Jakich gier nie kupować dzieciom na święta – poradnik dla rodziców - Publicystyka

72
chinemantis

Święta za pasem. Mikołaj piernikowe lulki pali. W supermarketach porozstawiane są już czekoladowe reniferki, a nad półeczkami z bielizną unosi się mdławy, rozpylony przez panią Krysię zapach „świątecznego świerku”. Chórki kolęd się uczą, księża Roraty prowadzą, a świeżo upieczeni radni gminy XYZ nakazują pracownikom „Zieleni Miejskiej” ułożenie ogromnej skarpety na budynku Urzędu. Wszyscy się cieszą, śmieszą, szaleją, ciasta kiszą (halo, halo? Znawcy kulinarni? Czy kiedy ciasto na pierniki leżakuje można nazwać to kiszeniem?)… Wszystko zwiastuje atmosferę pokoju. Cóż, nawet karpie ochoczo pływają, oddając się radości związanej z byciem zarżniętym z okazji Kolacji Wigilijnej…

 

Poczuj magię świąt. Ja też nienawidzę tej piosenki!

 

Stop! Wszyscy wiemy, jakiż ten świąteczny zgiełk jest… Wkurzający! I dołujący! I męczący! Trzeba nadgodziny narobić, żeby wielkie obżarstwo się zwróciło. Choinkę ubrać, nie mając jakiegokolwiek zmysłu estetycznego. Wypróbować nowe potrawy, żeby wstydu przed teściową nie było. I jeszcze prezenty dzieciom kupić!

Ale nie martwcie się. Co prawda, jako osoba bezdzietna, jednak o światłym umyśle siedmiolatka, postaram się doradzić Wam w ostatniej sprawie. A skoro tutaj jesteście, z pewnością macie już pomysł na prezent dla dziecka, jednak za bardzo nie wiecie, jak do tegoż trudnego zadania, jakim jest zakup gierki, się zabrać.

 

Dobra gra uchroni Was i Wasze dzieci przed oglądaniem Kevina samego w domu!

 
Kłopot z PEGI

Idea PEGI jest szlachetna. Grupa mądrych ludzi, na podstawie zaświadczeń płynących od producentów gier i z własnej autopsji, ocenia stosowność treści przedstawianych przez daną grę w stosunku do wieku odbiorców, nie określając przy tym stopnia trudności danej gry. Czyli, na chłopski rozum - dzięki PEGI, jeśli rodzic złapie dziesięciolatka na GTA, z czystym sumieniem może dać mu SZLABAN NA KOMPUTER.

Czy nie uważacie, że nikt nie powinien Wam narzucać tematyki, jaką chcecie serwować swoim pociechom? No dobra, zgodzę się, że świecenie cyckami i tryskanie krwią przed siedmiolatkiem najlepszym pomysłem nie jest. Z drugiej strony, już wśród takich czternastolatków znajdzie się sporo osób dojrzalszych od przeciętnych osiemnastolatków, na których seks i przemoc, albo nie zrobią jakiegokolwiek wrażenia, albo podejdą do gry całkiem krytycznie. I nie zamienią się w brutalnego alfonsa pragnącego wymordować „kobiety pracujące” dla konkurencyjnej korpo-mafii.

 

 

Jednocześnie, osoby choć odrobinę kojarzące jedne z bardziej popularnych produkcji „dozwolonych” najmłodszym, mogą odczuwać pewne zdziwienie na widok Gran Turismoczy Fify dozwolonych od lat 3. Cóż, tak jak rozumiem determinację rodziców pragnących znaleźć dziecku coś, co zajmie je na długie godziny, będzie mało wymagające fabularnie, niebrudzące i dostosowane do jego wieku, tak wyżej wymienione pozycje przedszkolaka do gier mogą tylko zniechęcić. Wiecie, może i nie mam własnych dzieci, ale notorycznie, podczas wizyt „dzieciatej” rodziny w udziale przypada mi opieka nad najmłodszym kuzynostwem. I, pomimo dużych ambicji względem dzieciaków, wiem, że takie gry na pewno im się nie spodobają. Ba, nawet, jeśli pierwszym okrzykiem na widok gierki będzie „łaaaał, samochody!” i pełne ambicji zasiądą z padem przed telewizorem czy monitorem i tak, co minutę będą wołać Was radosnym okrzykiem „POMÓÓÓŻ”. Fifa, Gran Turismo i cała masa innych im podobnych gier na pewno spodobają się nieco starszym maniakom sportu czy samochodów, dla których stopień trudności gry będzie odpowiedni, jednak, na litość boską, nie kupujmy ich przedszkolakom!

