Kholat - Recenzje

00
sandmann21

Mimo długich tygodni czy nawet miesięcy, jakie deweloperzy często spędzają nad tworzeniem jakiejś mapy, zdarza się mi czasem trafić na źle zaprojektowaną plansze w grze, po której zwyczajnie błądzę, szukając wyjścia. Liżąc ściany klikam wszystko co popadnie, nierzadko krążąc po mapie w kółko, w poszukiwaniu klucza bądź przełącznika.

Ogrywając produkcję rodzimego studia IMGN.pro - Kholat, takie uczucie zagubienia towarzyszyło mi praktycznie przez całą grę.

 

Posłuchajmy

Gra bierze na warsztat tajemniczą historię przełęczy Diałtowa gdzie śmierć, w niewyjaśnionych okolicznościach, poniosło dziewięciu studentów-alpinistów. Początkowo grupa miała zakończyć ekspedycję 12 lutego 1959 roku, jednak gdy 8 dni później ciągle nie dawali znaku życia, postanowiono wysłać ich tropem ekipę poszukiwawczą. Ślady, jakie znaleźli ratownicy w obozie studentów wskazywały na to, że postanowili oni opuścić namioty w pośpiechu, często uciekając w samej bieliźnie. Do dziś nie wiadomo, co przeraziło ich do tego stopnia, iż postanowili prawie nago, uciec w głąb zimnego lasu.

Fabuła miała być sercem gry, ale po drodze od świetnego pomysłu, do finalnego produktu, niestety coś poszło nie tak.

 

 

Główny bohater jest tak milczący i tajemniczy, iż po godzinie przestajemy się nim w ogóle interesować. To samo tyczy się zaginionych studentów i pozostawionych przez nich notatek, niewnoszących absolutnie nic do sprawy. Tu jadą ciężarówką, a tu wstają wcześnie rano - fajnie. Niestety nie buduje to ani napięcia, ani nie odpowiada nam, co stało się w obozie. Oprócz zapisków zaginionych, po przełęczy porozrzucane są także tajemnicze listy i raporty tajemniczego pracownika jakiejś tajemniczej organizacji. Jakby tego było mało to twórcy postanowili dorzucić do tego galimatiasu także pseudofilozoficzne monologi czytane przez Sean'a Bean’a oraz złowrogie świetliste demony. No i weź tu się odnajdź i złóż wszystko do kupy. Po skończeniu gry nie zbliżyłem się niestety nawet na milimetr do wyjasnienia tajemnicy przełęczy Diatłowa

 

Powędrujmy

Niestety nie bardzo umiem sklasyfikować tę grę. Niby z założenie jest to horror, ale jedyne co trafia mi się na usta to Symulator Górskich Wędrówek 2015, bo to głównie w tej grze robimy – chodzimy po górach. W Kholat nie ma zagadek, mini gierek, walki, taktyki, zadań pobocznych. Jesteśmy my, góry, Sean Bean i świecące duchy.

 

 

Do naszej dyspozycji oddano dość spory kawałek, praktycznie jednolitego terenu, spowitego śniegiem: tu góra, tam wąwóz, a tutaj drzewa i tak co 100 metrów. Do tego mrok i silne zamiecie. Na mój gust punktów charakterystycznych jest stanowczo za mało i bardzo łatwo się tu zgubić. Oczywiście programiści dali w nasze ręce mapę, ale nie pokazuje ona naszego położenia i ma naszkicowane zaledwie główne trasy. Wystarczy wiec skręcić nie tam gdzie trzeba by po chwili łazić dookoła góry. Może i w założeniu miało to imitować sytuację, w jakiej znaleźli się pechowi studenci ale pomysł, w moimi odczuciu, mocno upośledził grę. Do tego nasz główny bohater nie nauczył się niestety skakać czy wspinać, o używaniu czekanów czy lin nawet nie wspominając. Może on więc poruszać się tylko i wyłącznie po idealnie równych ścieżkach, a gdy napotka na swej drodze głaz do kolan, to jedyne co mu pozostaje to zrobić szybki zwrot do tyłu.

