Mała historia grania – wczesne lata - Publicystyka

00
christura7


Lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte upływały pod znakiem rockowych koncertów Rolling Stonesów, oraz muzyki disco z Bee Gees na czele. W Ameryce dogorywało już pokolenie dzieci kwiatów, a na wschodzie wreszcie odkryto kolorową telewizję. W Czarnobylu przez parę tygodni drzewa i ulice świeciły mocniej niż latarnie uliczne. W tym samym czasie, w cywilizowanej części świata, ludzie zainteresowali się elektroniczną rozrywką. Komputery wielkości sporych apartamentów zostały zastąpione przez domowe odpowiedniki, przed telewizorami zaś pojawiały się konsole. Gdyby porównać moc obliczeniową obecnych maszyn PC i konsol PS4 czy Xbox One z tymi sprzed trzydziestu lat, to nawet dzisiejsze myszki mają więcej powera. Jednak, kiedy wszystko się zaczynało, nie grafika miała urzec ludzi, a niedostępne wcześniej możliwości. A dla firm takich jak Atari czy Commodore tamte lata były prawdziwą złotą erą.


Kiedy myślimy o tak odległej dekadzie, jak o tej z siódemką na początku, nasze wyobrażenie techniki z tamtego okresu przypomina toporność rodem ze średniowiecza z zaprzęgiem złożonym z małych kucyków. Jednak to właśnie wtedy narodziła się rozrywka elektroniczna i wielomilionowy biznes, który w obecnych czasach przebił już dawno kino i muzykę. Pozwólcie jednak, że ominę sobie technologiczne szczegóły oraz daty podane co do godziny, bo nie o to w tym tekście chodzi. Przecież co oznacza nawet najlepszy sprzęt bez sprawnego użytkownika? Historia gier komputerowych i sprzętu nie zawsze miała się tak dobrze jak w dzisiejszych czasach. Powoli już drugie i trzecie pokolenie graczy zanurza się w wirtualnych światach, przemierzając miliony kilometrów i pokonując całe armię przeciwników. Jednak to jak wygląda granie dziś, a jak wyglądało wtedy to niemal dwa zupełnie inne światy. Nasze współczesne telefony komórkowe posiadają moc większą niż konsole PS2 i pierwszy Xbox. Stare komputery sprzed 10 lat nie odpaliłyby niektórych gier z dzisiejszych tabletów. Jednak 35 lat temu wszystko wyglądało inaczej, gry ważyły setki a nawet tysiące razy mniej niż najnowsze tytuły, a o generowaniu przestrzeni trójwymiarowej nawet specom z Hollywood się nie śniło. 


Zabawa z grami na samym początku ich istnienia przypominała bardziej mękę niż wspaniałą rozrywkę. Wystarczy wspomnieć, że pierwszymi wyświetlaczami były oscyloskopy wykorzystywane na szeroką skale w przemyśle i medycynie. William Higinbotham, który notabene był fizykiem, stworzył grę Tennis for Two gdzie dwie osoby z absurdalnie kwadratowymi kontrolerami grały w ulubioną dyscyplinę sióstr Radwańskich. Powstanie takiej gry pokazywało dwie rzeczy, pierwsza to nasza chęć do odkrywania coraz to nowszych form rozrywki. Druga ujawniała jak wiele jest człowiek zdolny znieść aby się zabawić, co niestety jest wykorzystywane przez wiele firm do dzisiaj. 


Lecz niekoniecznie każdy z nas pracuje w laboratorium albo w agencji kosmicznej, więc po wielu latach powstał kolejny wielki dziadek dzisiejszych gier, Pong. Sam w sobie przypominał bardziej partyjkę cymbergaja niż ping ponga, jednak to właśnie ta gra, jako pierwsza masowo pojawiła się w domach zwykłych śmiertelników. Kilka kresek i biały punkt lecący z lewa na prawo i z prawa na lewo. Dwie dekady od powstania Tennis for Two, starczyły na przeniesienie rozgrywki na ekrany telewizorów i do domu tysięcy amerykanów. W powietrzu wyczuwało się nadchodzącą koniunkturę, która sprawiała, że nie tylko kokaina miała stać się rozrywką dla milionów ludzi, a w przerwie od wszechobecnego rock and rolla wszyscy mieli zasiąść przed telewizorami. 
Ostatecznym dowodem na to, że nadchodzi duża zmiana był sukces gier takich jak Space Invaders oraz Galaxian, które dla branży gier były jak nadejście wiosny. Wszystko teraz miało być już tylko lepsze i fajniejsze. Jednak pamiętajmy, że cały czas piszę o świecie gdzie kable były grube i krótkie, a kontrolery miały z wygodą tyle wspólnego co Jola Rutowicz z Mensą. Kartridże dopiero wchodziły na rynek a wcześniej wspomniany Pong był sprzedawany z dedykowaną konsolą. To tak jakby dzisiaj konsola Nintendo potrafiła odtworzyć tylko jedną część Super Mario Bross. Nieźle prawda? I tak też zresztą było, bowiem ludzie poznawszy elektroniczną rozrywkę masowo zapragnęli grać. 


