Podsumowanie 2013 - wielka gala, show i nagrody - Publicystyka

00
Cascad
Podsumowania roku wypada robić z pompą, dlatego też postanowiłem zorganizować coś więcej niż tylko zestawienie 10 najlepszych pozycji a.d. 2013. Ostatnie 365 dni przyniosło wiele zawirowań, dramatów, zwycięstw, klęsk i konkretnych emocji, dlatego przyznałem im osobne nagrody.
 

Jedziemy: 

 
 
 

Najgorzej zatytułowana gra: DmC Devil May Cry

 
DmC Devil May Cry to ciekawa gra z przyjemnym systemem walki – jej największą wadą jest jednak to, że nie spełnia wymagań prawdziwych fanów serii. Poprzednie części, produkowane w Japonii, były bardziej rozbudowane i zwyczajnie lepsze. Czarnowłosy Dante tak naprawdę powinien mieć inne imię i wystąpić we własnej grze, zamiast być podpinanym pod słynną markę. Wtedy przyjmowałoby się go zupełnie inaczej, a tak tylko zatraca dziedzictwo swych poprzedników gubiąc gdzieś ich czar i moc.
 
 

Najwięksi zwycięzcy: Sony

 
2013 to rok kolejnych tytułów na wyłączność dla PS3 i PS Vita, to seria rewelacyjnych gier dostępnych w PS Plus oraz wizerunkowe zwycięstwo na targach E3, podczas których dowiedzieliśmy się najważniejszych informacji o PS4. Konsola jest o 100 euro tańsza od Xboksa One, pojawiła się już w ponad 40 krajach świata, a jej nocna premiera okazała się wyjątkowym sukcesem. Tak, to Sony zyskało najwięcej ciepła od graczy w przeciągu ostatnich 12-stu miesięcy i nie zamierza tego zaprzepaścić zapowiadając nam dopływ kolejnych niespodzianek. 
 
 

Wizerunkowe fiasko: Don Mattrick

 
Człowiek stojący na czele dywizji Xboksa, który nie był w stanie obronić pierwotnej wizji Xboksa One. Konsola wymagająca podpięcia do sieci, do Kinecta i kontrolująca przepływ gier używanych została zjedzona przez osoby zainteresowane branżą. Niestety pan Mattrick tylko pogarszał sprawę wypowiedziami w stylu „jeżeli masz problem z Internetem to mamy dla Ciebie inne urządzenie: Xboksa 360”. Z takim PR-em nowa platforma Microsoftu nie miała łatwo, tym bardziej że jej premiera odbyła się tylko w kilku krajach świata. Niedługo po targach E3 Don Mattrick przeniósł się jednak do Zyngi, więc może ludzie, którzy go zastąpią lepiej wypromują XOne.
 
 

Najpiękniejszy remake: Ducktales Remastered

 
Odnawianie klasycznych gier to coś do czego jesteśmy już przyzwyczajeni. Co roku grupka starych przebojów otrzymuje nowe życie – rzadko kiedy robione jest to jednak tak pięknie jak w przypadku Ducktales Remastered. Studio WayForward specjalizujące się w tworzeniu ślicznych dwuwymiarowych gier stanęło na wysokości zadania przypominając o przygodzie Sknerusa. Rozgrywka z 1990 roku trochę się już zestarzała, ale dzięki nowej oprawie warto to przeboleć. Naprawdę trudno o ładniej wykonaną dwuwymiarową platformówkę.
 
 

Promyk nadziei: Anarchy Reigns

 
Kolejne gatunki gier pomału zanikają – dosięga to nawet chodzonych bijatyk 3D: szybkich, z wieloma postaciami i multiplayerem. Na szczęście co jakiś czas ktoś potrafi zwrócić na to uwagę, a premiera Anarchy Reigns to najlepszy dowód na to, że nie wolno lekceważyć potęgi Arcade. Naparzanie się super-potężnymi wojownikami i eliminowanie kolejnych cwaniaków oraz gigantycznych bossów w postapokaliptycznym klimacie to prawdziwy kopniak adrenaliny. Platinum Games znów udowodniło, że tworzy „najlepsze gry, których nikt nie kupuje”. A szkoda bo to świetna odskocznia od kolejnych strzelanin i fantasy-popłuczyn zalewających rynek.
 
