Siedzę z jedną ręką zaciśniętą wokół chłodnej Fortuny Ciemnej, a drugą opieram na dopiero co wygranym kubku z motywem Street Fightera. Mój wzrok utkwiony jest na zawieszonym telewizorze, na którym toczy się bój na podzielonym ekranie w Gears of War. Gdzieś obok stoi N64, z której co jakiś czas dobiega motyw z JamesaBonda, a w tle toczą się rozmowy o tym, który bohater nowego Mortala jest najlepszy. To właśnie Pad Club - nowa mekka poznańskich graczy.
Wk**wia mnie niepunktualność. Przez tą upierdliwą wadę, którą jakimś cudem posiada większość moich znajomych, siedzę teraz sam jak palec przy stoliku i nudzę się niemiłosiernie, choć w zasięgu mojego wzroku wisi ekran podłączony do Xboksa. Sam nie będę jednak grał. Czas, jaki mam do zabicia w oczekiwaniu na przyjście znajomych pozwala mi jednak rzucić wzrokiem na okalające mnie środowisko.
PadClub, mieszczący sie w bramie przy ulicy Gwarnej 8, od wejścia wita nas odcieniami błękitu. Ściany wymalowane na ów kolor oraz równie niebieskie oświetlenie, dają wrażenie jakby z fasad wylewała się magiczna mana. W kontraście do parteru, na którym zaparkowałem swoje dupsko, góra lokalu to gorącą czerwień przypominająca z kolei fiolki ze zdrowiem. Tak naprawdę nie wiem czy był to zamierzony cel czy po prostu po dwóch piwach zacząłem wszystko nadinterpretowywać i autor miał cos innego na myśli. Tylko kibel, w odcieniach brązu i żółci tanich kafelków sprzed dekady psuje ten wizerunek ale licze na pomysłowośc włascicieli. Wszakże któż by nie chciał oddawać moczu w wychodku imitującym lochy z Dungeon Keepera albo plansze z Mario? Troche farby i wyobrażni na pewno załatwi tą psującą dobre wrażenie cześć Pad Clubu.
Tak czy siak, trudno nie zauważyć, że to lokal dla graczy pełną gębą. Figurki w gablotkach pokazujące zarówno bohaterów gier konsolowych, jak i kultowych animacji czy aplikacji mobilnych, porozmieszczane tu i ówdzie tekturowe postaci w skali 'jeden do jeden' oraz komiksy zdobiące ścianę tuż za konsolami retro. Nawet nazwy drinków są mocno ze światem gier powiązane: Sub Zero, Link, Headshot, God of War. To tylko kilka z nich. Do szotów i koktajli dochodzi także całkiem spora lista piw w bardzo przystępnych, wręcz chciałoby się rzec studenckich, cenach. No bo nie skosztować Fortuny z kija za szóstkę to już grzech.
Na brak sprzętu też nie można narzekać. Na dole dane jest nam popykać na dwóch 'trzystasześdziesiątkach', klasycznym Wii a co bardziej sentymentalni mogą spróbować swoich sił na starusieńkim Nintendo64. Górna cześć Pad Clubu również nie rozczarowuje i oprócz nowiutkiego Xbox One ora Wii U, w łapki graczy oddano także parę klasycznych konsol. Niestety byłem tak zafascynowany wspomnianymi już komiksami w tej strefie, że nie zdążyłem się przyjrzeć jakie dokładnie perełki się tam znajdowały. Nawet miejsce na Occulusa się znalazło, ale po 3 minutach z tym ustrojstwem, utwierdzam się w przekonaniu, że zapewne po krótkim okresie sławy, podzieli on losy technologii 3D i Move’ów.
Pad Club ma szanse stać się naprawdę jasnym punktem na mapie growej poznania. Wczorajsze otwarcie nie odbyło się bez paru potknięć jak zalanie męskiego kibla czymś, co mam nadzieje było zwykła wodą oraz tragicznie wolna praca ludzi za barem. Przed właścicielami jeszcze masa pracy, ale są oni na bardzo dobre drodze. I tylko szyldu brak.
1 Komentarz
Wątpię żeby pady długo wytrzymywały w tym lokalu ale nie zmienia to faktu że sam pomysł jest ciekawy.Sam chętnie wybrałbym się tam ze znajomymi ale niestety trochę daleko mi do Poznania.