Fallout 4 - Recenzje

Orzeł

Niełatwo się podchodzi do recenzowania takiej gry, jak Fallout 4. Gry, której genialność całokształtu depczą rozmaite błędy i potknięcia, rozlazłe po całym świecie przedstawionym i przeszkadzające cieszyć się z rozgrywki, na którą wielu z nas tak bardzo niecierpliwie czekało.


Nie ma się jednak co dziwić - ludzie z Bethesdy przyzwyczaili nas do tego, że od ich produkcji mamy oczekiwać czegoś naprawdę dużego i wcale nie boją się takich wyzwań. A że wszyscy zdajemy sobie sprawę, że droga do osiągnięcia wielkich rzeczy wiedzie przez błota i wyboje... wcale nietrudno jest mi wybaczyć Falloutowi 4 pewne niedociągnięcia.


Pokaż swoją twarz

Gra przywitała mnie tradycyjnie, każąc mi stworzyć postać. Poprzednie gry Bethesdydawały bardzo rozbudowane możliwości dostosowania twarzy, choć były na tyle niewygodne, że nawet mnie, człowiekowi przywiązującemu ogromną wagę do takich pierdółek, zwyczajnie się nie chciało poświęcać zbyt dużo czasu i zwykle decydowałem się na jeden z gotowych wizerunków.


Przy Falloucie 4twórcy bardzo starali się to naprawić - postawili moją postać przed łazienkowym lustrem, pozwalając mi dostosować postać podobnie, jak w The Sims 4: bezpruderyjnie chwycić kursorem daną część twarzy i dowolnie ją uformować. Do wyboru dano także kilka rodzajów fryzur i zarostu.

 

 

Niestety, nowy system wciąż pozostawia wiele do życzenia. Edytor jest trochę nieintuicyjny i stworzenie wymarzonej postaci zajmuje troszkę więcej czasu, niż powinno. Pomimo, że znalazłoby się tu miejsce na pewne udoskonalenia, z pewnością nowy edytor jest dla gier Bethesdy ogromnym krokiem w przód.


Kiedy już odkryłem, o co dokładnie chodzi, użycie odpowiednich opcji pozwoliło mi dokładnie dostosować cechy wyglądu mojego bohatera.


Zobaczyłem atomowy grzyb

Po stworzeniu postaci gra dała mi troszkę zasmakować sielankowego życia, jakie toczyli ludzie w świecie Falloutaprzed wielką wojną. Mój bohater właśnie szykował się do śniadania i porannej kawy, kiedy do jego drzwi zapukał przemiły reprezentant firmy Vault-Tec. Po krótkim wywiadzie ten bardzo uprzejmy pan poinformował mnie, że moja wirtualna rodzina otrzymała miejsce w pobliskiej Krypcie 111 i jeżeli będzie koniec świata, to mam się do niej niezwłocznie udać.

 


Apokalipsa rozpoczęła się, oczywiście, kilka minut potem. Mój bohater w ostatniej chwili uchronił się przed uderzeniem bomby atomowej, zjeżdżając windą pod ziemię, do Krypty. Wszyscy odebrali swoje kombinezony i... zostali zamrożeni na 200 lat.


Moja postać została wybudzona już w czasach post-apokaliptycznych, tylko po to, by zobaczyć, jak łysy bandzior zabija mu żonę i zabiera jego dziecko. Kiedy udało mu się opuścić kapsułę kriogeniczną, poprzysiągł zemstę (kto by pomyślał) i odszukanie syna... no, nie spodziewałbym się. ;)


Po wyjściu na powierzchnię, do zrujnowanego już świata, spotkałem pierwszych ludzi - oddział Minutemanów, rozbitą, paramilitarną grupę, zajmującą się wspieraniem lokalnych społeczności i przystosowywaniu ludności do samoobrony. Oni, owszem, doskonale rozumieli, że muszę znaleźć swoje zaginione dziecko, ale... przecież są ważniejsze sprawy.

 

 

Pimp my home

Dowiedziałem się, że bez mojej pomocy Minutemani nie są w stanie rozgryźć, jak zbudować łóżka i drewniane ściany, więc pierwszych kilkadziesiąt minut we Wspólnocie (tak nazywają teren wokół zgliszczy Bostonu) przechodziłem coś w rodzaju szkolenia z zakresu budowania i zarządzania osadami. Niestety, w tym temacie nie mam dużo dobrego do powiedzenia.


Przede wszystkim mam spore zastrzeżenia wobec możliwości budowy. Wspomniałem już, że przywiązuję dużą wagę do kwestii szczegółów - kiedy oglądałem trailery z systemu tworzenia, spodziewałem się, że otrzymam możliwość stworzenia prężnie działających i perfekcyjnie zabezpieczonych społeczności. Tymczasem dostałem bardzo mocno ograniczone możliwości postawienia paru płotków i raczej skromnych budyneczków.

 



Mówię tutaj o naprawdę niewielkich możliwościach - ot, zaledwie kilka zestawów podłóg i ścian. Można wstawiać ściany z framugą oraz drzwi, ale zapomnijcie o jakichkolwiek oknach. Wiem, że to nie The Sims, ale o takich podstawowych rzeczach wypadałoby pamiętać. Nie ma również możliwości zrównania wszystkich budynków w obrębie osady z ziemią i postawienia nowych - w grę wchodzą wyłącznie te, które do likwidacji przeznaczyli twórcy. W tym momencie bardzo się zawiodłem.


Ogrodzenie całej osady murem również pozostaje marzeniem ściętej głowy. Teren w obrębie osad jest zwykle bardzo nierówny, szczególnie na granicach, co skutecznie przeszkadza w ustawieniu łańcucha murów, połączonych ze sobą. Ściany można łączyć, ale wyłącznie pod kątem 90 lub 180 stopni. Twórcy oddali nam do dyspozycji klasyczne ściany ze złomu, jakie często spotykałem na pustkowiach, ale ustawienie ich tak, by nie wisiały do połowy w powietrzu, albo nie zostawić metrowej szpary, graniczy z cudem.


Kilka nowych elementów do budowy odblokowuje się po przeczytaniu magazynu o meblach, na które można natknąć się, wędrując po świecie gry. Czasopisma takie odblokowują raczej kosmetyczne rzeczy, jak płotki, obrazki na ścianę czy światełka.

 


Z meblami jest nieco lepiej - mamy mnóstwo obiektów, które mają praktyczne zastosowanie. Kilka rodzajów łóżek, na których zregenerujemy siły; siedziska, dzięki którym skorzystamy z funkcjonalności czekania - ta w poprzednich grach była dostępna w każdym momencie rozgrywki. Moją osadę mogłem również wyposażyć w przeróżnej maści warsztaty, służące do modyfikowania ekwipunku bądź produkcji leków i używek. Ciekawą opcją jest też możliwość ustawienia prostych stanowisk dla sklepikarzy, którzy mają przynosić stały dochód i pozwalać się u nich zaopatrywać.


