Wiedźmin 3: Dziki Gon - Recenzje

41
hraboll

Wiedźmin 3 to kompletny przedstawiciel gatunku RPG. Nie potrzeba tu zbędnego czarowania. CDPR wyprodukowało konkurenta dla największych. Tytuł wskazuje właściwą formę w wielu elementach. I nie przemawia przez moją osobę patriotyzm – chęć dopieszczenia swojej polskości. Patrzę na wszystko okiem gracza, człowieka który gustuje w wirtualnej rozrywce godnej naszych czasów. Zatem pojawia się tu kwestia budowania filmowych doznań czy odwołania do moralności.

 

Ostatnie przygody Białego Wilka mają właśnie taką otoczkę. Klimat kojarzony z  prozą Andrzeja Sapkowskiego jest teraz bezsprzecznie wyczuwalny w grze. Został on połączony z jakością nowoczesnego, wysokobudżetowego gamingu. Nie ma tu przekłamań, jakichś ugrzecznień. Po prostu przedstawiamy wizję „AS-a” i doprawiamy ją własnymi pomysłami. Świat w Dzikim Gonie jest rozległy – przepełniony interakcjami. Na każdym kroku znajdziemy ciekawe rzeczy. To właśnie eksploracja tego wspaniałego środowiska buduje pożądaną w dzisiejszych czasach immersję. Rodzimi programiści pamiętali nawet o takich detalach jak wyciąganie miodu z uprzednio podpalonego ula. Naprawdę pieczołowitość jest tu porażająca. Dlatego zaleca się eksplorację terenu, bo tylko wtedy otrzymamy pełnię doznań. Zrozumiemy rzeczywistość, która nakreśla się grubymi liniami w Królestwach Północy. Tu jest wszystko: wyrachowana polityka, konflikty zbrojne; bieda kontrastująca z przesadnym bogactwem oraz grzeszność – moralna ułomność ludzi. Usłyszymy np. o zaletach „wp***dolu korekcyjnego”. Zobaczymy też matkę wysyłającą dzieci na grzybobranie – z nadzieją, że już niedługo będzie mieć mniej gęb do wykarmienia. Nie ma podziału na czerń i biel. Istnieje spora szansa na kontakt z tzw. mniejszym złem. Czasami kontrowersyjna decyzja jest tu środkiem do osiągnięcia czegoś dobrego. I właśnie tak oto Geralt musi lawirować pomiędzy skrajnościami. Udowadniać, iż nawet mutant ma uczucia – reprezentować sobą pewną wrażliwość. Oczywiście szlachetność czasami odbija się nam solidną czkawką i zaczynamy tęsknić za zwyczajnym, niewysublimowanym machaniem mieczem. Co ciekawe, najmniej opłacalna staje się tu neutralność. Bo przy takiej konfiguracji nasz mieszek będzie lżejszy, a cała przygoda nie nabierze właściwych rumieńców.

 

 

Kampania to jedno wielkie poszukiwanie. Owszem, głównie chodzi tu o Ciri i jej legendarne zdolności. Dziewczyna staje się łakomym kąskiem dla przedstawicieli dwóch światów - tego zamieszkanego przez ludzi oraz przestrzeni, z której wywodzą się dziwne, niezrozumiałe, a zarazem nieczyste moce. Tak, chodzi tu o tytułowy Dziki Gon. Każde uniwersum potrzebuje źródła prawdziwego mroku. We Władcy Pierścieni mamy Saurona, a Dragon Age w swoich podstawach umieścił Plagę z Mrocznymi Pomiotami. Wspomniane Lwiątko z Cintry jest tak jakby głównym bohaterem – to ono wpływa na najważniejsze warstwy fabularne i narracyjne. Zresztą sam developer określił Geralta „naczyniem”, w jakim można podać pewną historię – opowiedzieć ją w ciekawy sposób. Warto zauważyć, że przy jego osobie rozwijane są zagadnienia odnoszące się do poszukiwania tożsamości – swojego miejsca na rozrywanym wieloma problemami świecie. Miłość, ojcostwo, człowieczeństwo – rzeczy, jakie odebrano za młodu Białemu Wilkowi. Rzeczy, z których ludzie bezmyślnie rezygnują, są teraz pożądane przez maszynkę do zabijania (kuriozum w najczystszej postaci). Ta pożądliwość nierzadko wiedzie na manowce i zamienia się w naiwność wykorzystywaną przez pewne osoby. 

