Dziś opowiem wam o tym, co się dzieje, gdy ktoś odczuwa potrzebę stworzenia bijatyki o całkiem chodliwym tytule, jednocześnie nie mając kompletnie pomysłu na to, co z tą potrzebą zrobić.
Kiedy dostałem tę grę do recenzji, nie wiedziałem o niej nic. Jej tytuł sugerował właściwie, że dostanę jakąś nawalankę w stylu bardzo uproszczonego Grand Theft Auto, którą będą mógł zjechać w recenzji za zbyt duże uproszczenia i przestarzałą grafikę.
Niestety, Hooligan Fighters nie dosięga nawet do tak nisko zawieszonej poprzeczki.
No dobra, zacznijmy od podstaw: Hooligan Fighters jest wieloosobową bijatyką, w której tworzymy sobie huligana, takiego typowego kibola, i ruszamy do walki - te z kolei rozgrywają się pomiędzy dwoma drużynami, niebieską i czerwoną, które reprezentuje po maksymalnie pięciu graczy.
To znaczy, o ile w ogóle uda nam się dołączyć do jakiejś gry, bo jeżeli wierzyć statystykom wyświetlanym w menu głównym (które zmyślnie zdecydowano się usunąć w ostatniej aktualizacji) to na świecie znalazłoby się akurat tylu graczy, by zapełnić półtorej rozgrywki. W chwili obecnej nie uda nam się dołączyć do choćby jednej rozgrywki bez wybrakowanych drużyn.
Brzydulan Fighters
Nie ma się co zresztą co dziwić, że mało kto gra w Hooligan Fighters, biorąc pod uwagę jakość wykonania gry. Wyjątkowo zacznę od jej wyglądu, bo to on razi już na samym starcie. O ile modele i tekstury wyglądają całkiem znośnie, to z jakiegoś nieznanego powodu postanowiono w niepełnosprytny sposób zakryć wszystko podbitym do przesady rozmyciem i odblaskami światła, które na szczęście da się wyłączyć - to ich jedyny plus. Twarze postaci w idealny sposób wyrażają ból, zapewne wynikający z faktu, że muszą uczestniczyć w tej farsie. Cholera, nawet pseudonimy nad ich głowami wyglądają, jak gdyby ktoś je zrobił w darmowym programie graficznym, a następnie rozciągnął trzydziestokrotnie.
Jedna plansza wykonana jest bardzo ładnie i muszę ją pochwalić - port wypełniony kontenerami, skąpany w zachodzącym słońcu. Niestety, pozostałe mapki wykonane zostały co najwyżej znośnie, i tylko wtedy, gdy pominie się fakt, że są one przy okazji nudne jak flaki z olejem.
Animacje też nie robią większego wrażenia - a przy bijatyce to raczej dość kluczowa kwestia. W większości ograniczają się one do prostych uderzeń i kopniaków, a ciała pokonanych wrogów "obsługuje" prymitywny RagDoll, który wykręca im kończyny na wszystkie strony To sprawia, że bójki, będące przecież sensem istnienia całej gry, wyglądają co najwyżej komicznie.
To wszystko uzupełnia dość toporna optymalizacja - gra nie dała rady osiągnąć zadowalającej płynności w rozdzielczości Full HD i przy wyłączonych odblaskach. Z jakiegoś powodu opcję"zasięg detali" da się ustawić na maksymalnie 50 metrów... co jednak jest zrozumiałe, bo rozgrywki toczą się na bardzo małych planszach - gdyby miał porównywać, przywołałbym przykład aren z Rocket League.
Jakby mi ktoś w mordę dał
Pozwolę sobie teraz opisać, jak tutaj wygląda rozgrywka. Twórcy dają nam do wyboru dwa tryby: pierwszy z nich to Skirmish, będący zwyczajnym deathmatchem 5v5. Rozpoczęcie meczu to istny festiwal nędzy i rozpaczy: biegnące ku sobie bezmyślnie dwie bandy kiboli, wymachujących chaotycznie rękoma i nogami w nadziei, że uda im się kogoś trafić. Gra posiada idiotyczny system hitboksów, który pozwala trafić przeciwnika, oddalonego o pięć metrów i chybić, gdy stoimy z nim twarzą w twarz. To sprawia, że walki są chaotyczne i oparte na szczęściu - na tym, kto kogo zdoła trafić pierwszy.
Gdyby tego było mało, wszystko psują wspomniane już brzydkie animacje postaci, których dodatkowo nie da się przerwać. Jeżeli obrywamy w mordę, musimy poczekać, aż nasza postać dokończy odtwarzać animację obrywania w mordę. Podobnież nie da się przerwać błędnie wyprowadzonych uderzeń, więc każda pomyłka skutkuje odsłonięciem się na atak przeciwnika. Uderzenie pięściami i kopniaki mają niemal identyczny czas wykonania, więc możemy zapomnieć o jakimkolwiek taktycznym podejściu do walki.