Jednak żeby takie stanowisko działało, musi zostać do niego przypisany jeden z osadników. W tym celu należy wejść w tryb budowania, podbiec do osadnika, zaznaczyć go, a następnie pójść do danego stanowiska i oznaczyć je przyciskiem akcji. W podobny sposób przypisujemy mieszkańców do wszystkich innych zajęć. Nie da się ukryć, że cały system bardzo skorzystałby na obecności jakiegoś prostego i wygodnego narzędzia, ekranu, na którym mógłbym ustawić wszystko paroma kliknięciami myszki. W obecnej formie ten system jest bardziej irytujący, niż zabawny. Na Pip-Boy'u można zobaczyć jedynie listę prowadzonych osad i sprawdzić, czy nie mają one jakichś problemów.


Konstruowanie elementów bazy wymaga oczywiście posiadania surowców, które odzyskuje się z większości przedmiotów znajdowanych w świecie. Wyjątkiem są jedynie specjalne bronie i pancerz, oznaczone gwiazdką - te możemy jedynie odłożyć do ekwipunku lub jakiegoś kuferka.


Nie do końca przemyślane zostały też zaawansowane obiekty, które do działania wymagają energii elektrycznej. Generatory prądu to istne perpetuum mobile - stawia się je tak samo łatwo, jak pospolite krzesło czy dywanik, a w dodatku działają bez żadnego paliwa 24 godziny na dobę. Trudność sprawia jedynie ustawienie odpowiedniej ilości słupów energetycznych i połączenie ich ze sobą, co wymaga posiadania dość trudno dostępnych surowców w postaci miedzi i ceramiki.

 


Bethesdazdecydowanie za bardzo rozpędziła się, tak intensywnie promując tę funkcjonalność. Marketing wobec tego elementu rozgrywki był stanowczo za silny w stosunku do jego dopracowania. Gdyby trochę lepiej przemyśleli cały system, z pewnością stanowiłby on świetne urozmaicenie postapokaliptycznej przygody.


Przynieś, zanieś, pozamiataj

Na szczęście motyw osad nie sprowadza się jedynie do samego budowania. Posiada on również dość rozbudowany, choć prostolinijny wątek fabularny. Minutemani proponują przyłączenie się do nich i wymagają od postaci gracza pomocy w umocnieniu ich pozycji, zaciągając mieszkańców Wspólnoty w swoje szeregi.

 

W zamian mieszkańcy oczekiwali rozwiązywania ich problemów, które spadło na moje barki. Polegały one zwykle na wyeliminowaniu potworów/bandytów/mutantów z danego terenu, nierzadko z okazją do zlikwidowania jakiegoś bossa.Ci z kolei stanowią naprawdę ciężki orzech do zgryzienia, ale pokonanie ich wiąże się z ciekawymi nagrodami - z jakiegoś powodu dzikie potwory lubią nosić przy sobie specjalne przedmioty.

 

 

Kiedy już Minutemani dali mi spokój, żebym mógł w spokoju zająć się poszukiwaniami porwanego dziecka, główny wątek zaczął się rozkręcać i fabuła wreszcie pokazała swój pazur - gra stawia na naszej drodze ciekawe i wyraziste postacie, które mają swoje własne zdanie i misję w tym świecie, no i oczywiście mają (bądź nie) pewien swój interes w tym, żeby nam pomagać. Niekiedy wydawało mi się, że gram raczej w produkcję od BioWare i widać, że Bethesdzieudało się podpatrzeć co nieco z ich gier.


W świecie gry często i gęsto można napotkać okazje do powzięcia zadań pobocznych. W większości sprowadzają się do typowego "znajdź mi X w miejscu Y". Odwiedzane lokacje są ciekawe, różnorodne i zwykle najeżone wrogami, więc największą frajdę sprawia właśnie raczej ich oczyszczanie i eksploracja, niż samo dążenie do celu misji.

 


Jaki ten świat... mały?

Tuż przed premierą gry do Sieci wyciekły filmiki, na których ktoś ukazał wędrówkę z jednego krańca mapy do drugiego i zajęło mu to około 11 minut. Z tego powodu podniósł się raban, że rozmiar mapy w Fallout 4 jest zdecydowanie za mały.


W tym miejscu pragnę tę bzdurę całkowicie zdementować. Mapa, z którą mamy do czynienia, nie jest może ogromnych rozmiarów, ale zdecydowanie jest co zwiedzać - rozmiar mapy nie liczy się bowiem tak bardzo, jak różnorodność lokacji. A to w Fallout 4zostało zrobione perfekcyjnie.

 


Wędrując po mapie, co i rusz napotykałem jakąś ciekawą miejscówkę. Ciągle natrafiałem na jakieś losowe zdarzenia, na przykład strzelaniny, w które uwielbiam się wtrącać. :) W Fallout 4 po prostu nie da się nudzić i zawsze jest co robić - duży i żywy świat to ogromne usprawnienie, którego brakowało w poprzednich grach Bethesdy.


Na uznanie zasługują szczególnie ulice zniszczonego Bostonu, które oddano z wielkim przywiązaniem do szczegółów. Miasto jest bardzo realistyczne i na każdym kroku czuć wspaniały klimat tego jednego z najstarszych amerykańskich miast. Zwiedzanie postapokaliptycznej Kolebki Wolności to prawdziwa przyjemność.


Podobnie mają się mniejsze osiedla, które napotykałem poza samym miastem. Koniec z typowymi dla poprzednich części opustoszałymi miejscowościami, złożonymi z identycznych modeli zrujnowanych domków. Z każdej opuszczonej wioski da się odczytać jakąś historię, a większości z nich udało się włączyć w moim umyśle pytanie "co tu się dokładnie stało?".

 

 

Idźcie za mną!

W każdej podróży warto mieć przy sobie wartościowego kompana. Najbardziej rozpromowanym towarzyszem, którego mogłem wybrać, jest oczywiście pies. Niestety, pozostał ze mną bardzo krótko. Dogmeat jest przy pozostałych towarzyszach nudny jak flaki z olejem, ale trudno się dziwić, skoro nie można nawet z nim porozmawiać.


No, i jest nieśmiertelny, gdyby kto pytał. Sprawdzałem. Nikogo, kogo dało się zwerbować, nie da się w żaden sposób uśmiercić - w chwilach słabości na polu walki mój pomocnik lądował tyłkiem na ziemi i czekał na moją pomoc. Jeżeli akurat nie miałem przy sobie stimpaka, to po kilku chwilach następywało samouzdrowienie i mój przyjaciel był gotów na kolejne rozróby.

