Indie Kartka z Pamiętnika Babuszki-Pustelniczki - Publicystyka

00
chinemantis

Zasiądźcie na moment do mej krótkiej, acz kojącej zszargane nerwy marzeniami, historii. Przestańcie przejmować się dalekosiężnymi planami Deweloperskich Imperatorów mających odwieść Wasze umysły, czas i, co najgorsze, kieszenie od tych, którzy przez krótką chwilę mogą Was zaskoczyć. Porzućcie wyświechtane tematy, złożoną fabułę, walki Imperiów…

Odrzućcie konieczne kości RAMów, przytulcie do piersi, niczym stary najemnik przerdzewiały miecz, oddanego pada czy dogorywającą mysz… I co najważniejsze, nie myślcie o nagłej potrzebie przyspieszenia czasu w Waszych machinach pomagających Wam, w ciągu kilku sekund przenieść Was w kolejne, piękne krainy, niemalże tak samo pełne niebezpieczeństw jak i miodem płynące…
Rozgośćcie się i posłuchajcie opowieści o świecie dalekim od rozczarowań, narastających potrzeb… Walk Największych… I tej, nieuniknionej potrzebie oddawania im sakiewek wypełnionych długo zbieranymi srebrnikami... Usiądźcie przy ognisku, skosztujcie mocno chmielowego piwa czy naparu ziołowego. Wsłuchajcie się w historię pustelniczki, prawiącą o jej małych, niezależnych zachwytach najbliższej przyszłości.


O przyjaźni z Behemotem

Spójrzcie na te zwierzęta, otaczające nas dookoła. Cóż… z pewnością od początku baliście się mnie, mój ascetyczny urok przywodził Wam na myśl najstraszniejsze wiedźmy znane z opowiadań Waszych babć i matek… Nie obawiajcie się jednak… Jedyną rzeczą łączącą mnie z miłośniczkami Czarnej Magii jest zamiłowanie do dziwacznych czworonogów... No, i może używanie dużych liter podczas pisania o Czarnej Magii… Ale skupmy się na tym pierwszym aspekcie. Niestety, muszę zawieźć fanów szczurów, psów czy borsuków. Jeśli nic w tej kwestii się nie zmieni, w przyszłości zajmę się tylko kotami… Nie martwcie się wierni słuchacze, na zapas! Koty te, bowiem, będą całkiem niezwykłe…

Jednym z nich będzie kot – paranoik, Bronko. Kociak ten już od jakiegoś czasu jest zaklęty przez berlińskich magów zrzeszonych w grupę bytecombo na bohatera sidescrollera okrzykniętego dumną i jakże trudną do zapamiętania nazwą Bronko Blue, The Kitten Copter. Biedny kociak nie ma łatwego życia… Nie dość, że inne kotki z pewnością śmieją się z jego nienaturalnego, błękitnego umaszczenia, to jeszcze, maleństwo, notorycznie gubi swój kłębek wełny… W poszukiwaniu swojej zguby lata nad światem (w którym, jak w kalejdoskopie zmieniają się pory roku), omijając paskudny tor przeszkód, będąc wyposażonym jednie w kamienne pociski i maleńką pochodnię przyświecającą mu drogę w ciemności… W smutnej historii Bronka pojawia się jednak światełko w tunelu – zaklęcie sprawiło, że zamieszkał on w urządzeniach mobilnych, dzięki czemu będę w stanie dopomóc mu w każdym momencie dnia i nocy…



A skoro o dziwacznych kotkach mówimy… Pochwalę się tutaj bardziej dalekosiężnymi planami… Wycieczki w głąb Mew Genic, gdzie jako starsza pani, w dzikiej tajemnicy przed obrońcami praw zwierząt – cóż, ci jegomoście nie potrafią, zrozumieć mojej artystycznej, ciekawej świata duszy, założyć własną hodowlę przedziwnych kotów. W spełnieniu tego marzenia (co, swoją drogą będzie obsadzone w babcinych odcieniach szarości), pomogą mi przemili chłopcy z Meat Team (tak, tak, Ci sami od bohaterskiego Kawałka Mięsa)… Ach, jakże miło będzie wcielić się w radosny mix Violetty Villas ze świruską od ragdolli…

 

O tym, dlaczego z płaczem ukryję się w poszewce od poduszki…

Pamiętacie, o moi mili, cudowne czasy wybujałej wyobraźni… Ile mieliście wtedy lat? Sześć? Może siedem? Hehe… Pamiętacie, jak potrafiliście stworzyć potwora z najbardziej niewinnej rzeczy? Rury? Koca? A może liści? Cóż… przyznacie, że były to naprawdę przerażające czasy, do których… Każdy na nas chciałby powrócić! Na szczęście, ja… jak i wielu z nas, może wcielić się w uroczego siedmiolatka z żarówką zamiast głowy, całkiem samego pośród elektrycznego lasu, który nagle ogarnęła nieposkromiona ciemność… Jak żyć, kiedy dookoła otaczają nas przedziwne stwory, a naszą jedyną bronią jest… nasza główka? Bulb Boy, poza dziadkiem Naftalinem, posiada przezdolnych rodziców ukrytych pod…jakże oczywistym szyldem „Bulb Boy Team” w… samym Krakowie. Cóż, jak na rodziców przystało, ich niewielka grupa zaharowuje się na śmierć by świat siedmiolatka był jak najbardziej magiczny… nawet jeśli ma on przypominać point-and-clickowy survival horror… Co? Wypróbowaliście już wcielanie się w Bulb Boya? Wy też odnieśliście wrażenie bycia szczutym czarno-zieloną babeczką na kiju? Cóż, nasz mały mieszkaniec elektrycznego lasu niestety nagle zakończył zbiórkę pieniędzy na Kickstarterze… Miejmy jednak nadzieję na ponowne uruchomienie kampanii, dzięki której każde z nas będzie mogło zostać ojcem chrzestnym zahukanego malucha…

