Kinemato(gra)fia #6 - Interstellar - Publicystyka

00
JohnSnake

Tematyka science-fiction od jakiegoś czasu przeżywa swoiste odrodzenie, gdyż żywo zaczęli się nią interesować reprezentanci „dziesiątej muzy”. Filmy pokroju Elizjum (Neilla Blomkampa, autora świetnie przyjętego Dystryktu 9), Grawitacji, Europa Report, a nawet Niepamięci z Tomem Cruisem, są przykładami tego, że od gatunku zaczyna wymagać się czegoś więcej niż tylko niezobowiązującej rozrywki naszpikowanej efektami specjalnymi.

 

Ostatnia nadzieja ludzkości

 

Śp. Stanley Kubrick (2001: Odyseja Kosmiczna – warto znać, gdyż w tekście będę się do niej czasami odnosił) rzekł kiedyś „Nie zawsze wiem, czego chcę, ale zawsze wiem, czego nie chcę". Jego znacznie młodszy kolega Christopher Nolan z pewnością inspirował się dorobkiem jednego z Mistrzów kina XX-wiecznego, ale powyższego cytatu do serca sobie nie wziął. W innym wypadku najnowszy twór Nolana – Interstellar – dotarłby do nas w nieco zmienionej formie.

 

 

Mimo kasowego sukcesu, opiewającego na kwotę ponad 300 milionów dolarów[1], a także ścisłej współpracy reżysera z astrofizykiem Kipem Thornem[2], obraz wytwórni Warner Brothers nie jest idealny. Interstellar jest próbą poruszenia wielu „gorących” tematów, z czego jednak nie wywiązuje się w całości poprawnie. Ciężko jednak o inny rezultat, kiedy w ciągu około 170 minut scenariusz zahacza o motyw podróży z użyciem tunelu czasoprzestrzennego i problem dylatacji grawitacyjnej, by chwilę później zamienić się w opowieść o ponadczasowej miłości, do tego przeplataną momentami nawet lekko niedorzecznymi scenami akcji.

 

 

Wiedząc, że właśnie ogląda się jeden wielki miks Kontaktu, 2001: Odysei Kosmicznej i książkowego Końca Wieczności, podczas seansu i tak nie ma miejsca na marudzenie. Historia kowboja-rolnika-astronauty, który w imię wyższych celów porzuca własną rodzinę i uprawia zapasy w innej galaktyce, być może brzmi śmiesznie, ale bardzo szybko staje się nam bliska. Towarzyszy nam nieopisana ekscytacja – za chwilę ujrzymy proces ratowania umierającej Ziemi i podróż do najodleglejszych zakątków kosmosu. Zostaje nam to jednak odebrane, kiedy na scenie pojawia się lęk przed nieznanym i pustka po utracie tego, co zostawiliśmy za sobą. Obłędna rola Matthew McConaughey'a sprowadza się przede wszystkim do grania na Emocjach, koniecznie wielką literą. To właśnie uczucia grają w Interstellar pierwsze skrzypce. Przede wszystkim te niewypowiedziane – niestety, w samych dialogach jest już za dużo wzniosłości, nadmiernego patosu.

 

 

Christopher Nolan jasno nam komunikuje, że eksploracja kosmosu nie będzie przygodą, lecz strasznym obowiązkiem dla przyszłych pokoleń – obowiązkiem, który zmusi je do niewyobrażalnych poświęceń. Mimo tego będzie miała swoje jasne strony, które reżyser także zapragnął nam przedstawić. Ponownie muszę odnieść się do obrazu Kubricka z 1968 roku – przestrzeń w Interstellar także została ukazana w formie długich, raczej statycznych ujęć. Przerażająca i zachwycająca zarazem jest zarówno dystopijna Ziemia, jak i cała odległa galaktyka. Czarna dziura, tunel czasoprzestrzenny, powierzchnie planet – wszystko to jest bardzo obce, i może nawet przytłaczające, ale z drugiej strony piękne i surowe. Całości dopełnia muzyka Hansa Zimmera – zimna i niepokojąca, idealnie wpasowująca się w klimat filmu.