 

 


Towarzysze, którzy potrafią mówić, czasem wcinają się w rozmowy z innymi postaciami niezależnymi. Często posiadają inne umiejętności, niż tylko dokopywanie wrogom i, co najważniejsze, mają swoją historię, którą po rozwinięciu relacji lubią opowiadać. Jeżeli miałbym porównywać, to znowu przywołałbym przykłady gier BioWare, oczywiście w jak najbardziej pozytywnym sensie.


Nie brakowało tego też poprzednim Falloutom- po prostu "czwórka" robi to o wiele lepiej. Historie naszych przyjaciół mają wreszcie swoją głębię, trzymają się kupy i aż chce się o nich słuchać. Na swój sposób potrafią też komentować decyzje, podejmowane przeze mnie w trakcie gry.


Pimp my fight

W Fallout 4również system walki przeszedł solidną odnowę. Nie mamy już do czynienia z upośledzonym połączeniem FPS-a i systemu turowego - Bethesdazdecydowała się pójść za ciosem i zrobić z Fallouta prawdziwą strzelankę, w której VATS stanowi już tylko przydatnego pomocnika. To wyszło grze jak najbardziej na dobre - walki są teraz o wiele bardziej dynamiczne i ekscytujące.


Mocno rozbudowana została też inteligencja przeciwników, którzy lubią się chować i rzucać grantami tak często, jak tylko się da. Nieraz zdarzyło mi się przegrać bitwę tylko dlatego, że znalazłem się w złym miejscu i w złym czasie - na przykład w ciasnym pomieszczeniu naprzeciw wrogów, wyposażonych w koktaje Mołotowa. Do niektórych miejscówek, zajętych przez przeciwników, musiałem podejść bardziej taktycznie, żeby nie być spisanym na straty.

 


Niestety, dość często zdarza się, że kryjącemu się wrogowi wystaje zza rogu kawałek kolana czy ręki i można go spokojnie zdjąć, celując w widoczne części ciała.


Duże zastrzeżenia mam też do możliwości jedzenia w trakcie walki. Przed każdą podróżą przygotowuję sobie przeróżne potrawy - głównie z mięsa zabitych po drodze potworów. Jedzenie potrafi odnowić punkty życia lepiej, niż super stimpak, co jest totalnym bezsensem. Raz gra pozwoliła mi nawet w samym środku walki położyć się w łóżku, pospać trzy godziny i w pełni sił kontynuować bitwę.


Specjalistyczne środki lecznicze przestały służyć za podstawową metodę odnawiania zdrowia, potrzebne są już tylko i wyłącznie do wyleczenia uszkodzonych kończyn - co też nie jest zbyt sensowne, bo stimpaki potrafią wyleczyć każdą połamaną kończynę w ciągu zaledwie kilku sekund, nawet na najwyższym poziomie trudności.


Przemodelowany VATS przydaje się głównie do zadawania obrażeń krytycznych. Po wciśnięciu przycisku Q włącza się bullet time i klasyczny ekran, ukazujący procentowe prawdopodobieństwo trafienia przeciwnika w daną część ciała. Każdy udany strzał, oddany w ten sposób, ładuje pasek obrażeń krytycznych. Kiedy ten się zapełni, wciśnięcie spacji spowoduje, że kolejne trafienie w VATS będzie krytyczne.

 


Poza VATS nie ma możliwości oddania strzału krytycznego - trochę szkoda, ale rozumiem twórców, którzy chcieli, by VATS służył w nowym systemie do czegoś wyjątkowego, w przeciwnym wypadku stałby się zupełnie zbędny. Inną możliwością zadania większych obrażeń jest atak z ukrycia, który bazowo podwaja moc strzału czy uderzenia.


Gdyby jakaś walka okazała się zbyt dużym wyzwaniem, twórcy ponownie dają możliwość zmiany poziomu trudności w każdej chwili. Choć nawet, kiedy w pewnym momencie przełączyłem z normalnego na bardzo trudny, nie zauważyłem wielkiej różnicy w walce ze standardowymi przeciwnikami - dopiero bossowie zaczęli stanowić większy problem.


Pimp my gun

Z pomocą w bitwach przychodzą przede wszystkim ulepszenia sprzętu - nowa część Fallouta przenosi korzystanie z modyfikacji na następny poziom. Każdą broń, niezależnie od rodzaju, można wyposażyć w coś nowego. Moją ulubioną zabawką stała się rękawica wspomagana, udoskonalona o wystające stalowe pręty - z nią mogę siać pogrom wśród przeciwników.


Udoskonalać można oczywiście również pancerze, które w Fallout 4 dzielą się na prawe i lewe naramienniki, ochraniacze na lewą i prawą nogę, napierśnik oraz hełm. W rzadkich przypadkach można mieć pod pancerzem jakiś zwykły ciuch.

 

 


Pancerz przeznaczenia typowo bojowego można modyfikować do woli - wykorzystywać ulepszone materiały, dające lepszą ochronę przed pociskami, truciznami i radiacją oraz wyposażać je w dodatkowe funkcjonalności, na przykład w kieszenie, zwiększające udźwig postaci.


Opcji jest naprawdę mnóstwo i nie jestem pewien, czy starczyłoby mi młodości na przetestowanie wszystkich - a jeszcze trzeba by było znaleźć materiały do ich stworzenia. Ich zdobycie nie stanowi jakiegoś wielkiego problemu, gdyż są to w większości te same rzeczy, które odzyskujemy z przedmiotów do budowy osad. Część z nich wymaga jednak zdobycia odpowiedniego poziomu danej umiejętności z mapy perków.


Pimp myself

I tu przechodzimy do nowego sposobu levelowania postaci. Na początku byłem bardzo sceptycznie nastawiony do przedstawionego systemu - kolejne odejście od klasycznych Falloutów, od prostego podbijania statystyk po zdobyciu poziomu, które tak dobrze sprawdziło się w Fallout 3 i New Vegas.


Nieco czasu zajmuje zrozumienie, co dokładnie mają oznaczać podstawowe statystyki i co wiąże się z ich rozwijaniem, oraz nieco wysiłku kosztuje odszukanie pożądanego perka na mapie - łatwo można się tutaj zagubić. System jest bardzo rozbudowany i trudno tutaj o dobrą decyzję. Opcji jest bardzo dużo i gracz bardzo często stawiany jest przed dylematem, którą umiejętność rozwinąć, którą odblokować.

