Street Fighter V - Recenzje

22
Cascad

Król bijatyk turniejowych pokazał nową twarz. Niedokończoną, wychudzoną, nie taką jakiej się spodziewaliśmy. Elektryzujące walki jednak się rozwinęły, nowe postaci pasują do serii, a stare wciąż umożliwiają niesamowite popisy. To jaki właściwie jest ten Street Fighter V?

 

To skomplikowane – przede wszystkim dlatego, że Capcom zaserwował nam właściwie nie grę, a usługę. I to bardzo okrojoną jak na jej cenę. Tryb fabularny dla każdej postaci to dosłownie po cztery walki przerywane lekko podkoloryzowanymi szkicami (niespójnymi z artstyle'm gry), survival to klasyczna walka do pierwszej śmierci, w trybie treningu możemy poćwiczyć wprowadzanie ciosów, versus pozwoli na granie ze znajomymi na jednej konsoli. Do tego dochodzi granie online i to już wszystko. Nie bójmy się zatem napisać wprost, że gra wypada pod względem ilości zawartości bardzo słabo. Tym bardziej, że do wyboru mamy 16 postaci, czyli mniej niż Street Fighter IV oferował na starcie (a tam też ich dużo nie było, bo 19). Rozum nakazuje przekreślić taką grę i odradzić jej kupowanie. Zalety Street Fightera V robią jednak co mogą żebyśmy zapomnieli o tym co na papierze wygląda tak wątle.

 

Pierwszy Dan

 

SFV wprowadził sporo ułatwień dla niedzielnych graczy, dzięki którym łatwiej będzie im rozpocząć przygodę z grą. Wiele postaci ma techniki wykonywane w podobny sposób (ale nie tak bardzo jak w Mortal Kombat), system trzech uderzeń ręką i trzech uderzeń nogą jest bardzo czytelny, a samouczek całkiem dobrze spełnia swoją rolę. Uruchamianie technik specjalnych po naładowaniu odpowiedniego (jednego) paska odbywa się bez wklepywania kosmicznych kombinacji, a nawet takie rzeczy jak rzuty i ucieczka z nich są łatwiejsze do ogarnięcia niż w poprzednich częściach. Capcom zrobił bardzo dobrą robotę czyszcząc Street Fightera z niepotrzebnych rozwiązań i zostawiając grę w bardzo jasnej formie, pozwalającej każdemu zrozumieć na czym ona polega.

 

A na czym polega SFV? Na wymianie ciosów, często w krótkich seriach 3-4 uderzeń, i wkręcaniu między nie silniejszych technik, na ryzykowaniu w obronie i „celowaniu” z wysokimi i niskimi uderzeniami. Brzmi to dość łatwo, ale większość bijatyk stawia na systemy zbudowane z combosów i juggle'i, dzięki którym walka wygląda jak wymiana długich kombinacji. Street Fighter odcina się od tego i stawia na dynamikę wymuszoną poprzez wybieranie z puli ruchów kilku zagrań i mieszanie ich na bieżąco dla zmylenia rywala. Brzmi to oczywiście prosto jednak gdy na ring wchodzi dwóch szybko myślących wariatów to walka zmienia się w festiwal skakania nad fireballami, szukania miejsca na podcinkę oraz lawirowanie pomiędzy kolejnymi odskokami i doskokami. A cała sztuka polega na zbieraniu doświadczenia, ćwiczeniu i poznawaniu na ile rozkręcić pozwoli nam się nasza postać.

 

Czarny pas, białe jerozy, niebieskie migdały

 

Wygląd SFV nie bije po oczach, nie ustawia konkurencji w szeregu i nie robi jajecznicy z oczu, ale im dłużej się gra tym więcej szczegółów można wyłapać i lepiej docenić piękne animacje wyświetlane w 60 klatkach na sekundę. Postaci są duże, kolorowe i opowiadają historię samym wyglądem i zachowaniem. Właściwie każdego fightera można polubić na tyle, że należałby mu się sezon animowanych przygód. Capcom dobrze wie jak projektować bohaterów swych gier i mimo iż firma ostatnio zalicza na zmianę wzloty i upadki to designersko wciąż trzyma formę.