 

…Ale, moi mili, dorośnijmy na chwilę. Pierwszy października większości z Was kojarzy się z ponownym przybraniem pozy wzorowego żaka, jednak dla całej masy nieco bardziej tragicznych osobistości staje się on czasem zadumy nad otaczającą ich wszechobecną śmiercią i przemijaniem. Ich serca ogarnia nieposkromiony jesienny splin, nad umysłami pojawia się ciemna chmura depresji.

Jacob Reeves zapragnie zakończyć swój, pogrążony w bezsensie i smutku, żywot skacząc wprost w czeluście nicości. Niestety… Piękny plan romantycznej śmierci nie powiedzie się naszemu drogiemu protagoniście, gdyż śmierć gwałtownie wypuści go ze swych ramion pozbawiając go przy tym jego wszystkich wspomnień. Cóż biedak może w takiej sytuacji począć? Nie, nie nic! Zmartwychwstały Jacob wybierze się w długą podróż po świecie Silence of Sleep w celu… odszukania sensu swojej wiecznej tułaczki. Nad stworzeniem pełnego niebezpieczeństw mocno psychologicznego, pełnego grozy świata czuwa rzecz jasna istota niemalże boska w postaci dwudziestopięcioletniego Jesse Makkonena, ukrytego gdzieś w samym środku zimnej Finlandii. Sidescroller jest pierwszą kreacją młodego człowieka, która z pewnością podbije serca wszystkich melancholijnych dusz.

 

O puchu marnym, świecie baśni i steampunku

Dobrze, moi mili… Przenieśmy się teraz na moment wprost do czasów rozkwitu wieku pary. Wyobraźcie sobie, że jesteście właśnie w małym miasteczku, gdzieś w Anglii… w roku… 1987. Miasteczko, będące niegdyś spokojną osadą, stało się zaśmieconą ruinami ze szkła i stali siedzibą gangu „The Colony”. Wyobraźcie sobie, że jesteście niespełna dwudziestoletnią mieszkanką tego przedziwnego miejsca – Adelajdą Spektor. Adelajda w bardzo młodym wieku została opuszczona przez ojca - Karola, słynnego detektywa. Dziewczyna przeraźliwie boi się grasującego na ulicach miasteczka gangu…

Pewnego dnia staje się świadkiem morderstwa najlepszego przyjaciela Karola. Wbrew pozorom, zdarzenie to daje jej siłę i nadzieję na odnalezienie ukochanego ojca. Niestety, jak to w życiu zwykle bywa, w odnalezieniu może pomóc jej jedynie… pobratanie się z wrogiem, a dokładniej z morderczynią Emily… A ponieważ nieszczęścia zwykle chodzą parami, na drodze kobiet stanie tajemniczy, tytułowy Devil’s Man.
Nad tym cudownym, pełnym przygód i faktycznej możliwości prowadzenia życia głównej bohaterki po swojemu światem, czuwają cudowni twórcy wprost zza naszej zachodniej granicy, czyli Deadalic Entertainment (którzy według mojej skromnej opinii są jednymi z guru wśród twórców gier niezależnych). W samą Adelajdę magicznie wcielicie się za pośrednictwem MACów i pecetów… Co więcej – wcielenie to sprawi, że w końcu poczujecie się jak mieszkaniec Flatlandii w trójwymiarowym świecie… Och, nie rwijcie się aż tak do przygody! W końcu musicie poczekać jeszcze trochę… Przygodówka wyjdzie bowiem dopiero wiosną przyszłego roku!

 

A jeśli spodobała Wam się kobieca wizja steampunkowych zagadek, wyobraźcie sobie, jak cudownie byłoby wcielić się w doskonale znaną nam z babcinych baśni… Czerwonego Kapturka, która jest już dorosła, bohaterska i… poza nakryciem głowy ani trochę nie przypomina zahukanej, małej dziewczynki biegnącej do pożeranej właśnie babci z koszyczkiem pełnym smakołyków. W nowej, mrocznej hack’n’slashowej krainie, dziewczyna zmierzy się nie tylko z całą watachą wilków, ale również… z wszystkimi, najdziwniejszymi bohaterami braci Grimm, którzy z wiekiem nabrali sporo wyrachowania, siły i nienawiści. Cóż, dzięki dokładnym badaniom wrednych, zabijających dziecięce marzenia pracusiów z GRIN Gamestudio, w przypadku każdej baśniowej postaci, wykorzystano jedynie jej mroczną, morderczą stronę (tak jakby większość oryginalnych, niecenzurowanych bajek nie była wystarczająco brutalna). Cóż, moi drodzy, zanim rozpoczniecie symbiozę z dorosłym Kapturkiem, zakryjcie oczka wszystkim osobnikom poniżej dziesiątego roku życia, wspomóżcie Woolfe - The Red Hood Diaries na Kickstarterze, oddajcie przemiłym twórcom rok (który poświęćcie na dokładne przestudiowanie najbardziej mrocznych klechd), po czym całym swoim sercem oddajcie się światu pełnemu magii i z pozoru wydających się przyjaznymi potworom.