 


Jestem w stanie zaakceptować, że dostęp do super-modyfikacji broni laserowej odblokowuje się po zainwestowaniu odpowiedniej ilości punktów w inteligencję, ale brak rozwiniętej umiejętności blokuje nam pewne opcje przypadku otwierania skomplikowanych zamków czy hackowania terminali wyższego poziomu. Uważam, że o wiele lepiej sprawdziłby się system ze Skyrim, gdzie można było podejmować próby na dowolnym poziomie umiejętności, ale każdy kolejny zainwestowany punkt ułatwiał te czynności.


Przy temacie budowy osad wspomniałem o magazynach, które odblokowują nowe przedmioty do budowania. W świecie gry natknąłem się na kilkanaście innych rodzajów czasopism. Odblokowują one specjalne, trwałe udoskonalenia postaci, niedostępne z poziomu mapy perków. To jeden z fajniejszych elementów nowego systemu, pozwalający podrasować bohatera bez potrzeby wydawania punktów umiejętności. Takich czasopism jest całe mnóstwo, więc jest w czym przebierać. Nie zabrakło też znajdowanych tu i ówdzie figurek Vault Boy'a, które ulepszają bazowe statystyki.


Piękna apokalipsa

Doprawdy, od samego początku nie rozumiałem narzekań ludzi na grafikę w Fallout 4. Byłem jedną z niewielu osób, które nie widziały nic złego w przedstawionych trailerach i screen-shotach - byłem przekonany, że cała lawina krytyki pod adresem gry spowodowana była raczej zbyt naładowanym kolorem stylem artystycznym, jaki obrała Bethesda przy tworzeniu nowej części.


Krytycy nadal podnoszą wrzaski, nawet teraz, kiedy gra jest już na półkach sklepowych i każdy może się przekonać, czy miał rację. Ja wciąż uważam, że są w wielkim błędzie. Fallout 4 jest piękną grą, która zdecydowanie dorasta do dzisiejszych standardów. Po spędzeniu kilkudziesięciu godzin w grze, nadal jestem w stanie zachwycić się grą świateł i cieni, a zastosowana technika wygładzania krawędzi nadal zapiera mi dech w piersiach. Chciałbym, żeby zastosowane technologie znalazły się w każdej wysokobudżetowej grze.


Fallout 4 ma klimat. Kolorystyka, choć kompletnie się tego nie spodziewałem, idealnie miesza się z ponurością i przygnębieniem otaczającego świata, który jest dopracowany, przemyślany i przede wszystkim - wygląda dobrze, bez względu na porę dnia.

 


Nieco zawiodły mnie efekty specjalne - mimo, że podpalone samochody pięknie wybuchają, spodziewałem się nieco większych fajerwerków. W toczonych bitwach przydałoby się więcej dymu i ognia.


Także optymalizacja miejscami kuleje - w niektórych momentach zdarzają się spore spadki klatek i to niezależnie od ustawień graficznych. Co dziwne, spadki wydajności pojawiają się głównie w momentach, kiedy na ekranie nie dzieje się nic szczególnego, spodziewam się jednak naprawy tego mankamentu w najbliższej łatce.


Jeszcze jedna rzecz, do której mógłbym się przyczepić, to sztywne animacje postaci. Klasyczny problem nowoczesnych Falloutówi istna zmora, która ujawniła się już na pierwszych trailerach. Bethesdazdecydowanie musi pomyśleć o zatrudnieniu nowych specjalistów od animacji.


Zagraj to jeszcze raz

Gra, podobnie jak w poprzednich częściach, daje nam możliwość słuchania sobie dostępnych stacji radiowych. Pierwszą, na jaką się natknąłem, było Diamond City Radio, grające głównie muzykę z lat 40-tych i 50-tych, co jest typowe dla serii Fallout. Wśród puszczanych kawałków znalazły się te, które znamy z trailerów poprzednich części gry, jak i cała masa nowych. Da się zauważyć, że Bethesdadobierała utwory, które zawierały w tekście tematykę końca świata lub nawiązujące do miasta Boston.


Utwory są bardzo przyjemne i idealnie wpisują się w klimat gry. Niestety, lista utworów dość szybko się wyczerpuje i kawałki zaczynają się powtarzać - nie stanowi to jednak wielkiego problemu, bo piosenki są na tyle miłe dla ucha, że można je słuchać bardzo długo. Jeżeli ktoś poczuje się znudzony, to mamy jeszcze jedną muzyczną stację, dla odmiany odtwarzającą muzykę klasyczną.

 

 


W radio co jakiś czas pomiędzy utworami przewija się spiker radiowy, komentujący niektóre wydarzenia, mające miejsce w świecie gry. Wygląda na to, że Diamond City wybrało na swojego dziennikarza radiowego najgorszego kandydata z możliwych - wszelkie komentarze z jego strony najeżone są strachem i niezręcznością, co jest niesamowicie zabawne.


Zdarzało się jednak, że nie byłem zbytnio zainteresowany pchaniem części dużych wątków fabularnych do przodu, przez co komentarze spikera również zaczęły się powtarzać - a dobry żart potrafi być co prawda śmieszny za pierwszym i drugim razem, ale już nie za dziesiątym...


Daj głos

Bethesda wreszczie postanowiła zerwać tradycją tworzenia niemych głównych postaci i obdarować je głosem. WFallout 4 gram postacią męską, więc mogę wypowiedzieć się jedynie w kwestii dialogów czytanych przez Briana T. Delaney'a, aktora, który użyczał głosu znany może być graczom z najnowszego Batmana czy ostatniej części Halo.


Uważam, że aktor dobrze poradził sobie z wypowiadanymi kwestiami. Nie zawsze udaje mu się w odpowiedni sposób oddać emocje, rządzące daną sceną, ale ogółem nie ma się do czego przyczepić. Jego głos brzmi naturalnie i pasuje od odgrywanej postaci.

 

 


Podobne odczucia mam względem wszystkich innych ludzi, których spotykamy na naszej drodze. Aktorzy głosowi i dźwiękowcy odwalili kawał dobrej roboty i nagrane dialogi dobrze komponują się z filmowymi cut-scenkami.


Błędy tam i tu

Podczas gry natknąłem się na kilkanaście drobnych błędów, których nie jestem w stanie puścić płazem. Raz zdarzyło mi się, że po odejściu od shackowanego terminala, z jakiegoś powodu utknąłem w podłodze z postacią w pozycji spadającej i za Chiny nie mogłem się ruszyć z miejsca. W którymś momencie dowiedziałem się też, że Dogmeat potrafi lewitować.