 

Rok minął pod hasłem: Nowej Generacji

 
Intensywność 2013 była niesamowita, przede wszystkim dzięki temu, że pokazano, wypromowano i wrzucono na półki sklepowe nową generację konsol. To fenomen w wieloletniej skali – PlayStation 4 i Xbox One rozpoczynają nowy rozdział w historii gier, a wtórują im w tym oficjalnie zapowiedziane Steam Machines i Oculus Rift. W tak zwanym międzyczasie rozpoczęto walczyć o rynek konsol opartych na Androidzie (Ouya etc.), a Wii U dorobiło się pierwszych gier dla których naprawdę warto zdobyć ten sprzęt czyli The Wonderful 101 i Super Mario 3D World. Tak gęsto na rynku nie było jeszcze nigdy. 
 
 

Zawód roku: Yakuza 5 nie dla Zachodu

 
Każdy kto zna ból związany z tym, że interesująca go gra nie trafi na rynek europejski wie jak trudno się z tym pogodzić. Niestety dotknęło to piątej części cyklu Yakuza czyli świetnej, gangsterkiej epopei o męstwie, honorze i tradycji, w której główny bohater w czasie gdy nie bije nikogo na ulicach Tokio prowadzi sierociniec na Okinawie. To, że Sega nie dała rady wypromować tego cyklu na Zachodzie, przez co nie opłaca się wydawać u nas Yakuzy 5 uważam, za jedną z najsmutniejszych wiadomości całej poprzedniej już generacji konsol. 
 
 

Największy dramat osobisty: zaduszenie Criterion

 
Rok 2013 przyniósł koniec bardzo smutnej historii jaką było przeniesienie się studia Criterion Games pod skrzydła Electronic Arts. Od samego początku współpracy obu firm czuć było katastrofę, pierwsze wspólne gry – Burnout 3: Takedown i Burnout Paradise potrafiły się obronić, następnych Burnoutów jednak nie doczekaliśmy, a Criterion oddelegowano do niewolniczej pracy przy tasiemcu Need For Speed… co w końcu doprowadziło do śmierci tego wspaniałego niegdyś studia. Jego założyciele już z niego odeszli, a całą ekipę zredukowano do 17 osób. I kto nam teraz będzie robił najszybsze wyścigi świata?
 
 

Postać roku: Pies 

 
Wybór był trudny, gdyż sporego zamieszania narobiła Ellie z The Last of Us (m.in. przez Ellen Page uważająca, że postać ta kopiuje jej wygląd) jednak żadna z tegorocznych postaci nie podbiła Internetu tak jak Riley, pies z Call of Duty: Ghosts. Przyznam, że dawno się tak nie śmiałem oglądając zapowiedź jakiejś gry jak podczas premierowego pokazu Ghosts, w którym pies robił całą robotę za komandosów głaszczących go za uchem. Ja wiem, że zwierzęta te są używane przez wojsko, jednak w karykaturalnym ujęciu Call of Duty to było prawdziwe sience-fiction. Activision ma już za sobą zombie, obcych, psy, i aż boję się myśleć co przyniesie nowa część cyklu – po cichu liczę jednak na bumerangi z granatami (rzucasz i uciekasz, bo jak nie to zaraz wrócą).
 
 

Powrót roku: Pokemon X & Y

 
Nintendo DS na dobre ustąpił już miejsca 3DS-owi. Na nowej konsoli Big N wciąż jednak brakowało dwóch gier, by zaznaczyć to w wymowny sposób – nowej Zeldy i nowych Pokemonów – i tak się składa, że obie te pozycje wyszły w 2013 roku. Więcej miejsca należy się Pokemonom X&Y ze względu na to, że nareszcie wprowadzono w nich taką liczbę innowacji, że można je nazwać czymś nowym. Od czasu wersji Gold i Silver (1999) zmiany do świata kieszonkowych stworków wprowadzono topornie i z różnym skutkiem, wersja X&Y otwiera jednak nowy rozdział w historii tej serii. Dobrze znów widzieć w niej takie ożywienie.
 
