Po wczorajszej konferencji Sony na Paris Games Week, na której masę czasu spędzono na pokazywaniu gry o robo-dinozaurach (Horizon: Zero Dawn), cyborgach (Detroit) i ogólnym śmiganiu po dziczy (niby bez dinozaurów, ale Wild warto wymienić) widać, że branży zachciało się powrotu do korzeni ludzkości... i do częstego zaglądania w daleką przyszłość. A jakby ktoś w to jeszcze wątpił to Crytek robi grę na PlayStation VR o, niespodzianka, oglądaniu dinozaurów z robocikiem latającym nam obok głowy.
Chyba jeszcze nigdy tak skrajne nurty nie dominowały wśród wydawców. Z jednej strony nadchodzi Deus Ex: Mankind Divided, z drugiej szykuje się Far Cry: Primal. Żołnierze w Call of Duty to już praktycznie roboty napędzane głupotą scenariusza, a ze steamowej czołówki nie schodzi Ark:Survival Evolved. To wspaniała różnorodność i jakby tego było mało, premiera No Man's Sky pogodzi oba światy. W tej grze jednocześnie będziemy spotykać gigantyczne formy życia i roboty broniące fauny i flory, a wszystko to na planetach przypominających podkoloryzowaną Ziemię w czasach gdy istniał jeszcze superkontynent.
Obecna sytuacja – czyli współistnienie dwóch trendów, które powinny się teoretycznie wykluczać – to jedna z najlepszych rzeczy jaki spotkały gaming od dawna. Na szczęście minęły już czasy gdy rządziło tylko jedno słuszne podejście do robienia przebojów, czyli na przykład „robimy tylko gry z Drugiej Wojny Światowej!”, „robimy tylko FPS-y!”, „robimy tylko casualowe machanie przed ekranem!”, „robimy swoje Uncharted!”... to były najciemniejsze okresy branży. To w nich upadało najwięcej studiów i zapominano najwięcej marek rzucając się w pogoń za tym co robią wszyscy. Teraz widać ulgę, w modzie są nie gatunki, a settingi w których można pomieścić masę różnych gier. Nareszcie idziemy w stronę, która nie uwstecznia branży.
I niech sobie te dinozaury i roboty jeszcze trochę porządzą... a potem ma przyjść czas Średniowiecznych i baśniowych gier. Tego sobie i wam życzę. I jakiegoś FPS-a w klimacie Drugiej Wojny bo wiem, że chcecie.
0 Komentarzy