 


Często bywa, że towarzysze po wydaniu polecenia nie mogą znaleźć drogi do celu, choć często wystarczyłoby np. obejść biurko z boku. NPC mają w Fallout 4 ogromne problemy ze znajdowaniem ścieżek - zadania polegające na podążaniu za jakąś postacią potrafią być istną mordęgą. Przewodnicy potrafili w otwartym polu wleźć w drzewo lub w samochód, z czym nie mogli sobie poradzić. Musiałem wbiegać na nich, próbując ich trochę popchnąć, żeby móc iść dalej. Niektóre misje tego typu to istna komedia.


Czasem też, wędrując po Wspólnocie, ni stąd, ni z owąd zdarzyło mi się oberwać mini-atomówką od przeciwnika, którego nie miałem najmniejszej szansy w pierwszej chwili dostrzec. Nie zaliczyłbym tego w poczet błędów - raczej jako zwykły pech - ale przydałoby się, żeby przeciwnicy bywali wyposażani w Grubasa i mini-atomówki nieco rzadziej.


Konkluzja

Fallout 4to kawał dobrego tytułu. Jako typowa gra ze stajni Bethesdy, spędziłem w nim już mnóstwo godzin i ciągle nie mam dosyć. Masa wątków oczekuje jeszcze na zamknięcie i jestem przekonany, że są jeszcze dziesiątki takich, które wciąż czekają na odkrycie. To bardzo solidny twór, stworzony z niezwykłą starannością. Najnowszy Falloutukradnie mi jeszcze całe dziesiątki godzin, których stracenia nie z pewnością nie będę żałował.


To jeden z tych tytułów, które musisz mieć na swojej półce, albo przynajmniej bibliotece Steam, jeżeli nie lubisz wersji pudełkowych. Nie wiadomo jeszcze, czy razem z grą opłaca się kupić Season Passa, ale historia pokazuje, że Bethesdapotrafi tworzyć świetne dodatki.


Czekam na nie z niecierpliwością.

Fallout 4

Ocena
8
Wasza ocena
6.4
Oceń grę
  • Plusy
  • Wciągająca fabuła
  • Mnóstwo możliwości modyfikowania sprzętu
  • Interesujące postacie
  • Niezwykle dopracowany świat
  • Piękna fabuła
  • Świetne kawałki w radio
  • Minusy
  • Kulejąca SI
  • Nieprzemyślany system budowy osad
  • System levelowania postaci pozostawia do życzenia
  • Dużo małych, ale irytujących błędów
O autorze
OrzełOrzeł
312 1
Oto ja - domorosły webmaster, koder, przedsiębiorca, dziennikarz oraz wielbiciel gier muzycznych i myszoskoczków. Nocami marzę o tworzeniu gier, ale za dnia skupiam się na innych fajnych i ważnych rzeczach, dla odmiany możliwych do zrealizowania.

11 Komentarzy

Darek94PL 8 lat temu
  1. Nie wiem skąd taka wysoka ocena, gra prawie przestała być grą RPG. Misje typu idź zabij i idź przynieś można się spodziewać w średnich grach MMORPG ale nie sądziłem że w grze z takim budżetem będą one dominowały. Dodatkowo wątek główny był dla mnie taki sobie. Nie czułem tego że jednak warto by uratować mojego syna, zamiast tego lepiej eksplorować świat i tak spędziłem 2 miesiące w grze tylko i wyłącznie przemierzając świat po wykonaniu pierwszych dwóch misji z wątku głównego. W Fallout 1 i 2 gra wręcz kazała nam się śpieszyć bo każda minuta była cenna. Strasznie mi tego brakuje.
  2. Co do walki, aby nie mieć absolutnie żadnych problemów z przeciwnikami wystarczy stały dopływ "Odlotu" lub jeszcze lepiej "Psychoodlotu". Z tym każdy przeciwnik to bułka z szynką, znaczy masłem mimo iż grałem od początku na poziome bardzo trudnym z postacią z wysoką charyzmą i int. Gra stała się prostą, zwykłą strzelanką w której nawet nie za bardzo trzeba się wysilać o taktykę. Najbardziej komiczną sytuacją z jaką się spotkałem to supermutant który strzelał do mnie z pistoletu samoróbki -.- Cały mój szacunek do tego przeciwnika prysł w mgnieniu oka. System V.A.T.S. w mojej ocenie nie nadaje się do użytkowania w Falloutach które tworzy Betesda. Lepsze efekty tak jak napisałem wyżej zobaczymy zażywając odpowiedni narkotyk niż korzystając z V.A.T.S. System ten mógłby być całkowicie usunięty z gry gdyby nie możliwość trafień krytycznych. Zresztą ten system został zaprojektowany do F1 i F2 oraz FT bo tam nie dało się ręcznie celować w odpowiednie części ciała.
  3. System S.P.E.C.I.A.L. w mojej opinii jest słaby lub co najwyżej średni. Tak jak napisałem wyżej mimo iż moja postać nie miała być jakaś specjalnie uzdolniona w walce, to kosiłem wrogów bez większych problemów (oprócz oczywiście zwiększonej ilości potrzebnej amunicji). W poprzednich odsłonach Fallouta naszą postać trzeba było przemyśleć ponieważ gameplay w znacznym stopniu zależał od rozdysponowanych przez nas punktów. W F4 generalnie każdą nieważne jak zaprojektowaną postacią można robić wszystko. Sam najpierw stworzyłem postać z wysoką percepcją i zwinnością, ponieważ myślałem, że moja postać będzie lepiej strzelała ale niestety ta kombinacja dała mi bardzo mało profitów i musiałem stworzyć nową postać ponieważ wysoka inteligencja i charyzma daje ich o wiele więcej.
  4. SI jest średnia. Kilka razy mój towarzysz spadał z wysokości, no bo po co żyć? Chowając się za przeszkodami generalnie nie robił prawie nic, mimo iż był dobrze wyekwipowany, w momencie kiedy ja zabiłem 4 wrogów, mój towarzysz ledwo zabił 1 -.- Kilka razy przez to że NPC z którymi podróżujemy perfidnie wchodzili w pułapki moja postać zginęła. Po pewnym czasie całkowicie zrezygnowałem z towarzyszy mimo że tak jak w recenzji potrafią czasem coś powiedzieć, to dla komfortu rozgrywki musiałem to zrobić. Przeciwnicy czasami też miewają pewne problemy ze sobą, kilka razy sami w siebie rzucali koktajlami mołotowa, wysadzali samochody obok których stali. Taki standard.
  5. Bronie. Fajnie że jest możliwość modyfikacji broni. Bardzo mi się podoba ten motyw i jest świetnie zrobiony ale niestety broni jest zbyt mało. Minigun który otrzymujemy na początku zabawy dobry jest tylko na początku zabawy. Czym większy lvl mamy tym bardziej ta broń staje się nieskuteczna i po prostu słaba. Większy DMG zadamy 3 pociskami z karabinu szturmowego niż 30 z działka obrotowego, a szkoda bo broń jest bardzo fajna :D W grze mamy raptem chyba 2 rodzaje broni plazmowej, 3 rozdaje broni laserowej z prawdziwego zdarzenia i kilka rodzai broni palnej, no nie można zapomnieć o wyrzutni rakiet i miniatomówce. Szkoda też że zrezygnowano z różnych rodzai amunicji.
  6. Świat. Czemu znowu dostaję od Betesdy świat w którym jest żyje się sielankowo? Idąc do Nowego Sąsiedztwa o który mówiło się bardzo źle oczekiwałem że zobaczę dilera za prostytutką na każdym kroku. Niestety jak widać w post apokaliptycznym świecie najstarszy zawód świata wymarł, a dilerstwo stało się legalną pracą. Brakuje mi strasznie tych zapuszczonych dziur z F1 i F2 gdzie było widać, biedę i patologię, gdzie ludzie ledwo wiązali koniec z końcem. Strasznie brakuje mi tego klimatu wszechobecnego zła oraz tego że ludzi robiących dobre rzeczy trzeba było ze świecą szukać. W grze nawet nie czuć wpływu na świat przez podejmowane przez nas decyzje. Kogoś tam zabiliśmy, coś tam wysadziliśmy no i tyle.

