…A gry, które lubi dziadek - Publicystyka

11
chinemantis

Seniorzy to mają życie! Cóż, niby serce już nie to, nogi już nie te, umysły tak sprawnie nie pracują, ale wielu – szczególnie tych z młodszego pokolenia emerytów, powoli zaczyna wyswabadzać się z piętna starego dziadka czy starej babci traktując swoją jesień życia jak nową młodość. Właśnie dlatego proponuję rozpocząć nową, ogólnopolską akcję pod hasłem:

 

„Wygoń babcię i dziadka sprzed M jak Miłość”

 

Moi drodzy! Im dłużej o tym myślę, tym za lepszy uważam swój zrodzony w najgłębszych czeluściach ognia piekielnego mojej głowy pomysł.

Bo pomyślcie tylko – w ile świetnych gier graliście ostatnio? Kilka? Kilkanaście? O cholera… chyba straciłam/łem rachubę? Ile z nich polecilibyście dzieciom? Kilka…lub żadnej… A w jakie gry grają Wasi cudowni rodziciele? No właśnie – Wasi rodziciele nie grają w gry w ogóle (bo nie mają na to czasu, gry skończyły się dla nich na Amidze, po latach krzyków o klikanie w środku nocy nie chcą wyjść na hipokrytów)… Albo grają – i to dużo – w Pasjansa, Tetrisa… Moją mamę na przykład wielokrotnie próbowałam namówić na growe spotkania w sieci– zarówno krwawe jak i takie, które do złudzenia przypominałyby moje wizyty w domu rodzinnym (o dziwo, pisząc o podobieństwie do wizyt domowych przypomina mi się przekonywanie jej do wspólnej wycieczki do kamieniołomu w Minecrafcie [sic!] ). Za każdym razem stwierdzała, że nie ma czasu, po czym odpalała nieśmiertelnego Sapera. Oczywiście są rodzicielskie grające wyjątki! Cały czas pamiętam smutną historię mojego znajomego, którego mama tak namiętnie grała w WOWa, że aż biedaczysko sam nie miał czasu na gry, bo musiał zajmować się domem i młodszym rodzeństwem.

Tfu, znów się zapędziłam!

Ale w małej izbie, przy herbatce siedzą przecież dziadkowie! Pamiętacie cudowne czasy, w których to dziadkowie uczyli Was jakiś świetnych rzeczy, polecali książki czy zarzucali ciekawostkami czy historiami z młodości? To jest nasz czas, by przekonać rodzicieli rodzicieli do nowej, lepszej alternatywny spędzenia starości…

 

 

Gamingowa walka z przykrymi skutkami jesieni życia

Przytoczyłabym kilka naukowych publikacji na temat wpływu gier na ludzkie mózgownice, ale że za swoje źródła nowinek obrałam serwisy typu I fucking love science (artykuł zawiera lokowanie produktu), a na szperanie po Science, Nature czy czymkolwiek konkretniejszym najzwyczajniej mnie nie stać (nad czym ubolewam niesamowicie, bo za każdym razem, kiedy dostaję do łapek jakąś piękną publikację, czuję się tak, jakbym właśnie robiła krok ku Olimpijskim Bóstwom), po prostu wypluję z siebie to, co moim zdaniem, powinno choć połowicznie przekonać Seniorów do gier wideo. I słowo do kochanych hejterów – zaraz zacznę uprawiać swoistą pseudonaukę – ale, że moim celem jest wynalezienie jak największej ilości argumentów mogących przekonać naszych dziadków do gier, niektóre z nich mogą wydać się dziwaczne, so f*ck off.

