Evolve-ucja: prezentacja 2k Games w Polsce - Publicystyka

00
Raijn

Podczas prezentacji 2K Games w Warszawie, imprezy, na którą zostaliśmy zaproszeni przez Cenegę działo się dużo. Był długi pokaz gier, była zjawiskowa Erica Denning, można było zagrać w Evolve i Borderlands: the Pre-Sequel, a prawdziwi dziennikarze mogli posmakować nawet nowej odsłony Civilization. Oczywiście, jako że jestem fejkiem, to za te drzwi się nie dostałem. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Pozwoliło mi się to skupić na piciu piwa tytule, który wywarł na mnie chyba największe wrażenie.

I tutaj rebus: Turtle Rock Studios, gra FPP, czterech łowców (w tym jedna kobieta), kooperacja, polowanie na zło. Gdy pierwszy raz usłyszałem o Evolve, w czeluściach mego spaczonego umysłu przyczaiła się myśl o tym, że będzie to zwykły autoplagiat, tyle że pod nową banderą. Ba, był nawet czas, kiedy to dałbym sobie czerep uciąć, iż Żółwioskałkowcy wprowadzą ten chytry plan w życie. Wszak odcinanie kuponów od sławy to jest to, co branżowe tygryski lubią najbardziej. I wiecie co? Głupio bym teraz wyglądał bez głowy.

Ewolucja?

Pierwszą zmianą w stosunku do Left 4 Dead, która rzuci nam się w oczy, jest fakt, iż tym razem nie będziemy mieli do czynienia z hordą zombiaków. Ich miejsce zajął potwór. Sam jeden. Biedne małe, brzydkie jak noc, niekochane przez nikogo stworzenie. Do tego przeraźliwie słabe w pierwszej fazie rozwoju. Na starcie wydaje się, że gracz, który wybierze tę stronę barykady ma bardziej przesrane niż każdy kolejny człon ludzkiej stonogi. Na szczęście twórcy domyślili się, iż biedaczek na dzień dobry znajdzie się po uszy w fekaliach, w związku z czym dali mu 30 sekund przewagi nad łowcami. Początkowo głównym zadaniem stwora jest zlokalizowanie, zabicie i pożarcie tylu żyjątek, ile zdoła. Najlepiej w taki sposób, aby przyszli ciemiężyciele nie wykryli jego obecności. Jeżeli do momentu wytropienia przez hunterów uda mu się wskoczyć na drugi poziom ewolucji, to... nie jeszcze nie jesteśmy w domu, ale jest do niego niedaleko.

Na tym etapie szanse niby się wyrównują i nasza bestia może się łowcom postawić, choć trzeba uczciwie przyznać, że na otwartą wojnę z dobrze zgraną drużyną nadal jest jeszcze za cienka w uszach. Partyzantka za to jest tutaj strzałem w dziesiątkę. Tym bardziej, że na ludzi czyha wiele niebezpieczeństw w postaci naszej szamy (i nie tylko). Swoją drogą, jeśli przyjmiemy, iż wróg naszego wroga jest naszym przyjacielem, to niezłą trzeba być kanalią, żeby tak na zimno konsumować kumpli po broni. Wróćmy jednak do meritum, zbliżamy się bowiem do finalnej fazy rozwoju naszej poczwary. To jest ten moment, w którym należy się wyprostować, wypiąć pierś i zakrzyknąć "i kto teraz jest kolejnym członem ludzkiej stonogi, hę?!", po czym spokojnie wrócić do rozgrywki by pozamiatać rewir. Tak to mniej więcej wygląda w praktyce.

Na starcie mamy do dyspozycji trzy punkty umiejętności, które możemy dowolnie rozdysponować pomiędzy czterema atakami specjalnymi. Aby wejść na kolejny poziom ewolucji trzeba jeść. Gdy nawcinamy się do syta (zapełnimy taki magiczny pasek) i upewnimy się, że żaden z łowców nie depcze nam po piętach, możemy rozpocząć przemianę. Trwa ona około dziesięciu sekund, podczas których jesteśmy kompletnie bezbronni, dlatego też lepiej nie afiszować się z tym faktem. Co prawda, mogą temu towarzyszyć np. konwulsje i błyski (jak w przypadku Krakena), ale dla naszych adwersarzy prędzej staną się one sygnałem do ataku, niż przyczynkiem do ucieczki. Po udanej operacji otrzymujemy kolejne trzy punkty do rozrzucenia na wspomniane wyżej "ciosy".

Twórcy gry pokazali nam na razie dwa mroczne stworzenia, które mocno się od siebie różnią. Goliath to skrzyżowanie przerośniętej małpy ze zmutowanym kanguroszczurem, dzięki czemu popyla po planszy niczym łania podczas rui. Z kolei Kraken swoją charakterystyką przypomina, wyklute w okolicy Czarnobyla, tajemnicze stworzenie, będące skrzyżowaniem ośmiornicy na sterydach z tyranozaurem, o którego matce wiadomo tyle, że kochała pterodaktyle. Pan K. ruchliwy zanadto może nie jest, ale potrafi fruwać i sprawiać by inni również poczuli wiatr we włosach. Jak się zamachnie, jak pacnie w punkt tymi swoimi mackami, to zbiera lepiej niż mop obrotowy z telezakupów.