Ogólnie F4 jest dobrą grą, która bazuje na świecie Fallout ale bliżej jest jej teraz do strzelanki z elementami RPG która ma przyciągnąć jak najwięcej ludzi. W mojej osobistej ocenie gra fabularnie jest dużo słabsza od F3 i działa nma podobnej zasadzie jak Diablo 3, czyli zabijać, zabijać, zabijać i dodatkowo eksplorować lokacje. Nie chciałem się rozpisywać na temat optymalizacji i innych aspektów gry bo zajęło by to za dużo czasu. W mojej opinii nota stanowczo zbyt wysoka. 6/10 ewentualnie 6,5/10 to max

1 Odpowiedz
Orzeł 8 lat temu

Nie oceniałem Fallouta 4 ani jako następcy poprzednich części, ani jako grę RPG - tylko po prostu jako nowy, samodzielny produkt i jako taki radzi sobie całkiem nieźle. Zastosowana mechanika dobrze się sprawdziła. Masz całkowicie rację w tym, że świat jest zbyt "ugrzeczniony", ale to już chyba niestety znak naszych czasów.

0 Odpowiedz
Darek94PL 8 lat temu

Dzięki za odpowiedź teraz przynajmniej rozumiem lepiej twoją punktację, jednak mam kilka kontrargumentów. Fallout 4 jest opisywany przez Bethesdę i portale o grach jako gra RPG (http://www.gry-online.pl/S016.asp?ID=27518) więc warto jest jednak poruszyć ten wątek. Dodatkowo Fallout 4 jest następcą poprzednich części ponieważ sama nazwa na to wskazuje. Gdyby ta gra nie była następcą poprzednich tytułów to powinna być nazwana np. Fallout Boston. Wiem że jestem konserwatywny w moich poglądach i rozumiem, że gra podoba się wielu ludziom, bo tak została stworzona. Niestety przez to gra stała się zwykłą strzelanką w świecie Fallout. Nad tym najbardziej ubolewam, że wykastrowano świetny system perków i umiejętności, bo nie wiem ludzie nie potrafili tego ograrnąć? Muszę się zgodzić z tobą że poprawność polityczna w naszych czasach potrafi zniszczyć grę. Nieśmiertelne dzieci są tego przykładem w tej grze.

1 Odpowiedz
awatar
Marucins (gość) 8 lat temu

Ta gra to NIEPOROZUMIENIE!

Nazywanie tego cRPG godzi w porządne tytuły z tej kategorii wydane przed tym czymś!

Cały system rozwoju postaci, jest ograniczony do minimum. Rozdzielanie statystyk czy wybieranie perków to sztuczna narośl na tym tworze (piaskowym FPS). Akcja w grze to typowa zręcznościówka, ma ZERO wspólnego z poprzednim Falloutem (1, 2), poza tytułem i ogólnym zarysem historii.

Dodanie systemu VATS to kolejna narośl. Po co to skoro bez tego szybciej i sprawniej rozprawisz się w z przeciwnikiem, bez zbędnej zabawy w kotka i myszkę. W poprzednich częściach gdy gra wchodziła w tryb "turowy" wiedziałeś że będzie jazda.

Brakuje mi w tej grze typowej biedy i kombinowania. Tutaj już na początku latasz Mercedesem i niszczysz wszystko co nawinie się pod rękę.

Misje... ehhh :) To dopiero regresja. Nie mówiąc już nic o wspaniałych dialogach: Cała rozmowa idzie w jednym kierunku. - Wystarczająco dobry, żeby powstrzymać tych maniaków? - Jeden doby pomysł może wszystko zmienić. - Lepiej, żeby był dobry. - No to słucham. Równie dobrze mogli na początku pozwolić wybrać graczowi jaki cel chce osiągnąć w rozmowie a dialogi potoczyłyby się same. Albo to (konkretny wybór, przed jakim stoi gracz): - Przyłączycie się do Mini..., kiedy załatwię tych bandytów? - Be obaw. Zajmę się dla was tymi bandytami. - Zbiorą po d*pach, nie ma sprawy - Zajmę się nimi. WTF! A gdzie w tym wszystkim jest "NIE! Nie mam czasu, na wasze problemy, właśnie wylazłem z lodówki, mam zamiar zająć się swoimi sprawami!"?

Po co pierdylion kilometrów map jak to i tak jest nędza. Korzystanie z szybkiej podróży? Nieporozumienie! Pamiętacie jeszcze jak w F1,2 wyglądała podróż z punktu A do punktu B mapie? Czasami człowiek modlił się aby tylko nic na drodze nie spotkać.

Może dlatego że nastawiałem się na cRPG a dostałem Strzelankę jestem tak negatywnie nastawiony do tej gry. Pomijam wygląd i działanie (dropy fps, fizyka, błędy, itd.)

PS Powstaje pytanie, kto oceniał tą grę że dostaje w wielu serwisach tak wysoką ocenę?

PS2 Może ciśnienie zeszłoby gdyby gra nazywała się "Coś tam Coś tam Ziutek atakuje", a nie Fallout 4, ale wtedy "Ziutek" nie zarobiłby tyle.