 

Z nowych postaci w oko najwyraźniej wpada Laura, i to nie tylko dlatego, że jest piękną brazylijką. Jej zielona "okrojona" dżudoka, styl walki polegający na szybkich przejściach z ciosu w rzut i charakterystyczna fryzura szybko pozwalają zapomnieć, że w SFV nie ma Blanki. Laura pasuje zresztą idealnie do reszty panteonu kobiecych wojowniczek Capcomu – Chun-li, Cammy czy Karin. Kolejnymi debiutantami w serii są posiadający „wirujące” umiejętności Rashid, epatujący zwierzęcą energią Necalli i mający duży zasięg rąk Feng. Czy zostaną w serii na stałe? Ciężko o tym w ogóle pisać ponieważ Street Fighter V wydaje się być otwartą platformą, która będzie się stale wzbogacać o nowych zawodników. Z takim zamysłem tworzono ten tytuł, co obecnie objawia się małą zawartością ale ma też pewien plus: wygrywając kolejne pojedynki zyskujemy specjalne punkty za które będziemy mogli potem kupować nowych wojowników bez konieczności sięgania po prawdziwe pieniądze! Co prawda jeszcze nie wiemy jak zostało to zbalansowane, bo pierwsza „darmowa” postać dopiero trafi do gry, jednak wszystko wskazuje na to, że ktoś kto jest zaangażowany w SFV będzie mógł cieszyć się całą zawartością bez inwestowania w mikrotransakcje.

 

Dla niezdecydowanych, wypada zaznaczyć że jest to przede wszystkim gra turniejowa i to właśnie z trybu pojedynków będziecie czerpać tu największą przyjemność... zresztą i tak nie ma wyboru. Przynajmniej na razie bo Capcom zapowiedział, że jedna z aktualizacji doda także tryb arcade – co tylko potwierdza platformową naturę SFV.

 

Kiełbasa wyborcza

 

Bardzo żałuję, że do sklepów wypuszczono półprodukt ze świetnym systemem i zwariowanymi postaciami pozwalającymi przeżywać niezapomniane pojedynki. Gdyby całość była okraszona jakąś fabułą, „głupimi” trybami w stylu siatkówki plażowej i kręgli jakie były w Tekkenie 3, gdyby można było prowadzić własną „karierę” także z przeciwnikami komputerowymi jak w słynnym Virtua Fighter 4: Evolution, gdyby postaci było więcej, gdyby istniały modyfikatory walk... gdyby po prostu celowano w coś więcej niż minimum potrzebne do wrzucenia gry do sprzedaży to byłby to produkt idealny.

 

Street Fighter V ma swój styl, ma też niesamowity urok i ducha salonów arcade. Jeżeli jednak ma to być tytuł, który rozemocjonuje świat to potrzebuje wielu dodatków, które pozwolą nie-hardkorowym graczom spędzić w nim więcej czasu. Dodatkowe zadry stanowią problemy ze znalezieniem przeciwnika online, które przy premierze były niesamowicie częste i to jak łatwo zniechęcić się do treningów. To, że wiele elementów rozgrywki stało się czytelniejszych i łatwiejszych w egzekucji nie oznacza przecież, że powinniśmy wybaczać brak konkretnego treningu dla samotnych graczy, nie mających w swym otoczeniu nikogo do ćwiczeń.

 

 

To dopiero początek długiej podróży jaka czeka nas z SFV, dlatego daję ocenę na wyrost... bo za tak nikłą zawartość oraz sieciowe problemy, naprawdę mogłaby być niższa. Wracajac do tej recenzji pamiętajcie jednak, że pisałem ją w marcu 2016, a od tego czasu może się jeszcze w V wiele zmienić. Polecam ten tytuł każdemu kto nie boi się wyzwań, a przede wszystkim osobom mającym czas na ich podjęcie. Bez tego ciężko będzie się z nim polubić nawet jeśli czeka na was z otwartymi rękami.

 

Street Fighter V

Ocena
7
Wasza ocena
brak
Oceń grę
  • Plusy
  • System walki
  • Dynamika, charakter, idealne tempo
  • Możliwość zakupu dodatkowych postaci za wewnętrzną walutę gry
  • Pięknie odnowione modele postaci
  • Minusy
  • Bardzo mało zawartości
  • Problemy sieciowe
  • Brakuje kilku postaci ważnych dla fanów SF
O autorze
CascadCascad
3215 22

Prawdziwy entuzjasta gier, który uwielbia z nich szydzić, żartować i nakręcać się na kolejne premiery. Piszę dla was newsy, raporty, recenzje… lubię oryginalne pomysły, dziwactwa i cały czas jestem na czasie. 

2 Komentarze

awatar
kriss (gość) 8 lat temu

Z punktu widzenia osoby trzeciej, SF to kwintesencja uzywania paru ciosow na krzyz i spamowania fireballami. Nuda i do tego te obrzydliwie karykaturalne postacie. Bleh!

0 Odpowiedz
awatar
Haduken (gość) 8 lat temu

7? 2 max

0 Odpowiedz

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]