Poznań Game Arena 2016 – relacja - Relacja

07
Piechol

Poznań Game Arena od dawna znajduje stałe miejsce w kalendarzu imprez każdego gracza w Polsce. Targi odbywają się co roku (z małą przerwą między 2009 a 2012 rokiem) w Poznaniu, do którego z każdą kolejną edycją zjeżdża się coraz więcej fanów (i fanek) przemysłu elektronicznej rozrywki. Jak było tym razem w przypadku jedenastej edycji? Poniższa relacja powinna dać w miarę obiektywny pogląd na to wydarzenie, choć będzie oczywiście skrajnie subiektywna.


Na początku informacje natury formalnej. Tegoroczna edycja PGA miała miejsce na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich od 21 do 23 października. Pierwszy dzień był dniem dla VIP-ów (lub ludzi, którzy byli skorzy wydać na bilet tego dnia 120zł), pozostałe dwa były otwarte dla wszystkich. Liczne atrakcje targów rozbite były między 8 pawilonami, na których to wystawiło się ponad 150 firm. Wedle wstępnych szacunków na PGA 2016 pojawiło się ponad 70 000 odwiedzających (choć rzeczwista liczba może być jeszcze większa). Tegoroczna impreza odbywała się pod hasłem „GRAMY GRUBO”. Czy rzeczywiście było grubo? W rzeczy samej.


 

Warto zacząć tutaj od całej otoczki tego wydarzenia, bo trzeba przyznać, że między 21 a 23 października cały Poznań żył grami wideo. Pociągi wypełnione po brzegi graczami i entuzjastami gier, przejścia dla pieszych gęste od wszelkiego rodzaju cosplayerów, przewijający się co i rusz YouTuberzy (a za nimi korowód fanów), billboardy, plakaty, audycje radiowe, reklamy, etc. Jeszcze przed samym wejściem na teren MTP było czuć, że właśnie ma miejsce święto dla graczy i całe miasto chcąc nie chcąc dało się porwać magii naszej ukochanej branży. I bardzo dobrze, wszak ponad 13 mln graczy na całym świecie nie może być po prostu zwykłymi nerdami, prawda?

 

Nie wiem jak wyglądało to w przypadku zeszłorocznej edycji, niestety nie było mi dane zawitać na PGA 2015, jednak tym razem, oprócz całej growej otoczki, pierwszym co rzucało się w oczy to prawdziwe tłumy ludzi. I nie mówię tutaj tylko o bramkach na wejściu, gdzie z natury rzeczy tworzyły się kolejki. Mówię tutaj praktycznie o każdym metrze kwadratowym powierzchni, którą przeznaczono na PGA. Z jednej strony było to na swój sposób piękne, bo coś co jeszcze niedawno było niszowe i utożsamiane z przygarbionymi, grubymi, pryszczatymi nastolatkami siedzącymi w piwnicach swoich domów i grającymi przy opuszczonych roletach, teraz weszło do mainstreamu, stało się elementem kultury popularnej, a może nawet otarło się o sztukę. Z drugiej strony jednak dla gracza-pustelnika-samotnika-introwertyka (a tacy również jeszcze istnieją, wierzcie mi na słowo) ludzi było po prostu za dużo. Nie tylko ze względu na ciągłe przepychanie się wszędzie, wieczne slalomy między akurat-robiącymi-sobie-selfie, ale także z najprostszego powodu: do stanowisk z najgorętszymi grami tworzyły się kilometrowe kolejki i siłą rzeczy powodowało to wielominutowe czekanie, żeby położyć swoje łapska na interesujących tytułach. Jednak mimo wszystko było warto (zwłaszcza, że wejściówka dla prasy była jak cheat na przenikanie przez kolejki). Przejdźmy jednak do samego mięska. Co można było zobaczyć na PGA 2016? O jakie doświadczenia można było się wzbogacić?

 

 

Przede wszystkim nie można było nie ulec wrażeniu, że obecny rok jest rokiem wirtualnej rzeczywistości. Nie mówię tutaj tylko o stoiskach Sony wraz z Playstation VR czy Oculusie, ale także o wszelkim innym sprzęcie, który pozwala na totalną immersję w wirtualny świat gry. Nie zabrakło oczywiście również tytułów dedukowanych wszelkim goglom VR, tych było od groma. Zatem jeżeli ktoś nie miał okazji do tej pory przetestować wirtualnej rzeczywistości na własnej skórze, to podczas PGA 2016 musiał się naprawdę postarać, żeby tego nie zrobić. Oprócz stoisk gdzie regularnie leciały fanty w stronę zebranych, to właśnie miejsca gdzie można było dać się totalnie pochłonąć wirtualowi były najbardziej oblegane.

