O grach jako przyszłości rozrywki - Publicystyka

20
sandmann21

Zacząłem interesować się grami, jak pewnie większość z was, jako małe dziecko, gdy jeszcze na chleb mówiłem ‘byb’ a na muchy ‘ptapty’. Uwielbiałem te kolorowe postaci poruszające się według mojej woli i tą swobodę w zabawie. Nie byłem niewolnikiem scenarzystów czy rysowników i mogłem bawić się tak jak mi się podoba. Do tego dochodziła niezliczona ilość światów do zwiedzania i historii do usłyszenia - po prostu bajka. To chyba właśnie dlatego zawsze przekładałem cyfrową rozrywkę ponad książki i filmy.

 

Wszyscy grają, gram i ja

Gry już dawno przestały być kojarzone wyłącznie z prosta rozrywką dla dzieci. Dzisiaj gra każdy, czy to na telefonie w rewelacyjne notabene, 2048 lub Badland, czy tez na Fejsbuku w irytujące Candy Crush, którego jeszcze bardziej irytujące zaproszenia do zabawy zapychają nam skrzynkę. Ba. Nie zapominajmy, że grać można także w Wordzie, na kalkulatorze, za pośrednictwem przeglądarek a także na nowoczesnych dekoderach telewizyjnych, oferujące proste zabijacze czasu pokroju Tetrisa. Gry są wszędzie. Przecież obecnie nawet marketing nie może się bez nich obejść. Wystarczy wejść na pierwsza lepsza stronę produktu skierowanego do dzieci lub młodzieży by naszym oczom ukazała się zakładka „games” mająca na celu przyciągnięcie dziecka do produktu i kojarzenia go ze świetna zabawą. Albo liczne mini gry obecne na wszelkich serwisach społecznościowych, umożliwiające nam wygranie nowego iPada czy świeżutkiej PS4 poprzez rozbrojenie wirtualnej bomby. To rozwiązanie o niebo ciekawsze niż głupie wysyłanie SMSów czy dzwonienie na audiotele.

 

 

Lubimy grać i to bardzo. Być może dlatego, iż czynność grania angażuje o wiele więcej uwagi niż, dajmy na to film, pozwalając nieco lepiej oderwać się od otaczającej nas szarej rzeczywistości. Powodem naszej miłości do pikselowych produkcji może być także chęć rywalizacji dająca nam szanse wykazania się na jakimś polu i pokazania naszych umiejętności. Jak ostatnio sprawdzałem to książka, choćby był to najfajniejszy kryminał Mario Puzo, nie oferuje podobnych doświadczeń i na ostatniej stronie nie uświadczymy tablicy wyników. Do tego nie musimy poświęcać cennych godzin na granie gdyż na rynku występuje wręcz zalew produkcji, w których rozgrywka liczona jest w minutach, jak choćby Angry Birds czy Cut The Rope. W naszych zabieganych czasach jest to przecież ogromna zaleta. Na dodatek w gry nastawione na wynik jak Solitare czy Flappy Bird możemy pykać wielokrotnie gdyż produkcję pozbawione jakiejś głębszej fabuły, zwyczajnie nie nudzą, gdy po raz milionowy w nie gramy.

 

Wolność i swoboda

Gry wideo to zupełnie inna para kaloszy niż książka czy film. W odróżnieniu od tych ostatnich, stawiających na odbiorcę biernego, niemającego żadnego udziału w treści, w cyfrowych produkcjach jesteśmy rzeczywiście uczestnikami wydarzeń, niejednokrotnie mając wpływ na przebieg fabuły. Nie jesteśmy skazani na utożsamianie się z charakterem bohatera, narzuconego przez scenarzystów, ale możemy sami go kształtować, nawet w grach pozornie niedającym nam takiej możliwości. Na przykład, gdy byłem w wieku przedszkolnym, niejednokrotnie pykając w Super Mario starałem się nie zabijać przeciwników, gdyż nie było to zgodne z moim charakterem. Wolałem przeczmychnąć przez plansze nie miażdżąc niewinnie uśmiechających się żółwi i innej kreskówkowej fauny, zwyczajnie w obawie, że ich cyfrowe duchy będą mnie straszyć po nocach. Gdyby Mario był książką, to bezsilnie musielibyśmy czytać, z jaką fantazją, mały włoski hydraulik unicestwia swoich wrogów pędząc do ukochanej damy w opałach, nie dając nam opcji pominięcia niewygodnego fragmentu.

 

Boom technologiczny

Zwykło się mawiać, że za rozwojem technologii na świecie stoi przede wszystkim wojsko. Przecież telefon komórkowy to zwykła, pomniejszona radiostacja a obecne SUVy, w których szczerzą swe zęby raperzy i aktorzy, bardzo wiele zawdzięczają Willysowi MP. Dziś sytuacja wygląda zgoła inaczej.

