Wszystko co złe w Wiedźminie 3 - Felieton

20
Cascad

Wiedźmin 3: Dziki Gon słusznie zabrał bardzo wysokie oceny od recenzentów. Grę docenili też gracze zakochani w przygodzie Geralta – często jednak milczy się w temacie wad produkcji CD Projekt RED. Dlatego chcę je tutaj wyciągnąć.

 

Posiadanie niedociągnięć i wpadek nie dyskwalifikuje od razu całej produkcji. Nawet jeśli niektóre z nich są duże (a Wiedźmin 3 takie ma) to skoro reszta gry potrafi je obronić, to oznacza, że ma w sobie wystarczająco dużo magii, by zdobywać uznanie światowej widowni. Przejdźmy zatem do wszystkiego co złe w Wiedźmin 3: Dziki Gon:

 

Gra jest za duża względem swojego systemu

 

Tak, napisałem to – świat Wiedźmina 3 jest za duży na to co oferuje gameplay. Mimo piękna jakie kryje w sobie odkrywanie kolejnych miejsc, klimatu jazdy na koniu czy pływania łódką to samo sedno zabawy nie potrafi tego wykorzystać. Ta gra składa się przecież praktycznie z walki – a poza utopcami, nekkerami, trupojadami, harpiami i watahą wilków tylko okazjonalnie wpada się na inne bestie. I poza tym nie ma w niej aż tak dużo urozmaiceń w sensie samej mechaniki (zakładasz tarcze, uskakujesz i walisz w szybki atak). Przy tej ilości questów jaką dostarczyło CD Projekt RED naprawdę trudno znieść to, że każdy z nich to chodzenie za świecącymi punktami nazwane uroczyście „trupieniem” zakończone walką. Wiem, że wszędzie starano się to ratować fabularną otoczką, ale ile można udawać, że „to samo” to jednak nie to samo? Chyba tylko walki z latającymi bestiami jakoś starają się tu wyróżnić.

 

Gdzie wytrzymałość?

 

Jak wyżej – walka w Wiedźminie 3 robi się po pewnym czasie jednostajna, a wyższe poziomy trudności tego nie zmieniają, gdyż jedyne co się na nich dzieje to, to że przeciwnicy zadają mocniejsze ciosy (przez co warto używać olejów – aka „przygotowywać się”). Brakuje tu choćby takiego rozwiązania jak Soulsowy pasek wytrzymałości z prawdziwego zdarzenia ograniczający nasze ciągłe uniki i zamachy mieczem. Bo to, że Geralt je pieczone udko kurczaka podczas walki z trollem przeboleję, ale to, że się przy tym nie męczy już nie bardzo.

 

Zbieractwo i crafting - po co tyle syfu?

 

Łatki starają się to naprawiać, jednak system craftingu polegający na rozkładaniu rzeczy, żeby przejść do kolejnych menusów, zobaczyć czy można już zbudować swój wymarzony miecz przy pomocy śmieci noszonych w kieszeniach, stwierdzić że nie i wrócić do kolejnego rozkładania gratów jest źle zaprojektowany. A gdy nie mamy potrzebnych surowców i nie możemy ich kupić u danego sprzedawcy to przebiera się miarka. Nie wspominając już, że trzeba iść do odpowiedniego kowala po każdy element ekwipunku i jeszcze mieć szczęście znajdując schemat konkretnego miecza czy zbroi. Zresztą to jeszcze nie wszystko bo dalej potrzebny jest kowal na określonym poziomie, odpowiednio dużo pieniędzy i odpowiedni poziom Geralta (raz przez przypadek zrobiłem miecz, którego mogłem użyć dopiero za 5 leveli – nie dość, że wydałem prawie całą zawartość sakiewki to jeszcze po drodze znalazłem silniejszy). A do tego to fatalne opróżnianie wszystkich skrzynek i ciał, po którym nagle się okazuje że Geralt nie jest w stanie nic więcej udźwignąć i trzeba znów wejść do menu, by wyrzucić to co się znalazło sekundy temu. Oj jest z tym dramat. W dużym świecie dużo śmieci…

 

Nierówne projekty zadań

 

Też tak mieliście, że robiąc zadanie z Keirą Metz (to główne, w jaskini, zakończone walką z jeźdźcem Dzikiego Gonu) nagle zabrakło wam przedmiotów leczących i mimo iż wszędzie w świecie Wiedźmina 3 leży pełno śmieci to akurat tam nie było nic? Dodajmy do tego późniejsze walki, w których trzeba zapanować nad zabójczym zestawem jakim jest panowanie nad kamerą w walce z wieloma przeciwnikami i totalnie nadpobudliwie ruszający się Geralt. Co lepsze, niektóre misje są zaprojektowane tak, że trzeba naszym wiedźminem kogoś gonić – i nie ważne czy robi się to pieszo czy konno to sterowanie walczy z nami niczym najsilniejszy krasnolud. I gdyby nie przytępiona sztuczna inteligencja wrogów to, by wygrywał.

 

Jedno piwo = deszcze niespokojne

 

Nie żeby coś, ale piłem piwo w Wiedźminie 3. Robiłem to ponieważ brakowało mi już przedmiotów leczących, i jakie było moje zdziwienie gdy okazało się, że zabójca potworów wlewający w siebie trucizny od małego robi się zamroczony od kilku łyczków złotego trunku, albo innych kransoludzkich spirytusów… detal, ale często robił się bardzo upierdliwy.