 

 

Dosyć niespodziewanie okazało się również, że nie trzeba wybierać się do Kolonii albo lecieć na E3, żeby zagrać w największe i najbardziej pożądane światowe tytuły przedpremierowo. Na PGA 2016 pojawili się bowiem najwięksi rozgrywający branży z Xboxem i Playstation na czele. Ten drugi usilnie promował swoje gogle Playstation VR i dał możliwość zagrania chociażby w Robinson: The Journey, jednak to właśnie Xbox potraktował te targi poważniej, bo zjawił się nie tylko ze swoimi największymi hitami, w które można aktualnie zagrać w swoim domowym zaciszu, ale także z tytułami, na które przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać. Wśród nich największym było Dead Rising 4, które za zamkniętymi drzwiami (a tak właściwie zasuniętą kotarą) pozwoliło wcielić się znowu w Franka Westa i urządzić hordom zombie jesień średniowiecza z... tak właściwie każdej części ciała. Chapeau bas, tak właśnie powinno się wystawiać w Polsce. Brawo.

 

 

Znakiem naszych czasów jest również niesłychana popularność gwiazd YouTube'a, które można obecnie znaleźć wszędzie: na opakowaniach chipsów, ciastek, na butelkach popularnych napoi, w audycjach radiowych, programach telewizyjnych, etc. Aż strach pomyśleć jak rozwinie się to w przyszłości (ja osobiście czekam na papier toaletowy z Rockiem), jednak na PGA również można było odczuć, że organizatorzy i wystawcy zdają sobie sprawę z tego jakim poważaniem cieszą się oni wśród odwiedzających. Oprócz meet-up'ów i specjalnych eventów, można było trafić na facjaty z rogu ekranu również na billboardach, ale też oczywiście zobaczyć je na żywo, a czasem (jeżeli okazali się na tyle łaskawi) zamienić z nimi parę zdań i cyknąć pamiątkową fotkę, która zapewne robiła później furorę na portalu społecznościowym i wywoływała szczerą zazdrość kolegów ze szkolnej ławki. Dla niektórych było to zapewne spełnienie marzeń, jednak dla starszyzny był to powód do omijania niektórych stref targów, gdzie gwiazdeczki aktualnie próbowały sklecić sensowne i dobrze złożone zdanie w naszym rodzimym języku bez wplatania co chwilę jakiegoś „What the fuck”. Jednak skoro już wspomniałem o graczach starszej daty...


 

Na PGA 2016 nie zapomniano także o korzeniach przemysłu gier wideo. Na końcu najbardziej oddalonej hali (serio) pojawiła się specjalna strefa z grami, które dały podwaliny pod to co mamy teraz. Retro Games może nie przyciągało tylu fanów co inne miejsca na targach, jednak można bezapelacyjnie powiedzieć, że nie zabrakło tam najistotniejszych tytułów dla branży. PONG, Doom, Super Mario Bros., Alone in the Dark… To tylko niektóre z pozycji, w które można było zagrać na komputerach, które pamiętają jeszcze czasy MS DOS'a i konsolach, które na swoich kontrolerach miały tylko 4 klawisze kierunkowe i dwa dodatkowe przyciski. Jeżeli zatem ktoś chciał zobaczyć co stanowiło o początku przemysłu gier wideo albo udać się w nostalgiczną podróż do lat młodości miał ku temu świetną okazję.

 

Orzeszku... Granie w Dooma na myszce? Serio?

 

Jak co roku Poznań Game Arena czynnie wspierało twórców niezależnych. Małe, czasem nawet jednoosobowe studia, miały możliwość wynajęcia niewielkiej powierzchni i zaprezentowania swoich produkcji szerszej publiczności, co czasami było dla nich jak zbawienie, bo stosunkowo niewielkim kosztem (przynajmniej finansowym) mogły pokazać swoje dzieła po raz pierwszy potencjalnym nabywcom, a czasem zostać zauważonymi przez większe wydawnictwa, które z chęcią skorzystałby z ich talentu do programowania i tworzenia gier. Indyków na PGA było bez liku, niektóre z tych produkcji dorównywały rozmachem „dużym” grom, a niektóre były takie jak indyki zdążyły nas przyzwyczaić: niszowe. Co wcale nie odbiera im uroku i nie umniejsza frajdy z grania.


