George Zarkua to prawdopodobnie najważniejszy twórca gier niezależnych z Ukrainy, który odnosi sukcesy ze swymi sieciowymi, darmowymi grami. Interesują go szczególnie zagadnienia związane z budowaniem atmosfery i zaskakującej oprawy graficznej – na Digital Dragons przekazał swoją wizję ewolucji gier indie, zwracając uwagę na elementy szczególnie istotne dla początkujących twórców.
Miałem przyjemność znaleźć się na jego wykładzie „indie evolution”, postaram się zatem przekazać wiedzę z jaką przyjechał do Krakowa. Każdy kto marzy o wejściu do świata gier powinien dobrze się z nią zapoznać, gdyż zamiast suchej gadki o tym gdzie właściwie zmierzają gry (kto niby ma to wiedzieć?) przemowa zmieniła się w zestaw skutecznych porad dotyczących tego jak w obecnych czasach podejść do tworzenia i promocji swojego tytułu.
Liczby i zyski
Najważniejszą sprawą – dla małych i dużych przedsiębiorców są oczywiście liczby, a te jak najbardziej sprzyjają twórcom gier. Według prognoz, zbierając wszystkie sektory branży w 2014 roku grać powinno 1,5 miliarda osób. Warto bić się zatem nawet o promil tej grupy odbiorców – tylko jak to robić?
Podstawą jest finansowanie. Na początku warto spróbować się z rynkiem przeglądarek – umieszczenie swej pozycji na stronie armorgames (tzn. nawiązanie z nią współpracy) oznacza np. że twórca otrzyma 10% pieniędzy z reklam przy każdym odpaleniu jego gry. To pozornie niewiele jednak dla projektów o małej skali to dobry początek. Inne umowy – takie jak choćby ta z Yahoo Games polegają na osiąganiu konkretnych wyników (performance deal), dzięki którym można zarobić na swojej grze. Warto przemyśleć obie opcje.
Co ciekawe: okazuje się, że tworząc grę z mikropłatnościami powinno się mieć w niej jakikolwiek przedmiot wart ogromne pieniądze – np. 500 dolarów. Jak się okazuje zawsze znajdują się osoby potrzebujące tego typu zawartości, paradoksalnie to właśnie ich sektor wciąż odnotowuje wzrost.
Kampanie promocyjne
Zachłyśnięcie się kampaniami na Kickstarterze z pewnością przyniosło też sporo zawodu mniejszym twórcom. Jak twierdzi Zarkua – Kickstarter to świetna opcja jeśli już jest się rozpoznawalnym twórcą gier, jak np. Tim Schafer, wtedyb zbiera się miliony. Okazuje się jednak, że „mniejszym” bez reklamy bardzo łatwo przepaść na tym serwisie i to właśnie w nią naprawdę opłaca się inwestować, by dobrze wypaść. Trzeba być też w tym zdecydowanym: „nie wypada bać się inwestowania dużych pieniędzy, tylko tego, że po czasie wróci ich do nas mniej niż założyliśmy”…
Co robić gdy chce się już wejść na Kickstartera choć nie jest się obywatelem Wielkiej Brytanii lub USA? Pierwszą poradą jest oczywiście pytanie znajomych: w kręgu developerów niezależnych roi się od pomocnych ludzi, którzy albo już coś robili na Kickstarterze, albo mogą podać nam kontakt do kogoś takiego. Najważniejszą sprawą jest znać kogokolwiek z brytyjskim lub amerykańskim paszportem i poprosić o pomoc. Gdyby opcja ta nie była możliwa zawsze warto poszukać firm, które się tym zajmą – niektórzy wydawcy oferują bowiem takie usługi i w zamian za część (do uzgodnienia) zebranej kwoty pomagają przygotować profesjonalną kampanię.
Po pojawieniu się na Kickstarterze wypada też zadbać o swą obecność na Kicktraq.com – serwisie zbudowanym specjalnie dla promowania gier, na które obecnie zbiera się pieniądze.
Marketing bez budżetu
Bez odpowiedniego szumu wokół gry nikt się nią nie zainteresuje. Jak zatem wypromować swój wyjątkowy tytuł z zapyziałej piwnicy na krańcu świata? Opcji jest wiele: po pierwsze jednak wypada się szczerze zastanowić, czy zrobiliśmy coś interesującego. Jeśli tak to uderzamy na YouTube, sami ze swoim kanałem i na kanały osób zajmujących się ogrywaniem gier indie. Nie można też zignorować Facebooka i Reddita, bez których praktycznie nikt na Zachodzie nie dowie się o naszej produkcji.
Kolejne istotne sprawy wydają się być oczywiste jednak wiele osób może je odsunąć na dalszy plan: chodzi oczywiście o przygotowanie ciekawego dema (to na nie najbardziej liczą gracze) i branie udziału w przeróżnych konkursach. Szczególnie opłaca się Independent Games Festival, którego zwycięzca „automatycznie” trafia na Steama, na podstawie umowy między organizatorami i Valve.
Sama obecność na Steamie niesamowicie przybliża osiągnięcie sukcesu finansowego (przynajmniej teraz). Świetnym przykładem jest gra Intrusion 2, o której pewnie nie słyszeliście ponieważ… twórca specjalnie postanowił całkowicie zignorować jej marketing. Mimo to ludzie sami do niej dotarli (a z nimi prasa) i po roku miał już setki tysięcy dolarów na koncie. Eksperyment ten pokazał jak wielką siłę ma ogromna społeczność zebrana w sklepie Valve.
….
Jeżeli jesteście zatem zainteresowani tworzeniem własnych gier i tym co tak naprawdę wpływa na ich sukces to George Zarkua przygotował dla was konkretną pigułkę o której warto pamiętać. Tak samo jak o tym, że w najbliższych dniach będziemy zamieszczać kolejne tego typu relacje z wykładów mających miejsce na Digital Dragons 2014. To masa cennej wiedzy, którą warto sobie przyswoić, by lepiej zrozumieć rzeczywistość developerów.
Bądźcie czujni!
6 Komentarzy
Ja chyba też sobie coś stworzę :)
Znam wielu ludzi, którzy tworzą gry w domowym zaciszu.
już wiem... na bank to będzie coś związanego z hełmem i menażką
@Sokool:
Ta nisza już została zapełniona ;)
@{=V.S.F=}_Martino:
Etam... znajdzie się jeszcze miejsce na jedną gierkę :D
Zróbcie grę o menażce w kształcie hełmu
Mega dobry news, bardzo pomocny jak dla mnie, kogoś kto w przyszłości chciałby się zająć zrobieniem jakieś gry indie :) Szacunken