0 Odpowiedz
REDmartinesart 8 lat temu

Panie Orzeł; 1. Najbardziej intuicyjny system edytora twarzy to plastelina i zdolne palce. Pan ich nie ma bo kaleczy edytor obsługą klawiatury i myszki w skrócie gra pan na maszynie do pisania. Nie można przyjąć argumentu o nieintuicyjnym systemie bo jest on zrobiony wzorowo. Proszę wskazać lepszy edytor. Proszę wskazać element który jest nieintuicyjny. 2. Wprowadzenie do Fallout to wyjście z krypty i zderzenie się ze światem po 200 latach. Musimy go najpierw poznać. Nie ma pewności ile trwała nasza DRUGA utrata świadomości po porwaniu dziecka i zastrzeleniu żony. Czy to była ponowna hibernacja? Polecam jeszcze raz początek gry. 3. a)Albo pan grał nieuważnie albo zbyt krótko (obstawiam to drugie). Edytor rośnie wraz z postępem gry oraz rozwojem unikatowych perków bohatera. Oczywiście że nie jest to The settlers. System NIE skupia się na ogradzaniu całego terenu i perfekcyjnego jego niwelowania, ale na zapewnieniu mieszkańcom podstawowych surowców i obronie. W trybie trudności Survival trzeb mocno zaangażować się w edytor aby nasze działka obronne nie zostały zmiecione jednym koktajlem mołotowa przez grupę narwanych łajdaków. Znakomitym tytułem dla porównania jest State of Decay, proszę porównać edycję osad i zaopatrywanie surowców. Fallout jest wykonany w tym aspekcie o wiele lepiej a jego edytor bardziej złożony. 3. b) Po ustawieniu dzwonu i wezwaniu całej osady (trochę to trwa zwłaszcza w nocy) można przypisać każdego mieszkańca do funkcji i po podświetleniu widać czym się zajmuje. Reszta to kwestia naszej pamięci i zdolności organizacyjnych-tak tych w realnym świecie. 4. Każda misja poboczna czy lokacja w której wykonujemy zadanie, zawiera w sobie odzielną historię a gra daje nam możliwość poznania jej w stopniu zależnym od poświęconego czasu. Owszem momentem nośnym jest dotarcie do określonego miejsca lub przyniesienie czegoś ale po drodze jesteśmy prowokowani na różne sposoby aby popełnić ludzką ciekawość lub zboczyć z kursu. Co do tego jesteśmy zgodni i nie rozumiem zastrzeżenia. Jeżeli ktoś wybiera rozwiązanie misji w biegu "na pałę" ciężko będzie go zadowolić. 5. Jeżeli ma pan ochotę położyć się spać podczas walki i gra panu na to pozwala to proszę następnym razem takie rozwiązania chwalić. Mnie by to nawet nie przyszło do głowy, tym bardziej traktować jako błąd programistów. 6. Najważniejszą kwestią jest edycja broni a tej recenzja poświęca niewiele miejsca. Wreszcie w grze RPG możemy przywiązać się do danej broni. Nie musimy wywalać wiecznie zmieniających pod względem +1/-1 broni. W wiedźminie co jeden miecz to lepszy, po wpakowaniu run i wylizaniu głowni prosty wieśniak porzucał grabie na polu lepsze +4. Nikt o tym nie pisał bo wszyscy się bali ale taka jest niestety prawda. Fallout daje nam możliwość zmiany tak aby dopasować broń do perków, zmienić jej stosownie nazwę a w razie braku komponentów do wytworzenia ulepszenia - zaznaczyć jakich składników brakuje i wysłać grupę poszukiwaczy- po wybudowaniu w osadzie odpowiedniego stanowiska. Część broni ma też elementy charakteryzujące jej unikalną specyfikę na które nie możemy wpłynąć co podsyca chęć zbieractwa wszelkich typów uzbrojenia a takze pancerzy. 7. Sztywne animacje których doznają recenzenci są skutkiem używania maszyny do pisania zamiast kontrolera. Jest ledwie kilka gier na rynku z tak dobrze opracowaną animacją. Recenzent który pisze o jakości animacji a używa klawiatury do sterowania popełnia samobójstwo.

Fatalna recenzja bo nie oparta na argumentach a jedynie na (mam wrażenie) sugestiach forumowiczów. Czuć że recenzent przeczytał najpierw falę internetowego hejtu. Jeżeli gra dostaje wysoką notę za całokształt to chciałbym czuć zajaranie sie tytułem jak małolat. MAm 4 dychy na karku i jestem tą częścią fallouta zajarany jak małolat.

0 Odpowiedz
Orzeł 8 lat temu

Witam serdecznie! Dzięki za ogromny post, uwielbiam, kiedy jest się do czego odnieść. :P

  1. Przepraszam, ale nie jest to moja wina, że do grania (na pececie) używam klawiatury i myszy. :) Nieintuicyjność polega na m. in. na tym, że np. do zmiany wyboru kształtowanej części ciała trzeba klikać dwa razy, albo wciskać kilka różnych przycisków i rozglądać się po całym ekranie, żeby odnaleźć, który klawisz do czego służy. Lepszy edytor wskazałem w tekście - posiada taki gra The Sims 4, można go nawet za darmo wytestować na Originie. :)

  2. Długość drugiej hibernacji poznajemy tak naprawdę dopiero gdzieś w połowie głównego wątku fabularnego. Stwierdzenie, że budzimy się po 200 latach, to oczywiście bardzo duże uogólnienie, ale napisane tylko po to, by nikomu tutaj zbyt wiele nie zaspojlerować - ale cóż, jak ktoś zajrzał w komentarze, to mleko się wylało. :)

  3. Kiedy zaczynałem pisać recenzję, na liczniku godzin miałem nabite co najmniej 25 godzin. W chwili obecnej na najnowszym save'ie jest około czterdziestu. Niestety, cały ten system osad faktycznie skupia się na zaspokajaniu potrzeb - i na nich właściwie kończy, bo nie ma sensu czegokolwiek budować, jeżeli nie ma z czego. Jedynym zagrożeniem w całych czterdziestu godzinach to były ze dwa razy ghule i jeden raz dwójka bandytów, więc moje wieżyczki nawet się nie spociły, a gram na poziomie bardzo trudnym. Poza tym - sam Pan przyznaje, że trzeba osadników wzywać i pamiętać, kto do czego jest przypisany i co gdzie się znajduje, co jest szczególnie uciążliwe w dużych osadach, i gdy jest ich dużo. Można było to rozwiązać lepiej. State of Decay nie grałem, więc nie mam porównania. :)

  4. Nie rozumiem, do czego się odnosi ten komentarz - przecież napisałem w recenzji praktycznie to samo, że największą radochę daje eksploracja i poznawanie odwiedzanych miejsc - a co za tym idzie, także ich historii. Nie ma to nic wspólnego z robieniem misji "na pałę".

