Boson X - Recenzje

00
chinemantis

Kiedy byłam małą dziewczynką, masowo zbierałam obrazki ze zwierzętami. Miłość do czworonogów spowodowała, że mój pokój zawalony był plakatami z psami czy rozczłonkowanymi elementami kotów (na swoją obronę dodam, że koty te występowały w formie puzzli).

Latka mijały, ja zmieniałam zainteresowania, które doczekały się swojej ewolucji na formę oglądania/czytania/słuchania uroczych rzeczy związanych z fizyką. Ileż radości sprawiło mi dostrzeżenie gry BOSON X. „Och”, pomyślałam „jakże cudownie będzie wcielić się w jakiegoś geniusza, przeprowadzić doświadczenia w czymś, co przypomina Wielki Zderzacz Hadronów (ale nim nie jest, wszak nasi naukowcy żyją w świecie fantazji twórców) i odkryć wszystkie trzy kolory bozonowoiksowej tęczy”. A, że w kwestii zaawansowanej mechaniki kwantowej jestem laikiem (brutalnie wyleczyłam się z tych paskudnych zainteresowań i kończąc swoją edukację na kilku fajniejszych efektach kwantowych i  laboratoriach z polaryzatorami), z recenzji nie wyniesiecie tylu mądrych rzeczy, ile moglibyście wynieść z takiej samej recenzji napisanej przez… chociażby mojego kwantowego wykładowcę. Co do niego – przyznam, że liczyłam na możliwość spotkania go na kampusie, kiedy zaczęłam grę. Jestem praktycznie pewna, że w gry komputerowe nie gra, ale ta mogłaby go nawet zainteresować – choć sądzę, że z bardziej sceptycznego punktu widzenia.

 

 

Ale nie o fizyce dzisiaj mowa, ale o gierce, od której można dostać ataku padaczki, palpitacji serca, koszmarów nocnych i niechęci do wszystkiego, co ma mniej niż 1 nanometr. I, choć gra mnie wkurzała niemiłosiernie, udawało mi się odrywać od niej dopiero, kiedy zaczynał atakować mnie dziwny rodzaj migreny. Panie i Panowie, choć gry nie zakończyłam z powodzeniem – i już pewnie jej nie skończę, mam nadzieje, że recenzja tych kilku poziomów, które udało mi się przejść powie coś niecoś o BOSONie-X.

 

Czym są bozony X i Y i dlaczego mamy je odkrywać?

Każda z otaczających nas cząstek (nie mylić z cząsteczkami), należy do grupy bozonów lub fermionów. Przydział do grupy zależy przede wszystkim od spinu danej cząstki (jeśli nie wiecie czym jest spin, spróbujcie wyobrazić sobie go jako wartość związaną z kierunkiem i prędkością obrotu cząstki wokół własnej osi). I tak, do Rodu Fermionów należą całe rodziny kwarków, barionów (które składają się z trzech różnych kwarków, a do których zaliczyć możemy między innymi doskonale znane nam protony i neutrony) czy leptony (które, poza dwoma wyjątkami posiadają ładunki elektryczne, a wśród których znajdziemy na przykład elektrony). Bozony natomiast składają się z dwóch głównych rodzin – jednej, której członkowie składają się z kilku cząstek elementarnych oraz drugiej, w której krewni są cząstkami elementarnymi niosącymi przesłanie… a dokładniej oddziaływania, w kwantowym świecie. Bozony te nazywamy bozonami cechowania, a należą do nich między innymi nasze kochane fotony (to dzięki ich supermocy przenoszenia oddziaływań elektomagnetycznych nasz świat jest taki piękny). Wśród całej masy takich cząstek znajdziemy między innymi hipotetyczne bozony X i Y mające odpowiadać za dziwaczne oddziaływania polegające na rozpadzie kwarków. Niestety, istnienia tych cząstek nie potwierdzono naukowo (a próbowano!).

 

 

Na szczęście, z pomocą młodym adeptom (oraz osobom, którym się najzwyczajniej w świecie nudzi), przychodzi produkcja Mu and Heyo. Cóż, w końcu pewnie każdy z Was choć przez krótką chwilę marzył o tym, żeby zostać naukowcem. Jednak, każdego w Was przerażała wizja ślęczenia przed książkami, obserwowania dziwnych krzaczków na ekranach monitorów czy modlenia się o ładny obraz widziany przez mikroskopy czy spektroskopy różnego rodzaju. Na szczęście z pomocą przychodzą nam twórcy gier. I, jeśli przerażałaby Cię wizja zamknięcia się w jakimś labie w CERNie na kilka lat, ale chętnie przebiegłbyś trasę LHC, Boson X jest dla Ciebie.

 

Z/Na czym je się Boson X?

Gra została stworzona na całą masę różnych platform. W tę, specyficzną zręcznościówkę, będziemy mogli zagrać nie tylko na komputerach z zainstalowanym Windowsem, Mac’iem czy którąś z dystrybucji Linuxa, ale również na urządzeniach przenośnych z iOSem i Androidem. Z resztą, interfejs gry jest bardzo przyjazny urządzeniom dotykowym, i pomimo gry na tradycyjnym pececie, sądzę, że dużo łatwiej i mniej emocjonalnie moja rozgrywka mogłaby przebiegać podczas wykorzystywania do tego tabletu. Co więcej, poza zręcznością, gra nie wymaga zbyt dużego wysiłku intelektualnego, dzięki czemu byłaby jak znalazł na wizyty w toalecie, kolejki do lekarza czy wykłady.

