. Każdy z nas porozumiewa się, używając doświadczenia, które zostało nabyte przez nas samych jak i przez poprzednie pokolenia, co prowadzi do braku zrozumienia poszczególnych mieszkańców różnych miejsc na Ziemii. Film w dość prosty sposób tłumaczy ten problem widzowi, a później zostawia go z tą myślą, nie dając zasnąć.

 

Mniejsze im te literki napisz.

 

Dzieło to jednak nie tylko same plusy (a szkoda), bo w mojej opinii znalazło się trochę rzeczy wartych poprawienia. Rozumiem, że główne skrzypce w grze odgrywała pani doktor Banks, jednakże Ian został tak bardzo zepchnięty na drugi plan, że zacząłem się zastanawiać po co w ogóle twórcy mówią nam, że jest fizykiem. Nie było, gdzie upchać jego pytań oraz powierzchownych odpowiedzi. Koniec końców, fizyk zajmuje się językiem razem z lingwistką. Seems legit. Inna rzecz dotyczy również tych dwojga. Mianowicie mam na myśli relację pomiędzy nimi. Wątek miłosny jest mocno naciągany. W ogóle nie widać, że pomiędzy bohaterami rośnie coś więcej niż tylko znajomość z pracy. Owszem pomagają sobie oraz łączy ich fascynacja obcymi, ale czy to jest wystarczające, by obudzić miłość? Coś mi się nie wydaje.

 

Kolejnym moim zarzutem jest fakt, że film bardzo szybko się skończył. Nie mam tutaj na myśli długości całej produkcji, a to, że pierwsze dni, sceny były bardzo powolne. Wprowadzały świetny klimat, dreszczyk emocji i trzymały nerwy w niepewności. Potem nagle jednak nastąpiło chirurgiczne cięcie, rozwiązanie i napisy końcowe. Miałem wrażenie, że albo skończyły się pieniądze, albo wydawca nieco naciskał. Szkoda, bo na pewno Villeneuve mógłby to jakoś lepiej zrobić, gdyby dano mu jeszcze trochę czasu. Zdjęcia odbywały się od 7 czerwca do 27 sierpnia 2015 roku, więc może to tłumaczyć połowicznie zakończenie. Żałuję również, że nie przetłumaczono słów, które wypowiada Louise do Generała Shanga po mandaryńsku. Czemu? Prawdopodobnie były to najważniejsze słowa w historii ludzkości, a nam nie było dane ich poznać. Trochę czuję się zawiedziony, ale może to i lepiej, bo mogłoby się okazać, po ujawnieniu słów, że smutek byłby jeszcze większy.

 

Podsumowując, Nowy początek to świetne kino science fiction z prawdziwego zdarzenia. W świetle ostatnich produkcji Villeneuve, czyli tego filmu oraz Sicario, jestem pewny, że kontynuacja Łowcy androidów jest w dobrych rękach.

 

Ocena: 8.5/10

 

P.S.

 

Nie podoba mi się polska wersja tytułu. Za bardzo nawiązuje do fabuły.

O autorze
GeneticsDGeneticsD
230 0

0 Komentarzy

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]