The Dark Eye: Memoria - Recenzje

00
sandmann21

Lubię odskoczyć sobie czasem od wszechobecnych Battlefieldów, Watch Dogsów i innych wysokobudżetowych CODów i raz na jakiś czas obcuje z tytułem, którego próżno szukać w Empiku na głównym stoisku. W ten sposób odkryłem gry pokroju Machinarium, Trine, Double Dragon Neon oraz Podróż i nie żałuje żadnej sekundy, jakiej przy nich spędziłem. Wielokrotnie pisałem wszak, że to nie budżet decyduje o grywalności i czasami nieznana produkcja umie wciągnąć bardziej niż jej mocno rozreklamowani pobratymcy.

Nie inaczej było tym razem, gdy do sprawdzenia dostałem The Dark Eye: Memoria, grę przygodową spod znaku niemieckiego studia Daedalic Entertaiment.

 

Lubisz zagadki?

W grze wcielamy się w Gerona młodego łowcę ptaków z królestwa Andergastu, trudniącego się także czarami oraz okazyjnym ratowaniem świata. Ów młodzieniec wraz z młodą adeptką akademii magii Brydą oraz zaczarowanym krukiem Nuri muszą rozwiązać zagadkę zniknięcia księżniczki Sadji sprzed pół tysiąca lat. Historia, mimo swej ogólnej prostoty, ma kilka ciekawych zwrotów akcji i potrafi skutecznie przykleić nas do ekranu na jakieś osiem godzin trwania kampanii.

 

 

Memoria to typowy ‘point-and-click’ stawiający przed nami szereg prostszych i trudniejszych łamigłówek. Oprócz znajdowania i łączenia przedmiotów oraz dyskusji z napotkanymi postaciami, nasz heros posługuje się także czarami, dzięki którym może między innymi naprawiać zniszczone rzeczy oraz dostrzegać ślady magicznej energii. Sadja, którą także przyjdzie nam w grze kontrolować, ma zgoła odmienny zestaw zaklęć z ożywianiem kamiennych istot na czele. Połączenie czarów i typowego dla gatunku ‘craftingu’, daje bardzo ciekawą mieszankę, niejednokrotnie zmuszającą do jeszcze intensywniejszego główkowania.

Niestety, programiści z Daedalic Entertainment pogubili się, do kogo ostatecznie skierowana jest ta gra. Z jednej strony niedoświadczonym graczom dano opcję, by za jednym naciśnięciem przycisku na ekranie zaświeciły się wszystkie punkty oddziaływania i przedmioty (co jak dla mnie, jest aż nazbyt dużym ułatwieniem). Szkoda, że nie pokuszono się tu o zastosowanie rozwiązania znanego z Machinarium, gdzie ikona interakcji pojawiała się dopiero wtedy, gdy nasz bohater doszedł do odpowiedniego punktu na planszy. Przesuwanie myszki po ekranie nic nam nie ujawniało i aby kontynuować, trzeba było do wszystkiego, dosłownie, dojść samemu.

Na drugim biegunie z kolei są typowe dla tego typu gier momenty, w których ani dialog z postaciami ani wskazówki nie wystarczają abyśmy sami logicznie łącząc fakty przeszli dalej. Klikamy wtedy po całej planszy i przedmiotach w nadziei, że jakimś cudem trafimy na rozwiązanie meczącej zagadki i gra pozwoli nam kontynuować przygodę. A wystarczyło by wprowadzić jakiś system pomocy aktywujący się gdy kolejną godzine patrzymy tępo w ekran.

 

 

Doskwierać mogą także niektóre łamigówki wymagające od nas przedzierania się przez pierdyliard plansz celem odnalezienia jakiegoś magicznego kamienia, tylko po to byśmy mogli go czym prędzej odnieść w równie oddalone na cyfrowej mapie miejsce. Dziwne jest też to, że podczas rozmowy, odpowiedzi jakie wybieramy raz mają znaczący wpływ na rozgrywkę a raz praktycznie zerowy i niezależnie od obranej ściezki dialogowej i tak popchniemy akcję dalej.

