Falkon 2015 - relacja - Relacja

11
AttonRandom

Wspominany przeze mnie z rozrzewnieniem Falkon 2013 był zdaje się najlepszym konwentem, w jakim miałem niezwykłą przyjemność brać udział, stał się również swego rodzaju benchmarkiem, według którego oceniam teraz kolejne edycje. Zapowiadający się na jeszcze większe i jeszcze lepsze wydarzenie Falkon 2014 zawiódł (niestety!) moje oczekiwania. Choć ostatecznie była to impreza solidna, pozostawiała wiele do życzenia, choćby pod względem klimatu. Wraz z moją tradycyjną konwentową ekipą spodziewałem się efektu sinusoidy, tudzież innego Windowsa, to jest, że w 2015 kolejna edycja wzniesie się na wyżyny. Ponieważ jest już ona za nami czas stanąć w prawdzie i ocenić, czy tak się faktycznie stało.

 

W tym roku niestety tylko trzydniowy Falkon 2015 rozpoczęliśmy bardzo udanym piątkiem. Tradycyjnie założyliśmy sobie, że prelekcje zignorujemy, a zamiast nich skupimy się na stoiskach sprzedawców, loteriach i Games Roomie, któremu w tym roku na powrót udało się zrobić na mnie wrażenie swoim ogromem (bo nie ukrywajmy, spory hangar wypełniony stołami i graczami prezentował się bardzo okazale). Wystawców ponownie było wielu, ale w przeciwieństwie do poprzedniej edycji, nie czułem się tym wszystkim specjalnie przytłoczony - choć przy takiej ilości przeróżnych gadżetów i pierdółek oraz kręcących się dookoła ludzi (kolejny rekord pobity - tym razem 8000 gości) nietrudno o zawrót głowy. Ciekawostką jest też duża liczba loterii, a także fakt, że w zamian za usunięcie cukierków, w niektórych z nich ceny losów poszły w górę. Nie jestem pewien, czy o takie oblicze falkonowego hazardu walczyłem – wcześniej można było wygrać Najdroższy Cukierek Świata albo tańszą przypinkę, ale tym razem ceny się wyrównały (akurat bardziej chce mi się rzygać od przypinek niż od łakoci) i czasami lepiej było dołożyć kilka złotych i zakupić pożądany przedmiot miast liczyć na łut szczęścia. Ale jak tradycja to tradycja!

 

 

Piątkowy wieczór upłynął pod znakiem wygłupów wszelakich. W następnych dniach dane nam (mnie i mojej ekipie, którą tradycyjnie pozdrawiam) było między innymi poznać kilka ciekawych planszówek. Hitem soboty było stoisko Fullcap Games, gdzie zaprezentowano świeżuteńki tytuł z tej stajni – Dobrego Glinę i Złego Glinę! W tej przypominającej nieco kultową Mafię produkcji gracze mogą pobawić się w Atak na posterunek 13. Jedną ekipy stanowią uczciwi stróże prawa reprezentowani przez Freddiego Mercury’ego oraz Carrie Anne-Moss, druga natomiast to szczury nabrzeża, skorumpowane mendy, których facjatą jest wokalista Melechesha. Celem gry jest odnalezienie za sprawą dedukcji (lub wścibstwa i zaglądania komuś w karty wtedy, gdy się nie powinno) agenta lub herszta, przywódców obydwu stronnictw i jego zastrzelenie. Bardzo sympatyczna zabawa, choć trzeba przyznać, że gra rozwija skrzydła dopiero przy minimum 7 graczach. Koniecznie też trzeba zaopatrzyć się w plastikowe bądź - dla żądnych wrażeń - prawdziwe pistolety (i opcjonalnie inne policyjne rekwizyty). Raz, że nadaje to klimatu, dwa – zawsze łatwiej śledzić przebieg rozgrywki gdy ktoś w nas celuje z gnata, niż gdy gdzieś tam z boku leży jakaś śmieszna karta z narysowanym nań pistolecikiem. Łatwe zasady i szybkie tempo rozgrywki to niewątpliwe zalety Glin, szczególnie dla osób, które preferują rzeczy proste i przyjemne, niewymagające wchłaniania skomplikowanych, wielostronicowych instrukcji i rezerwowania całych godzin na ledwie jedną li tylko sesję.

