GTA na PC - PC Master Hate #3 - Felieton

Po dwóch poprzednich odsłonach PC Master Hate, w których chciałem wyznaczyć podstawy, po których się poruszam (pierwsza – master race nie lubi konsol bo ich nie miało; druga – więcej dobrych gier wychodzi na konsole) czas zabrać się za strefę sacrum grania na podświetlanych przyciskach  z nosem wsadzonym w monitor. Chodzi o GTA na PC.

Seria o wyciąganiu ludzi z samochodu na środku skrzyżowania to fenomen większy niż dopalacze w gimnazjach, widać to w każdym zakątku internetu. Błagania pecetowców o ujawnienie premiery GTA V na Windowsa było niczym oglądanie ludzi obstawiających walki Gołoty i liczących na to, że Andrew wygra. No, z tą różnicą, że  gracze w końcu się doczekali. Tylko, że cały świat – jak zawsze – był już daleko z przodu. 

Zacznijmy jednak od krótkiej lekcji historii: GTA i GTA 2 wychodziły w tym samym roku na PlayStation i PC. W swych początkach, gdy fenomen serii dopiero się rodził Rockstar uznał, że to dobry pomysł. W czasie gdy PlayStation 2 zaczęło rządzić światem zmieniono jednak podejście na to, które jest bardziej opłacalne stawiając konsolową premierę na piedestale. 

Na GTA III posiadacze PC musieli już czekać 7 miesięcy względem konsolowców, na Vice City 7 miesięcy, na San Andreas 8 miesięcy. Na GTA IV teoretycznie też 8 miesięcy, tylko że wersja pecetowa odznaczyła się skandaliczny poziomem optymalizacji. Na GTA V czekano już 20 miesięcy bo pierwszeństwo miała kolejna generacja konsol; PS4 i XOne. Gry takie jak GTA: Chinatown Wars, GTA: Vice City Stories, GTA: Liberty City Stories i GTA:  Advance nigdy nie pojawiły się za to na komputerach osobistych. A mimo to wielu graczy wciąż siedzi na PC uważając, że to najlepsze miejsce dla GTA... i kończy się to potem oglądaniem przez 20 miesięcy komentarzy pod kolejnymi wiadomościami o GTA V brzmiących tak: „kiedy wersja PC?”. Tak jakby tak trudno było się zorientować przez ten czas, że można je ukończyć na konsoli, sprawić ją sobie i przy okazji poznać setki omijanych do tej pory gier.

Najciekawsze jest jednak to, że na dużo procent (nie chcę pisać, że na 99) z GTA VI będzie podobnie. Wyjdzie, przejdę, zapomnę i jeszcze przez przynajmniej pół roku będę czytał jak to miło, że „zrobiłem beta testy przed premiera na PC”. Przykro mi, Rockstar nie bawi się w wypuszczanie niedziałających gier na konsole, więc nic takiego się nie stanie.

efekt nudy wywołanej wielomiesięcznym czekaniem na grę, w któą grają już wszyscy dookoła

Nie piszę tego, by dokuczyć graczom czekającym miesiącami na premierę ulubionej gry. Uwierzcie mi, wiem jak to jest czekać bo o połowę gier, które mnie interesują muszę się wręcz modlić, by dostały zielone światło na anglojęzyczną premierę (vide Yakuza 5 czy Dragon Quest X). Gdybym jednak grzał się na coś tak mocno, że kipiałoby mi z uszu na samą myśl o graniu to zwyczajnie bym kupił sprzęt na którym to coś jest i nie pytał w każdym newsie w Internecie „kiedy wersja na PC?”.  Naprawdę, gdyby ta moja wymarzona Yakuza 5 wyszła np. na Wii U rok temu to bym leciał do sklepu przybić piątkę z Mario, poczochrać Pikachu i rzucić banana Donkey Kongowi, płacąc ile trzeba nie czekając jeszcze 20 miesięcy i zastanawiać się „czy mi pójdzie”. A jakbym skończył to albo bym sprzedał cały zestaw w diabły, albo zajął się grami, które mnie w międzyczasie ominęły, atakując Pikmina 3, The Wonderful 101, Bayonettę 2 czy Mario Kart 8. 

Ale to ja. Człowiek oswojony z graniem na wielu sprzętach i próbowaniem nowych rzeczy.

[Cykl PC Master Hate nie powinien być brany zbyt serio, choć jest w nim czysta prawda. W razie konwulsji zbij szybkę, profil autora znasz – lubi przede wszystkim różnorodność w gamingu i produkcje, które go zaskoczą, dlatego myśli to co myśli.]