Mighty No. 9 wylądowało! I się rozbiło…

Piechol - 
1osoba uważa ten artykuł za ciekawy
Mighty No. 9 wylądowało! I się rozbiło… - gamedot.pl

Niepoprawni optymiści nie wierzą, że tak potoczyły się sprawy, ale za to wieczni pesymiści przeczuwali, że coś się święci. Coś niedobrego. I mieli rację. Kilkukrotnie przesuwana data premiery, zbyt ambitne plany wydania gry na wszystkich platformach jednocześnie… Znaków było wiele, jednak mimo wszystko ludzie wierzyli, że najnowsza produkcja Keiji'ego Inafune sfinansowana z Kickstarterowych pieniędzy okaże się godna miana „duchowy spadkobierca Megamana”. Teraz niespełna tydzień po premierze wyszło na jaw wiele informacji, które każą stwierdzić, że tak nie jest. Nie chodzi tutaj tylko o kwestie czysto techniczne, ale także o decyzje jakie zostały podjęte przez wydawcę. Jest tego dużo. Internet wzniósł larum i bardzo dobrze, może wreszcie deweloperzy przekonają się, że nie warto wydawać na świat gry, która po prostu nie jest skończona.

 

Zacznijmy od samego początku, czyli od momentu, kiedy pierwsze kopie gry powędrowały do graczy. Okazuje się, że pierwsi w kolejności do wysyłki nie byli sponsorzy gry z Kickstartera, czyli osoby, które sfinansowały ten projekt, ale recenzenci z różnych portali i gazet traktujących o grach. Nie byłoby tutaj nic na co można by być złym, bo przecież to stała praktyka, gdyby nie fakt, że do dzisiaj niektóre osoby z Kickstartera nadal nie dostały swoich egzemplarzy gry. Terminowo za to zostały wysłane do nich kody na dodatkową zawartość do pobrania w grze, choć i tutaj nie wszystko wyszło tak jak należy. Okazuje się, że wszyscy wspierający Mighty No. 9 kwotą 60$ dostali po dwa kody. Na jedną i tą samą rzecz. Złoty kostium dla bohatera. Dlaczego dostali dwa kody? Notka dołączana do nich bez ogródek podała powód. Po prostu czasami kody nie działają i dlatego wysłano po dwa, żeby w razie wtopy z pierwszym mieć mimo wszystko szansę na otrzymanie tego, za co się zapłaciło. Obłęd! Kolejną sprawą jest to, że mimo ustalonej daty premiery na wszystkich platformach (PC, PS3, PS4, X360, XOne, PSV, 3DS, Wii U) wydawcy nie udało się sprostać terminom i do dzisiaj nie ma jeszcze wersji na niektóre z zapowiedzianych sprzętów (np. na X360). Jednak nawet kiedy już wreszcie gra zagości na wszystkich platformach to i tak nie można być pewnym tego w jakim stanie będzie. Internet donosi o częstych crashach gry, czasami powodujących totalne zawieszenie się konsoli (ma to miejsce zwłaszcza w przypadku Wii U), nagminnych spadkach animacji czasami nawet do około 10 klatek na sekundę, oraz o całej symfonii wszelakich glitchy i bugów. Lista mankamentów jest oczywiście dłuższa, krąży nawet plotka, że przez zawieszenie się Mighty No. 9 kilku osobom zbrickowała się konsola, jednak nie ma twardych dowodów na potwierdzenie tych doniesień, więc może to być po prostu hiperbolizacja spowodowana zawodem jaki sprawił ten tytuł.

 

Keiji Inafune powiedział ostatnio w jednym z wywiadów, że za wszystkie błędy gry bierze na siebie pełną odpowiedzialność. Chyba sam nie wiedział na co się pisze. Jeżeli okaże się honorowym Japończykiem, to już niedługo będziemy informować Was o tym, że popełnił seppuku.

 

Źródło: YouTube.com

0 osób dodało komentarz
1osoba uważa ten artykuł za ciekawy

0 Komentarzy

PiecholPiecholGra odkąd pamięta. Prawdziwy pasjonat gier wideo. Bardziej narratywista, niż ludolog, jednak nie przejdzie obojętnie obok żadnej gry wartej uwagi. Fanboy konsol wszelakich, sporadycznie grywa też na innych sprzętach. Marzy o tworzeniu gier.
Napisz do autora

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]