Hitman - Recenzje

014
Darius

Nowy Hitman 2016 jest lepszy od poprzedniego, ale nie dorasta do pięt Blood Money. Dlaczego? Już wyjaśniam.

Odcinek 2146

Pierwsza rzecz, która jest dla mnie totalnie niezrozumiała, to sam model dystrybucji gry. Nowego Hitmana bowiem podzielono na epizody. Producent obiecuje, że będzie ich tylko 7 i do września powinniśmy już mieć cały komplet. Sam osobiście jestem zmieszany i zawiedziony. Na start w pierwszym epizodzie dostaliśmy tylko dwie mapki treningowe i jedną misję w Paryżu. Aby przejść wszystko wystarczą 3-4h. Potem albo przechodzimy je wszystkie na różne sposoby, albo bawimy się trybem kontraktów. Jest też absolutna nowość, czyli tryb nieuchwytny cel i... tyle. Na tym kończy się zabawa, po której pozostaje tylko długie oczekiwanie na kolejny odcinek. I to jest właśnie niefajne, bo hype przez to ucieka i traci się zainteresowanie tytułem, zwłaszcza, że po premierze Hitmana rynek obrodził w znakomite tytuły. Czy warto więc odrywać się od Soulsów i wrócić do kolejnego epizodu, którego przejście zajmie nam max 2h? Na domiar złego IO zaserwowało nam zaledwie zarys fabuły i przedstawiło kilka postaci, zabrakło jednak czasu na szczegóły, a te są przecież najbardziej istotne. Moim zdaniem Hitman jest jednym z tych tytułów, do których epizodyczna formuła po prostu nie pasuje.

Ale o co chodzi?

Fabuła nowego Hitman przenosi nas w przeszłość, dokładnie w moment, kiedy Agent 47 dopiero zaczyna swoją długotrwałą współpracę z agencją ICA. Diana wybiera go spośród wielu kandydatów na nowego Hitmana całej organizacji. I tutaj zaczyna się gra. Dwie pierwsze misje treningowe mają za zadanie nauczyć nas podstawowych mechanik rozgrywki i wykazać pokaźną listę umiejętności naszego łysego protagonisty. Obydwie misje musimy przejść rzecz jasna dwa razy. Za drugim razem mamy absolutną swobodę i pole do popisu. W skrócie: możemy eksperymentować do woli. No dobra, "do woli" to trochę za mocne słowa, bo mapki są stosunkowo małe, ale mimo to da się na nich zaplanować i wykonać efektowne morderstwo.

Po wykonaniu pierwszych misji czas na gwóźdź programu: pokaz mody w Paryżu. Oczywiście przed rozpoczęciem misji możemy ustalić jakie wyposażenie weźmiemy i co agencja może zostawić dla nas w specjalnie wyznaczonych miejscach. Asortyment jest bardzo bogaty. Pistolety, karabiny, garoty, monety są na porządku dziennym. To dobrze, bowiem im więcej broni, tym więcej opcji do eliminacji prawda? No cóż, nie do końca, ale o tym za chwilę. W trakcie wykonywania misji w Paryżu 47 musi zlikwidować rosyjskiego oligarchę Wiktora Nowikowa i jego towarzyszkę — byłą izraelską modelkę Dalię Margolis. To właśnie ta dwójka stoi na czele IAGO, organizacji, która handluje "informacjami". Rzecz jasna sam pokaz stanowi wyłącznie przykrywkę dla ich działań.

Świat improwizacji

Muszę pochwalić IO Interactive za wykreowanie olbrzymiej, żyjącej mapy, którą fajnie wypełniono, dzięki czemu praktycznie w każdym miejscu można znaleźć coś interesującego. Cieszy też fakt, że mamy ogromną swobodę działania. Likwidacja celu możliwa jest na wiele różnych sposobów, od bardziej tradycyjnych, takich jak garota, czy pistolet z tłumikiem, po nieco mniej konwencjonalne. Szczególnie dużo frajdy dają pozorowane wypadki, nad którymi trzeba się sporo napracować. Są też inne metody, które pomagają, np. nowa funkcja nazywana "okazją". Wędrując po mapie możemy natrafić na rozmawiających NPCów, którzy mogą nam podpowiedzieć, jak np. szybko i bez przeszkód dostać się do celów. Nowy system sprawdza się i jest bardzo pomocny, nadając przy tym grze realizmu. Szkoda tylko, że rozmowy są oskryptowane i za każdym razem odbywają się w tych samych miejscach. Mimo to fajnie, że twórcy wpadli na taki pomysł. 

