Mam na imię Max – mój świat umiera z pragnienia. Zabijamy dla wody. Walczymy o przetrwanie – walczymy o kolejny dzień życia na jałowej ziemi. Dawna cywilizacja upadła, a jej zgliszcza zatruwają umysły żyjących...
Dobre egranizacje policzymy na palcach jednej ręki. Smutny to fakt... Najczęściej otrzymujemy produkt robiony na kolanie – koślawy, raczej ośmieszający kultowe IP. Na szczęście szwedzkie studio Avalanche nie wybrało najkrótszej drogi. Developer wykazał się pracowitością – zadbał o najdrobniejsze detale. Owszem, 80% projektu to sprawdzone schematy. Aczkolwiek prawda jest taka, że nie każdy potrafi dobrze je wykorzystać...
Interaktywny Mad Max świetnie uzupełnia filmowe uniwersum Jego fan w pewnym sensie pozna odczucia rybki wrzucanej do poznanego już akwarium. Wszelkie pościgi, walka czy strzelanie z kultowego obrzyna daje autentyczną radość. Na każdym kroku znajdziemy drobne smaczki – rzeczy budujące TEN WŁAŚCIWY klimat. Klimat lekko ocierający się o dwa pojęcia: absurd i kicz. Konsultacje z George'em Millerem nie poszły w las – zdecydowanie zaprocentowały. Dodatkowo, designerzy mogli swobodnie korzystać z elementów wykorzystywanych w kinowych dziełach. Gra i filmy budują jeden świat – razem przedstawiają alternatywną, niepowtarzalną rzeczywistość. Dlatego jeśli masz alergię na pomysły wspomnianego reżysera, wtedy gra odczuwalnie nie zapewni ci... komfortowej zabawy. W sferze fabularnej raczej nie znajdziemy niespodzianek. Przedstawiono tu historię samotnego wilka, który powoli rozkręca walkę o lepsze jutro – nie tylko dla siebie. Chęć rozpoczęcia nowego życia jest tu konfrontowana z poczuciem winy - walką ze starymi demonami. Resztę konkretów poznacie sami – to zdecydowanie najlepszy układ. Miejmy na uwadze fakt, iż część warstwy narracyjnej została przypisana do zdjęć i innych pamiątek. Zbieramy, oglądamy takie elementy, a potem Max formuje do nich odpowiedni komentarz.
Mad Max od Avalanche wpisuje się w nurt gier z otwartym światem. Eksplorujemy środowisko, zdobywamy punkty obserwacyjne, przejmujemy obozy opanowane przez bandytów. Te ostatnie podzielono na cztery warianty. Czasami trzeba zniszczyć pompy, czasami wysadzamy zbiorniki przepływowe, a innym razem po prostu bawimy się w ekipę sprzątającą. ;) Każda udana potyczka ze świrotrepami obniża poziom zagrożenia na danym terenie. Czy ma to znaczenie? Cóż, czasami stanowi to wymóg w kontekście misji fabularnych czy ulepszeń naszego wozu. Możliwości czterech kółek także odblokowują pewne questy. Zgadza się, wszystkie mechanizmy zazębiają się – dzięki czemu poboczne aktywności nie leżą odłogiem i po prostu musimy zabrać się za czarną robotę. Wliczamy w nią eliminację snajperów, rozbrajanie min oraz likwidację Straszaków – konstrukcji w pewnym sensie budujących reputację lidera niebezpiecznej grup.
Same obozy przyciągają nas do siebie... złomem. Każda „perełka” post-apokaliptycznej architektury regularnie dostarczy nam pewną ilość komponentów pozwalających rozwijać możliwości Magnum Opus czy umiejętności postaci. Rzecz jasna śrubki i inne żelastwo zbieramy także osobiście, gdy przemierzamy Pustkowia. W pewnym sensie przypomina to poszukiwanie charakterystycznych skrzyneczek z Tomb Raidera (2013). Wszelkie ulepszenia można wprowadzić w dowolnym momencie – musimy tylko przełączyć się na odpowiednią zakładkę w menu.
Inaczej sytuacja wygląda z Talentami – tutaj czekają na nas podróże małe i duże, po prostu musimy pofatygować się do danej lokalizacji. Talenty wpływają choćby na żywotność, wytrzymałość broni białej czy ilość pozyskiwanej wody ze źródełek i zbiorników. Całość wpisuje się w system nagradzania naszych dokonań. Nawet najprostsze czynności mogą wygenerować jakiś bonus. Developer po prostu chce nagradzać aktywność, naturalne zaangażowanie.
