Dziwne dziwadła, czyli piszę o indykach, bo nie moge zasnąć - Publicystyka

20
chinemantis

Zastanawialiście się kiedyś, czym kierują się twórcy gier w kreacji swojej cudownej rzeczywistości? Cóż... Wszystkich zachwycają oniryczne obrazki i owszem, wtedy każdy z graczy zastanawia się nad cudowną psychiką grafika. Albo… te bardzo krwawe obrazy, takie przesiąknięte brutalnością sceny (ok, wiem, że wszyscy je lubicie, ja jako antytalent FPSowy niekoniecznie – to mnie przerabia się na kaszankę). Cóż, w każdym razie, osoby ze skłonnością do nadinterpretacji na pewno się zastanawiały… No, i osoby grające pod „wpływem” również… Dzieci…Mam nadzieje, że nie zaliczają się do poprzedniej grupy! Dzieci, mam nadzieję, a przynajmniej chcę w to wierzyć, po prostu zastanawiają się, dlaczego ich świat nie może wyglądać tak, jak świat przedstawiony na ekranie ich komputerów. Tak przynajmniej mają mentalne dzieci.

 

Jednak, cóż kieruje twórców wprowadzających do swego pięknego świata coś tak dziwnego, że aż nie wiadomo czy śmiać się czy płakać? Co prawda, mam rozpadający się komputer, z pobudek czysto pragmatycznych nie kupuję najnowszych komercyjnych produkcji – do czasu zakupu nowego sprzętu wolę inwestować w gry, które mój dziadek pociągnie, ale od chwili zobaczenia genialnego zakończenia Far Cry 4 po piętnastu minutach rozgrywki, „teorie spiskowe” zaczęłam węszyć wszędzie, a przy każdej rozpoczętej gierce wyczuwać coś dziwacznego. I, od razu wytłumaczę się, nie będę pisać o wszystkim znanych Easter Eggach, a skupię się na kilku gierkach, w które grałam przez ostatnie…*dźwięk stron kalendarza i tykania zegarka*… dwa miesiące.

 

 

Ach, i ostrzegam – każda z nich jest mniej lub bardziej uroczym indykiem, z niektórymi zaczęłam godzić się po latach… no dobra, miesiącach rozłąki, z innymi miałam do czynienia po raz pierwszy w życiu (ich recenzje pewnie pojawiły się niedawno na portalu… albo pojawią się za niedługo, więc potraktujcie to jako swoisty trailer). Niektóre „przeszłam”, niektóre „przechodzę”, niektóre są „nieprzechodnie”, a niektórych nie chce mi się „przejść” (grokrastynacja), każda może się Wam spodobać, ale lepiej się już przymknę… no, znaczy… przejdę do rzeczy! Ach i jeszcze jedno – wiem, jak kochacie podziały na rozdziały, ale dzisiaj mi się nie chce.

 

Zacznijmy może od dziwadeł „tła”, przy których niezrównanym Mistrzem jest Arcane Worlds. Boże Święty, Matko Przenajświętsza, jaka ta gra jest dziwna! Wiecie, za każdym razem kiedy pomyślę o produkcji Ranmantaru Games, zaczynam żałować, że nie piszę w języku angielskim, gdyż nasze polskie „dziwne” nie określiła tej gry jak „awkward”, „weird”, „creepy”, „strange”, „mysterious”… No, dobra – gra mi się podobała… powiedzmy. To Early Access, więc mogę jej dużo wybaczyć, ale – grałam w nią naprawdę długo. Bardzo długo. I niestety, cholera, nie pojęłam do końca sensu swojej tułaczki. Co więcej, nieustannie atakowały mnie dziwne potwory, do których zaliczyć można ptaszyska – jakżeby inaczej, Hitchcock’s not dead, latające gąsienice i smoki, przypominające do złudzenia dziwadła z origami, do których tworzenia zmuszała PANI W PRZEDSZKOLU. Ok, ok, ok, ok… Narzekam, a tuż za rogiem kryje się nasz ukochany The Vanishing of Ethan Carter, który nie dość, że sam w sobie był dziwaczny (ale w sposób niesamowicie zaj***sty), to jeszcze zaserwował nam… Do dzisiaj nie mogę się po tym pozbierać… Idziesz sobie borem, lasem, natrafiasz na dziwaczną rzecz, którą włączasz, a która z onirycznych Karkonoszy przenosi Cię… W KOSMOS?! Na szczęście – zakończenie wyjaśniło i tę kwestię (jak i całą masę innych), powodując we mnie krótkotrwałe załamanie nerwowe (The Astronauts – you do it right!).

 

 

Z resztą, spójrzmy na pikselowe podwórko – i Terrarię, przy której w tej kwestii zawsze wymiękały wszystkie Don’t Starve’y czy Minecrafty. I już pomijając robienie jedwabiu z pajęczyny czy znajdowanie najdziwaczniejszych „itemków” w podziemiach (na przykład parasolki… kto normalny chciałby spadać z parasolką zamiast ludzkiego spadochronu?!), pojawiają się tutaj potwory! I to nie tylko zwykłe, tradycyjne zombiaki czy latające oczy, ale również jakieś plazmatyczne, gumiaste, maziowate…co to właściwie jest? Te gumowate „cosie” należą do jeszcze dziwniejszych „przeciwników” od samych smoków z Origami z Arcane Worlds!