 

Pływanie

 

Nie każcie mi nawet zaczynać o pływaniu… a na domiar złego całkiem sporo zadań wymaga nurkowania.

 

Miecze jak patyki

 

Doskonale rozumiem, że srebrnym w potwora, stalowym w człowieka ale dalej miecz to miecz… w głowie mi się nie mieści czemu oręż Wiedźmina zadaje tak małe obrażenia gdy użyjemy go „odwrotnie”. Przecież bestie nie są odporne na ostrza, a ludzie na srebro. Abstrahując od tego oręż Geralta niesamowicie szybko się niszczy. Wiem, że to fajny motyw, ale niezbalansowany. Boję się myśleć ile razy gra zmusiła mnie do szukania kowala (a gdybym nie miał tych przenośnych narzędzi płatnerskich to w ogóle byłby dramat). Dodatkowo wraca problem rozkładania ich na części i tworzenia nowych… najczęściej to zwyczajne zawracanie gitary, które się na nic nie przekłada poza jeżdżeniem po świecie w poszukiwaniu jakiejś sztaby… najczęściej kończyłem więc sprzedając wszystko co mam bo im mniej oręża tym mniej kłopotu. Tylko tu pojawia się kolejny element zmuszający do zawołania płotki i gnania do wioski obok tylko po to, by sprzedać złom; bo nawet do sprzedaży starego miecza trzeba znaleźć odpowiedniego handlarza zdolnego zapłacić za przedmioty tyle ile są warte. Po co to komu? Zwłaszcza przy tak fatalnie rozmieszczonych sklepach.

 

...

 


I oto koniec listy wszystkiego co złe w Wiedźminie 3. Mam nadzieję, że zrozumiecie jej przekaz – tym bardziej, że w kontrze szykuję też tekst o wszystkim co dobre. 

 

 

O autorze
CascadCascad
3215 22

Prawdziwy entuzjasta gier, który uwielbia z nich szydzić, żartować i nakręcać się na kolejne premiery. Piszę dla was newsy, raporty, recenzje… lubię oryginalne pomysły, dziwactwa i cały czas jestem na czasie. 

2 Komentarze

awatar
imp (gość) 8 lat temu

Moim zdaniem: - sterowanie Geraltem względnie zniosę - głupotę Płotki zniosę - sterowanie w pływaniu zniosę - różnice w mieczach też - questy gdzie się tropi, znajduje potwora, ubija, nagroda - tu nie mam pretensji

Ale: - tak jak ze wspomnianym piwem... żeby taki kozak jak Geralt miał problem z upadkiem z 3m wysokości? To ja się może potłukę, ale przeżyję. - ilość questów - z jednej strony może nie powinienem narzekać, bo niby mam za sobą te 80h, no ale, liczyłem na trochę więcej. Tymczasem, trochę pobocznych questów i dziękuję, do widzenia. Nie wiem. Może moje wybory mi poblokowały pewne linie side questów, ale w sumie to takich zadań pobocznych z prawdziwego zdarzenia to może było ze 20 czy 30. I mam tu na myśli coś innego niż 'poszukiwania wiedźmińskiego rynsztunku' i zlecenia na potwory. - otwarty świat - Trochę jak z powyższym. Niby otwarty, wielki świat... Ale wcale nie taki otwarty... Czasem byle próba wjechania gdzieś przez górę kończyła się ekranem informującym, że włażę poza grywalny obszar gry i mam spadać. Poza tym, co to za otwarty świat jak wszystko pocięte na kilka części (i rozumiem uzasadnienie tego stanu, ale... ;/). A na dodatek nieeeeee maaaa cooooo roooobić. I naprawdę, próbowałem. Chciałem poodkrywać znaczki zapytania na Skellige. Super, kontrabanda, kontrabanda, kontrabanda... Super. Nie zapowiada się niestety bym do premiery dodatków wrócił do gry. - błędy z questami - A to byle otworzenie skrzynki przed przeczytaniem listu, który miał wskazywać jej położenie, i już quest nie do skończenia. A to czasem wybór jakiejś opcji dialogowej, który nagle zablokował mi jakąkolwiek możliwość progresu w ważnej linii side questów na Skellige. A to znowu 'przeczytaj X', gdzie X nie mam w ekwipunku. Pewnie z 10 zadań mi przez to przepadło. - problemy z 'craftingiem' potwierdzam - Zrujnowałem się kiedyś na komplet zbroi z wiedźmińskiej szkoły niedźwiedzia i dwa inne super miecze... okazało się, że na miecze muszę czekać ledwo do 47 lvl, a na zbroję do 37 lvl. Super, ja koło 85% dostępnych zadań zrobionych i 25 lvl. Nie nacieszyłem się. ;]

1 Odpowiedz
sandmann21 8 lat temu

Nie grałem zbyt długo ale to co mi się rzuciło w oczy to: poruszanie się Geralta (latka ma to naprawic), głupi kon (latka ma to naprawić) i długie ekrany ładowania. Tyle. Żaden sandbox (nawet GTA) mnie tak nie wciągnął. Tu aż miło jeździ się bez celu :-)

0 Odpowiedz

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]