 

 

Główne questy zostały naprawdę dobrze skrojone. Mamy tu rozgałęzienia, wybory zmieniające końcowy rezultat oraz zaskakujące momenty. W wiele miejsc scenarzysta wtyka poboczne wątki – dodatkową problematykę, lekcję właściwego postępowania. Osiągnięto tu wysoki stopień zaangażowania. Odbiorca chce zbadać każdą cząstkę scenariusza, nie wybiera najprostszego rozwiązania. Po co? By uzyskać szerszy obraz sytuacji. By zrozumieć motywy tego czy innego NPC-eka. Rzecz jasna rdzeń fabuły warto otaczać opowiastkami z misji pobocznych. Nawet tu znajdziemy ciekawe motywy. Ogólnie Wiedźmin 3 to pozycja, jaką trzeba konsumować niespiesznie. Przyglądać się każdemu elementowi, a potem mieszać/przeplatać go z właściwym zadaniem. To jak wizyta na wielkim targowisku. Choć mamy listę zakupów, to kusi nas spróbować tego specjału, tamtego też i jeszcze zbadać ofertę handlarza skrywającego się w cieniu wielkiego dębu. Rzecz jasna lwia część nieobowiązkowych interakcji (najczęściej skrywana za pytajnikami) jest powtarzana po wielokroć, zaś side-questy mają wiele wspólnego z przynoszeniem, podawaniem i zamiataniem. Jednak nie zgłaszam tu większych pretensji. Sandboks musi postawić na powielanie działań i mechanizmów, jeśli nie chce świecić pustkami. Warto zaznaczyć, że Wiedźmin 3 mimo wszystko wybrał atrakcyjne działania poboczne. Skojarzymy je choćby z „piracką” odsłoną marki Assassin's Creed. Nie braknie tu zdarzeń typowo dynamicznych, co w połączeniu z szalenie przyjemną jazdą na koniu przypomina kowbojskie Red Dead Redemption. CDPR stawia na naukę od najlepszych, jednocześnie potrafi dopracować materiał zapisany na lekcji. Część zadań pobocznych zostanie uaktywniona dopiero wtedy, gdy coś przeczytamy czy znajdziemy. I znów wychodzi tu kwestia gruntownej eksploracji środowiska, zaglądania w każdy kąt. Developer odczuwalnie stawia na realną podróż. Wprawdzie możemy przeskoczyć do lokacji zbliżonej do celu misji, ale najpierw trzeba znaleźć drogowskaz (i często jeszcze do niego dojechać). Ostatecznie w siodle spędzimy sporo czasu. Dzięki temu mamy wspaniałą szansę na odkrywanie sekretów, zbieranie przedmiotów/składników alchemicznych oraz napawanie oczu pięknem krajobrazu.

 

 

Tym samym dochodzimy do szeroko pojętego craftingu (tworzenie przedmiotu z kilku elementów bazowych). CD Projekt RED wykonało tu wspaniałą robotę. Nawet z rupieci można wyciągnąć przydatne komponenty. Mając schemat rzemieślniczy u odpowiedniego specjalisty (czasami i on musi posiadać odpowiedni poziom doświadczenia) wykonamy najlepsze pancerze czy uzbrojenie. Developer oczywiście pozostawia nam wybór - zdobądź wymagane materiały samodzielnie lub kup  je za brzęczącą walutę. Miejmy na uwadze, że najlepsze rzeczy są ściśle związane z wiedźmińskim fachem. Dlatego nie da się uciec od pojedynku z kuroliszkiem czy inną bestią. Dobry pancerz i miecze to podstawa (swoją drogą widzimy tu założenia eksploatacyjne i ograniczona wytrzymałość sprzętu – pierwotne cechy rynsztunku przywracamy u fachowca). Inaczej grupka trupojadów zrobi nam z dupska jesień średniowiecza lub przerobi nas na tatar z dwoma jajami. Schematy rzemieślnicze z najwyższej półki znajdziemy w najciemniejszych zakamarkach jaskiń lub w zatopionych skrzyniach. Jeśli wykreujesz unikalny przedmiot poczujesz ogromną satysfakcję, bowiem to niejednokrotnie owoc wielogodzinnych starań.