Drugi z dostępnych trybów nazywa się Conquest (Podbój) i od pierwszego różni się jedynie tym, że tutaj przewagę zdobywamy, przejmując kluczowe punkty na mapie. Robimy to, zamalowując graffiti - oczywiście obydwie drużyny zamalowują dokładnie taki sam wizerunek, a my zmieniamy tylko jego kolor.
To wszystko na temat możliwości w grze: powtarzalność i nuda wieją z każdej strony. Twórcy próbują urozmaicić rozgrywkę porozrzucanymi tu i ówdzie przedmiotami, którymi możemy bić lub rzucać w przeciwników. Mogłoby to być nawet niezłym urozmaiceniem, ale w rzeczywistości powoduje tylko jeszcze większy nieład w walce.
KUPUJ. TERAZ.
W grze możemy kupować przedmioty, które wspomogą nas w bójkach lub "upiększą" naszego bohatera. Trudno oprzeć się wrażeniu, że cała gra powstała wyłącznie w celu zdobywania kasy na mikrotransakcjach - w menu głównym zewsząd atakują nas oferty zakupu przedmiotów i wspomagaczy za walutę premium. Koszty większości boosterów w kredytach są bardzo wysokie i tak naprawdę mają sens jedynie przy zainwestowaniu prawdziwej kasy. Ciuchów jest bardzo dużo i też możemy je kupować za kredyty, choć zmiana fryzury czy twarzy postaci wiąże się już z koniecznością wydania złotówek.
Gra pozwala nam także dostosowywać ataki combo. Tutaj po raz kolejny napotykamy finansową ścianę. Na szczęście dodatkowe ciosy nie są aż tak drogie, jak pozostałe rzeczy, a sloty, w które wstawiamy dodatkowe sekwencje ciosów, ograniczane są jedynie przez poziom postaci... który też możemy nabijać o 80% szybciej, wykupując konto Premium...
Zagraj mi to jeszcze raz
Ścieżki dźwiękowej też nie da się pochwalić. W menu głównym słyszymy jedną i tę samąmelodię puszczaną w kółko. Na szczęście nie jest zbyt denerwująca - ot, prościutka melodyjka elektroniczna, na którą nie zwracamy uwagi. Podczas walk nie towarzyszy nam absolutnie nic, oprócz śpiewu ptaków oraz odgłosów kopniaków i uderzeń, które o dziwo dzielą ze sobą ten sam, powtarzający się efekt dźwiękowy.
Podsumowując...
Gwoździem do trumny dla Hooligan Fighters są także drobne kwestie techniczne. Wspomniałem już, że optymalizacja miejscami leży, ale bardziej boli mnie, że gra kompletnie nie radzi sobie z sytuacjami, kiedy gramy na jednym z dwóch ekranów - kursor potrafi uciec z ekranu gry na drugi monitor i zminimalizować grę. Nie muszę chyba mówić, że jest to bardzo dokuczliwe?
Hooligan Fighters sprawdziłoby się świetnie, gdyby zostało udostępnione za darmo. Wszechobecne mikotransakcje przyjmuję z niesmakiem wiedząc, że za grę trzeba zapłacić 10 euro (lub 6 euro przy aktualnej w promocji na Steam). Boleśnie prymitywna rozgrywka sugeruje, że autorzy zdrowo przesadzili ze stereotypem kibola, który najwyraźniej przyjęli za swoją muzę.
Nie kupujcie tej gry. Omijajcie ją z daleka, a jeżeli twórcy zdecydują się wyrzucić ją na rynek jako grę Free to Play, pobierzcie ją sobie tylko i wyłącznie z ciekawości, jak w dzisiejszych czasach wygląda prawdziwy chłam. Daję grze dwa oczka, tylko ze względu na to, że nie przyprawiła mnie o wyrywanie włosów z głowy, a dla odmiany mogłem się z niej trochę ponabijać.
26 Komentarzy
Może powróci wydawca gry niejaki Stachu i opowie nam po tych kilku miesiącach jak się gra rozwinęła? A może przyjmie do siebie wskazówki, że z takim budżetem nie robi się gry multi nastawionej na złodziejskie mikrotransakcje? A może sam gra w tego gniota bo na steamie powstał wątek o jednej osobie online... Albo wątek o śmierci tej szmiry... http://steamcommunity.com/app/417910/discussions/0/405694115214902671/ R.I.P.
