One More Dungeon - Recenzje

06
Orzeł

Skromna, pikselowa grafika w grach indie stała się już praktycznie standardem – dziś wcale nikomu nie wstyd wydać grę, której oprawa graficzna równie dobrze sprawdziłaby się 20 lat temu. Twórcy ochoczo z tego faktu korzystają, mogąc oszczędzić na grafikach i skupić się na tym, co w grze najważniejsze – na dobrej zabawie. Niestety, nawet to nie zawsze do końca się udaje.

 

I o mały włos nie byłoby tak z One More Dungeon – gra prezentuje bardzo ciekawe odważne podejście do tematyki gier „rogalikowych”, które opierają się na takim wzorcu: gracz zostaje wrzucony do zamkniętego świata, dostaje do ręki jakieś narzędzie mordu i wyrusza odnaleźć coś bardzo cennego. O ile inne gry z reguły narzucają graczowi odgórny cel i pokazują, choćby nawet najsubtelniej, w którą stronę ma iść, tak tutaj od początku musiałem radzić sobie zupełnie sam.

 

 

A tutaj właśnie wskaże pierwszą różnicę, która oddziela One More Dungeon od innych gier – kiedy wylądowałem w proceduralnie wygenerowanym lochu z magiczną różdżką w dłoni i sztyletem w drugiej, nie dostałem absolutnie żadnej podpowiedzi na temat tego, czego dokładnie tutaj szukam lub dokąd powinienem się udać. To miało mnie najwyraźniej popychać do przodu – ciekawość tego, co dokładnie znajdę na końcu swojej przygody.

 

Rzeź to dobre określenie tego, co stało się moim zainteresowaniem, kiedy po raz setny ległem martwy u stóp potworka, który postanowił zajść mnie od tyłu i odebrać ostatni punkcik życia. Wizja przechodzenia po raz kolejny, od nowa, takich samych, monotonnych pomieszczeń skutecznie odstraszyła mnie od zgłębiania tajemnic lochów. Fakt, że wszystkie poziomy są generowane losowo, wcale nie pomaga, kiedy i tak wszystkie wyglądają identycznie. Na szczęście oprawę wyposażono w różne „zestawy” klimatyczno-kolorystyczne, które zmieniają się z poziomu na poziom, dzięki czemu zwiedzanie kolejnych lochów jest choć trochę urozmaicone.

 

Całościowo, sama rozgrywka okazała się nie być niczym skomplikowanym – pod lewym przyciskiem myszy przypisany został atak bronią białą, pod prawym – wystrzelenie magicznego ładunku wprzód. Poruszać się można za pomocą przycisków WSAD, ruszając myszą wykonujemy obrót w lewo i prawo, a co ciekawe, nie można spoglądać w górę i w dół. Przyciskiem E otwiera się drzwi do kolejnych pomieszczeń, a pod tabulatorem znajduje się mapa, która zdecydowanie ułatwiła mi przemierzanie podziemi i ograniczyła do minimum błądzenie po zwiedzonych wcześniej lokacjach.

 

 

Zasadniczo właśnie właśnie przez to, że wszystkie pomieszczenia wyglądają identycznie, połowę czasu gry spędziłem przyklejony do mapy, wyświetlającej się na środku ekranu – do tego stopnia, że gra najpewniej nie straciłaby wiele na swojej wartości rozrywkowej, gdyby twórcy ograniczyli się do prostego biegania strzałką po czarno-białej planszy. Rozgrywka i tak sprowadza się w większości do błądzenia po korytarzach, unikając (lub zabijając) napotykanych wrogów, szukania drzwi do kolejnego poziomu. Głównym wyzwaniem jest znalezienie i pokonanie Obrońcy, który klucz potrzebny do otworzenia wspomnianych drzwi.

