BRAWL - Recenzje

03
Cascad

Twórcy Brawl, krakowskie Bloober Team postawiło sobie ciekawe wyzwanie – a było nim przywrócenie formuły Bombermana w nowej formie, z odrobiną fabuły, pojedynkami z bossami i klimatem rodem z horroru.

 

I nie udało się... ale trochę trudno mi określić czego konkretnie była to wina – zwiodła suma wielu drobnych elementów, które na stole kreślarskim mogły wyglądać nieźle ale w praktyce stanowią serię wpadek. Gra pokazuje akcję z góry, znad głów postaci, dając nam stosunkowo prostą mechanikę atakowania i zostawiania pułapek na innych graczy lub przeciwników sterowanych przez sztuczną inteligencję. Po planszy należy poruszać się tak, by zastawiać bomby, które swym wybuchem zmiotą przeciwników poruszających się po reszcie labiryntu. Dla fanów Bombermana nie powinno być nic bardziej naturalnego.

 

 

Problem w tym, że mimo identycznych zasad Brawl nie ma w sobie magii kultowego klasyka firmy Hudson Soft. Postaci jakie mamy do dyspozycji podiadają własne ataki specjalne i niby poruszają się identycznie jak Bomberman, ale całej grze brakuje dynamiki, zaskakującej otoczki i czegoś co mogłoby nagrodzić graczy w czasie błyskawicznych rozgrywek. Tu wszystko się wlecze nawet w multiplayerze – nie wspominając już nawet o trybie kampanii, bo taki też przygotowano dla każdego „championa”. Gwóźdź do trumny wbija jednak to, że ledwie Brawl wyszedł a już nie da się znaleźć przeciwników w trybie online, bo zwyczajnie nikt w niego nie gra. To chyba najlepsza ocena gry budowanej pod zmagania z żywymi ludźmi.

 

Na plus zaliczyłbym za to polską wersję językowa i to jak dobrze w rolę wszedł narrator – gdyby nie to, że słychać go niemal bez przerwy. Trudno obcuje się z grą słuchając jej dziwnej historii... podawanej praktycznie tylko w ten sposób. Tym bardziej, że scenariuszowi daleko jej do choćby znośnego poziomu.

 

 

Gdzie pada słońce?

 

Trudno nazwać Brawl projektem doszczętnie zepsutym. Twórcy sklecili w końcu jakąkolwiek kampanię (która jednak szybko okazuje się być rozwlekanym w nieskończoność samouczkiem dla każdej postaci), przygotowali zróżnicowane postaci i kilka trybów multiplayer. Wśród nich jest na przykład malowanie planszy wybuchami na różne kolory (taka mocno budżetowa wersja Splatoon), które może dać sporo zabawy przy wspólnym posiedzeniu w cztery osoby przed konsolą.

 

To właśnie ten najbardziej kolorowy tryb daje najwięcej frajdy i pełni rolę Konia Trojańskiego w tej niezbyt pięknej grze. Pokazuje on bowiem, że najlepiej wygląda ona dopiero gdy przypomina Bombermana, a nie zakurzony strych pełen popsutych zabawek. Bo niestety Brawla nie wyciąga ani rozgrywka ani design, który był ryzykowny... i ryzyko nie popłaciło. Oczami wyobraźni widzę jak ta gra w żywszych barwach, z podkręconą dynamiką i zwykłym systemem arcade'owych wyzwań zamiast „płynnej” fabuły daje sobie rade na rynku. Niestety nie ma tu nic przyciągającego ani z bliska, ani tym bardziej z daleka. Można wręcz odnieść wrażenie, że tytuł ten odstrasza od siebie osoby chcące go spróbować po raz pierwszy.

 

 

Gra imprezowa musi być krzykliwa, dynamiczna i prosta do zrozumienia. Musi mieć w sobie pierwiastek szaleństwa i humoru widoczny z drugiego końca pokoju oraz to magiczne „coś”. Bloober Team w swej chęci do wyróżnienia się wpadł jednak w formę, która zupełnie nie pasuje osobom do których kierowany jest gameplay Brawla. Wygląda to trochę jakby ktoś chciał zrobić grę o wrestlingu w świecie puszystych kaczuszek... z tą różnicą, że wrestling puszystymi kaczuszkami z chęcią bym zobaczył, a horror-bombermana już nie.

 

 

Iskiereczka mruga

 

Arenowe polowanie na znajomych z bombą w ręku nie przestanie się kojarzyć z Bombermanem po premierze Brawla. Mając tak dobrą i powszechnie znaną bazę należało zrobić o wiele więcej z tą produkcją, wymyślić cokolwiek co mogłoby zabić nudę. Niestety zamiast trybów potrafiących odwrócić mechanikę do góry nogami, albo wyeksponować postaci dostaliśmy... na przykład hordę. Pokazuje to, że próbowano wiele wycisnąć z tego brzydkiego kaczątka, ale albo to było niemożliwe albo projektanci rozgrywki zwyczajnie nie podołali wymyśleniu czegoś co napędzi cały projekt, szukając rozwiązań wszędzie tylko nie tam gdzie trzeba.

 

Gra działa, wygląda schludnie, brzmi ciekawie i można ją odpalić jeśli nie ma się niczego innego dla czterech graczy – cała reszta to jednak seria prób, które nie wyszły. Zawsze jestem w stanie pochwalić eksperymentowanie ze sprawdzoną formułą, ale zdecydowanie wolę gdy przekłada się to na jakość zabawy. Brawl jest tytułem poniżej średniej, ale gdyby był na jakiejś dużej wyprzedaży to można przemyśleć jego zakup: nigdy nie wiadomo kiedy wpadną do nas znajomi, a Bomberman się chyba na PS4 nie wybiera.

 

BRAWL

Ocena
5
Wasza ocena
6
Oceń grę
  • Plusy
  • Działa ;)
  • Ma kanapowy multiplayer dla czterech osób
  • Dubbing
  • Minusy
  • Zbyt powolna
  • Rozgrywka niczym nie zaskakuje
  • Grafika odpycha od telewizora
O autorze
CascadCascad
3215 22

Prawdziwy entuzjasta gier, który uwielbia z nich szydzić, żartować i nakręcać się na kolejne premiery. Piszę dla was newsy, raporty, recenzje… lubię oryginalne pomysły, dziwactwa i cały czas jestem na czasie. 

0 Komentarzy

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]