Mam mieszane uczucia względem naszej rodzimej lokalizacji gier. Jest to zarówno poziom arcywysoki, ale zarazem niski, gdyż polskie głosy cierpią na wiele bolączek, które postaram się wymienić w kilku prostych, acz ważnych punktach. Jednocześnie chcę, byście nie zrozumieli mnie źle. Uwielbiam grać w pełni spolonizowane gry, ale czasem aż nóż mi się w kieszeni otwiera, gdy słyszę coś, co mnie po prostu wkurza...
Powtarzalność
Głównym problemem dubbingu gier wideo, tak samo jak filmów i seriali zresztą, jest notoryczne wykorzystywanie tych samych aktorów. Jasne, pewne głosy są tak archetypowe, że trudno sobie wyobrazić inny pasujący do charakteru postaci, ale przecież nie można wciąż polegać na jednym i tym samym aktorze, prawda? Stąd osobiście mam sporo problemów w słuchaniu Jacka Kopczyńskiego wcielającego się w rolę zazwyczaj młodych, pełnych werwy osobników, czy Jarosława Boberka, który od dobrych kilku lat pojawia się w każdym filmie. Drugiego z aktorów niezwykle szanuję, bo ma niesamowite umiejętności modulacji głosu (oficjalny polski głos Kaczora Donalda) i jest w stanie zagrać każdego, tylko że reżyserowie dźwięku, z pewnymi wyjątkami, wsadzają go w rolę takiego typowego comic relief. Przydałaby się w końcu jakaś świeża i dobra krew.
Nadmierne aktorstwo
Kolejnym zarzutem jest przesadne i nadmierne aktorstwo, akcentowanie i dramatyzowanie. Większość głosów wzięło się z polskiego kina i teatrów i w żaden sposób nie chcę umniejszać umiejętności i zasług aktorów, bo na deskach robią to genialnie. Tylko przy grach od dawna widać przesadne przywiązanie do dramatyzmu, doskonałej dykcji, perfekcji. Jak jeszcze w przypadku staroszkolnych RPG (Baldur's Gate) to przechodziło, tak w przypadku produkcji współczesnych i bardziej, jakby to ująć, autentycznych brzmi to co najwyżej śmiesznie. Który chłop mówi perfekcyjnym polskim i dokładnie wymawia każdą głoskę?
Brak autentyczności
Te dwie sprawy doprowadzają do tego, że gracz słysząc taką Neeshkę z Neverwinter Nights 2 chce strzelić sobie w głowę, a nie grać dalej. Niejednokrotnie na mojej twarzy pojawiła się nuta zażenowania spowodowana słabym doborem aktorów lub złym graniem. Całe szczęście, powoli widać zmianę, co zostało zaprezentowane w trzeciej części Wiedźmina. Jasne, tam też było sporo ról bardzo słabych (np. Vesemir + część roli żeńskich), ale też znalazło się wiele perfekcyjnych. Jacek Rozenek jako Geralt to jedno, ale Tomasz Dedek jako Krwawy Baron? To czysta perfekcja doskonałego aktorstwa i przedstawiania emocji, a przecież robi to Jędrula z Rodziny Zastępczej!
Wrex mesjaszem narodów?
Pierwszym stopniem współczesnych, długofalowych zmian był według mnie Mass Effect wydany przez EA. Była to gra dubbingowo niespójna, bo Dorociński i Różczka odwalili straszną chałturę, wcielając się w Sheparda. Całe szczęście, sprawę, według mnie, ratował Wrex – Kroganin, który w polskiej wersji był znacznie bardziej wulgarny niż angielski oryginał. Ktoś może powiedzieć, że to przesada, ale Piotr Bąk grający Wrexa mając do dyspozycji mnóstwo mięcha do rzucania, spisał się bardzo dobrze. W tekstach Kroganina było czuć frustrację, żal i brutalność – był po prostu autentyczny jako jeden z nielicznych w polskim dubbingu Mass Effecta (dwójka to już w ogóle była kaszana). Inną sprawą jest fakt, że Wrex jako praktycznie jedyny klnący doprowadzał do dysonansu w odbiorze samej gry. Mimo wszystko była to dobra próba.
Kończąc, wstawiam klasyczny już tekst i zapraszam do dyskusji o waszych odczuciach względem dubbingu:
6 Komentarzy
Vesemir slabo zdubbingowany ? eh. przestałem po tym czytać.
Polski dubbing nie jest zły, pod warunkiem że można go olać i przełączyć na angielską wersję językową. TOTALNIE zniszczył Crysisa 3, fatalnie się grało. Po czasie wreszcie wgrałem angielską paczkę (trzeba było zmieniać klucze rejestru i wogóle) i KOMPLETNIE inna gra - nagle wszystkie konwersacje z wymuszonych i nietrafionych aktorskich wypocin stały się sensowne i wzbogacały grę zamiast ją pogrążać.
Aktualnie gram sobie w Diablo 3 po polsku i muszę powiedzieć, że to co wyprawiają aktorzy wcielający się w demony jest wręcz niesamowicie irytujące. Najgorzej wypada sam Diablo, ale cóż - na obronę wypada dodać, że z takiego materiału źródłowego pewnie trudno było coś wykrzesać. Całe szczęście, że dodali ten tryb przygodowy, w którym nie ma fabuły :P
Ja dołączę od siebie jedno, w nawiązaniu do "zawsze idealnego polskiego i każdej głoski" - jakoś nie wiedzieć czemu, w języku polskim w grach utarło się schematem, że jak rusek, albo gangster to ZAWSZE musi mówić przepitym głosem menela... To też drażni, bo przecież absolwenci harvardu czy innych hiper szkół, z idealną dykcją itp też mogą zostać w pewnym momencie mafiozami czy menelami :)
Zgadzam się w większosci z tym, co napisałeś. Powtarzalność głosów nie tylko w grach, ale filmach dubbingowanych - dobija. Pytanie tylko, co studia dubbingowe robią, aby pozyskać nowe głosy? I w jaki sposob dostać się np. Do takiego studia i dac swoj glos przetestowac. Wiadomo, ze za te pieniadze z dubbingu ponoc sie nie da wyzyc, ale zeby przynajmniej zostawic po sobie jakas pamiatke na tym swiecie w kolejnej czesci shreka czy diablo 4 albo gta 6... ;)
Bez doświadczenia i jakiegoś początkowego portfolio ani rusz - tutaj przydaje się dotychczasowa praca w branży - coś w radiu, teatrze lub w lokalnej telewizji. Rozgłośnie studenckie sporo dają, chociaż wcale też nie muszą. Można też skoczyć do jakiegoś biura castingowego. Jeśli nie wybiorą Cię na kandydata do np. reklamówki, a masz dobry głos, to możesz liczyć na angaż w przyszłości. No i koneksje - nie zapominajmy o nich. Znajomy tu i tam zawsze się przydaje.
Ogólnie z pieniędzy z każdej dziedziny sztuki średnio wyżyć, dlatego aktorzy podejmują się podkładania głosów lub działają w reklamach, ale to zawsze parę stówek w kieszeni, jeśli patrzy się przez pryzmat chałtury.
Także nikt za darmo nie da Ci szansy na przetestowanie swojego głosu w studio. Już lepiej samemu to zrobić znacznie mniejszym kosztem, np. pożyczając mikrofon ze średniej półki cenowej (coś w stylu tego, co powszechnie pojawia się na biurkach youtuberów). Sporo osób taki sprzęt ma, a my dowiadujemy się po chwili, jak naprawdę brzmimy.