Już przed premierą gry mówiło się dużo o elementach survivalu. Max musi szukać zapasów wody (benzyny również), bo to ona odnawia siły witalne. Nie ma tu automatycznej regeneracji zdrowa – choć czasami cofamy się do punktu ostatniego zapisu z pełnym paskiem zdrowia. Bywa, że lepiej powtórzyć jakiś fragment misji, niż marnować życiodajną ciecz. Przynajmniej na początku kampanii musimy rozsądnie gospodarować posiadanymi zasobami. Amunicję warto oszczędzać na czarną godzinę. Czy Mad Max to trudna gra? Cóż, poziom wyzwania jest ustalany przez samego developera – nie ma tu żadnej regulacji, opcji w menu. Jeśli zadbamy o rozwój naszego alter ego, wtedy raczej unikniemy większej frustracji. Bez wątpienia łatwiejsze życie ma gracz, który wykorzystuje wszystkie możliwości. Gracz myślący o potrzebach sojuszniczych twierdz – czytaj zbieramy schematy ulepszeń, wypełniamy opcjonalne zadania. Rozwinięta twierdza dostarczy nam elementy niezbędne do przetrwania – i to przy każdych odwiedzinach.
Tradycyjna walka z oponentami bez wątpienia przypomina rzeczy widziane przy cyklu Batman Arkham. Wyprowadzenie ciosu, blok, kontra i użycie aktywnego przedmiotu. Premiuje się dobry timing i mobilność. Warto zauważyć, że Max nie bawi się w bohatera („We don't need another hero...”). Max łamie kończyny, podrzyna gardła, rozbija głowę metalowym prętem. Avalanche stawia na naprawdę „mięsiste” widoczki. Nikt nam nie sprzedaje bajeczki o ogłuszaniu wrogów (gdy faktycznie korzystamy z działka dużego kalibru). Do tego dokładamy odzywki świrów, które autentycznie dokumentują brak co najmniej kilku klepek. ;) Ręka, noga, mózg na ścianie + ciarki na plecach. Co ciekawe, wrogowie legitymują się nieustępliwością. Ucieczka z pola walki nie ma sensu (rusza za nami grupa pościgowa) - no chyba, że dobiegniemy do wozu. Co potem? Carmageddon...
Gdy już jedziemy naszym wozem, wtedy bardzo często zobaczymy ładne kraksy i widowiskowe eksplozje. Magnum Opus jest chyba najważniejszym elementem arsenału. Auto zostało połączone z harpunem (różne zastosowania), wyrzutnią wybuchowych pocisków oraz snajperką. Są to narzędzia niezbędne przy próbie odbicia obozów oraz likwidacji wrogich pojazdów (nasze cacko zawsze zostanie naprawione). Musicie wiedzieć, że świrotrepy sumiennie patrolują drogi. Ich aktywność jest zależna od... wspomnianego poziomu zagrożenia. Owszem, cała ta partyzantka jest nieco upierdliwa, ale bez wątpienia pozwalają budować pewną wiarygodność. Jeśli zależy nam na uniknięciu większych kłopotów, wtedy zainwestujmy w dobry wóz. Pamiętajmy jednak, że odpowiedni balans to podstawa. Nie stawiajmy wszystkiego na jedną kartę. Mocny silnik, dobry pancerz i elementy zwiększające kontrolę nad pojazdem. Wbrew pozorom zmiany w ogólnej konstrukcji są odczuwalne – choć w modelu jazdy raczej nie znajdujemy założeń symulacyjnych. Omawiane ataki bandytów zaliczamy do zdarzeń losowych. Podobnie jest z burzami piaskowymi...
