Mój mały hejt na Electronic Arts - Publicystyka

00
JohnSnake
Ostatnio miałem okazję przeczytać, że EA planuje w grudniu tego roku zamknać serwery Warhammer Online: Age of Reconing. Przypomniało mi to o innym 'sukcesie' tego wydawcy, czyli utrzymaniu tytułu Najgorszej firmy w Ameryce, drugi rok z rzędu. Pragnę więc podzielić się z Wami moją opinią na temat tego 'molocha' elektronicznej rozrywki.
 
Zacznę może od gatunku, który jest najbliższy mojemu sercu, czyli MMORPG. Wcześniej wspomniany przeze mnie Warhammer Online – niezła gra, nastawiona głównie na rozbudowane PvP, której głównym grzechem był comiesięczny abonament. Znana marka przegrała starcie z natłokiem coraz lepszych, darmowych gier z tego gatunku – ludzie po prostu nie znajdywali argumentów za tym, by kontynuować bądź nawet rozpoczynać subskrypcję. Elektronicy wybrali dziwny sposób na ratowanie tego tytułu - w 2012 roku dostaliśmy Warhammer: Wrath of Heroes. Darmowa gra była brzydsza od swojego starszego brata i skupiała się na arenowych walkach PvP, którym bliżej było do MOBA (League of Legends, SMITE). Ostatecznie grę zamknięto pod koniec marca tego roku – czuć było niedopracowanie i klejenie tytułu na szybko.
 
System free-to-play nie mógł przejść nikomu z zarządu Electronic Arts przez gardło również przy kolejnym tytule, Star Wars: The Old Republic. Gra wytrzymała w systemie pay-to-play niecały rok. Problem ponownie leżał w podejściu EA – rozpoznawalna marka i ogromny budżet wcale nie przełożyły się na oczekiwany sukces. Gracze narzekali na monotonię i szybko kończącą się zawartość. Elektronicy nie mogli pozwolić sobie na wegetację i powolną śmierć kolejnej gry z gatunku, dlatego też podjęto odważną decyzję o przejściu na darmowy system rozgrywki. Był to strzał w dziesiątkę, który uratował ten tytuł. Oczywiście, można tutaj mówić głównie o koniecznym zabiegu marketingowym, ponieważ pełną funkcjonalność gry odblokować można dopiero po uiszczeniu comiesięcznej opłaty.
 
 
Rynek gier sieciowych jest bardzo specyficzny, a EA dopiero zaczyna sobie uświadamiać, że standardowa taktyka 'wydoić ile się da i zapomnieć', nie ma tutaj prawa bytu. Pamiętajmy jednak, że głównym źródłem dochodu tej firmy są jednak inne tytuły, które można nazwać po prostu dojnymi krowami. Wystarczy zobaczyć, jakie premiery czekają na nas w w tym oraz przyszłym roku – kolejny Battlefield, Need for Speed, Dragon Age, Mass Effect, Simy oraz kilka gier sportowych. Elektronicy po prostu boją się stawiać na nową jakość i oryginalne pomysły, ponieważ jest to dla nich zbyt ryzykowne. Tak jak każda wielka korporacja, kochają oni nie swoich klientów, ale ich pieniądze. Dlatego też standardem stało się zapowiadanie płatnych dodatków DLC jeszcze przed właściwą premierą danego tytułu. Sam COO Electronic Arts, Peter Moore, w zeszłorocznym wywiadzie dla IGN przyznał, że bez tychże płatnych dodatków firma poszłaby na dno. Z pewnością tworzenie nowych mebli do The Sims jest zdecydowanie łatwiejsze niż próba obrania innego kierunku rozwoju, czy – o zgrozo – promocji nowych marek. 
 
Zanim ktoś wytknie błąd w moim rozumowaniu – tak, wiem że to nie EA 'tworzy' te wielkie tytuły, w końcu są tylko i aż wydawcami. Problem w tym, że to właśnie oni wykupują takie firmy jak DICE, Mythic czy Criterion i zamieniają je w swoje prywatne maszynki do robienia pieniędzy  - a pamiętajmy, że tam gdzie bardziej od jakości finalnego produktu liczy się wypuszczenie gry w terminie, ostatecznie najbardziej traci sam konsument.
 