Wątek z czternastego marca, więc w sumie pociągnęła nawet krócej, niż sam się spodziewałem. :v
No więc właśnie:)
Przecież to jest gra w Early Acess a nie pełna wersja, więc mogą się jeszcze postarać. Ja proponuje ten tekst potraktować jako wstępną ocenę projektu ;)
o czym ty mówisz? mogą odrobinę poprawić kod sieciowy, zmienić kilka koszulek i tekstur, ale spartolona cała reszta pozostanie na tym samym poziomie.
Witam, Jestem twórcą Hooligan Fighters. Tak jak i Państwo, mam prawo do oceny i wolnej wypowiedzi na temat tej recenzji oraz recenzentów. Cały artykuł napisany jest tendencyjnie - widać, że autor z góry ma na celu postawienie produkcji w złym świetle bez względu wiele zalet gry.
Pisanie wypowiedzi w stylu "Trudno oprzeć się wrażeniu, że cała gra powstała wyłącznie w celu zdobywania kasy na mikro-transakcjach" jest można powiedzieć zwyczajnie bezczelne .. Naszą misją było stworzenie bijatyki dla wielu graczy i dostarczenie im dobrej zabawy. Mikro-transakcje są elementem nieodzownym w pomocy utrzymania hostingu, za który musimy miesięcznie płacić.
Pisząc również "powtarzalność i nuda wieją z każdej strony" widać wyraźnie, że autor nie rozumie idei systemu walki w naszej grze... być może podszedł do gry dyletancko omijając istotne szczegóły systemu co potwierdza tylko tendencyjność całego artykułu. Mamy wielu graczy, którzy umiejętnie dobierają ataki i wykorzystują dobrany przez siebie styl walki. Eksperymentują z różnymi konfiguracjami ataków itd ...
"Gwoździem do trumny dla Hooligan Fighters" - Jakiej trumny ? :) Gra się dopiero rozkręca. Mamy coraz więcej graczy z całego świata. Codziennie dodajemy nowe rzeczy i naprawiamy istniejące problemy. Po raz kolejny widać tutaj tylko usilną próbę odstraszenia nowych graczy. Mamy wymagających graczy i słuchamy ich.
Pisząc "Wszystko psują wspomniane już brzydkie animacje postaci" autor ubliża firmie Mocap.pl oraz Maciejowi Kwiatkowskiemu czyli ekipie, która współtworzyła grę "Wiedźmin". To świadczy tylko i wyłącznie o braku umiejętności oceny gier i jej zasobów. Trudno brać na poważnie taką recenzję.
"pobierzcie ją sobie tylko i wyłącznie z ciekawości, jak w dzisiejszych czasach wygląda prawdziwy chłam" Ja powiem tak: "Omijajcie autora tego artykułu z daleka. Widać wyraźnie że ma jakieś kompleksy i może z zazdrości szkodzić tym, którzy faktycznie coś tworzą a nie tylko marzą po nocach o tworzeniu"
Mógłbym dalej cytować i komentować nieudolne próby odstraszania graczy do naszej produkcji ale nie mam na to zwyczajnie czasu. Wracam do pracy i pozdrawiam serdecznie ! :)
S.
Nie jestem z Gamedot i nie bronię recenzji, jak również nie mam interesu w tym, by krytykować pana produkcję. Natomiast też jestem z branży i potrafię dostrzec gniota. Pana produkcja to nawet nie jest szmira, to KRAP, który jest technologicznie na zadupiu. To co pokazał ten tytuł nie jest nawet porównywalne z dobrymi grami z Play Station 2. Życzę panu sukcesów (na pewno nie z tym tytułem) oraz tego, by w następnej produkcji otoczył się pan ludźmi z lepszymi pomysłami i talentem.
Proszę nie ubliżać mi ani moim ludziom - świadczy to tylko o niskim poziomie Pana kultury. Z naszym budżetem i wykonując tę grę całkowicie w 2 osoby musieliśmy pozostawić pewne elementy gry na etapie rozwojowym. Dlatego też Early Access na Steam pomaga nam wyszukać problemy i udoskonalić grę. Pan nie ma pojęcia o poziomie "technologicznym" tego projektu - nie jest Pan w stanie wymienić konkretnych elementów, tylko całościowo przekreśla Pan produkcję, co świadczy o wysokim stopniu Pana ignorancji oraz tzw. hejterstwie. Pozdrawiam Pana serdecznie i życzę owocnej pracy w naszej branży.
Jak ma się taki budżet, nie robi się gry opartej na sieciówce. Nie ubliżyłem nikomu chyba że ktoś za bardzo przyzwyczaił się do chwalenia i przywykł do głaskania za zrobienie topornej animacji. Sami się sponiewieraliście tym tytułem.