  5. Nie będę chwalił gry za takie, nie bójmy się tego powiedzieć, niedociągnięcia. Moim dziennikarskim obowiązkiem było sprawdzić, czy gra pozwala na takie rzeczy i niestety, w tamtym jednym przypadku pozwoliła. :D I jest to jak najbardziej błąd programistów...

  6. No nie wiem, ja tam kolekcjonuję bardzo dużo śmieci - bronie z gwiazdką w większości są bardzo słabe. Zostawiam sobie tylko nieliczne perełki, a reszta ląduje w kuferku albo u handlarza. Fakt, że do danej broni da się przywiązać.

  7. Animacje nie mają nic wspólnego ze sposobem sterowania. Postacie przesuwają się po ekranie równie sztywno bez względu na to, czy swoją steruję za pomocą klawiatury, czy gałki analogowej. Animacje podlegają pod ten sam dział, co jakość grafiki, a na pececie wypadają nawet lepiej, niż na konsolach z powodu większej płynności. Ale co komu po płynności, skoro postacie są animowane fatalnie?

Bardzo interesujący komentarz i cieszę się, że ktoś podejmuje dyskusję, dlatego puszczę mimo ucha tę obelgę, że pisząc recenzję sugerowałem się opiniami innych. :) Pozdrawiam!

0 Odpowiedz
REDmartinesart 8 lat temu

Dzięki również za podjęcie tematu. Owszem różnimy się w kilku kwestiach zasadniczo co do końcowej oceny jestem jednak zgodny. Może mój punkt widzenia jest podyktowany tym, że przywykłem do braku perfekcji produktu, który nie istnieje. Jesteśmy tylko ludźmi i ideał różne ma oblicza. Trochę bronię F4 - nawet bardzo;) - bo czuję produkt zrobiony przez fanów gier w przeogromnym świecie. Czułem się zobowiązany o 4 rano bronić tej produkcji bo na forach dostała niezasłużone bęcki (to ja się sugerowałem falą hejtu chyba bardziej;)

  • Nie grałem w simsy więc nie znam tamtego edytory, falloutowski oceniam tylko pod kontem obsługi pada.

  • Nie poznałem jeszcze wątku o "drugiej" hibernacji. Po prologu zastanawiałem się co tak naprawdę się wydarzyło podczas utraty przytomności - 50 h rozgrywki a przede mną misje w diamentowym mieście. Za mną krypta 81 i osada dobre sąsiedztwo.

  • Traktuję osady jako miejsca o które muszę dbać i zaopatrywać je w żądane materiały. Organizuję eskapady (na wzór tych ze State od Decay) ale rozumiem, jest to dla osób z masą wolnego czasu i wymagają sporego zaangażowania od gracza. Również regularne wizyty do postaci spotkanych wcześniej we wspólnocie i odbieranie od nich kolejnych questów. Dlatego edytor traktuję jako dodatek a nie clou. Podoba mi się też sposób w jaki gra wymaga ode mnie znajomości własnych zasobów ludzkich. To co Pan pisał wcześniej o dobrych postaciach w F4;)

  • Animacje mają wiele wspólnego z kontrolerem. W F4 mamy do czynienia z animacją progresywną, prędkość postaci dostosowujemy poprzez stopniowe wychylenie gałki analogowej. Otrzymujemy w ten sposób "nieograniczoną" liczbę szybkości animowanej postaci (jak w np: God Of War). Na klawiaturze mamy tylko zero jedynkową kontrolę co przekłada się na skradanie, chód, bieg i sprint. Taka kastracja przy korzystaniu z "maszyny do pisania" dotyczy również zmiany kierunków w jakich się poruszamy. Można mieć zastrzeżenia do pewnej elastyczności postaci ale są aspekty techniczne, które uniemożliwiają rozluźnienie w tym akurat zagadnieniu.

  • Gram na poziomie Survival i bronie z gwiazdką często dają mi jedyną możliwą przewagę. Bardzo przydatne ubranie z gwiazdką przy nie rozwiniętych perkach, np; komplet wyposażenia dodający +3 do percepcji i +3zwinności. Myślę że istotne jest też to, że gram na padzie i celowanie nie przebiega tak sprawnie jak przy użyciu myszy. VATS wyczerpuje mój rdzeń fuzyjny, mógłbym chodzić bez pancerza wspomaganego ale cierpię na brak amunicji (tryb Survival daje się we znaki) więc zmuszony jestem do podniesienia limitu noszonych ciężarów a później handlu (pancerz wspomagany z dodatkowym udźwigiem na kończyny dolne w szkielecie +500kg.) Myślę też, że w trybie Survival wypadają bardziej korzystne bonusy w broniach legendarnych (nie sprawdzałem tego, ale tak wynika z opisu w dziale pomoc podczas menu pauzy).

Wszystkim i Panu miłego grania życzę, oby każdy znalazł lepszy świat i uratował go...lub zniszczył:P

0 Odpowiedz
Darius 8 lat temu

Fallout 4 słaby, rozczarowanie roku jak dla mnie

1 Odpowiedz
awatar
Supermutant (gość) 8 lat temu

Pokaż swój obecny stan postaci z czasem rozgrywki, żebyśmy nie mieli wątpliwości jakim jesteś znawcą.

2 Odpowiedz
Darius 8 lat temu

Znawca ze mnie słaby :P ale prawo do opinii mam

0 Odpowiedz
hraboll 8 lat temu

Fallout 4 zasysa jak dobry odkurzacz. Urzeka swoboda prowadzenia zabawy. Eksploracja terenu daje dużo frajdy. Aktualnie skupiam się na pobocznych zadaniach i rozwijam postać :) Podoba mi się crafting pancerza i broni – nawet największe śmieci mogą być przydatne. Z dość podstawowego itemu można stworzyć coś naprawdę wyjątkowego (i rzecz jasna wypada to sensowniej niż budowa schronienia dla ludzi). Walka jest przyjemna i efektowna – rzeczywiście nie trzeba polegać tylko na VATS – znaczy F4 dobrze wypada też jako pierwszoosobowy shooter. Po stronie graficznej jest naprawdę dobrze (wersja PS4) – spadki w płynności, charakterystyczne chrupnięcia się zdarzają, ale są raczej skojarzone z doczytaniem dużej ilości danych. Błędy? Na ten moment tych krytycznych nie widziałem, a te drobne można wybaczyć. 249 złociszy wydane, ale na razie nie żałuję, bo w Fallouta 4 można grać i grać, a satysfakcja i radość nie maleje. Ocena z recenzji ma moje poparcie :)

1 Odpowiedz

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]