 

 

Jednym z ciekawszych przystanków z pewnością była wystawa, na którą składały się modele wehikułów i statków z Gwiezdnych Wojen i Mass Effecta oraz konstrukcje z klocków LEGO. Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na Mindstorms, czyli wymarzone zestawy dla domorosłych budowniczych robotów. Największe zainteresowanie wzbudzał paszczaty techno-wąż, próbujący wpić się w dłoń irytujących go osobników oraz toaletowy ratownik obsługujący rolkę papieru przeznaczonego wiadomo do czego.

Co jeszcze? Jako miłośnik StarCrafta skierowałem się w stronę stoiska ze StarCraftem II, gdzie można było między innymi zagrać w Whispers of Oblivion (prolog do Legacy of the Void), pomęczyć się z koślawą niemiecką klawiaturą i pozwolić miłej pani wykonywać tematyczne malunki na naszej facjacie. Nieopodal znajdowały się laptopy z takimi grami jak Sniper Elite 3 tudzież Dying Light. Dalej były konsole (w tym roku nawet nie próbowaliśmy się dopchać) oraz bardzo interesujące stanowisko ze starym sprzętem, gdzie można było popykać w takie wyśmienite produkcje jak River Raid czy Bomb Jack. Klawo! Gastronomia również na plus, dużo lepszej jakości niż poprzednio i łatwo dostępna, choć pod względem radowania podniebienia catering z 2013 nadal pozostaje bezkonkurencyjny.

 

 

Zauważyć również muszę, że zazwyczaj Ponura Niedziela tudzież inny Dzień Żałoby/Pobojowiska - jak zwał tak zwał, był zaskakująco przyjemny – wciąż coś się działo (choć oczywiście dawało się odczuć, że to już koniec i za parę godzin będziemy się już stąd zwijać) i dało się spędzić nieco przyjemnych chwil w rozklaskanym Games Roomie na grze w Potwory w Tokio, czyliprzerobione na planszówkę przygody Godzilli i spółki. Bardzo przyjemna, wciągająca i wymagająca pewnego przewidywania oraz mocnych nerwów gra. Stoisko Star Wars również jakby ciekawsze niż ostatnio – Luke Skywalker zostawił przykładowe zadania maturalne do rozwiązania, Darth Maul rozdawał cukierki, a Wuher był barmanem na tym dancingu, czego owocem było pełno ubzdryngolonych bywalców i zgon Greedo [*]. 

Pomimo tych niewątpliwych pozytywów nie da się ukryć, że od strony organizacyjno-technicznej organizatorzy polegają raz za razem, a rozmiar klęski jest co roku coraz większy. Pisałem na początku, że naszym założeniem było położenie lagi na niezbyt interesującej nas części prelekcyjnej, ale też niezupełnie – mieliśmy zamiar wziąć udział w kilku konkursach oraz wykładach Pawła Frelika. I tutaj zaczyna się cała „zabawa”. Piątkowy konkurs filmowy (ten późniejszy) odbywał się w Namiocie 2, który był spory i którego ścianami nieustannie trząsł silny wiatr. Prowadzący nie miał mikrofonu, więc wyobraźcie sobie, co się działo przy całym tym hałasie. O zmianach w programie nikt nie raczył poinformować choćby na Facebooku i niejeden prelegent z nieprzyjemnym zaskoczeniem odkrywał, że zaraz ma mieć wykład według planu przewidziany na dzień następny (tutaj właśnie dowiedzieliśmy się, że niedzielna prelekcja Pawła Frelika miała miejsce w sobotę...). Wisienką na torcie technicznej klapy był turniej Hearthstone’a. Postanowiliśmy chwilkę poobserwować to, co się tam dzieje, zwłaszcza, że gra ta budzi moją ogromną sympatię. Niewyraźny z powodu dużego natężenia światła ekran to pikuś, falkonowa sieć wbrew nawalającym się właśnie na scenie uczestnikom turnieju postanowiła wybrać się na dyskotekę. Pech.