Ale cóż w takim razie kupić trzylatkowi, który do myszki rwie się jak mysz do sera? Chociażby gierki Disneya! Albo proste platformówki. Wszak, sporo z tych produkcji ma swoistą, dziwaczną przemoc (te brutalne wieczorynki!), a Kubuś Puchatek jest dziewczynką, która biega bez majtek, ale są to bohaterowie, z którymi dzieci utożsamiają się od wielu, wielu lat! Maluchom poleciłabym również gry, które rozwiną ich komputerowy skill.

 

 

Swoją drogą, może jestem staroświecka, ale uważam, że w przypadku przedszkolaków dorośli powinni sprawować pieczę nad ich zabawami z komputerem, tak, by dzieciaki wyniosły z tego jak najwięcej dobrego. Komputer powinien stanowić urozmaicenie zabaw z latoroślami zamiast prostego sposobu na zajęcie czymś dziecka, podczas kiedy Wy, pragniecie obejrzeć swój ulubiony serial. W końcu to dziecko, a nie serial będzie na Was robić za 30 lat. Dlatego właśnie tak ważny na tym etapie jest dobór przyjemnej produkcji, która spodoba się przede wszystkim dziecku, ale i Wam.

 
Stereotypowe gry dla stereotypowych dzieci stereotypowych rodziców

Jeśli należycie do cudownej grupy rodziców broniących tradycyjnych, wyssanych z palca wartości, koniecznie przeczytajcie ten akapit. Nie róbcie z siebie tyranów! Nie zmuszajcie dzieci do bycia tym, kim nie są! Jeśli Wasz syn woli bawić się w kuchnię, z większością „chłopięcych” gier jest na bakier, nie kupujcie mu najbardziej męskiego FPSa wszechczasów, żeby „zmężniał”. No, chyba, że chłopiec, w swojej „kuchni” gotuje grochówkę dla całego garnizonu, wtedy pewnie chętnie przerzuci się z kotła i chochli na AK-47. Albo postrzela do kaczek. Jeśli jednak woli rolę ojca od żołnierza – z pewnością dużo bardziej ucieszy go The Sims 4.

Podobnie jest z resztą z dziewczynkami – wiem, że rodzice z pewnością zdają sobie sprawę z tego, że ich pociecha chętniej sięga po encyklopedię niż lalki Barbie i w ramach „fajnego prezentu” nie kupią jej gry w stylu „Magiczne ubieranki”, a sięgną raczej po Minecrafta czy gry z seriiLEGO (oj, kochałam je za młodu! Z resztą, możecie je wyprobować, zobaczcie sami). Cóż, walka ze stereotypami w przypadku dziewczynek przebiega jakoś szybciej i łagodniej… Ale! Jeśli, kochany czytelniku, jesteś babcią, ciocią czy kuzynem dziewczynki (albo chłopca) i nie wiesz, co dane dziecko interesuje, przed wyprawą do sklepu zapytaj się lepiej rodziców. W końcu nie chcemy, by nasze prezenty kurzyły się w kącie!

 

 

Nie wierz podszeptom złych ludzi – HOTy i promocje

W celu zilustrowania sytuacji posłużę się krótkim dialogiem dwóch mężczyzn w średnim wieku – Pana Taty i Pana Sklepikarza:

- Dzień dobry! – ochoczo wita się Pan Tata – podobno można u Państwa kupić świetne gry dla dzieci…

- Tak – odpowiada Pan Sklepikarz

- Co mi Pan poleci, Panie Sklepikarzu… Ja się na tych rozrywkach w ogóle nie znam, pracuję po 12 godzin dziennie, nie wiem co ta młodzież teraz lubi…