 

Więc chodź, pomaluj mi świat

Gra wygląda bardzo ładnie, przynajmniej jeżeli chodzi o ręcznie malowane tła, które zachwycają mnogością detali. Niestety tego samego nie da się powiedzieć o postaciach, które wprawdzie wykonane są podobną techniką, jednak ich animacja przywodzi na myśl bohaterów South Park. Krótko mówiąc herosi pasują do krajobrazów jak pięść do nosa, a tragiczna synchronizacja ruchu warg z dźwiękiem wydobywającym się z głośników nie pomaga zatrzeć tego negatywnego wrażenia. Na domiar złego główny bohater przypomina mi pewnego niesympatycznego Radka, z którym niegdyś pracowałem, więc każdorazowe pojawienie się Gerona na ekranie kwitowałem donośna wiązanką przekleństw. No ale każdy, kto nie zna Radka może nie rozumieć moich rozterek. 

 

 

Warstwa dźwiękowa Memorii jest w dużej mierze poprawna, ale nie oferuje nic co zapada w pamięć na dłuższy czas. Dodatkowo aktorów nie dobierano chyba po głosach, ale po wynagrodzeniu jakie życzyli sobie za swoją pracę i każdego, kto nie chciał pracować za przysłowiowego Big Maca i frytki natychmiast odsyłano za drzwi z kwitkiem. W rezultacie głosy są nie są trafnie dopasowane a ich ekspresja jest równie bogata, co mimika twarzy Kirsten Stewart i wielokrotnie odnosiłem wrażenie, że zamiast dialogów z gry włączyły mi się przemówienia pani Thatcher.

 

Ciemność widzę

Od kiedy wyparłem się grania na piecu na rzecz konsoli, ciąży na mnie chyba jakieś fatum uniemożliwiające mi bezstresowe obcowanie z komputerem i choćby nie wiem jak bezproblemowa w instalacji i użytkowaniu była gra, to po trafieniu w moje ręce sterowniki nagle się gubią, proces ładowania się wiesza a tekstury się nie wczytują. Tak było i tym razem i kilkukrotnie podczas odpalania gry zamiast królestwa Andergastu witało mnie czarne tło z dziwnymi dźwiękami w tle. Poza tymi potknięciami gra pracowała bez większych problemów, a poziomy ładowały się z prędkością błyskawicy, co po niedawno recenzowanym Spider-Manie było naprawdę miła odmianą.

 

 

W głowę tylko zachodzę dlaczego gra ma tak absurdalnie wysokie, jak na poziom skomplikowania grafiki, wymagania sprzętowe.

 

A więc…

The Dark Eye: Memoria to naprawdę kawał dobrej gry przygodowej, którą z czystym sercem polecam każdemu komu na dźwięk słów ‘point-and-click’ drżą kolana. Produkcja ma parę pomniejszych wad jednak na dobra sprawę nikną one przy dłuższym obcowaniu z tytułem. Jeżeli obrzydły wam więc już niedopracowane tasiemce od EA i Ubisoftu, może warto zmienić podejście i choć raz dać szanse produkcji ze studia, którego budżet ma trzy a nie sześć zer.

The Dark Eye: Memoria

Ocena
7
Wasza ocena
7
Oceń grę
  • Plusy
  • Prześliczne ręcznie malowane plansze
  • Wciągająca historia
  • Dobry przedstawiciel wymierającego gatunku 'point-and-click'
  • Minusy
  • Animacja postaci
  • Nie uniknięto klikania po planszy na 'chybił-trafił'
  • Średnia ścieżka dźwiękowa
  • Absurdalne wymagania sprzętowe
O autorze
sandmann21sandmann21
67 7

Fan komiksów, kinematografii i gier, w które gra odkąd pamięta. Pykał praktycznie na każdej platformie od SNES, poprzez PSOne, na PC kończąc. Obecnie zamienił myszkę i klawiaturę na pada od PS3 i z dumą nazywa się konsolowcem.

0 Komentarzy

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]