 

 

Z resztą trzymając się pikseli – czy jakakolwiek „pikselowata” gra nie była dziwna… Już pomijając sam fakt, że ich pierwowzory zrodziła wewnętrzna potrzeba „innych stanów świadomości”, a na dłuższą metę zakup gry wydawał się tańszym (i bardziej legalnym) rozwiązaniem od psylocybiny. Ale… no… nawet sięgając pamięcią ku Mario, czy wyglądając za ramię na chociażby Richard&Alice czy To the Moon, pomimo wzruszającej fabuły, nie były szczytem normalności. Jednak muszę przyznać, że to NIC! To NIC w porównaniu z tym, co włączyłam „na chwilkę” (bo obiecałam sobie z Lubym wspólną eksplorację) kilka dni temu, a czym jest Hammerwatch. I, no pomimo kilku chwil w grze, sama rozgrywka naprawdę mi się podobała, do czasu kiedy nie podkusiło mnie przeglądanie „katalogu” osobistości w celu znalezienia najfajniejszej postaci… I cóż, naturalnym było, że wśród przedstawicieli bohaterów hack’n’slasha z pewnością znajdzie się coś dziwnego, ale rzeczywistość przerosła moje wyobrażenia postacią księdza. Cóż, musiałabym być idotką, by w postać księdza się nie wcielić (w końcu każda dziewczynka marzy o zostaniu księdziem). Oczywiście, bardzo szybko pożałowałam swojej decyzji. Ksiądz, nie dość, że był księdzem, to jeszcze niczym stereotypowy klecha nadawał się tylko do zbierania złota. Skutek historii był oto taki, że tak, jak w przypadku wcześniejszej rozgrywki udawało mi się pokonywać paskudne potwory i przechodzić z planszy do planszy, tak mój genialny duchowny, przepełniony złotem i obżarty dającymi życie jabłkami zginął z kretesem w połowie pierwszej planszy. Ok, może nie nadaję się do walki będąc magiem (wprost przeciwnie niż w życiu, w grach wybieram rozwiązania siłowe), ale… no k***a, KSIĄDZ?!

 

A teraz czas na deser i grę, która niczym Heloiza Abelarda, po prostu kusiła dziwnością. Kusiła, kusiła, aż w końcu wpadła w moje podłe łapska, dla których poziom abstrakcji okazał się za duży, a na moje barki spłynął straszny los pokonania jej. Silence of the Sleep. Gra jest naprawdę świetna i gorąco ją polecam! Ale… nie ma w niej NIC normalnego. Główny bohater – niedoszły samobójca, szuka wspomnień. Nawiedzają go demony, przed którymi chowa się za kartonami. Jeśli na swej drodze spotyka żywego człowieka, człowiek ten jest dziwny, i to… każdy z napotkanych „koleżków” reprezentuje inną dziwność - od tej tajemniczej, aż do tej śmiesznej. Z resztą – cała stylistyka gry jest nie z tego świata (śmierdzi Poe… mrrrrrr), zagadki, które stawia przed nami twórca są… jak na point-and-clicka osobliwe. I od gry TRZEBA robić sobie dłuższe przerwy. Siadać do niej raz na tydzień i kombinować ile wlezie, a kiedy kombinowanie zaczyna denerwować, natychmiast przerywać, bo włosy można sobie z głowy rwać (a przecież zima idzie i coś musi nas w głowy grzać). I, cholera, mam napisać recenzje, więc nie będę spoilować, ale już teraz zaprawdę powiadam Wam  - kupujcie i grajcie!

 

 

I na koniec, kilka luźnych zdań.

 

Gdyby ktoś proponował Wam narkotyki, podziękujcie i powiedzcie, że wolicie grać.

 

Z okazji Black Friday zakupiłam paczkę od Daedalic Entertainment i jestem szalenie podniecona!

 

Tekst jest krótki, a do napisania do zainspirowało mnie wk***ienie na gry (czasem trzeba od siebie odpocząć), nienawiść do potworów, przez które mam koszmary (wiem, że nie o potworach się rozwodzę, ale jest prawie trzecia nad ranem, a ja wolę siedzieć przed klawiaturą i skrobać) oraz płyta The Piper At The Gates Of Dawn Floydów.

O autorze
chinemantischinemantis
60 14

Graczka traktująca swoje pecetowe seanse jako zmyślny substytut koktajlu z czarnego prochu, psylocybiny i tęczowego lukru. Boi się tulipanów, nie cierpi pająków i żyje w swoim własnym science-fiction.

2 Komentarze

Ogryzek 9 lat temu

Kurczę, próbowałam przypomnieć sobie coś dziwnego z własnych doświadczeń i... albo gram w grzeczne gry albo mam ogromną tolerancję na dziwność... :<

0 Odpowiedz
chinemantis 9 lat temu

Obstawiam, że to drugie :P

0 Odpowiedz

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]