• Strona główna
  • Pierwsze mistrzostwa polski dziennikarzy w pes 2015 – jak to było naprawdę…

Pierwsze Mistrzostwa Polski Dziennikarzy w PES 2015 – jak to było naprawdę… - Relacja

00
Cascad

Po wczorajszym wpisie i tym co się działo na naszym Facebooku pewnie wiecie, że wygrałem Pierwsze Mistrzostwa Polski Dziennikarzy w PES 2015. Powinienem zatem jak najlepiej wspominać tę imprezę, a jak było naprawdę?

 

Naprawdę było tak, że po dotarciu na stadion narodowy (byłem na nim po raz pierwszy) trzeba było przedostać się do loży platynowej. To było pierwsze zadanie i nie było łatwe, gdyż pani z recepcji pokierowała mnie mniej więcej w ten sposób: „to jest po drugiej stronie obiektu, proszę zjechać windą na poziom -3, przejść parking i odnaleźć po jego drugiej stronie windę na poziom pierwszy – to tam”. Pomyślałem sobie, że to trochę niewygodne, ale z chęcią ruszyłem w podróż w nieznane, by zapomnieć o tym, że przez trzy godziny siedziałem w opóźnionym pociągu koło najbardziej śmierdzącego pasażera w wagonie… i w sumie nie wiem czemu jeszcze się na to złoszczę, bo w środkach wszelkiej komunikacji zawsze ci którzy się nie myją zajmują miejsce obok mnie. To fatum, przysięgam.

 

 

Wracając do tematu: po przejściu kilka razy przez parking, dwa wyjścia ewakuacyjne, kilka pięter i przesuwając barierki, które raczej były po to, by nikt ich nie przesuwał dotarłem na miejsce. Tam okazało się, że poza dziennikarzami związanymi z branżą gier w turnieju biorą udział również media mainstreamowe (RMF, radio Eska, Polska The Times etc.) co było świetnym ruchem ze strony organizatorów, skutecznie eliminującym napięcie miedzy uczestnikami. Oczywiście niektórzy byli zawiedzeni porażką, ale ogólna atmosfera była na tyle luźna i przyjemna, że każdy miał okazję dobrze się bawić, pograć sparingi czy w spokoju porozmawiać o tym jak to jest „u konkurencji”. Kacper Merk fajnie wczuwał się też w rolę wodzireja komentującego co ciekawsze mecze, w przerwach od grania własnych.

 

 

Zasady były co prawda nieco okrutne, bo pominięto fazę grupową by szybko rozegrać całe mistrzostwa. Oznaczało to, że jedna porażka to odpadnięcie z turnieju – przyznam, że nie prezentowało się to zbyt wesoło dla osób spoza Warszawy jak np. ja. Wstawanie o piątej rano, by dotrzeć z Poznania do stolicy tylko po to, by po ośmiominutowym meczu pożegnać się z turniejem nie byłoby czymś fajnym. Rozumiem jednak, że rozegranie wszystkiego na zasadzie drabinki było jedynym słusznym sposobem na to, by zakończyć całą imprezę w sensownym czasie. Kiedyś, gdy organizowano fanowskie turnieje Pro Evolution Soccer (głównie części 3-6) jeździłem na nie i zanim faza grupowa się skończyła często mijało sześć godzin: granie tyle czasu to mordęga, tak samo jak czekanie na swój mecz godzinę, myślę więc, że Mikołaj Dusiński który organizował wydarzenie wybrał dobry sposób na to, by wszystko przebiegało szybko i sprawnie. Tym bardziej, że osoby odpadające z mistrzostw mogły wybrać się na zwiedzanie stadionu, a z tego co wiem było co oglądać bo tego typu wycieczka trwała niemal godzinę. Ja się co prawda na to nie załapałem, ale co sam pobłądziłem po korytarzach narodowego to moje – możemy zatem uznać, że sam się oprowadziłem i jestem zadowolony.

 

 

Ogólnie podział na zwycięzców i przegranych raczej nie ma większego sensu. To był bardzo luźny turniej, dla zabawy gdyż nikt nie miał tak naprawdę czasu, by odpowiednio pograć w tego PES-a (impreza była przecież dzień przed premierą – moim zdaniem to też jest spory plus) i prawdziwego mistrza wyłonić mogą dopiero późniejsze rozgrywki, gdy za kilka tygodni/miesięcy to gracze zaczną je sobie organizować – społeczność fanów Pro Evolution Soccer wciąż przecież jest bardzo aktywna. Ja, jako reprezentant gamedotu jechałem na stadion, by ciekawie spędzić dzień i pogadać z kilkoma osobami, mając przy okazji nadzieję, że nie będę musiał po pierwszych meczach zmienić się w obserwatora. 

 

 

Szczęście jednak mi sprzyjało i po ciężkim ćwierćfinale, w którym goniłem wynik, półfinale zakończonym karnymi (5:4) i finale z dość szybko strzelonym pierwszym golem zostałem pierwszym mistrzem Polski dziennikarzy w Pro Evolution Soccer (i mam nadzieję, że kolejne imprezy potwierdzą, że ten tytuł coś znaczy ;)). Wrażeń nie mogę mieć zatem innych niż pozytywne, tym bardziej, że udało mi się to zrobić ze złamaną ręką. Jedyny zgrzyt był taki, że prawie każdy grał Realem Madryt, łącznie ze mną, ale co poradzić – gdy chce się zostać w turnieju jak najdłużej, a nie zdążyło się nawet poznać gry i przygotować własnej taktyki to lepiej mieć w swej drużynie Cristiano Ranaldo niż nie mieć. Myślę, że Florentino Perez to potwierdzi.

 

 

I tak to było, przynajmniej z mojej perspektywy. Mam też nadzieję, że impreza stanie się cykliczna i towarzyszyć jej będą też podobne turnieje dla graczy. Największym fanom PES-a należy się zagranie na narodowym. Gratulacje dla organizatorów (Sony, CDP, Stadion Narodowy) i wszystkich uczestników, fajnie byłoby jeszcze raz spotkać się w takim samym gronie jeśli nie większym.

 

 

Zdjęcia: Kamila Dąbrowska 

 

O autorze
CascadCascad
3215 22

Prawdziwy entuzjasta gier, który uwielbia z nich szydzić, żartować i nakręcać się na kolejne premiery. Piszę dla was newsy, raporty, recenzje… lubię oryginalne pomysły, dziwactwa i cały czas jestem na czasie. 

0 Komentarzy

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]