 

W świecie wielkiej literatury

Moi drodzy, wiem, że zabrzmi to trochę moralizatorsko, ale każda istotka myśląca, powinna czasem móc oderwać się od ukochanych gatunków książek, by na chwilę zatopić się w arcydziełach literatury, które choć na chwilę narzucą jej inny sposób postrzegania świata, wspomnień…no wiecie, o co chodzi, prawda? Jednak… pewnie wielu z Was, czytając jakąś klasyczną kolubrynę, w pewnych momentach wyłącza się gubiąc nie tylko wątek, ale również ważny symboliczny sens danego fragmentu. To Wam się nie zdarza? No jasne, po raz kolejny wyszłam na literaturoznawczą ignorantkę i idiotkę… Ale skoro już ciągnę – powiem Wam, moi mili, więcej – do Ulissesa podchodziłam trzy razy – za każdym razem z marnym skutkiem… To znaczy – w trakcie czytania wielu książek mam dziwny mechanizm każący mi przerwać czytanie danego dzieła na rzecz kolejnego. Niestety, przy każdym powrocie do Joyce'a zupełnie wypadałam z wątku (może nie byłoby z tym aż takiego problemu, gdybym w między czasie nie czytała kilku innych książek), przez co lekturę musiałam rozpoczynać od nowa… i od nowa… i tak w kółko – och, grzejcie te swoje dłonie w ogniskach i pijcie to piwsko, doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak źle to o mnie świadczy!

Ale! Na szczęście, pewien irlandzki mędrzec znalazł doskonałe panaceum na moją przypadłość. Cyfrowy dekokt w całości został sfinansowany z kieszeni dobrotliwych, cichych mecenasów za pośrednictwem Fund:It. Ale zacznijmy od początku – czyli sposobu działania tajemniczego lekarstwa.

In Ulysses (bo tak zwie się tajemniczy dekokt), przybliży nam enigmatyczne słowne labirynty Joyce’a za pomocą dwóch, subtelnie połączonych ze sobą mediów – rekonstrukcji jednego z pierwszych wydań książki (z której wyczytamy pierwsze zdania poszczególnych części książki – Telemachusa , Nestora oraz Proteusa) oraz rozgrywki, w której przedstawiona zostanie wizja książkowych wydarzeń naszego Irlandczyka. Cóż, sam twórca, wykorzystując do swego delikatnego dzieła silnik Unreal Engine 3, snuje genialne plany związane z symbiozą dzieł literackich z grami komputerowymi jako alternatywą dla tradycyjnych e i aubiobooków…
Cóż, na miejscu pana Kidneya nie posuwałabym się ze swoimi marzeniami aż tak daleko… Dla mnie wystarczy jednak to, że nowy projekt skutecznie zmotywował mnie do przeczytania Ulissesa.

"In Ulysses" from Eoghan Kidney on Vimeo.

 

Podlewając doniczkę marzeń…

… Kończę swój wywód na temat dzieł niezależnych twórców, w przypadku których mam ogromną nadzieję na ich… chociaż najmniejszy sukces. Samo zbieranie nasionek informacji o nich wywołało w mojej głowie nagłą burzę zachwytów, okraszoną ogromnym lękiem spowodowanym tym, że pomysły niesamowitych istot, o niesamowitym poczuciu humoru, wyczuciu smaku, kreatywności i wiedzy, nie spotkają się jednak z należytym dla nich zainteresowaniem (a tym samym, nawet najdrobniejsze fundamenty zbudowane pod te cudowne indie-przygody cicho zamienią się w ruinę).
…Moi drodzy, kończcie już swoje piwa i zmykajcie stąd… Nie zarzucajcie mi sceptycyzmu do gier komercyjnych – uważam, że zarówno produkcje indie jak i te, cyfrowe gorące bułeczki powinny istnieć obok siebie, zapewniając rozrywkę wszystkim zainteresowanym, nie ograniczając tym samym swojej tematyki. Moi mili, wracajcie do domów… I nie bójcie się dziwacznych pomysłów niezależnych twórców.

O autorze
chinemantischinemantis
60 14

Graczka traktująca swoje pecetowe seanse jako zmyślny substytut koktajlu z czarnego prochu, psylocybiny i tęczowego lukru. Boi się tulipanów, nie cierpi pająków i żyje w swoim własnym science-fiction.

0 Komentarzy

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]