Strach na strachu – czyli Layers of Fear - Recenzje

05
gugaguha

Bloober Team udostępnił graczom kawałek horroru, nad którym aktualnie pracują i trzeba przyznać, że Layers of Fear jak narazie zaskakuje. Bardzo zaskakuje.

 

W zeszłym roku doczekaliśmy się jednego z najlepszych chwytów marketingowych, który odświeżył niejako nieinnowacyjny w tym względzie rynek gier elektronicznych. Chodzi mi rzecz jasna o premierę P.T., która to gra okazała się być w efekcie zapowiedzią Silent Hills – tytułu tworzonego przez Hideo Kojimę. Chociaż wiemy już rzecz jasna, że projekt ten, w którym Kojima współpracować miał z reżyserem Guillermo del Toro w końcu nie powstanie, nie znaczy to, że nie można było wyciągnąć wniosków z tego, co dawał graczom P.T.

 

P.T. nie powstał oczywiście w próżni – bazował na całym szeregu rozwiązań z innych horrorów. Dawał jednak doświadczenie dość świeże, silnie oparte na spuściźnie  pozostawionej medium gier elektronicznych przez twórczość kinematograficzną. Jak można było się domyśleć już podczas premiery tytułu, nie trzeba było długo czekać, aż gra doczeka się podobnych sobie na rynku. Layers of Fear polskiego studia Bloober Team jest właśnie jednym ze swoistych klonów doświadczenia, które proponowało P.T.

 

 

Przypomnę tylko bardzo krótko, że studio Bloober Team znane było wcześniej z Basement Crawl (dziś Brawl). Dość powiedzieć, że gra, jak zapewne wiecie, nie została przyjęta ciepło przez graczy i medium. Tym większym zaskoczeniem okazuje się być więc Layers of Fear: gra wykonana z pomysłem, dbałością o szczegół i ogólnie gra dobra. A nawet bardzo dobra.

 

Layers of Fear znajduje się jeszcze w tym momencie w stadium larwalnym, tzn. Early Access – sądząc po tym, ile udaje się w grze osiągnąć przed jej nagłym zakończeniem, w tej chwili udostępnione jest nieco mniej niż pół tytułu (chyba, że rzecz jasna twórcy rozciągną trochę rozgrywkę w drugiej części tytułu). Na tym, co dane jest nam jak narazie zobaczyć, można już jednak z całą pewnością zbudować opinię na temat Layers of Fear.

 

 

Layers of Fear opowiada historię malarza (lub, jeśli czeka nas niezwykły i nieoczekiwany zwrot akcji w dalszej części fabuły, malarki) o niezwykle trudnej sytuacji życiowej. Stara się ukończyć swe opus magnum, jednak przez problemy życiowe popadł w alkoholizm, jego dzieła stały się mroczne i przestały się sprzedawać, a jego równowaga psychiczna uległa zachwianiu. Bloober Team zadbali zresztą o to, by gracz w ogóle nie miał wątpliwości co do ostatniego, manipulując w genialny sposób warstwą wizualną gry. Ale po kolei.

 

Akcja gry ma miejsce w domu protagonisty. Podobnie jak w pierwszych tytułach z gatunku grozy, mamy tu do czynienia z posiadłością urządzoną z przepychem i dość rozległą, co zresztą potęgowane jest „wizjami” bohatera oscylującego na granicy szaleństwa i poczytalności, przez które to korytarze domu rozciągają się, pokoje przemieszczają się, a pomieszczenia zmieniają się zarówno przed naszymi oczami, jak i w momentach, kiedy odwrócimy się do nich plecami.  Zmiany otoczenia wykonane są zresztą niezwykle pomysłowo i często możemy się złapać na milczącym, lekkim machaniu głową, spowodowanym idealnym przewidzeniem naszych ruchów przez twórców.