 

Na cechy bojowe Geralta wpływa cała gama eliksirów. Lepsza żywotność, mocniejsze ataki czy żelazna kondycja. Nie wolno jednak przesadzać z ilością wspomagaczy, bo organizm bohatera jest wrażliwy na najmocniejsze zatrucie. CDPR umieszcza tu element taktyczny – umiejętność rozplanowania działań ofensywnych. Podobnie jest z grą w karcianego Gwinta (wewnętrzna mini-gierka). Nigdy nie wyciągamy wszystkich mocnych kart w pierwszej rundzie. Czekamy na odpowiedni moment. Po prostu maksymalizujemy zysk. Dziki Gon to – jak już wspomniałem – pełnowymiarowe RPG. Zdobywamy zatem punkty doświadczenia, awansujemy na kolejne poziomy rozwoju postaci, rozdysponowujemy talenty. Do tego dochodzą Znaki oraz mutageny. Te pierwsze mogą być wzmacnianie nie tylko punktami umiejętności. Na mapie świata znajdziemy miejsca czystej mocy, dające nam stałe i czasowe bonusy (kolejny powód, dla którego warto odnaleźć w sobie żyłkę badacza terenu). Mutageny można postrzegać jako poszerzenie cech nabywanych po Próbie Traw. Stopniowy przyrost zdolności Geralta jest wyczuwalny (widać to także w sferze przedstawianych animacji). Napotykani mocarze za jakiś czas zostaną rozszarpani przez Białego Wilka. Tak, Wiedźmin 3 nie stawia na skalowanie umiejętności wrogów. W pewnych częściach przedstawianej mapy znajdziemy ogromne zagrożenie, zagrożenie wykraczające poza początkowe umiejętności bohatera. Do najciekawszych miejsc wracamy z odpowiednim doświadczeniem i ekwipunkiem.

 

 

Starcia z oponentami różnego rodzaju są bardzo satysfakcjonujące. Geralt to jednoosobowa armia. Przy zastosowaniu odpowiedniej taktyki pokonamy każdego (w swoim czasie; patrz wyżej). Pancerze, miecze, zubożona wersja magii (Znaki), mutageny. Ilość kombinacji jest bardzo duża. Ofensywa i defensywa zależy od wielu składników. Inteligentne działanie będzie widoczne szczególnie przy neutralizowaniu przedmiotu wiedźmińskich zleceń. Tępe wciskanie przycisków na padzie szybko zakończy się wczytaniem ostatniego save'a. Wiedźmin musi przeanalizować przeciwnika, a potem uderzyć tam, gdzie zaboli najbardziej. Jeśli jesteśmy już przy maszkarach - podoba mi się ich zróżnicowanie, a także tryb polowania/łowcy (podobny patent znajdziemy w cyklu Batman Arkham). To właśnie on – w połączeniu z eliksirami czy negocjowaniem wynagrodzenia -  łączy Geralta z wizerunkiem prawdziwego specjalisty. Możemy wczuć się w rolę persony godnej noszenia wilczego wisiora. Warto też zauważyć, że zlecenia na potwory pojawiają się na tablicach ogłoszeniowych stopniowo. Czasem wracamy do znanej już wioski czy dzielnicy miasta po nową (bez wątpienia czarną) robotę.

 

Najwięcej problemów Wiedźmin 3 ma po stronie technicznej. Niestety wszystkie wersje gry potrzebują jeszcze jednej, a może dwóch łatek. Przenikające przez siebie obiekty, duplikacja modeli postaci (nakładane na siebie – dwugłowy handlarz?), pośmiertne drgawki, truposze ciągnięte przez tajemnicze moce, glitch zamrażający oponenta (uratował mi walkę z babą cmentarną przy piątym podejściu), spadający framerate – czkawka przy niektórych przerywnikach filmowych, sporadyczna koślawość animacji ruchu czy wreszcie nieoczekiwane powroty do menu konsoli (tzw. crash). Szwankują także algorytmy SI. Wrogowie często trzymają się kurczowo jakiegoś miejsca, a my swobodnie uprawiamy partyzantkę (wojna podjazdowa). Oponent lubi też blokować się na elementach środowiska. Aż żal w tym momencie nie skorzystać z kuszy. Cóż, warto zauważyć, że technicy zatrudnieni w CDPR wykryli już ponad 600 problemów.

