Yoshimitsu to postać-symbol serii Tekken. Właśnie po nim widać najwyraźniej zmiany w kolejnych częściach, to on ma „najdziwniejsze” ciosy i najmocniej różni się od reszty wojowników. Często wydaje się, że wszystkie eksperymenty i ryzykowne pomysły ludzi z Namco są przenoszone właśnie na Yoshi’ego, by testować co zrobią z tym cyber-ninją… I w siódmej części chyba już przegięli, zmieniając go w robota z mackami ośmiornicy, wymachującym wokół nich kataną – tak jakby sam siebie chciał pociąć na sushi i podać jakiemuś pijanemu biznesmenowi pod koniec dnia:
Dla mnie to już za dużo. I z rozżaleniem wspominam jak Yoshimitsu rozwijał się w kolejnych częściach Tekkena:
Tekken 1 – tu jeszcze przypominał człowieka przebranego w strój Tengu, był dużo bliżej japońskiej mitologii, nawet jeśli jego druga forma przybierała też formę cyborga z demoniczną maską.
Tekken 2 – świetny model kojarzący się roninem wzbogaconym o kilka cyber-wszczepów. Niczym solidny podróżnik w czasie, który zniszczy każdego swym mechanicznym nadgarstkiem.
Tekken 3 – mistrzowski projekt, dalej ludzki i mający w sobie coś z predatora, z kosmity i samuraja. Żaden kolejny Yoshimitsu nie wyglądał tak dobrze.
Tekken 4 – wersja „owadzia” i powrót do cyber-Tengu (jako drugi strój) wypadł nieźle, choć to wciąż nie to samo co w trójce.
Tekken 5 – Kosmiczny Yoshimitsu wyglądał nawet ciekawie choć trudno w nim już dostrzec tego samego wojownika jakim był kiedyś…
Tekken 6 – czy on uciekł z castingu do Transformers?
A teraz mamy tą ośmiornicę z Tekkena 7… im dalej tym gorzej Namco!
2 Komentarze
Spindolili Yoshiego totalnie...
jak dla mnie zajebiozka