 

Oprawa artystyczna: Tearaway

 
Stworzenie gry z papierowych wycinanek brzmi na pozornie proste zadanie, jednak to co zrobiło Media Molecule z pewnością nie można nazwać prostym. Opowieść małego doręczyciela podróżującego po świecie pełnym niebezpieczeństw i odkryć jest prawdopodobnie najważniejszą grą w katalogu PS Vita, bo jak żadna inna została skrojona pod ten sprzęt. Tearaway pokazało coś nowego nie zapominając o przywiązaniu do szczegółów i pamiętaniu o tym, że gameplay zawsze jest najważniejszy. Twórcy Indie też lubią uciekać w tego typu klimaty, robią to jednak z musu markując w ten sposób swój marny budżet, nie mogąc dostatecznie rozbudować trójwymiarowej rozgrywki. Tearaway udowadnia jednak, że połączenie ducha niezależności z „normalnym” dla dużych studiów budżetem i podejściem potrafi zagrać na nosie całej branży. Brawo.
 
 

Najlepsza konwersja: Hotline Miami na PS3 i PS Vita

 
To, że Sony zadbało o przechwycenie tej niezwykłej produkcji to najlepszy dowód nowego kierunku jaki w ostatnich miesiącach obrała firma. Hotline Miami choć stworzone pod granie na klawiaturze i myszce, w miarę bezboleśnie zniosło przenosiny na PS3 i PS Vita racząc kolejnych graczy najbardziej krwawą, chorą i zastanawiającą wizją mordercy działającego na zlecenie w grach wideo. Nigdy nie myślałem, że pikselowa przemoc może zrobić na mnie takie wrażenie jednak już po kilku pierwszych minutach z Hotline Miami wiedziałem, że to jeden z tych tytułów, których unikalność trudno zmierzyć – tym bardziej, że jest piekielnie grywalny.
 
 

Najlepsza muzyka: The Last of Us

 
Jak co roku ujrzeliśmy tonę gier wyposażonych w wyjątkowe ścieżki dźwiękowe. Najchętniej wyróżniłbym wszystkie z nich, ale honory należą się przede wszystkim robocie Gustavo Santolalli wykonanej przy The Last of Us. Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że chyba żaden inny soundtrack nie pasuje aż tak bardzo do wydarzeń na ekranie, nie podkręca ich, nie dopowiada pewnych rzeczy, nie żyje wewnątrz gry jak właśnie ten z produkcji Naughty Dog. Poza tym utwory z The Last of Us radzą obie równie dobrze słuchane osobno, nawet bez znajomości gry – to wielkie osiągnięcie.
 
 

Największe zaskoczenie: Metal Gear Rising: Revengeance

 
Mało kto już wierzył, że Metal Gear Rising kiedykolwiek trafi do sklepów. Na szczęście Hideo Kojima odciął od projektu wewnętrzne studio Konami, które wyraźnie nie radziło sobie ze stworzeniem super-szybkiego slashera i przekazał je w najlepsze możliwe ręce – do Platinum Games. To, że „Platynowi” są obecnie w ścisłej czołówce światowych developerów jest jasne, tak samo jak to że posiadają wyrazisty styl – i styl ten aż kipi w przygotowanym w ekspresowym tempie Metal Gear Rising: Revengeance. Jeżeli tylko wykonywanie kosmicznych, nielogicznych, przesadzonych ponad wszystko manewrów wciąż was kręci i nie boicie się wyzwań manualnych to pewnie wiecie jak dobra jest to pozycja.
 
 

Gra, która w końcu wyszła: Final Fantasy XIV: A Realm Reborn

 
Square Enix przez lata topiło pieniądze w projekcie zwanym Final Fantasy XIV tylko po to, by po jego premierze dowiedzieć się, że jest on do niczego, nikt go nie chce i właściwie to czas zakończyć to wstydliwe widowisko, oszczędzając sobie wstydu. W szefach firmy obudziła się jednak dusza samuraja: postanowili całkowicie przebudować ten gigantyczny projekt i trzymając się uwag graczy zaprezentować go na nowo, „odradzając” cały świat Final Fantasy XIV. Ku zdziwieniu wszystkich udało się i A Realm Reborn stało się MMORPG-iem wartym i czasu i pieniędzy. Nagroda specjalna za walkę do końca należy się jak nikomu w tym roku.
 
 

Najlepsze zakończenie: The Last of Us

 
Nie napiszę nic więcej – to był jeden z tych momentów po których nie można się pozbierać jeszcze długo po napisach końcowych.
 