Panu Sklepikarzowi lampka w głowie się zapala, jako prawdziwy fan ambitnych RPGów, przynosi Panu Tacie Dragon Age: Inquisition. Pan Tata nie jest pewny, czy gra oby na pewno spodoba się jego dziecku. Ale Pan Sklepikarz mówi, że w to się teraz gra, premierę gra miała niedawno i młodzieży się podoba…

 

 

Halo! Jakie są szanse na to, że gra faktycznie dziecku się spodoba? Wiem, że mogła spodobać się Waszym kolegom i koleżankom z pracy, ich nastoletnie pociechy mogą w nią grać, ale nie liczy się to, co podoba się innym! Powtarzam po raz dziesiąty – idźcie za głosem zainteresowań syna/córki. Jeśli nie wiecie, co może spodobać się Waszemu dziecku, poszperajcie w Internecie (a uwierzcie mi, wbrew pozorom możecie znaleźć grę o wszystkim!). Od powstania PlayStation dwadzieścia lat minęło, czasy się zmieniły, wraz z nią pojawiły się gry, które będziemy ogrywać miesiącami, przechodzić po kilkanaście razy (i to nie tylko dlatego, że są zrobione z „werwą”, ale również dlatego, że po prostu kochamy taką stylistykę czy tematykę) oraz takie, które rzucimy w kąt po kilku godzinach rozgrywki, nawet jeśli podbijają rekordy popularności. Podobnie jest z resztą z grami z promocji. Wiem z autopsji, że czasami, kiedy wchodzi się do supermarketu i widzi przecenione gierki, zapomina o całym świecie i uskutecznia pełen zapału bieg w celu zakupu Symulatora Tartaku za 15 zł. Ok, może i Symulator Tartaku spodoba się dziecku. Może dziecko nasłuchało się pierdół z TVN Style i pragnie być lumberseksualne. Ale, nie zdziwcie się, proszę, kiedy Wasza pociecha spoglądając na pięknie opakowany symulator drwala po prostu Was wyśmieje.

 

Nie ufaj dyskontom i supermarketom!

 

Aj, i tak, gdyby ktoś jeszcze nie wiedział. Gry w supermarketach są często przedrożone. Wyjątek mogą stanowić wyprzedaże w Biedronce, na których gry rozchodzą się jak ciepłe bułeczki, ale jest to wyjątek potwierdzający regułę. Zaoszczędzicie, moi drodzy, wybierając się po gamingowy prezent do sklepu z grami czy zamawiając ją przez Internet.

 

Śliska sprawa z abonamentami

Jeśli Wasze dziecko przekroczyło magiczną barierę edukacji komputerowej, z pewnością choć raz grało w trybie multiplayer przez sieć. Pomijając całą gamę gier umożliwiających taką rozgrywkę po LANie czy stworzenie małych serwerów, na których kilka osób może grać ze sobą w kooperacji, rosnącą popularnością cieszą się gry nastawione typowo na tryb wielu graczy. Wszelakiej maści MMO, MOBA czy FPSy pochłaniają miliony ludzi w różnym wieku. Są wciągające, zlepek randomowych ludzi na różnych serwerach sprawia, że bardzo często „wszystko się może zdarzyć”, umożliwiają spotkania wielu osób podczas rozgrywki (mimo całego demonizowania ich przez polskie media, dowiedziono, że młodzi ludzie grający w gry online bardzo często mają lepiej rozwinięte umiejętności interpersonalne od swoich rówieśników).

 

 

Ale, wróćmy do sedna sprawy. Załóżmy, że Wasze dziecko namiętnie gra w jakiegoś WOW’a, LOL’a czy CS:GO. Jeśli dziecko nie jest jeszcze w wieku produkcyjnym, a już pochłonął je szał mikro-płatności czy… przykra konieczność opłacania abonamentu, z pewnością często błaga Was o trochę pieniędzy na ulubioną grę… I, wiem, że może Wam się wydawać, że złapaliście byka za rogi i w ramach prezentu podarujecie latorośli pieniądze na ten zbożny cel. Nic bardziej mylnego! Po pierwsze, szastanie kasą na opłacenie abonamentu w MMO czy kupienie itemków przez dziecko można porównać do zakupu karty podarunkowej H&M ukochanej żonie czy Doppelherz dziadkowi. Prezent niby fajny, na pewno się przyda, ale jest chyba najmniej oryginalnym pomysłem, na jaki można wpaść.

