Goat Simulator - Recenzje

10
Artur "Laska Gaming" Loska

„Symulator Kozła jest małą, zepsutą i głupią grą. Została zrobiona w kilka tygodni więc nie oczekujcie gry o wielkości i skali GTA z kozami. W sumie, lepiej nie oczekiwać niczego. Szczerze mówiąc, będzie lepiej jeśli wydasz swoje 10 dolarów na hula-hop, stos cegieł lub na prawdziwą kozę” – Cytat ze strony producenta.

 

Zróbmy sobie kozła

Goat Simulator jest dość specyficznym przypadkiem. Całość na początku była tylko żartem jednego z pracowników Coffy Stain Studios jednak Internet oszalał na punkcie domniemanego produktu tak bardzo, że w kilka tygodniu oddało się sklecić jak najbardziej prawdziwą grę. Po premierze, która miała miejsce pierwszego kwietnia produkcja zawładnęła Youtubem przez co jak grzyby po deszczu powstawały coraz to nowe filmy z kozą w roli głównej. Nie do końca rozumiałem, na czym polega cały fenomen Goat Simulator więc postanowiłem bacznie przyjrzeć się grze przy okazji mojej recenzji. Czy tytuł zasługuje na swoją sławę i warty jest zakupu?  

 

 

Widziałem kozła cień

Tak absurdalny pomysł jak symulator kosiarki matki natury nie mógł zostać zaprojektowany na poważnie. Wcielamy się w kozła z szaleństwem w oczach i językiem przy ziemi by w jego skórze siać zniszczenie, popłoch i totalny absurd. To co się dzieje kilka sekund po odpaleniu gry przechodzi ludzkie oraz parzystokopytne pojęcie. Do dyspozycji dostajemy mały teren oraz wolną wolę. Mamy tutaj kilka domów do zdemolowania, pikietę, imprezę do zgładzenia wielkim kamieniem rodem z Indiany Jonesa czy nielegalne walki kóz. A to nie koniec atrakcji. Samo odkrywanie miejscówek jest jedną z największych frajd, jakie oferuje Goat Simulator. Co rusz natrafiamy na lokacje które są jawnym pastiszem znanych motywów filmowych czy mechaniki dobrze znanej nam z innych gier. Tutaj nawet wchodzenie na drabiny zostało zaprojektowane w taki sposó, że trudno powstrzymać się od śmiechu. W każdym zakątku mapy czeka na nas kolejny gag jeszcze bardziej absurdalny od poprzedniego. Lecz niestety wszystko co dobre szybko się kończy. Lokacja jest bardzo mała i po godzinie znamy już cały teren na wylot. I właśnie w tym miejscu wychodzi największa wada tytułu. Zawiera on bardzo mało rzeczy do odkrywania przez co szybko się nudzi. Urok szalonego koziołka starcza na około 2 godziny na podstawowej mapie, co nie jest zachwycającym wynikiem. Chyba że ktoś ma naprawdę bujną wyobraźnię i będzie sobie wymyślał coraz to nowe zabawy, ale i tak w końcu się podda bo ile czasu można spędzić w jednym miejscu robiąc ciągle te same rzeczy.