 

Elementarną rzeczą jest nie dać się zapędzić wrogom w kozi róg. Ukończenie jednego podziemia zajmuje od kilku do kilkunastu minut i w tym czasie trzeba tylko starać się ujść z życiem z każdego spotkania z potworkami. W korytarzach lochów często znajdowałem mikstury przywracające zdrowie lub wzmacniające bohatera, więc przy odpowiednio „spokojnym” podejściu mogłem bezproblemowo przejść każdy poziom.

 

Każda śmierć wiąże się z koniecznością grania od nowa, co często zdarzało mi się doświadczać, bo mam jakąś dziwną tendencję do popełniania błędów. :) Gra pozwala jednak przy każdym restarcie wybrać sobie modyfikatory, które urozmaicają rozgrywkę. Można je wykupować za punkty, zbierane podczas zabijania potworów. Modyfikują one rozgrywkę na najróżniejsze sposoby – pozwalają ułatwić sobie grę, zmniejszając życie przeciwników o połowę, lub wpaść w psychodelę, kompletnie odwracając kolorystykę plansz przy pomocy modyfikatora nazwanego „zepsuty kartridż”. ;)

 

 

Walka w grze jest banalnie prosta, ale wymaga nieco taktycznego podejścia – trzeba wiedzieć, kiedy warto zmarnować kryształki na wystrzelenie magicznego pocisku, a kiedy lepiej zaryzykować i podejść do przeciwnika z bliska, by przywalić mu mieczem. Napotykane potworki dzielą się na dwie kategorie – takie, które starają się jak najszybciej podejść i zaatakować oraz takie, które trzymają swój dystans, rzucając kamieniami lub ciskając magicznymi pociskami – w czym oczywiście nie pozostawałem dłużny. Obrońcy podziemi, o których wspomniałem wcześniej, z reguły są dużo więksi i mają o wiele więcej punktów życia. Nie posiadają oni żadnych specjalnych umiejętności więc są banalni, jeśli pojawiają się w pojedynkę, za to stanowią spore wyzwanie, kiedy kręci się wokół nich garstka mniejszych kolegów.

 

Każdy pokonany Obrońca upuszcza klucz do kolejnego poziomu oraz często jakiegoś dodatkowego fanta, na przykład nową broń. O ile wśród ostrzy możemy wybierać co najwyżej spośród miecza i sztyletu, które różnią się od siebie tylko zasięgiem rażenia, to magicznych różdżek jest o wiele więcej. Na początku znajdowałem tylko różdżki, pozwalające władać podstawowymi żywiołami – ogień, lód i woda, a w późniejszych etapach gry trafiały się już ciekawsze propozycje, których oczywiście nie będę zdradzał. :)

 

One More Dungeon to nie jest dobra propozycja, jeżeli szukasz gry na wciąż długie wieczory w oczekiwaniu na wiosnę. Bardziej polecałbym jako niewielką odskocznię, do której wrócisz od czasu do czasu, by z nudów jeszcze raz spróbować pokonać kolejny poziom. Z pewnością jednak nie zarwiesz nocki, wmawiając sobie, że to tylko „jeszcze jedno podziemie” - gra jest zbyt monotonna i nie nadaje się na długie godziny. Daję tej grze ocenę 7/10, głównie za ciekawe podejście twórców do gatunku i stworzenie prostej, a jednak czasami bardzo wymagającej gry. Obecnie możecie ją nabyć na platformie Steam w cenie 4,99 euro.

One More Dungeon

Ocena
7
Wasza ocena
brak
Oceń grę
  • Plusy
  • Proste i przystępne zasady rozgrywki
  • Generowane losowo mapy
  • System walki się sprawdza
  • Minusy
  • Na dłuższą metę strasznie monotonna
O autorze
OrzełOrzeł
312 1
Oto ja - domorosły webmaster, koder, przedsiębiorca, dziennikarz oraz wielbiciel gier muzycznych i myszoskoczków. Nocami marzę o tworzeniu gier, ale za dnia skupiam się na innych fajnych i ważnych rzeczach, dla odmiany możliwych do zrealizowania.

0 Komentarzy

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]