I tu zaczyna się uczta dla naszych oczu. Co ważne, burza piaskowa nie jest tylko i wyłącznie efektem wizualnym. Ona naprawdę wpływa na środowisko gry. Może uszkodzić nasz wóz i inne elementy otoczenia. Z radością stwierdzam, że zjawisko atmosferyczne pomogło mi w odbijaniu obozów. Chodzi tu o zniszczenie elementów należących do systemu obronnego czy wysadzanie pomp. Rzecz jasna to pewien przypadek, ale jak wiadomo – szczęście sprzyja lepszym. :) Jeśli już skupiamy się na graficznym przepychu, wtedy warto pochwalić efekty świetle; świetnie wypada kurz i pył, a także piasek. Widać tu odwzorowanie realistycznej fizyki. Naturalnie w wersji na konsolę PS4 miejscami wrzucono brzydsze tekstury, jednak nie niweczą one pracy włożonej w design lokacji. Przy niektórych misjach odwiedzamy naprawdę ciekawe miejsca – swoiste relikty utraconej cywilizacji. Każda lokacja ma swoją historię, jest świadectwem dramatu jednostki czy większej społeczności. Warto poświęcić czas na przeglądanie wszystkich zakamarków. Niektóre widoki naprawdę skłaniają do refleksji nad naszą obecną egzystencją. Avalanche zasługuje na pochwały – czasami szwedzkiej ekipie udaje się przywołać wspomnienia związane z cudownym The Last of Us.
Niestety dopracowania wymaga optymalizacja. Momentami Mad Max prezentuje nam akcję w trybie slow-motion. Pokręcę nosem także na pracę kamery czy aktywację zaplanowanych skryptów. Ten ostatni zgrzyt może zirytować – szczególnie przy długich misjach. Dyskusja o powtarzalności, eksploatowaniu tego czy innego schematu misji nie ma większego sensu. To grzeszek sandboksa – wspomina się o tym nawet przy MGS5. Wszystko - dozowane w odpowiednich porcjach - może dawać radość. Żałuję natomiast, że soundtrack wypada dość blado... Brak tu kawałków, jakie wskrzeszą głębszą emocjonalność. Voice-acting to już kawał dobrej roboty, naturalnie wzbogaconej australijskim akcentem.
Mad Max to solidna produkcja. Wyprzedzająca o lata świetlne tradycyjne egranizacje. Gra nie nastawia się na łatwy zysk, chce nam zaproponować coś wartościowego. Tytuł na 4-5/10? Cóż, każdy ma prawo formować swoją opinię. Demokracja... Jednak potem poważany, zagraniczny serwis niespodziewanie stwierdza, że autor materiału tak naprawdę nie był zainteresowany dziełem studia Avalanche. Zgłosił się po prostu na ochotnika. Ręce opadają. Chyba każda gra zasługuje na poważne traktowanie – fachowe podejście. Nie twórzmy dwóch standardów bo później pojawią się kontrowersje i trzeba się tłumaczyć przed zaskoczonymi czytelnikami.
I nie bawię się tu w adwokata. Co warte podkreślenia, to zwykli gracze lepiej postrzegają przygody Max'a. To dość rzadka sytuacja, ale ma swoje uzasadnienie. W jeździe po Pustkowiach odnajdziemy pozytywne szaleństwo. Wgniatanie blachy jest satysfakcjonujące, a hollywoodzkie akcje mogą być prezentowane w ujęciu pierwszoosobowej kamery. Walka z samochodami – bez zbędnej przesady - zostanie przyrównana do elementu decydującego o miodności Assassin's Creed IV: Black Flag. Omawiany projekt zapewnia kilkadziesiąt godzin przyjemnej zabawy. Zagrałem i nie żałuję!
2 Komentarze
soundtrack jest nieprawdopodobny >>>>>> SOUNDTRACK
Bardzo fajne recenzje Hraboll piszesz, coraz lepsze z każdą kolejną. Z jedna rzeczą mam problem, mianowicie soundtrack jest w moim odczuciu bardzo dobry. Ambientowe brzmienia połączone ze środowiskowymi elementami jak trzaskające regularnie metalowe drzwi. No nie pasuje tu nic innego, rockowe kapele itp.? Co ważniejsze ta muzyka przygrywa w tle niemal cały czas i jest tego spora różnorodność. Bardzo trafne spostrzeżenie i porównania do MGSolid (zwłaszcza burze piaskowe ;), ja położył bym jeszcze obok Just Cause i zdecydowanie wyróżnił Mad Maxa za dodatkowo udaną filmową adaptację z wybitnie dobrą grafiką (PC).
Sporo czytałem o fabule, że jej nie ma (na innych portalach) że się zastanawiam czy ktoś kto oglądał 4 części filmu potrzebuje jeszcze jakichś wyjaśnień? Może smok latający nad twierdzą złomiarzy uratował by sprawę? Mógłby pożreć jakąś fajną dupeczkę Maxa a ta była by w ciąży z padlinożercą z sąsiedniego obozu/
Tak więc TAK TRZYMAJ! bo to najlepiej wyważona recka jaką czytałem.