Wraz z rozwojem sprzętu powstawało mnóstwo automatów, a salony z grami wpisały się w krajobraz miast z siłą przebicia godną Bruca Lee. To był czas ogromnych zmian, ludzie stawali się graczami, narodziła się nowa grupa docelowa branży rozrywkowej. Coraz nowsze konsole i maszyny do grania sprawiały, że z małego biznesu garażowego firmy przekształcały się w wielkie przedsiębiorstwa. Growa gorączka opanowywała świat i wciągała coraz większą rzesze ludzi. Gdzieś pomiędzy tym wszystkim ukuł się także wizerunek gracza, jako pryszczatego nastolatka siedzącego na kanapie przed telewizorem. I pewnie w tym też była jakaś szczypta prawdy, zwłaszcza, że niektórzy z nich wyrastali potem na przyszłych szefów takich firm jak Activision czy też Atari lub…. Microsoft. Szalony moment historii, w którym twórcy gier objeżdżali okolice z mamą za kierownicą samochodu i sprzedawali gry z ręki do ręki. Niektórzy z nich mając więcej szczęścia kupowali sobie nowe samochody nie mając jeszcze prawa jazdy.


Lata 80 to szczególny okres w świecie gier, był to moment niesamowitego rozrostu rynku gier i sprzętu jak i moment, w którym mógł on całkowicie przepaść. Dzisiaj mamy trzech liczących się twórców konsol plus komputery osobiste. W tamtych czasach domowych maszynek do grania było mnóstwo, a niektóre z nich były wręcz absurdalnie nieudane. Zalew kolejnych wersji Atari, Commodore oraz powstawanie przerażająco słabych gier doprowadził gry na skraj przepaści. Sprawie wcale nie pomagał sposób użytkowania większości z tych sprzętów. Do dzisiaj wiele osób ze zgrzytającymi zębami wspomina nastrajanie głowicy w odtwarzaczu kaset podłączonym do Commodore, efekt motyla nabierał wtedy wymiar naprawdę realny. Dzisiaj wiele osób nie może uwierzyć, że na takiej samej kasecie jak muzyka mogły być zapisane gry i programy. Czas dyskietek, które ustąpiły pola płytom kompaktowym dopiero jednak miał nastać.


 Zachłanność ludzi, którzy szybko chcieli przyłączyć się do branży i jeszcze szybciej zarobić na grach sprawiła, że ludzie widząc niską jakość gier i sprzętu powrócili do bardziej tradycyjnych form spędzania czasu. Wtedy też ciężar rozwoju gier wzięli na siebie ludzie z Kraju Kwitnącej Wiśni, a dokładnie spece z Nintendo. Kiedy po drugiej stronie globu trwała recesja, Japończycy powoli tworzyli nową jakość swoją konsolą Nintendo Entertainment System, u nas bardziej znaną jako Pegasus. Razem z wąsatym hydraulikiem Mario oraz paroma innymi postaciami Nintendo zdobywało coraz większą rzesze fanów na całym świecie. W tym samym czasie na zachodzie w latach 1983 i 1985 rynek właściwie tylko wegetował. Wyobraźcie sobie, że od dzisiaj przez następne dwa lata nie ujrzy światła dziennego żadna znacząca gra, a te, które już wyjdą będą na straconej pozycji.


To co działo się później zna większość z nas. Super Mario Bross stało się hitem, od którego Nintendo po dziś dzień odcina kupony. Ostatecznie to właśnie Japonia stała się krajem skąd pochodzi najwięcej konsol, dopiero Microsoft po latach wprowadził na rynek produkt mogący się także liczyć. A co działo się w naszym grajdołku w tamtych latach? W Rosji wynaleziono Tetrisa i jego wersje graną po sporej ilości samogonu. W Polsce tak naprawdę nie powstawało nic wyjątkowego, było to spowodowane żelazną kurtyną i słabym przepływem świeżych technologii z zachodu. Dla nas to oznacza, że w świecie gier liczymy się dopiero od kilku lat a sprzętowo nie było nas na mapie wcale. Jednak jeżeli będziemy pamiętać lekcję z wielkiego krachu branży growej z początku lat 80, mamy szansę zobaczyć jeszcze wiele wspaniałych gier i jeszcze potężniejszych maszyn.


 

 

O autorze
christura7christura7
1 0

0 Komentarzy

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]