Kopytka zamiast deski

Oczywiście gra nie pozostawia nas sam na sam ze swoją kreatywnością. Mamy tutaj różnego rodzaju motywatory w postaci misji oraz achievementów. I głównie na tych drugich opiera się większość zabawy wirtualnym rogaczem. Osiągnięcia są tak skonstruowane by zmusić nas do wysiłku i kombinowania z elementami otoczenia oraz do eksplorowania mapy. Niektóre z nich są totalnie absurdalne (poliż kamień) a inne wymagają od nas iście koziej zręczności (podskocz 100 razy na materacu w ciągu 30 sekund). Praktycznie prawie przez cały czas obcowania z tytułem próbowałem nabijać coraz to nowe osiągnięcia, jednak te dość szybko się kończą albo są tak absurdalne, że ciężko je wykonać. Poza tymi aktywnościami możemy też wykręcać coraz to wyższe wyniki punktowe konkurując ze znajomymi. Mechanizm ich zdobywania został zaczerpnięty z … serii Tony Hawk's Pro Skater. Zastanawiacie się pewnie co wspólnego ma gra z kultowym sportowcem w tytule z beztroskim sianiem koziego chaosu? Otóż za demolowanie miasta, niszczenie przyjęć i rodzinnych obiadków czy składanie ofiar z ludzi ku zadowoleniu rogatego, otrzymujemy punkty w taki sam sposób jak za triki we wcześniej wspomnianym tytule. Oczywiście nasz podopieczny też potrafi kilka sztuczek które wprawiły by w zachwyt niejedną niewiastę. Mamy do dyspozycji osobny klawisz do wywijania salt, przemierzania świata na tyłku, zwiotczenie naszego bohatera w sekundę oraz mój osobisty faworyt – przycisk odpowiedzialny za lizanie przedmiotów oraz automatyczne ich przyklejanie się do niego. Dzięki temu bajerowi możemy w każdej chwili zabrać ze sobą przyjaciela na spacer albo przywalić pewnemu rajdowcowi kamieniem w samochód. Do tego dochodzi klawisz akcji specjalnej, który w zależności od kozy aktywuje coraz to bardziej absurdalne moce. Zaczynamy naszą przygodę z zupełnie normalną odmianą by później w wyniku odblokowywania osiągnieć zdobywać kolejne mutacje. Tutaj twórcy spuścili swoją wyobraźnie już totalnie ze smyczy serwując nam istną galerię osobliwości. Mamy tutaj piekielną kozę, która może przyciągać przedmioty, anielską, która dzięki świętej mocy może spowolnić swój upadek, żyrafę czy Goatborna który swoim dzikim okrzykiem zdmuchuje wszystko z powierzchni ziemi. Wszystko razem z odrealnioną fizyką oraz masą błędów tworzą wybuchową mieszankę którą normalnej osobie ciężko jest ogarnąć.

Mój mały kozioł

Pomimo tego pozornego ogromu atrakcji gra szybko się nudzi. Po zdobyciu większości osiągnięć i rodzajów kozłów nie ma praktycznie co robić. Bieganie i demolowanie miasta jest zabawne przez pierwsze dwie godziny, lecz potem zaczyna po prostu nużyć. Lokacja jest bardzo mała wiec szybko zdobędziemy wszystko co oferuje gra. Jedynym ratunkiem dla niej jest warsztat Steam. W produkcję grałem jakiś czas po premierze, więc miałem już do wyboru kilka map i modów stworzonych przez fanów. Ich jakość była różna ale skutecznie urozmaicały rozgrywkę wprowadzając zupełnie nowe elementy. Kuleje także stosunek ceny do zawartości. By pohasać sobie koziołkiem musimy zapłacić 10 dolarów, co jak na grę małą i zrobioną dla żartów jest dość sporo. Gra oferuje mało zawartości więc kupowanie jej w okolicach premiery nie ma sensu. Lepiej poczekać do jakiejś wyprzedaży by nabyć ją za kilka dolarów. Oczywiście tytuł okazał się hitem sprzedażowym jednak wynika to z pewnego fenomenu i rozgłosu niż z faktycznej wartości gier. Osobiście sam zastosuje się do porady producentów i poczekam z kupnem Goat Simulator. Nagrałem się przy okazji przygotowywania recenzji i nie czuje potrzeby powrotu w skórę rogatej bestii. Za niedługo szum wokół gry ucichnie i zostanie zapamiętana tylko jako absurdalna ciekawostka ponieważ nie ma do zaoferowania nic więcej niż 2-3 godzinki szalonej rozrywki.

Goat Simulator

Ocena
6
Wasza ocena
7.5
Oceń grę
  • Plusy
  • Sianie zniszczenia daje dużo radości
  • Pole do popisu dla moderów
  • Minusy
  • Bardzo mała lokacja
  • Szybko się nudzi
  • Gra jednego bajeru
  • Stosunek ceny do jakości
  • Jest bardziej ciekawostką niż treściwą grą
O autorze
Artur "Laska Gaming" LoskaArtur "Laska Gaming" Loska
104 2

Od zawsze i na zawsze w związku z pecetem. Wskazuje i kilka od wielu lat doceniając każdą nutę wydobywającą się z cyfrowego świata. Youtuber pasjonujący się sceną indie, uwielbiający długie wieczory z dobrym piwem i jeszcze lepszą grą na ekranie.

1 Komentarz

Tomash49 9 lat temu

Gdyby kosztowała 10zł to bym sie skusił na kabaret, ale za 30zł moge kupić coś o wiele fajniejszego...

0 Odpowiedz

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]