 

 

Ale, cóż to my właściwie w niej robimy? Otóż, jako pełni serca i zaangażowani naukowcy, wchodzimy w niej do olbrzymiego akceleratora cząstek (Nie róbcie tego w domu! Wasza śmierć to pikuś w porównaniu do czasu, który będzie trzeba poświęcić na odzyskanie upragnionej próżni!) i za pomocą silnych pól energetycznych rozpędzają się w biegu po wiedzę. A nie jest to zadanie zbyt proste…

 

 

O skokach wiary, czyli wiedza boli!

Bieg przez płotki to małe piwo w porównaniu do biegu, w którym uczestniczy jeden z naszych bohaterów – profesor Nivq, dyrektor badań Erik oraz asystent, robot Kiero. Przygoda każdego z nich może skończyć się zarówno szczęśliwie jak i krwawo w jednym z trzech akceleratorów. Odkrycie pierwszych cząstek nie stanowi zbyt dużego problemu – prędkość bohaterów jest w miarę stała, odległość poszczególnych pól od siebie nie jest zbyt duża. Problem pojawia się jednak w planszach kolejnych, przy których wielokrotnie dokonywać trzeba „skoku wiary” (pola pokazują się często dopiero, kiedy już skoczymy, a wtedy nie mamy możliwości zmiany kierunku skoku). W efekcie, można się zatracić i stracić godziny na przejście jednej planszy, by swój szalony wieczór z Bosonem X zakończyć migreną…

 

 

Cóż, dziwaczna muzyka i szybko zmieniająca się rzeczywistość potrafią z mózgu zrobić sieczkę. Na szczęście, twórcy w przypadku grafiki postawili na minimalizm – i bardzo dobrze. Dzięki temu, o menu głównym czy postaciach można śmiało powiedzieć, że są najzwyczajniej w świecie ładne. A w samych planszach (czy raczej rurach), po których biegamy, bez problemu możemy dostrzec pola energii czy pola, które zaczynają opadać pod wpływem nacisku, a zminimalizowanie kolorystyki nie powoduje aż tak nagłego ataku padaczki, jak mogłoby się stać w przypadku urozmaicenia przestrzeni. Zresztą – to jest próżnia, tego nie pomalujesz!

 

 

Dlaczego ograniczyłam Boson X?

Po pierwsze – jest to typowy zabijacz czasu. Tak jak takie gry potrafią uzależnić na krótki okres, tak szybko się nudzą… albo pojawiają się lepsze. Należę do osób, które gry muszą przechodzić „na raty” (z resztą podobnie jest z książkami), a kiedy one nie szaleją jakoś specjalnie fabularnie, nie odczuwam potrzeby ich kończenia. Poza tym, tak jak niektóre plansze stanowiły dla mnie spore wyzwanie, tak sporo z nich było niemalże niemożliwe do przejścia (w jednym skakałam z klocka na klocek nie mogąc w ogóle znaleźć źródeł energii!).

Co więcej, nadmiar gry naprawdę mi szkodził. Tak jak mówiłam, jest to zabijacz czasu i tak powinien być traktowany. Rozgrywka trwająca więcej niż 20 minut naprawdę nie należała do najzdrowszych, natomiast gra sprawdziła się doskonale w roli „odstresowacza” w czasie przerwy od pracy, książki czy nieco ambitniejszej produkcji.

 


 

No i fizyka! Niestety było jej zdecydowanie za mało. Odpalając grę po raz pierwszy liczyłam na jakieś dzikie efekty kwantowe (no dobra, wystarczyłyby mi poprawione merytorycznie efekty z dodatku do Minecrafta QCraft) albo przynajmniej na jakieś ciekawostki naukowe. Niestety – przeliczyłam się.  Poza tym, w grze bardzo brakowało mi „ścieżki kariery”. W końcu każdy szanujący się fizyk chciałby móc śledzić swoje poczynania!

Jednakże, nie demonizując już więcej powiem tylko – gra na Steamie kosztuje niecałe 3 Euro, wersje demo (składającą się z sześciu leveli) można ściągnąć ze strony gry zupełnie za darmo. Nie widzę więc przeciwwskazań, by każdy zainteresowany wypróbował ją na własnej skórze.

Boson X

Ocena
6
Wasza ocena
4.5
Oceń grę
  • Plusy
  • całkiem ładny interfejs
  • gra idealna na nudne wykłady
  • wciągająca
  • multiplatformowa
  • Minusy
  • dużo robisz, mało zyskujesz
  • niezdrowa (migreny, padaczki, złamane serca)
  • mało fizyki w fizyce
O autorze
chinemantischinemantis
60 14

Graczka traktująca swoje pecetowe seanse jako zmyślny substytut koktajlu z czarnego prochu, psylocybiny i tęczowego lukru. Boi się tulipanów, nie cierpi pająków i żyje w swoim własnym science-fiction.

0 Komentarzy

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]