Po pierwsze, teraz to branża gier napędza rozwój technologii pozwalającej na lepsze i oferujące więcej opcji gry i akcesoria. Kinect czy Move są wręcz naszpikowane gadżetami, o których nawet NASA mogła jeszcze 10 lat temu pomarzyć. Akcelerometry, kamery 3D, żyroskopy oraz czujniki zbliżeniowe są dostępne na wyciągnięcie dłoni i portfela klienta, a to tylko po to żeby móc potańczyć z Michaelem Jacksonem czy pograć w golfa w domu. Podobnie sprawa ma się z osławionym już Oculus 'Facebook' Rift’em - narzędzie umożliwiające poruszanie się po wirtualnej rzeczywistości zamiast w medycynie znalazło wpierw zastosowanie w grach. Po co dawać szansę sparaliżowanym osobom na spacery po cyfrowym lesie lub lekarzom na wykonywanie operacji setki kilometrów od domu skoro można ustrzelić paru zombie lub zjechać na kolejce górskiej machając radośnie rękami nad głową.

 

 

Po drugie, teraz to także wojsko często sięga po gry. Wystarczy wspomnieć chociażby FPS America’s Army, czyli grę sponsorowaną przez armie Stanów Zjednoczonych, służąca jako swoiste narzędzie rekrutacji zachęcające grubych jankesów do pójścia w kamasze. Do tego warto zauważyć, że coraz więcej dronów czy robotów-saperów, jest sterowana za pomocą zwykłego kontrolera od Xboxa. Po co przecież zmieniać coś, do czego większość młodzieży jest już przyzwyczajona. Dodatkowo dzięki tym zabiegom, przeciętny szeregowy ma wrażenie, że działania wojenne to zwykła gra, a ustrzelenie talibskiego łba pozwoli zwyczajnie wbić wyższy level. Wszak trofea, w postaci złotych medali i belek, przeciez już w wojsku są.

 

Kopanie zadka

Gry to także narzędzia umożliwiające socjalizację lepiej niż jakiekolwiek inne medium. Ilu z nas otarło kolana klęcząc przed telewizorem na dywanie wraz ze znajomymi zagrywając się w Contrę na dwa pady? Albo liczne turnieje w FIFA ’98 rozgrywane co tydzień u kolegi w domu?

 

 

Gry od praktycznie samego początku istnienia miały być zabawami towarzyskimi i takie są do dziś. Badania wszak dowodzą, że rany emocjonalne są o wiele trwalsze niż blizny, więc nawet Pong był grą na dwie osoby umożliwiając skopanie dupy bratu bez faktycznego kopania go w dupę. Rozwój Internetu dał nam z kolei okazje za pomocą, którego swoimi umiejętnościami upokarzać mogliśmy nawet dzieciaka z Hondurasu. Lub na odwrót.

 

A więc…

Gry rozwijają się w zastraszającym tempie i nie zapowiada się żeby to tempo prędko zwolniło. Patrzenie jak bardzo prężną gałęzią rozrywki są dziś gry wideo, napawa mnie tylko optymizmem. Jeszcze niedawno przecież liczbę premier w roku można było policzyć na palcach jednej ręki, a na produkcję wydawało się kilka tysięcy a nie kilka milionów dolarów. 

Gramy bo lubimy, bo się nudzimy, bo cenimy wyzwania, bo kolega też gra, bo wszyscy grają lub po prostu szukamy nowych przyjaźni. Ja gram bo to kocham, a gry według mnie to przyszłość, zapewniając oprócz czystej rozrywki także zarobek, edukację, szkolenie czy terapię. Kto wie do czego wykorzystamy je za pare lat. 

 

 

 

Autor: Maciej 'sandmann21' Gensler

Fan komiksów, kinematografii i gier, w które gra odkąd pamięta. Do dziś wspomina swoje początki na Pegasusie, legendarną Amigę i długie godziny spędzone na grze w Lotusa czy Superfroga. Pykał praktycznie na każdej platformie od SNES, poprzez PSOne, na PC kończąc. Obecnie zamienił klawiaturę i myszke na Dualshocka od PS3 i z dumą nazywa siebie konsolowcem.

O autorze
sandmann21sandmann21
67 7

Fan komiksów, kinematografii i gier, w które gra odkąd pamięta. Pykał praktycznie na każdej platformie od SNES, poprzez PSOne, na PC kończąc. Obecnie zamienił myszkę i klawiaturę na pada od PS3 i z dumą nazywa się konsolowcem.

2 Komentarze

chinemantis 9 lat temu

Fajny temat- szczególnie biorąc pod uwagę rozwój wszystkich krytyk akademickich, popularności games studies, coraz to ciekawsze scenariusze gier, szczególnie kilku ambitniejszych indie... Jarając się grami, możemy śmiało powiedzieć, że jesteśmy zaangażowani w rozwój nowej gałęzi kultury...ALE! Cały czas roztacza to przede mną wizję analizowania tego, co autorzy gry mieli na myśli na lekcjach języka polskiego u jakieś starej, spłaszczającej wszystko raszpli

1 Odpowiedz
sandmann21 9 lat temu

Fakt. Na przykłąd przy takim Bioshock Infinite długo głowiłem sie co tak naprawde stało sie na końcu i co autor miał na myśli. Podobnie zresztą miałem na końcu Podróży :-)

0 Odpowiedz

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]