 

 

Zostaje wreszcie ten nieszczęsny KOSplay. Zacznę w sposób następujący: naprawdę podziwiam zjawiających się na Falkonie cosplayerów, a szczególnie tych, którzy decydują się na udział w konkursie na najlepszy strój. Jestem pewien, że to wspaniali, szalenie ciekawi ludzie o ogromnym talencie i samozaparciu oraz niemałej odwadze, jako że decydują się na wystąpienie przed pokaźną publiką i brylowanie w mediach, a takiego mnie stać tylko na naskrobanie jakiegoś tekstu i ukrycie się za internetowym nickiem. Trzeba jednak uczciwie przyznać jedną rzecz. Niby cosplay nie ogranicza się wyłącznie do paradowania w odpowiednim i najlepiej własnoręcznie wykonanym wdzianku, ale jest to także - a może przede wszystkim? - wcielenie się w daną postać i skopiowanie charakterystycznych dla niej zachowań. Jak na nieszczęście, nie każdy posiada odpowiednie umiejętności oratorskie i aktorskie. Na przykład: na scenie pojawia się „kozacko” (jak to mówi młodzież) przebrany inkwizytor, paradując sobie w najlepsze i nawet robiąc wrażenie na publice swoim kostiumem. Chwilę później decyduje się otworzyć buzię i cały nastrój diabli biorą, bo przemawia głosem mocno do postaci nieadekwatnym. Inny występ może z kolei być odtworzeniem np. scenki ze zwiastuna gry, jednakże osoba postronna obserwująca wyrwane z kontekstu czyny na scenie może odebrać jako lekko autystyczny performance. I ponownie misternie budowany klimat trafia szlag. Na szczęście ocenianiem zajmują się profesjonalni jurorzy.

 

 

Stroje uczestników były oczywiście bardzo udane (na przykład Rey z nadchodzącego Epizodu VII)  - choć dużo lepiej prezentowały się z bliska, gdy spotykało się ich właścicieli przechadzających się po falkonowych alejkach. Jednak z powodu wielu opóźnień i problemów z nagłośnieniem (grupa WARcon przygotowała po raz kolejny jakiś skecz, ale stojący z tyłu, w tym my, słyszeli niewiele albo zupełnie nic) postanowiliśmy odpuścić sobie fazę grupową konkursu. Tegoroczna edycja KOSplayu była niestety najsłabszą z dotychczasowych.

 

 

Ale, ale – ja tutaj tak narzekam, a mimo to na przekór niewypałowi organizacyjnemu bawiłem się dużo lepiej niż rok temu! Następny rok zapowiada się bardziej smakowicie, chociażby dlatego, że jest szansa na 4-dniowy konwent i znacznie więcej atrakcji. Może samemu warto będzie spróbować swych sił w kostiumowej zabawie? Jedno jest pewne: organizatorzy muszą wreszcie opanować zaplecze techniczne. Nie może być tak, że prelegenci nie mają dobrych warunków do prowadzenia wykładu. Nie może być tak, że KOSplay lepiej jest obejrzeć w domu na zdjęciach i filmach miast na żywo, bo tam irytujące opóźnienia i niemiłe niespodzianki. Nie może być tak, że nagle podczas turnieju pada łącze internetowe. Z przerażeniem obserwuję, że co roku jest coraz z tym gorzej, więc wypadałoby w końcu podjąć odpowiednie kroki i naprawić sytuację.

Samemu wydarzeniu daję 7+. Falkon 2015 nie zawiódł (choć może też nie zachwycił), w związku z czym oczekuję po następnej edycji jeszcze lepszej zabawy i czegoś na miarę legendarnej już 2013-tki. Oby tylko następnym razem ktoś kabla z zasilaniem czasem nie przeciął...

O autorze
AttonRandomAttonRandom
7 0

1 Komentarz

awatar
Grupa WARcon (gość) 8 lat temu

Grupa WARcon pozdrawia i przyłącza się do apelu twórców w sprawie problemów technicznych. Niestety podczas naszej scenki jak z resztą widać na filmie, muzyka została źle puszczona oraz nic na scenie nie było słychać na scenie więc nie trafiliśmy w linie melodyczną. Pozdrawiamy Szanowną Redakcję (dobrze opisany konwent) oraz Czytelników. Do zobaczenia na kolejnych festiwalach. Grupa WARcon P.S. Jeśli ktoś jest zainteresowany zdjęciami z Falkonu 2015 zostaną one zamieszczone wkrótce na naszej stronie.(https://www.facebook.com/grupa.warcon/?ref=hl)

0 Odpowiedz

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]