Myśląc o Summer Lesson – grze na gogle VR Sony – zawsze czuję lekki niepokój. Ten ciekawy (nie można mu tego odmówić) eksperyment powstaje z myślą o rynku, bardzo różnym od naszego. Bo czy gra o przebywaniu w pobliżu młodej, przesłodzonej dziewczyny i patrzeniu jej w oczy może przyjąć się poza Japonią?
Teoretycznie tak, widzę na to szanse. Albo przynajmniej na rozwinięcie tego pomysłu w coś o zacięciu edukacyjnym. Powiedzmy sobie szczerze, że w Japonii jest raczej wyraźny problem z posługiwaniem się językiem angielskim i z młodymi ludźmi odcinającymi się od świata, kontaktów z innymi i „dorosłości”. Nie jest to tak duża sprawa jak starają się nam wmówić programy skupione na sensacji, jednak problem istnieje. Niedawno ujawniono na przykład, że co czwarty japoński mężczyzna w wieku 30-34 lat nigdy nie odbył stosunku seksualnego. Jeżeli chodzi o mężczyzn powyżej 40-stego roku życia to aż 7,9% nigdy nie spało z kobietą (to już starsze dane). A podobno to tylko czubek góry lodowej i rzeczywista sytuacja jest jeszcze gorsza. Japończycy nie dążą do kontaktów z ludźmi, do seksu, do reprodukcji, są starzejącym się społeczeństwem konsumpcyjnym.
I teraz w cały ten galimatias mają wejść super-realistyczne gogle VR, a w środku nich ma być dziewczyna pląsająca na lewo i prawo. Pomysł pewnie chwyci bo już teraz jest na niego widoczne zapotrzebowanie, a jeszcze może pogłębić odcinanie się od świata japońskiego społeczeństwa (+ ewentualnie przenieść ten „trend” także za granicę). Czy tak będzie czy nie – trudno teraz ocenić. Wiadomo jednak, że takiego oprogramowania nie da się zabronić i pewnie wraz z rozwojem technologii będzie coraz więcej takich rozwiązań. Pierwszym sprawdzianem będzie Summer Lesson.
Dochodząc do sedna tego wywodu – może da się zrobić z tym coś dobrego? Może gdyby w całym tym dramacie związanym z ludźmi nie potrafiącymi odnaleźć swego miejsca w społeczeństwie dało się przy okazji zaszczepić umiejętność, dzięki której przybywający do Japonii czuliby się lepiej? Chodzi mi tu o naukę angielskiego. Niech ta wirtualna dziewczyna mówi językiem Wayne’a Rooneya Szekspira, niech zmusi pewną część społeczeństwa do nauki razem z nią udając turystkę zza granicy. Niech będzie pierwszą wirtualną nauczycielką. Może potem przeniesie się to na to, że sporo Japończyków nie będzie unikać kontaktów z obcokrajowcami na ulicach.
Potem będzie można to „przebrandować” i wprowadzać także na innych rynkach – ucząc japońskiego, szwedzkiego, francuskiego, niemieckiego czy jakiegokolwiek innego języka. Z tego co widzę będzie to najlepszy sposób na przemycenie w tej technologii czegoś co będzie można potem przenieść na prawdziwe życie (oczywiście o ile wprowadzanie komend głosowych będzie możliwe, choć to raczej nie problem).
1 Komentarz
Mam nadzieję, że ta cała nauka języka nie zamieni w coś w tym stylu :D https://www.youtube.com/watch?v=CKjaFG4YN6g