 

Najlepsza nowa umiejętność: Piasek w oczy

 
Możliwe, że gdzieś już to było i to przegapiłem, jednak od chwili gdy tylko nauczyłem moją Larę w remake’u Tomb Raidera oślepiania wrogów przy pomocy zbieranego z ziemi piasku gra nabrała niesamowitych rumieńców. Produkcje w których musimy się skradać zdecydowanie zbyt rzadko pozwalają na oślepianie wrogów (poza gaszeniem im lamp nad głową), a ekipa Crystal Dynamics potrafiła to zauważyć, zrozumieć i wykorzystać w swej ostatniej produkcji. Szacunek, należy się tym bardziej, że naprawdę dobrze pasuje to do otoczki całej gry.
 
 

Gra o której wszyscy już zapomnieli: Gears of War Judgement

 
2013 przyniósł sporo niepotrzebnych sequeli, które odcinały tylko kupony od znanej marki i zwyczajnie zaniżały jej poziom (Batman: Arkham Origins, God of War: Ascension, Dead Island: Raptide, Crysis 3, Army of Two: Devils Cartel, Dead Space 3, Lost Planet 3, Killzone: Shadow Fall itd.), do tego grona często zalicza się Gears of War Judgement, choć moim zdaniem niesłusznie. Gra People Can Fly wprowadza do słynnej serii sporo ciekawych rozwiązań i arcade’owe smaczki. Poza tym ma uzależniający multiplayer z „odwróconą hordą” oraz fajnie poprowadzoną historię, którą obserwujemy z perspektywy kilku bohaterów. Szkoda, że mało kto o tym pamięta.
 
 

Nagroda publiczności: Dragon’s Crown

 
Publiczność, którą jestem ja, spędziła w tym roku masę czasu przy pewnej grze o przepięknej oprawie i głębokim systemie. Jest nią Dragon’s Crown czyli RPG akcji, w którym przemierzamy kolejne krainy rozwiązując lekką, polityczną intrygę i wgłębiając się w tajemnice mistycznych mocy rządzących światem gry. Prosta w obsłudze, głęboka, długa, z niesamowitą grafiką 2D – takie pozycje trzeba doceniać.
 
 

Poziom/misja roku: napady z GTAV

 
O GTA V można pisać naprawdę długo dywagując na temat tego co udało się Rockstarowi, a co nie. Grę reklamowały zuchwałe napady na banki, skrupulatnie organizowane poprzez realizowanie kilku pomniejszych misji po to, by zdobyć wiekopomny łup. I faktycznie, każdy element tego typu zadań wyciągał GTA V na wyżyny. Co prawda było ich mało jednak gdy już nadchodziły to otrzymywaliśmy produkt najwyższych lotów, pomysłowy i zaskakujący. Moment planowania kolejnego skoku oznaczał, że czeka nas masa zabawy i naprawdę przesadzonych akcji, które wryją się w pamięci na zawsze. Nie chcę nikomu spoilować fabuły, więc napisze tylko, że napad na wiejski bank zakończony strzelaniną dużego kalibru był czymś o czym zawsze marzyłem w GTA. To była świetna zabawa.
 
 
 
W tym miejscu wypada zakończyć tegoroczną galę – następna za rok. Wszystkim zwycięzcom gratulujemy i życzymy kolejnych sukcesów. Jeżeli sami macie jakies propozycje kategorie i zwycięzców to podzielcie się nimi w komentarzach.
 
Aloha.
 
 
 
Autor: Arkadiusz ‘Cascad’ Ogończyk
 
Kiedy nie gram to pewnie piszę o grach, albo o nich czytam. Lubię też dziwne książki, muzykę i filmy, a większość weekendów spędzam oglądając piłkę nożną. Nie lubię gier nastawionych na dodatki i mikropłatności, pozycji odtwórczych, z nudnym scenariuszem i postaciami. Jestem konsolowcem duszą i ciałem.
O autorze
CascadCascad
3215 22

Prawdziwy entuzjasta gier, który uwielbia z nich szydzić, żartować i nakręcać się na kolejne premiery. Piszę dla was newsy, raporty, recenzje… lubię oryginalne pomysły, dziwactwa i cały czas jestem na czasie. 

0 Komentarzy

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]