Walczymy z nostalgią. Z góry przepraszam czytające to osoby starsze, ale bądźmy szczerzy. Wyobraźcie sobie, że odchodzicie na długo wyczekiwany wieczny odpoczynek od pracy, czyli emeryturę. Jednocześnie Wasze dzieci są już dorosłe, wiele z nich wyjechało tak daleko, by Wasz kontakt odpierał się na co kilkutygodniowych odwiedzinach i opowieściach o pracy. Każda sfera obcowania ze społeczeństwem zaczyna Was upupiać. Bliscy zaczynają odchodzić. A do tego wszystkiego dochodzi szwankujące zdrowie, które tylko zaczyna Was utwierdzać w błędnym przekonaniu o Waszej zaniżającej się wartości jako człowieka, który – potrzebuje być potrzebnym!  Nie będę snuć historii o zmniejszającym się hipokampie czy predyspozycjach genetycznych (bo ze mnie tylko prosta dziewczyna jest, a nie żaden autorytet psychiatryczny), ale przejdę do konkretów. Dla leniwych seniorów najlepszym rozwiązaniem wydawałoby się nafaszerowanie lekami kognitywnymi – które skutecznie uruchomiłyby najskrytsze połączenia nerwowe (które poza zdolnościami poznawczymi pomagają również mieć wyjebane)… Zaraz- czy jest sens, skoro lepiej zapobiegać niż leczyć? A zapobiegawczo możnaby faszerować mózgi codzienną dawką zabaw logicznych. Owszem oldskulowo możemy zakupić kochanej babuszce roczny zapas krzyżóweczek i sudoku, albo namówić ją na zapisanie się na najbardziej abstrakcyjne studia w ramach alternatywy dla telenoweli – ale po co, skoro wystarczy otworzyć przed nią cudowny świat gier komputerowych, które połączą w sobie przyjemne z pożytecznym? Ileż gier na nowo rozbudzi zaspane przez lata ciężkiej pracy szare komórki dziadków! Ile barw, ile wymiarów! Platformówki, sandboxy, przygodówki, strategie… Portal, Papers, please, gry Terrariopodobne…Głupie Angry Birds! Na przekonanie do tego argumentu wcale nie trzeba wydawać kroci, bo i dla największych dziadków sprzętowych w morzu gier komputerowych znajdziemy coś, co nie tylko będzie dostosowane do umiejętności czy możliwości naszych Seniorów, ale również nie uszczupli naszej młodocianej kieszeni (czy co gorsza, nieśmierdzącej groszem kieszeni emerytów).

 

 

Ok, filmik może jest troche nieadektwtny, ale każdy z nas musi się czasami konkretnie wk***ić ;]

Walczymy z demencją i cały czas usprawniamy umysły! Bo iluż z naszych kochanych dziadków swoje życie spędziło na typowej pracy wymagającej zarówno kreatywności, umiejętności logicznego myślenia, zmysłu przestrzennego i poszerzania wiedzy? Hahaha, nawet sami studenci, pomimo specyfiki zajęć, raczej na nie uwagi nie zwracają (ale za to, genialnie rozwiązują testy i uczą się podwórkowej kombinatoryki). Jak mawiał mój genialny nauczyciel biologii w liceum (zazwyczaj tłumacząc tym zarzucanie nas różnymi ponadprogramowymi artykułami, z których robił nam sprawdziany), to nie lekami wyleczymy Alzheimera, a przeładowaniem mózgownicy. Jak powszechnie wiadomo, gry komputerowe wyrabiają w nas zmysł przestrzenny (wbrew pozorom można go sobie wyrobić, co potwierdzi każdy młody inżynierski aspirant po kursie grafiki technicznej), ćwiczą koncentrację, zmuszają do wielozadaniowości i zarzucają całą masą informacji – poczynając od tych niezbędnych fabularnie a kończąc na drobnych strzępkach potrzebnych do rozwiązania zagadek logicznych (jak nieśmiertelne ciągi liczbowe, niezbędne do otworzenia/ uruchomienia czegoś).

 

 

I małe wtrącenie wprost z San Francisco – jak mówi samo Nature (dla mnie jest to informacja z „drugiej ręki”, którą pozyskałam tutaj) seniorzy, którzy poświęcili trochę czasu na ogarnięcie wielozadaniowych gier wideo byli w stanie pokonać niewyszkolonych 20-latków. Na drodze eksperymentu okazało się, że uzyskane przez osoby starsze korzyści takie jak precyzja związana z osiąganiem konkretnych celów w grach wideo, utrzymywały się przez około 6 kolejnych miesięcy. U seniorów stwierdzono także poprawę pamięci i czujności, które były pośrednim skutkiem codziennego zażywania cyfrowej rozrywki. Jeśli ktoś wczytał się w moje „źródło”, może błędnie wywnioskować z niego przymus zmuszania babci w ogóle niezainteresowanej zasiadaniem za wirtualnym kółkiem do spędzania dwunastu godzin przed Need for Speed. Cóż, osobiście uważam, że babcie z pewnością dużo bardziej zainteresuje przygodówkowa historia z życia wzięta, która równie dobrze (jeśli nie lepiej), zmusi jej szare komórki do ciężkiej pracy.