 
Wisienką na torcie jest tutaj również podejście Elektroników do klienta oraz zmuszenie go do posiadania stałego dostępu do Internetu, w momencie w którym zapragnie on uruchomić którąś z nowszych produkcji. Wielu z nas nadal pamięta, jak w praktyce sprawdziło się to w takim np. SimCity – jeszcze wiele dni po premierze zalogowanie się do gry graniczyło z cudem, a Maxis było zmuszone tymczasowo wyłączyć niektóre opcje (osiągnięcia, rankingi) żeby odciążyć serwery. W tym samym czasie EA postanowiło utrudnić proces związany z otrzymaniem zwrotu za – jakby nie patrzeć – niedziałający produkt. Zamiast tego gracze dostali w ramach zadośćuczynienia kod na darmowe pobranie dowolnej gry z platformy Origin. Miło z ich strony, ale była to tylko próba odwrócenia uwagi od sedna problemu. 
 
Swoją drogą, z Originem również wiąże się ciekawa historia. Każdy, kto na oficjalnych forach EA/Origin stał się (nie)szczęśliwym posiadaczem bana, tracił dostęp do wszystkich kupionych na tej platformie gier. Dopiero w późniejszym czasie firma postanowiła częściowo 'ulitować' się nad nieszczęśnikami i dać im chociaż możliwość gry offline. Działania takie pozostawiają jednak pewien niesmak, ponieważ nie wyobrażam sobie podobnej sytuacji w prawdziwym świecie – jeżeli zostanę wyrzucony ze sklepu RTV za obrażanie pracownika bądź innego klienta, to czy sklep ten powinien mieć prawo skonfiskować mi cały sprzęt, który u nich kupiłem? 
 
Czas jednak zejść na ziemię. Jedyną sensowną opcją na zmianę podejścia firmy, wydaje się być 'zagłodzenie' Electronic Arts poprzez bojkot ich produktów. Jest to jednak miecz obosieczny – albo ich gry zaczną zyskiwać na jakości, albo znikną z powierzchni z uwagi na złe wyniki sprzedażowe. Taki los spotkał markę Medal of Honor, która po nieudanym Warfighterze wypadła z planu wydawniczego EA. Cóż... pozostaje nam grać w nasze ulubione tytuły i czekać aż Elektronicy dostaną solidnego kopa w pupę, który zmusi ich do zmian na lepsze. Tego sobie i Wam życzę.

 

 

 

 

Autor: Tomasz 'JohnSnake' Lewandowski

 

Pecetowiec i fan sieciówek – głównie strzelanek i gier MMO. Wierny wujkowi Newellowi, wieloletni posiadacz konta Steam i ciągle rosnącej kolekcji gier na tej platformie. Jego ostatnią konsolą było pierwsze PlayStation, dlatego też z konsolami jest nieco na bakier. Nie jest to jednak kwestia ideologiczna, w bliżej niesprecyzowanej przyszłości planuje zakup PlayStation 4 – Sony always in his heart. Maniak seriali wszelakich. Dobrym filmem też nie pogardzi. Kulturoznawca z przypadku, póki co nowe kultury poznaje głównie w kolejnych pubach i na przystanku Woodstock. Za bardzo lubi pizzę i dobre piwo. Niektórzy mogliby uważać, że za młodu wpadł do kociołka z 'marihuanen' i dlatego nierzadko pierdzieli głupoty, ale jako redaktor stara się pokazać z trochę bardziej ogarniętej strony.

 

 
O autorze
JohnSnakeJohnSnake
707 9
Pecetowiec wierny wujkowi Newellowi. Fan sieciówek, 'rogalików' i sandboxów. Serialowy maniak. Wieczny poszukiwacz dobrego kina science-fiction oraz fantasy. Oprócz tego lubi dobre żarcie i jeszcze lepsze piwo. Innymi słowy – typowy nerd.

0 Komentarzy

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]