W zanadrzu panowie z Turtle Rock Studios mają jeszcze trzeciego stworka, o którym, póki co, wiadomo tyle, że będzie. Jeżeli uda im się utrzymać poziom dwóch wyżej wspomnianych kreatur, to... będą trzy wypasione monstra. Korzystając z faktu, iż sponsorem tego akapitu jest liczba 3, nadmienię tylko, iż bestię widzimy z perspektywy trzeciej osoby, co - wbrew moim obawom - okazało się strzałem w dziesiątkę (sorry, trójka). Dzięki takiemu zabiegowi o potędze naszego pupilka można by pisać piosenki, bo "to widać, słychać i czuć". Gracz ma poczucie wielkości i nieprzemożoną chęć do zdeptania, zniszczenia, zmiażdżenia karaluchów, które złośliwie plączą się między nogami i starają się zrobić to samo z nami (tylko w nieco inny sposób). Tym trudniej jest powiedzieć sobie "jeszcze nie teraz" i w krytycznym momencie wycofać się na z góry upatrzoną pozycję.

Gra w klasy

Evolve to jedno z niewielu miejsc, o którym z czystym sumieniem można powiedzieć, że ludzie mają tam klasę. I to dosłownie. Do tego każdy własną, unikalną. Mamy więc Trappera, którego głównym zadaniem jest wytropienie ofiary, a następnie utrzymanie jej w obszarze ataku naszego teamu. Dopomóc w tym ma posiadana przez niego Mobile Arena - plazmowa (czy coś w tym stylu) kopuła, która nie pozwala potworowi wyjść po angielsku z miejsca inwazji. Jest i Assault, opancerzony osiłek, wyposażony w Personal Shield - tarczę, która przez chwil kilka wchłania zadawane przez bestię obrażenia. Jego głównym atutem jest jednak siła rażenia. Któż mógłby powalić tę nędzną kreaturę, jeśli nie on? Jego pomagierem jest Support (jak sama nazwa wskazuje), jednostka bardziej defensywna, ale - jak to mawiają fani grubych melanży - z pyerdolnięciem. Przy takich trzech ananasach nie mogło zabraknąć Medyka, albowiem ktoś musi łatać te wszystkie dziury po kłach, pazurach i innych atrybutach bestii, jak i otaczającego ją świata. Oczywiście znachor powinien się trzymać w bezpiecznej odległości od maszkarona, gdyż w przypadku jego śmierci, ubicie pozostałych członków zespołu staje się dużo łatwiejszym zadaniem.

Ewolucja...

Tytułowa ewolucja nie dotyczy li tylko samego potwora, ale może również oznaczać drogę, jaką przeszło Turtle Rock Studios z "pomysłem na grę" od czasów Left 4 Dead. Ich najmłodsze dziecko trochę przypomina swoje starsze rodzeństwo, z którego nauk - zresztą - czerpie garściami, do klona jednak daleko. To już nie jest randomowa młócka z założeniem, że w kupie siła. Choć to ostatnie nadal jest ważnym punktem programu. Jeśli jesteś łowcą, to bez porządnej taktyki, odpowiedniego wykorzystania klas postaci oraz zgrania drużyny możesz w zasadzie stanąć w miejscu i czekać na wykonanie wyroku. Nie ma tak łatwo, że każdy sobie śmiga po planszy i robi co chce. Szczególnie jeśli za sterami Kubusia Puchatka bestii zasiądzie ktoś z pomysłem na grę. Wówczas to najpewniejszym rozstrzygnięciem będzie krwisty hunterburger, przyrządzony w sosie własnym. Jeżeli zaś postanowisz spróbować swych sił jako potwór, to nie masz co liczyć na to, że wyskoczysz zza firany i wszyscy struchleją ze strachu. Nie. Musisz ukrywać się, szamać, kluczyć, szamać, kombinować i jeszcze więcej szamać. Trochę wody w Wiśle upłynie zanim będziesz mógł bez strachu rzucić wyzwanie przebiegłym najeźdźcom, a i wówczas nie masz gwarancji, że szarża zakończy się powodzeniem (czyli zgonem tych małych, podstępnych karaluchów).

...która się spóźnia

Zła wiadomość jest taka, że dziś już wiemy, iż tytuł ten nie wyjdzie w pierwotnie zakładanym terminie. Szkoda, bo potencjał jest ogromny, a wydawanie go chwilę po Wiedzminie nie musi być najlepszym pomysłem. Kumacie? Mniejsza sprzedaż, to mniej ludzi na serwerach, co z kolei oznacza mniejsze szanse na znalezienie sensownych kompanów do gry. Chyba, że macie własną pakę, wtedy wsio ryba. Generalnie, choć te dwie gry dzieli chyba wszystko, to jednak spodziewam się, iż w kwestii miodności (czystej przyjemności z gry), będą to dzieła podobnego kalibru. Już nie mogę się doczekać, aż będę mógł skopać dupska naszym redakcyjnym asom. Wszak potwór może być tylko jeden!

Nowa data premiery Evolve

O autorze
RaijnRaijn
12 16
Tajemniczy mnich z Klasztoru Szaolin. Cielesny spadkobierca Kung-Fu Pandy. Dorastał w kurniku. Świadek wielu uprowadzeń braci po jajku. Czasem coś napisze.

0 Komentarzy

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]