 

Czysta zajebistość bez ograniczeń wiekowych

Każdy człowiek ma swoją ukochaną tematykę i zainteresowania. Jedni nałogowo oglądają seriale o nudnych ludziach z Wenezueli, inni zaś czytają książki o druidach. I właśnie dlatego nie rozumiem, co miałoby stać na przeszkodzie w zaangażowaniu osób starszych do bardziej bezpośredniego przeżywania tego, co ich ulubieni bohaterowie. Przecież jest to takie oczywiste – skoro babcia nałogowo ogląda mecze i nieustannie opowiada o tym, jak to za młodu ogrywała wszystkich kolegów z klasy w piłkę nożną, dlaczego nie miałaby spróbować swoich sił grając w FIFĘ? A skoro dziadek ciągle przypomina sobie „jak to na wojence ładnie” i z łezką w oku wspomina piękne czasy służby wojskowej, dlaczego nie mógłby zagrać w Wolfensteina… Albo nawet trochę z innej beczki, postrzelać w klimatach post-apokaliptycznych w Metrze 2033? Już nawet nie wspomnę o całej gamie gier, które spodobałyby się fanom westernów i poszukiwaczy skarbów!

A co z dziadkami, których największym zainteresowaniem jest spędzanie czasu z rodziną? Cóż, w tym przypadku robota jest znacznie ułatwiona – wystarczy zarazić takiego swoją ulubioną gierką i zaprosić go do wspólnego odkrywania wirtualnego świata. Jestem przekonana, że bardziej skomputeryzowanym seniorom bardzo spodoba się propozycja serwerowych spotkań z wnusiem.

 

 

Angażujemy, angażujemy!

Wprost trudno nie zarzucić starszych ludzi argumentami za graniem w gry komputerowe, które nie tylko korzystnie wpłyną na ich zdrowie, ale również skutecznie urozmaicą ich emeryturę (oraz ewentualne czekanie w kolejkach w urzędach, do lekarza czy wycieczkę komunikacją miejską).

Nie zmuszajmy dziadków do spędzenia starości przed głupimi serialami. Nawet jeśli na nowinki technologiczne są bardzo oporni, przynośmy im coraz co ciekawsze pozycje książkowe (wiem, że czasem trudno znaleźć coś odpowiedniego – przede wszystkim z uwagi na to, że fonty w większości pozycji mają wielkość ziaren maku, przez co sporo starszych osób w pewnym momencie rezygnuje z codziennej lektury, nawet jeśli dotychczas czytanie było ich niepisaną tradycją)… Albo z innej beczki, jeśli gry komputerowe nadal przybierają dla nich postać Zła Wcielonego, oswajajmy ich z planszówkami!

Wbrew pozorom artykuł może też tyczyć się rodziców małych dzieci – demonizowanie gier wideo od dawna jest passé, a nawet najgłupsza strzelanka (podawana oczywiście w odpowiednich dawkach) wpływa bardzo korzystnie na zdolności poznawcze, co jest szczególnie ważne nie tylko w przypadku osób w wieku podeszłym, które cyfrowe zabawy mogą traktować jako dobre ćwiczenie umysłu, ale również dzieciaczków, które już teraz pracują na swoją starość.

 

Swoją drogą – czy gry faktycznie mogą odstraszać osoby w wieku emerytalnym, bo w ogóle są kierowane do młodych ludzi i opowiadają o losach młodych ludzi? Od dwóch dni (czyli od kiedy postanowiłam napisać o przykuwaniu dybami seniorów do konsol) zastanawiam się nad rolą osób starszych w fabułach gier… Chyba zachęci mnie to do małej analizy…

 

 

O autorze
chinemantischinemantis
60 14

Graczka traktująca swoje pecetowe seanse jako zmyślny substytut koktajlu z czarnego prochu, psylocybiny i tęczowego lukru. Boi się tulipanów, nie cierpi pająków i żyje w swoim własnym science-fiction.

1 Komentarz

awatar
Bogda (gość) 7 lat temu

Babcia Bogusia co lubi grać w gry
https://www.youtube.com/watch?v=4Nu9EXg8YDw

0 Odpowiedz

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]