O mój Boże, tego jeszcze w żadnym kinie nie grali. Czy naprawdę jako twórca nie ma Pan lepszych, bardziej wartościowych rzeczy do roboty, jak próby wdawania się w pyskówki z recenzentami?
Oceniłem grę taką, jaką dostałem. Powtórzę się i podkreślę ponownie, że nie mogę oceniać gry po tym, że "dopiero się rozkręca" ani po tym, co dopiero będzie dodane/zmienione w przyszłości. Jako recenzent nie będę też wnikał w istotę modelu biznesowego, bo żadnego gracza to nie obchodzi. Nas, graczy, obchodzi to, co widzimy i w co gramy.
Bardzo niemądrze jest w dodatku oczekiwać, że będę oceniał czyjąś pracę inaczej przez wzgląd na to, że pracował przy Wiedźminie...
Przy pisaniu recenzji nie kierowałem się zupełnie niczym innym, niż wrażenia z tego, w co zagrałem i zobaczyłem. Nie są mi zupełnie znane żadne osoby z Waszej ekipy, więc to nic osobistego. Ba - do czasu opublikowania recenzji nie wiedziałem nawet, że to produkcja polskiego studia. Nikt mi też nie zapłacił za przechylenie szalki na daną stronę.
Pomimo tego, co tu dzisiaj wyniknęło, nie przekreślam absolutnie Waszego studia. Staram się być zawsze miłym człowiekiem i z czystej sympatii dam Wam jedną radę - zatrudnijcie sobie kogoś od PR, bo takie zagrywki, jak przedstawiona powyżej, w niczym Wam w przyszłości nie pomogą.
Słaba ta recenzja jak i sam portal. Autor artykułu jest amatorem. Sam grałem w HF i zabawa jest przednia. Artykuł śmierdzi zwykłym hejtem :)
Cóż, nikt chyba nie ukrywa, że gra skierowana jest raczej do mało wymagających ludzi... ;)
hahaha Orzeł i jednak recka się przydała, choćby z powyższego powodu:)
Każdy ma prawo do własnej opinii
Do opinii tak, do oceny już nie koniecznie.
Właściwie, opinia i ocena to synonimy...
Opinia jako głos w dyskusji nie jest synonimem oceny. Gdyby tak było nikt nie powoływał by komisji kolegiów czy jury.
Orzeł ma taką pracę, albo się podoba ale bo...
Mam prośbę znawca, jak się gubisz w dyskusji to przynajmniej się nie wpierd...Przeczytaj co sam napisałeś i jeszcze raz zastanów, do kogo odnoszą się moje wypowiedzi. Orzeł ma taką pracę i bardzo dobrze ocenił tego gniota.
Ale bądź miły i stosuj się do regulaminu, dyskusji. Rynsztokowy język zostawmy do gry.
gratuluję usunięcia całej mojej wypowiedzi. jakim trzeb być maluczkim, aby tak się zacząć bronić :)
Jak na pierwszą reckę to strasznie dużo błędów gramatycznych i stylistycznych, ale wiadomo takie umiejętności się szlifuje. Tak samo jest z tą grą. Mało kto już pamięta jakie były początki LOLa i że ta gra żyje i jest cały czas szlifowana i dopieszczana. Nowy content jest dodawany. To samo pewnie będzie z HF. Cierpliwości.
Dziękuję, że zwróciłeś mi uwagę. Nie jest to moja pierwsza recenzja - miałem na myśli, że jest to moja pierwsza recenzja tak słabej gry.
Natomiast błędy w tekście są rezultatem poprawiania i zmieniania każdego paragrafu po pięćdziesiąt razy, a następnie bardzo pobieżnego sprawdzenia przed opublikowaniem. To mój podstawowy błąd, który wciąż staram się unieszkodliwić.
Zdaję sobie sprawę, że Hooligan Fighters jest młodziutką grą, która jeszcze sporo się rozrośnie. Niemniej jednak, twórcy zdecydowali się opublikować ją w obecnym stanie na Steam i "as is" porozsyłać recenzentom klucze - a nie mogę przecież oceniać gry po tym, jaka spodziewam się, że będzie w przyszłości.
Nomi nie masz racji, taki syf pozostanie bo rdzeń technologicznie jest w warzywniaku.
My wymagamy rywalizacji, gra ją zapewnia, devy ciągle dopracowują. Poza tym nie wymagaj od gry za 6$ którą robiły 2 osoby nie wiadomo jakiej jakości ! :P
Po co w ogóle było robić recenzje? Na innym portalu gra pojawiła się jako ta, która napędza miesięczny raport wydawniczy? Czy ta branża już naprawdę leży i kwiczy? Czy tylko ja wiem po kilku screenach i trailerze, że to się nadaje tylko do kubła jak nadchodząca gra o powstaniu? Pytania retoryczne.