 

Czymże byłyby targi gier wideo bez zdrowej rywalizacji między graczami? PGA 2016 było idealną okazją do sprawdzenia się w różnych turniejach, przeważały najpopularniejsze ostatnio produkcje z Counter Strike: Global Offensive, League of Legends i Overwatch na czele. Pula nagród w niektórych turniejach przekraczała kilkukrotnie średnie miesięczne wynagrodzenie w Polsce, więc było o co walczyć. Oprócz nagród pieniężnych pojawiały się też nagrody rzeczowe, z którymi niektórzy dumnie kroczyli przez targi, pusząc się przy tym jak pawie, ale jest to akurat jak najbardziej zrozumiałe. Skill wymaga wielu godzin treningu, a to zawsze powód do wyrazów szacunku, zwłaszcza jeżeli przeradza się potem w coś namacalnego.


 

Poznań Game Arena to jednak nie tylko granie. To także… Rozmawianie i dywagowanie o graniu. W specjalnie wydzielonej hali przeznaczonej na Game Industry Conference zainteresowani mogli posłuchać wykładów osób związanych z branżą, ale o tym bardziej szczegółowo opowie Wam nasz kolega Cascad w oddzielnym tekście, który już niedługo powinien pojawić się na łamach portalu.

 

 

Na największych growych targach w Wielkopolsce nie mogło również zabraknąć naszej skromnej redakcji. W Gamedot Chill Zone odwiedzający mieli okazję nie tylko rozprostować kości po wielogodzinnym graniu na siedząco, ale także najzwyczajniej w świecie odpocząć i skorzystać z możliwości podładowania swojego sprzętu elektronicznego i bezpłatnego internetu ufundowanego przez firmę Fritz!. Oprócz tego na rozstawionych w pocie czoła stanowiskach można było zagrać w najróżniejsze gry, testując przy tym sprzęt i akcesoria dostarczone przez naszych partnerów Acera, Fritza! Modecoma, Mionixa. Przylegający do Chill Zone redakcyjny sklep również oferował w trakcie trwania targów promocyjne ceny, więc obsługa nie mogła niestety pozwolić sobie nawet na zjedzenie pizzy w spokoju, tylko pałaszowała pod ladą kiedy tylko udawała, że szuka przedmiotu o który chodzi klientowi, a który leżał tak naprawdę na widoku. Nie zabrakło konkursów z nagrodami, w których do zgarnięcia były myszki, podkładki, routery, powerliny, czy google VR ufundowane przez naszych paartnerów.Poza tym była to także okazja do poznania autorów tekstów, które zdarza się Wam czytać na łamach tego portalu i zrobienia sobie z nimi pamiątkowego zdjęcia. Wszystkim odwiedzającym nasze stoisko w trakcie PGA serdecznie dziękujemy i polecamy się na przyszłość, bo wszystko wskazuje na to, że zjawimy się tam również za rok i to z jeszcze większym rozmachem.

 

 

Podsumowując: Poznań Game Arena w tym roku pokazało pazur. Nie można mieć wątpliwości, że z każdym kolejnym rokiem impreza ta rośnie w siłę i jej ranga na świecie również. Niech nie zdziwią Was więc relacje z tego wydarzenia na zagranicznych portalach, bo autentycznie PGA zaczyna liczyć się w tej części świata. Jeżeli byliście obecni wiecie to bardzo dobrze, jeżeli nie, to za rok zarezerwujcie sobie miejsce w kalendarzu, bo mieszkając w tym kraju nie ma po prostu lepszej imprezy dla graczy niż właśnie Poznań Game Arena. Do zobaczenia za rok (i mówi to ktoś, kto autentycznie nie przepada za masówkami).

O autorze
PiecholPiechol
456 2
Gra odkąd pamięta. Prawdziwy pasjonat gier wideo. Bardziej narratywista, niż ludolog, jednak nie przejdzie obojętnie obok żadnej gry wartej uwagi. Fanboy konsol wszelakich, sporadycznie grywa też na innych sprzętach. Marzy o tworzeniu gier.

0 Komentarzy

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]