Warcraft: Początek - wrażenia z seansu - Wrażenia

09
Darius

Pierwsze oceny na zagranicznych portalach filmowych nie napawały optymizmem. "Warcraft: Początek" był systematycznie mieszany z błotem przed nadętych i nie znających uniwersum krytyków. Tymczasem mimo fatalnych ocen dzieło Duncana Jonesa wypada całkiem przyzwoicie.

Przyznam, iż sam z początku nie mogłem pojąć, dlaczego krytycy tak się napinają i wystawiają filmowej adaptacji gry tak słabe oceny. Jasne, hype był całkiem spory bo to w końcu dziecko TEGO Blizzarda. Na starcie od razu zaznaczam, że "Warcraft: Początek" to raczej filmowa adaptacja nie dla wszystkich. Choć sam osobiście bawiłem się na seansie przednio - moja dziewczyna zresztą też - to randomowy Kowalski z dzieciakami, który siedział akurat obok nas marudził strasznie. Nawet go w sumie rozumiem, bo osoba nieznająca uniwersum będzie miała problem pełnym zrozumieniem fabuły.

Skoro już wspomniałem o fabule... Film opowiada historię sprowadzenia orków do Azeroth i wybuchu ich pierwszego konfliktu z ludźmi. Gdzieś w tle pojawia się też tajemnicze spaczenie, które odbiera rozum istotnym dla historii postaciom, czyniąc z nich głównych antagonistów. Wiadomo, opowieść to dość oklepana kalka tego co widzieliśmy już w grach. Wielu graczy zna ją już doskonale. Fabuła jest więc naiwna i czasami wręcz absurdalna (wątek miłosny), ale przecież to świat Warcrafta! Mimo tego, iż wątki prowadzone są w sposób chaotyczny i nie wszystkie trzymają się kupy, film ogląda się całkiem przyjemnie, a ja sam byłem ciekawy tego, co wydarzy się dalej. "Grą to tron" to to nie jest, ale też i Jones nigdy nie zamierzał zrobić ze swojego dzieła kalki popularnego serialu.

"Warcraft: Początek" trzyma się bardzo wiernie swojego komputerowego pierwowzoru. Ludzie, tak jak ma to miejsce w grze, mają przerysowane i o co najmniej trzy rozmiary za duże zbroje, a królowie ślepo wierzą, że każdy problem da się rozwiązać współpracą i czystym sercem. 

Kilka słów należy napisać o postaciach: tych jest naprawdę masa i ciężko spamiętać wszystkie, które się przewinęły przez ekran. Moja dziewczyna po seansie w trakcie naszej dysputy o filmie, co chwilę wspominała: "no ten, co był tam, to walczył z tym, jak on tam miał...". Pokazuje to dość poważny problem "Warcrafta", mianowicie znalazło się tu zbyt dużo postaci, które pojawiają się tylko na moment, przez co ciężko zapamiętać i przywiązać się do nich. W filmie nie ma ani jednaj postaci, której kibicowałem. Najlepiej wypadli Durotan, czyli główny dobry orków, i Gul’dan, główny zły. 

Film, trwający 120 minut, naszpikowano potężną ilością contentu. Czuć, że reżyser Duncan Jones się nie patyczkował i chciał w 110% wykorzystać dany mu czas. Dzięki temu mamy okazję zobaczyć - choć dosłownie przez chwilę - miasto krasnoludów Ironforge, siedzibę Kirin Toru Dalaran, aktualną stolicę Przymierza Stormwind czy wieże Karazhan. Easter eggów oczywiście jest więcej, przy jeziorku mieliśmy okazję sympatycznego murloca!

Oczywiście wszystkie wspomniane przed chwilą miasta wyglądały EPICKO, a to dlatego, że CGI stoi na naprawdę wysokim poziomie. W pewnym momencie aż poczułem ten klimat blizzardowskich cinematiców. Mimika orków, skóra, to jak się poruszają, krajobrazy - wszystko to wygląda nieziemsko. Widać, iż ktoś naprawdę przyłożył się do swojej pracy.

Co z aktorami? Szczerze powiem, że mocno liczyłem na Travisa Fimmela, który według mnie nie wypadł zbyt dobrze. Najlepiej poradził sobie Ben Schnetzer grający młodego Khadgara i Toby Kebbell wcielający się w postać Durotana. Reszta obsady zagrała bardzo płasko i niczym szczególnym się nie wyróżniła. Mocno liczyłem na Bena Fostera (Medivh) - ten wypadł na tle wyżej wymienionych bardzo przeciętnie.

Na koniec kilka słów poświęcę udźwiękowieniu produkcji. To wypadło świetnie, jak zawsze zresztą w przypadku dzieł z uniwersum Warcrafta. Najbardziej urzekł mnie moment, w którym przez sekundę zabrzmiał motyw przewodni ze Stormwind - co prawda słyszę go codziennie, ale w ciut innej aranżacji. 

Jeżeli jesteście fanami uniwersum, "Warcraft: Początek" będzie dla was pozycją obowiązkową. W innym wypadku z kina tak czy siak wyjdziecie z uśmiechem na twarzy i to pomimo tego, iż film nie jest idealny. Ma jednak w sobie to "coś". Ja w każdym razie mam apetyt na więcej i liczę na to, że mimo nieprzychylnych opinii krytyków, Blizzard pójdzie za ciosem i zrobi kolejną, tym razem lepszą produkcje. 

 

O autorze
DariusDarius
881 2

0 Komentarzy

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]