 

 

Dodatkowo twórcy ze studia Bloober wykorzystali lekcję z innych horrorów obecnych na rynku – na początku gry odbiorca zapoznaje się z modelami (meble, obrazy, książki, wyposażenie domu), które, kiedy są już dobrze mu znane, poddane są recyclingowi. Rzecz jasna wtórnie wykorzystuje się je w niecodzienny, nie do końca poprawny sposób – wprowadza to element niesamowitości silnie zakorzeniony w codzienności, co jest idealnym fundamentem pod wzbudzenie w graczu napięcia. Ściany piętrzyć się tu więc będą nienaturalnie, książki wysypywać przez futryny drzwiowe, a meble zmieniać swe kształty i miejsca. To, i bardzo dobrze zaprojektowana gra oświetlenia powoduje, iż pomieszczenia, które na początku wydawały nam się zupełnie normalne i niegroźne, w krótkiej chwili stają się miejscami przyprawiającymi o gęsią skórkę.

 

Historia opowiedziana w grze podzielona jest na kilka części. W każdej z nich zmuszeni jesteśmy odnaleźć przedmiot, który pomoże ukończyć głównemu bohaterowi jego arcydzieło. Jak dzieje się też i w innych grach grozy, na naszej drodze rozrzucone są liczne wycinki prasowe, fragmenty pamiętnika czy korespondencja domowników, z których to części powoli buduje się historia miejsca, po którym się poruszamy oraz postaci, w jaką się wcielamy. Po zakończeniu każdego z „rozdziałów”, wracamy do naszej pracowni malarskiej, gdzie jesteśmy w stanie użyć odnalezionego przedmiotu na płótnie. Obraz zmienia się, dom na nowo plącze przed nami swoje korytarze i stawia przed nami kolejne zagadki.

 

 

Poczucie niesamowitości w Layers of Fear potęgowane jest przez zmiany w sposobie widzenia rzeczywistości przez protagonistę. Raz na jakiś czas ekran rozmyje się więc, a widoczne wcześniej kształty ulegną zmianie. Dodatkowo rzeczywistość często zmienia tu swoje właściwości – meble rozpływają się, rzeczy znikają, kiedy je obserwujemy, a obrazy zmieniają się przed naszymi oczami (swoją drogą Bloober Team odwalili kawał świetnej roboty, umieszczając w domu dzieła mistrzów nowożytnych i XIX wiecznych, często idealnie dopasowując je tematyką do pomieszczenia i wydarzeń). Majstersztykiem manipulacji warstwą wizualną jest sekwencja, na którą gracz napotyka podczas poszukiwań w pokoju dziecięcym (nie jest to jednak z mojej strony jakiś spory spoiler, bo w różnych pokojach jesteśmy w czasie naszej podróży kilkukrotnie) – projektant tego doświadczenia wykonał kawał dobrej roboty. Utrzymane jest w fantastycznym rytmie, wprowadzone w odpowiednim czasie, jest znakomicie wykonane biorąc pod uwagę oświetlenie i użycie modeli, i ma swoisty element „wow”, o który często trudno w horrorach. A w Layers of Fear jest zdecydowanie więcej takich momentów.

 

Niezwykle ciekawym aspektem Layers of Fear jest charakterystyczny chód głównego bohatera. Jako, że jest to gra FPP, chodzenie zwykle jest dla graczy elementem dość przezroczystym – za sprawą powielania jednego modelu, z małą ilością alternacji, przez kolejne gry, stajemy się przyzwyczajeni do jednego i tego samego modelu poruszania się bohatera, w którego się wcielamy. A tutaj malarz kuleje. To dlaczego kuleje, jest dość istotnym elementem gry, nie będę więc wchodzić tu w dalsze szczegóły. Chciałam jednak podkreślić, że ten pozornie prosty zabieg daje wiele charakteru protagoniście. Gra jednak zbudowana jest zresztą z dużej ilości takich małych, bardzo dobrych pomysłów. I, co może stosunkowo ważne w przypadku horroru i powinno się to napisać jasno: jest w stanie wystraszyć.

 

Layers of Fear to wyśmienity, dopracowany i ciekawy horror, z szeregiem dobrze wykonanych rozwiązań. Czegoś takiego od pewnego czasu brakowało na rynku gier grozy, czekam więc na więcej. I wy również powinniście czekać.

Ocena 9/10

O autorze
gugaguhagugaguha
9 0
Miłośniczka gier wszelakich, szczególnie dziwnych, niezależnych i horrorów. W trakcie przekuwania hobby w tytuł doktora. Prócz gier pożera książki i seriale animowane, jak ognia unika kinematografii (z wyjątkiem horrorów i science-fiction). Czasem rysuje

0 Komentarzy

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]