Sposobów na likwidację celów mamy naprawdę sporo, każdy powinien odkopać w pierwszej misji taki, który będzie mu pasował. Jednakże brakuje mi najważniejszego, czyli elementu improwizacji. Wyobraźcie sobie sytuacje, w której stoicie za ladą baru, podchodzi klient i chce drinka, a wy nie znacie przepisu. Normalny człowiek zaproponowałby jakąś alternatywę i zrobił coś co aktualnie ma pod ręką, Hitman niestety nie daje takiej możliwości. Co gorsza, jak już znajdziemy przepis, cyjanek i strój barmana, okazuje się, że cyjankiem nie mogę zatruć drinka, tego można "doprawić" tylko trutką na szczury. Czar pryska, bo uświadamiamy sobie, że tak czy siak musimy robić wszystko to, co podyktowali nam twórcy i nie mamy szans na zrobienie tego w 100% po swojemu. Weterani będą trochę zawiedzeni, bowiem misję w Paryżu można przejść nawet w niecałą godzinę.

Krótko ale treściwie

Co pozostaje po zakończeniu misji głównej? Jest tryb kontraktów znany z poprzedniej odsłony, w którym to my możemy tworzyć zadania oraz wskazywać metody ich wykonywania. Muszę pochwalić kontrakty za ich dużą intuicyjność. Misje tworzy się łatwo, wystarczy w ramach normalnej rozgrywki na bieżąco znaczyć cele, które reszta graczy będzie musiała wykonać w ten sam sposób co my. Innym trybem, który będzie uprzyjemniał nam czas do premiery kolejnego epizodu, jest nieuchwytny cel. W tym trybie cel pojawia się tylko przez określony czas, po czym znika bezpowrotnie. Nie jest on po prostu zaznaczony na mapie, jego tożsamość i lokalizację będziemy musieli odkryć sami. Powiem szczerze, że trzeba się nieźle napocić, żeby takowy cel zlikwidować. 

Łysa głowa, wielki gnat

Hitman, jak każda inna gra komputerowa, ma elementy lepsze i gorsze. Na pochwałę zasługuje robiąca wrażenie oprawa audio-wizualna, oraz zmieniony system przebrań. W nowym Hitmanie przebrania nie zapewniają nam całkowitej anonimowości. Jeżeli przebierzemy się za kogoś z ochrony, koledzy po fachu mogą rozpoznać oszusta w swoich szeregach. Jak już wcześniej wspomniałem, cała mapa żyje, ludzie rozmawiają, piją drinki wydają się być prawdziwi. Aczkolwiek większość z nich to identycznie wyglądające klony, które psują imersje. Do tego czasami AI się gubi i odwala różne dziwactwa. Na domiar złego optymalizacja nie jest za dobra i gra nawet na całkiem pokaźnej maszynie chrupie i nie pozwala utrzymać stabilnych 60 klatek. Wczytywanie zapisanych stanów gry trwa wieczność. Ale najgorzej wychodzi konsolowość, znana z poprzednika. W Blood Money w momencie chowania broni 47 faktycznie ją chował, była nawet specjalnie zrobiona do tego animacja. Teraz przedmioty pojawiają się w jego dłoniach i znikają, co wygląda słabo. 


Co dalej?

Pomysł na zrobienie z Hitmana epizodycznego cyklu jest absolutnie chybiony. Przygodówki ok, gra akcji już niekoniecznie. Sytuacja może poprawić się z wydaniem całości, ale nie jest powiedziane, że tak będzie. Wiadomo, babole techniczne da się dopieścić, ale czy we wrześniu ktoś jeszcze będzie pamiętał o Hitmanie? Zobaczymy, na chwilę obecną wstrzymam się z oceną i poczekam, aż pojawi się całość. Pytanie następne: czy warto wydać 50 Euro już dzisiaj? W chwili obecnej? Absolutnie nie, ja bym nie kupił a i wam odradzam. No chyba że macie parcie na Łysego, wtedy bardziej opłaci się INTRO PACK, za który zapłacicie tylko - lub aż - 13 Euro ( 2 misje treningowe i Paryż). 

Wrażenia z pokazu

Nowy Hitman pokazał pazura w kilku aspektach. Byłem pod wielkim wrażeniem mapy: pięknej, obszernej, zapełnionej żyjącymi ludźmi. Do tego dochodzi mnogość opcji zabójstw. Martwią za to detale, optymalizacja, ataki klonów, problemy ze sztuczną inteligencją i najważniejsze: co z tym wszystkim będzie dalej? A jeśli kolejne epizody będą słabsze? Co w takim razie z oceną? Nie ma, jest na nią za wcześnie. Do wydania ostatecznego werdyktu wrócimy w momencie wydania wszystkich odcinków.

 

O autorze
DariusDarius
881 2

0 Komentarzy

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]