Z resztą, tak jak przeciwko grom online nic nie mam, tak uważam, że każdemu potrzebne jest urozmaicenie. Nie lękajcie się jednak, bowiem ukochane gry Waszych dzieci i tutaj mogą być niezwykle pomocne podczas wybierania idealnego prezentu. W końcu, dzięki nim będziecie mogli wyczuć, jaką tematykę, gatunek czy sposób rozgrywki dziecko lubi najbardziej.

 

O sprzęcie słów kilka

Myślę, że wśród czytelników ze świecą szukać rodzica nieznającego się chociażby w stopniu minimalnym na ciężkiej sztuce specyfikacji sprzętowej i raczej większość młodszych osób bez problemu rozszyfruje, jaka gra zdziała, czy zadziała, albo i nie zadziała na danym komputerze. Wierzę też w to, że wiecie, jakie konsole posiadają Wasze pociechy. Jednak, wiem, że wśród czytelników takich artykułów zawsze znajdzie się ktoś, kto jest z technologią na bakier. I nie ma w tym nic złego, w końcu każdy ma inne zainteresowania, a komputerowe potrzeby większości społeczeństwa, powiedzmy sobie szczerze, ograniczają się do napisania maila czy przeczytania najświeższych wiadomości z kraju i ze świata. I to właśnie do nich kierowany jest ten akapit.

 

 

Moi drodzy. Wiem, że czasu coraz mniej, a i pytać się nie wypada. Jednak proszę Was, przed zakupem gry dla dziecka dowiedzcie się, czy sprzęt, którym dziecko dysponuje, „pociągnie ją”. Wypytajcie się o konsole, które posiadają domownicy, zapiszcie sobie specyfikację techniczną komputerów. Uwierzcie mi, nic tak nie zasmuci najmłodszych jak gra, która nie zadziała. Albo świetna produkcja, w którą mogliby grać, gdyby nie to, że dostali wersję na PS4, kiedy posiadają platformę poprzedniej generacji. Owszem, można optymistycznie założyć, że w końcu do blaszaka dołoży się trochę RAMu, kartę graficzną wymieni czy kupi się nową konsolę. Jednak, mierzmy siły na zamiary!

 

 

Zresztą, jeśli dziecko marzy o tym, żeby zagrać w najnowsze produkcje, a w domu posiada jedynie nieco sędziwy komputer, Wy choć trochę znacie się na „komputerowych bebechach”, a jednocześnie nie dysponujecie ogromem gotówki, nie bójcie się kupić dziecku nowych komponentów. Jeśli z kolei, taka forma prezentu Was trochę przeraża, a jednocześnie obawiacie się wybrać nieodpowiednią grę, postawcie na peryferia. Jestem w stanie zrozumieć sceptyczne podejście do gamingowych myszek, klawiatur czy wyczesanych padów, kiedy całkiem przyzwoity sprzęt bez magicznego słowa „gaming” możecie dostać za pół ceny. Jednak święta są tylko raz w roku! Mniej ekstrawaganckie urządzenia możecie dostać w cenie gry komputerowej, a radość z otrzymania „gaming headset” w kiczowatym opakowaniu wyglądającym jakoby wykute było przez Hefajstosa w samym ogniu piekielnym na twarzy dziecka będzie bezcenna!

 

By o nas pamiętali!