Przypominało mi to czasy, kiedy u kumpla graliśmy w jakąś odmianę Deer Huntera i dwie godziny szukaliśmy pieprzonego jelenia biegając po całej mapie. No frajda jak się patrzy. Kholatowi przydałby się zabieg zastosowany w Ethanie Carterze, gdzie deweloperzy dali nam pozornie otwarty teren, który w rzeczywistości jest sprytnie pozakręcanym tunelem, w którym toczy się historia.

 

Pouciekajmy

W Kholat jesteśmy bezbronni niczym Amanda Ripley w Izolacji. Oznacza to, że gdy spotkamy na naszej drodze wroga, to nasze szanse na przeżycie są nikłe. Gdy padniemy trupem i wczytamy ostatniego "sejwa", może okazać się że cofniemy się o 30 minut gry. Zapisy w Kholat robione są niestety tyko w oddalonych obozach lub po znalezieniu ukrytej notatki, czyli dość rzadko.

 

 

Nasi przeciwnicy odznaczają się bardzo irytującą manierą podążania zawsze w naszym kierunku, nawet gdy są bardzo daleko od nas. Nieraz udawało mi się cichaczem przemknąć obok jednego z nich by po chwili czuć jego oddech na plecach. Zdarzało się też, że świecący duch pojawiał się bez żadnego ostrzeżenia zaraz przed moim nosem, pomimo uważnej i ostrożnej gry, przyprawiając mnie o niemały zawał. Może Dark Soulsowcomto odpowiada, ale ja czułem się karany dla zasady. Jakby jeszcze gra dała nam szanse na odwrócenie uwagi wroga, lub oferowałaby porozmieszczane tu i ówdzie kryjówki, gdzie można by schować dupę (jak we wspomnianej Izolacji), no ale nie.

Jedno trzeba grze oddać - Kholat umie wypełnić gacie dymiącym guano. Na atmosferę strachu składają się nie tylko wizualia ale także sprytnie porozmieszczane skrypty oraz wspomniana bezbronnośc naszego bohatera. 

 

Popatrzmy

Do wyglądu gry nie mogę się przyczepić. Unreal Engine robi przysłowiową robotę i gra wygląda bardzo ładnie, choć nie jest to coś co urwałoby łeb przy samej dupie. Drzewami targa wiatr, blask księżyca przebija się przez góry, a jaskinie ociekają wilgocią - mamy więc wszystko, co można by znaleźć w górach w Rosji. Wespół z grafiką idzie oprawa audio, która również nie zawodzi i dodaje sporo do klimatu grozy. Muzyka jest przez wiekszość gry oszczędna, lecz gdy już się pojawi to potrafi skutecznie wywołać ciarki na plecach.

 

 

Jedyny detal, który aż kół w oczy, to brak rąk i nóg naszego bohatera. W grze stawiającej na klimat i imersję, takie pierdoły jak dłoń trzymająca mapę i kompas to podstawa.

 

A więc…

Kholat ma swoje momenty, klimat grozy jest gęsty, ale fabularnie gra jest cienka jak barszcz i często sie w niej gubiłem. Grając w gry oceniam je po tym jakie są miodne i z jaką siłą przyciągają, niżeli na chłodno kalkuluję plusy i minusy. Tak, Kholat straszy, Kholat jest wymagający, Kholat wygląda ładnie, Kholat ma Sean'a Bean’a, Kholat kosztuje 45 złotych, ale niestety Kholat mnie nie urzekł. To trochę tak jak z Ethanem Carterem, Journey, ICO lub Papo & Yo - niektórzy te gry kochają a innym w ogóle nie podchodzą.  

Kholat

Ocena
6
Wasza ocena
8.7
Oceń grę
  • Plusy
  • Oprawa audio wizualna
  • Klimat grozy
  • Sean Bean :-)
  • Minusy
  • Nie wciąga tak jak powinna
  • Można się łatwo zgubić
  • Upośledzone poruszanie się
  • System zapisu
O autorze
sandmann21sandmann21
67 7

Fan komiksów, kinematografii i gier, w które gra odkąd pamięta. Pykał praktycznie na każdej platformie od SNES, poprzez PSOne, na PC kończąc. Obecnie zamienił myszkę i klawiaturę na pada od PS3 i z dumą nazywa się konsolowcem.

0 Komentarzy

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]