 

 

Z sali kinowej wyszedłem bardzo zadowolony. Nie przeszkadzały mi czasami infantylne dialogi czy pewne wątki fabularne, które nie doczekały się właściwego rozwinięcia, lub zostały wyjaśnione trochę na „odwal się”. Tak, Interstellar nie jest dziełem oryginalnym. A jednak potrafi mocno chwycić (by nie powiedzieć – wciągnąć niczym czarna dziura), jeżeli lubujemy się w takich klimatach. Nawet w obrębie gatunku science-fiction jest to w końcu dzieło dla nieco węższego grona odbiorców.

 

Na podbój kosmosu bez FTL i laserów

 

Zamiłowanie do dzieł Kubricka czy Nolana nie było jednak powodem, dla którego postanowiłem odwiedzić salę kinową. Gdyby nie moje ostatnie zainteresowanie grami z gatunku sci-fi, prawdopodobnie nawet nie pisałbym teraz o Interstellar. Od pierwszej zajawki film ten kojarzył mi się z kilkoma tytułami, o których wypadałoby tutaj wspomnieć. Koncepcja „tunelu czasoprzestrzennego” prowadzącego do potencjalnie zdatnych do życia zakamarków kosmosu przypomniała mi Nexus: The Jupiter Incident z 2004 roku. Dużo świeższym nawiązaniem był jednak Civilization: Beyond Earth, z którym omawiany film dzieli motyw Exodusu rasy ludzkiej (chociaż na zdecydowanie mniejszą skalę) i pozostawienie Ziemi samej sobie. Z drugiej strony dzieło Nolana nie przesadza z frywolnym podejściem do przyszłych odkryć technologicznych i naukowych, co czyni zeń produkcją bliską takim grom jak... Kerbal Space Program czy Space Engineers. Szczerze wątpię, by „Krzysiek” miał jakąkolwiek styczność z tymi tytułami, i raczej podczas tworzenia filmu nawiązywał do znacznie starszych (i z branżą gier w ogóle nie związanych) produkcji. Jednak w tym wypadku przytoczenie zwłaszcza dwóch ostatnich tytułów będzie dość ważne.

 

 

W skali Kheper[3] dzieło Nolana to wciąż „twarde” science-fiction, plasujące się gdzieś pomiędzy powieściami Arthura C. Clarke'a i Stephana Baxtera, a więc upiększone o elementy, które umykają współczesnej nauce. Reżyser sam przyznał, że film został znacząco uproszczony i miejscami ubarwiony, by mógł trafić do przeciętnego (lecz świadomego) widza. Nie licząc produkcji nastawionych całkowicie na rozrywkę, coraz częściej w obrębie gatunku sci-fi powstają dzieła noszące jakieś konkretne przesłanie – czasy przedstawione w wielu ekranizacjach powoli się zbliżają, wizje stają się realniejsze, tak samo jak zagrożenia. Kiedy Hollywood bije na alarm w sprawach ekologicznych, przy okazji wytykając błędy w poczynaniach całej rasie ludzkiej, brzmi to jak gigantyczna hipokryzja. Jeżeli jednak dzięki temu trafi to do wyobraźni niektórych widzów, to misja Christophera Nolana zostanie spełniona.

 

 

[1] https://deadline.com/2014/11/international-box-office-interstellar-penguins-of-madagascar-china-dumb-and-dumber-to-big-hero-6-1201286020/

[2] http://www.theguardian.com/science/2013/jun/21/kip-thorne-time-travel-scientist-film

[3] http://www.kheper.net/topics/scifi/grading.html

 

O autorze
JohnSnakeJohnSnake
707 9
Pecetowiec wierny wujkowi Newellowi. Fan sieciówek, 'rogalików' i sandboxów. Serialowy maniak. Wieczny poszukiwacz dobrego kina science-fiction oraz fantasy. Oprócz tego lubi dobre żarcie i jeszcze lepsze piwo. Innymi słowy – typowy nerd.

0 Komentarzy

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]