 

 

Sam poziom wizualizacji w środowisku PS4 jest bardzo wysoki. Efekty świetlne, cieniowanie, dynamiczne warunki pogodowe, dopracowane skybox'y. Fantastyczne wykonanie faktury różnych materiałów/tkanin (ma się wrażenie, iż widzimy przeplot włókien), model fizyki jest na swoim miejscu – nie budzi większych zastrzeżeń. Oczywiście na uznanie zasługuje design przedstawianego świata. Odwiedzamy naprawdę urokliwe miejsca. Nawet na bagnach odnajdziemy prawdziwe piękno (szczególnie o brzasku). Zaś nocna przejażdżka połączona z odpowiednim udźwiękowieniem wywoła autentyczne ciarki na plecach. Widzimy tu środowisko naznaczone sporą wiarygodnością, gdzie każda postać żyje według indywidualnego schematu, wypełnia jakąś rolę. Naturalnie i w tym mechanizmie znajdziemy pewne wpadki, jak NPC-ek przechadzający się ze zapaloną pochodnią w słoneczny dzień. Nie zapominam też o interakcjach pomiędzy obiektami sterowanymi przez AI. Ożywiono tu naturę, pewien ekosystem.

 

Sfera audio to już profesjonalizm w każdym calu. Ścieżka dźwiękowa jest idealna. Znajdziemy tu nastrojowe melodie, utwory podkreślające akcję, zagrożenie. Czuć tu słowiańską duszę. Kapitalna sprawa to dialogi/odzywki postaci. Jest w nich wszystko. Humor, dosadność oraz pewna... autentyczność. Tu nikt się nie pieści i nie kończy zbioru przekleństw na jednym słowie (tym na literę „k”). Słyszymy odwołania do seksu (zresztą można też go zobaczyć), uprzedzeń rasowych czy szeroko pojętej rozpusty. Cóż, tylko wierność stylowi Sapkowskiego pozwala na zaspokojenie oczekiwań fanów przygód Białego Wilka. Dziki Gon jest produktem dla dojrzałych ludzi. Ludzi potrafiących wymienić konsekwencje rzeczywistej brutalności (walka jest naprawdę krwista), którzy oddzielają wirtualne harce od prawdziwego życia.

 

 

Jeśli pomyślimy o wszystkich możliwościach – rzeczach oferowanych przez recenzowany tytuł, to wtedy czeka nas eksplozja czaszki. O nowym  Wiedźminie można pisać i pisać. Mimo to prawdopodobnie nawet lawina słów nie odda tego, co można zobaczyć. Mam wrażenie, iż CD Projekt RED dopiero przy trzecim podejściu spełnił swoje wszystkie marzenia. Zrealizowano koncepcję, jaka dotychczas leżała głęboko w szufladzie, bo brakowało pieniędzy, narzędzi czy umiejętności. Dziki Gon nie przynosi nam rewolucji, aczkolwiek jawi się jako pełnokrwisty przedstawiciel gatunku RPG. Czy grać? Ja wolę pytanie: „Czy warto było czekać?” Oj, warto!

Wiedźmin 3

Ocena
9.5
Wasza ocena
9.3
Oceń grę
  • Plusy
  • Bogata fabuła
  • Klimat z prozy "AS-a"
  • Taktyczna walka
  • Rozwój postaci
  • Dopracowany crafting
  • Bogaty, żywy otwarty świat
  • Wciąga na długie godziny
  • Minusy
  • Nadal napotykamy na całą masę błędów technicznych
  • Powtarzalność przy interakcjach pobocznych – grzech każdego sandboksa
O autorze
hrabollhraboll
1307 2
Fan gier przygodowych, choć nie boi się próbować rzeczy nowych i nieznanych. Magia pierwszego Turoka sprawiła, że pokochał interaktywną rozrywkę. Graficzne piękno nie jest najważniejsze – nawet największa potwora może wpasować się w gusta hrabolla ;)

4 Komentarze

awatar
wlodarz (gość) 8 lat temu

Bardzo rzetelna recenzja fenomenalnej gry. Rownież dał bym ocenę 9.5/10 :)

0 Odpowiedz
awatar
Rojo23 (gość) 8 lat temu

Dobre

0 Odpowiedz
awatar
BIEL (gość) 8 lat temu

LOLZ XD

0 Odpowiedz
awatar
Hanita (gość) 8 lat temu

Świetna recenzja! Keep up the good work! PS. Przekonałeś mnie do kupna.

0 Odpowiedz

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]