Powiem szczerze, że w kwestii cyfrowych dystrybucji, cyfrowych albumów czy cyfrowych bibliotek, jestem prawdziwą hipokrytką. Z jednej strony, posiadanie wszystkich swoich skarbów na nośnikach cyfrowych czy serwerach, bardzo ułatwia sprawę – nie musimy martwić się o to, że daną rzecz pies pożre czy babcia mlekiem obleje. Poza tym, posiadanie kolekcji gier na Steamie czy biblioteki na karcie SD w czytniku e-booków pozwala nam nie myśleć o tym, kiedy będziemy mogli do danych pozycji sięgnąć – wystarczy przełączyć książkę czy zainstalować Steama na innym komputerze. Jednak, w głębi serca bardzo tęsknię za typowym rytualizmem związanym z posiadaniem rzeczy materialnej i do dziś cieszę się z prostych czynności takich jak otwieranie pudełka, zapach papieru czy obdzieranie „świeżynki” z folii. I właśnie dlatego uważam, że gry powinniśmy prezentować tylko w formie pudełkowej, którą dziecko będzie mogło postawić sobie na półeczce „chwały”, kiedy już ją przejdzie. Chciałabym napisać, że od tej reguły wyjątków nie ma, jednak z uwagi na to, że nie wierzę w dobre serce transportu międzyplanetarnego… tfu, międzykontynentalnego, myślę, że w skrajnych przypadkach, kiedy nasz prezent miałby wędrować dniami i nocami do swojego odbiorcy, nieco wygodniejszą formą byłoby przesłanie „giftu” na Steamie. Lub zamówienie wersji pudełkowej z odpowiednią adnotacją w sklepie internetowym mogącym dostarczyć ją bezpośrednio pod adres dziecka w ciągu dwóch, trzech dni roboczych.

 

 

Cóż, kupowanie gier dzieciom do najprostszych zadań nie należy. Pamiętajcie jednak, by i w tej trudnej przeprawie kierować się przede wszystkim sercem i tym, co faktycznie Waszym pociechom może się podobać, zamiast poszukiwać linii najmniejszego oporu. I, co najważniejsze, kupujcie z głową i dozą samokrytycyzmu. W końcu to, co może Wam wydawać się fajnie, niekoniecznie musi być takie dla Waszych potomków.

 

Gdybyście nie mieli ich jeszcze dosyć - piosenka świąteczna!

 

Z mojej strony to już wszystko, życzę Wam miłych zakupów i Wesołych Świąt!

O autorze
chinemantischinemantis
60 14

Graczka traktująca swoje pecetowe seanse jako zmyślny substytut koktajlu z czarnego prochu, psylocybiny i tęczowego lukru. Boi się tulipanów, nie cierpi pająków i żyje w swoim własnym science-fiction.

7 Komentarzy

Ogryzek 9 lat temu

Rodzicu! Chcesz zrobić prezent ludzkości? Załatw twojemu niewychowanemu dziecku bany w grach MMO... (btw ono zna więcej przekleństw niż Ty)

1 Odpowiedz
Maniako1983 9 lat temu

To fakt, dla mnie takie dzieciaki są problemem w każdej grze online. Nie dość, że używają samych wulgaryzmów i krzyczą do mikrofonu piskliwymi głosikami, to jaszcze nie potrafią przegrywać. Aż mi się odechciewa grać z ludźmi, gdy opuszczają mecz, bo im nie idzie. Ja jestem przyzwyczajony walczyć do samego końca o zmianę rezultatu.

2 Odpowiedz

To troszkę złe podejście. Ja sam w młodym wieku grałem np., w World of Warcraft i nie zwracałem uwagi na czat. Nie możemy każdego młodego gracza wrzucać do tego samego worka,bo pod presją możemy kogoś skrzywdzić.

0 Odpowiedz
Ogryzek 9 lat temu

Dlatego napisałam "niewychowanego". Jak dzieciak jest tępy to tępy zostanie i będzie szerzył swoją tępotę w grach (a zwykle jest taki, bo rodzice go olewają i nie mają ochoty wychowywać na człowieka). Ja też grałam za dzieciaka i do dziś nie stwierdzam u siebie uciążliwych ubytków mózgu. Wiadomo, byłam niedojrzała, ale nie psułam innym zabawy online.

0 Odpowiedz
chinemantis 9 lat temu

Ej, ale równie wielu jest debili wśród dorosłych.

0 Odpowiedz
Ogryzek 9 lat temu

Tylko że na dzieci chyba łatwiej wpłynąć. Nie znam się na psychologii :P

0 Odpowiedz
chinemantis 9 lat temu

Ja też nie, ale... bo ja wiem :D Dorośli debile mają chociaż jako taki wyrobiony wstyd... Chyba :)

1 Odpowiedz

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]