John Wick – czyli jak mógłby wyglądać filmowy Hitman - Felieton

00
sandmann21

Parę lat temu ktoś polecił mi obejrzeć film o bardzo dosłownej nazwie, z której wręcz można było wyczytać zarys scenariusza. Film był z założenia prosty jak budowa cepa, ale mający dziwnie silne oddziaływanie przyciągające widza. Tą produkcją była Uprowadzona - jeden z nielicznych dzieł celuloidowych, które obejrzałem ponownie tego samego wieczora i który za drugim razem wywołał u mnie te same emocje. Dziś do Uprowadzonej dołączył inny, prosty z założenia film - John Wick.

 

Scenariusz Johna Wicka można by streścić w jednym zdaniu: zawodowy zabójca wyrusza na prywatną wendettę, zmiatając niczym tsunami każdego skur****na, który stanie mu na drodze. Jednak podobnie jak Uprowadzona, ów film trzyma w napięciu od pierwszej sekundy, mimo że nawet średnio inteligentny szympans domyśli się zakończenia. Tu fabuła i gęstniejąca atmosfera nabierają tempa niczym koło zamachowe, osiągając w pewnym momencie siłę nie do powstrzymania.

 

 

John Wick to pieprzona elita zabójców. Cholerna śmietanka asasynów, od której mógłby się uczyć Agent 47 i cała banda skrytobójców. Samo wspomnienie jego imienia wywołuje konsternację pomieszaną ze zmartwieniem na twarzy nawet największego gangstera, co tylko pogłębiło moja ciekawość co do jego wybryków z przeszłości. Każdy, i to naprawdę każdy, sra pod siebie, gdy John jest w pobliżu, dlatego w kręgach otrzymał pseudonim Baba Jaga - czyli straszydło, duch, zmora. Niestety na nieszczęście 78 ludzi, których Wick odsyła na spotkanie ze Świętym Piotrem podczas seansu, jest on bardzo prawdziwy a kule wypluwane z jego pistoletów, bardzo namacalne.

 

Viggo (szef wszystkich szefów): Podobno uderzyłeś mojego syna. Mogę wiedzieć, dlaczego? 

Aurelio: Ukradł samochód Johna Wicka i zabił mu psa. 

V: Oh...

 

Świat, po którym porusza się John jest bardzo hermetyczny a jego zawód owiany mistycyzmem. Tutaj zabójcy mają własna walutę i bardzo specyficzny hotel, do którego, niczym do zakonu, udają się spece od mokrej roboty. W pewnym momencie można wręcz odnieść wrażenie, że asasyni są tu ważniejsi od ich pracodawców i innych szarych ludzi i poniekąd tak jest. Wszak to właśnie ludzie pokroju Johna trzymają broń a przecież żadna, nawet największa góra pieniędzy, nie zatrzyma gorącej, świdrującej kuli.

 

 

John Wick jest niesamowicie nieustępliwy i brutalny, a przy tym matematycznie dokładny i opanowany. Zawsze dobija on swoich wrogów nie dając im szans na ewentualny odwet lub na błagalne tłumaczenia. Widać, że to co robi ma we krwi i bardzo trudno jest wyprowadzić go z równowagi. John jest idealnym przykładem, że niektórzy ludzie mają talent do nie zawsze legalnych form zatrudnienia. Wydaje się wręcz, że podobnie jak Agent 47, John został od najmłodszych lat szykowany do swojej roli.

 

Policjant: Cześć John

John: Cześć Jimmy

P: (patrzy na zwłoki w mieszkaniu) Znowu pracujesz?

J: Porządkuje swoje sprawy

P: O, w porządku. Nie będę ci więc przeszkadzał…

 

Keanu Reeves nigdy nie był moim ulubionym aktorem. Speed kocham z czystego sentymentu, ale nie dałbym mu nawet laurki za graną przez niego postać. Z kolei w Matriksie i Constantine, Reeves grał identyczne, zmagające się z rolą wybrańca, postaci, nie wydobywając z nich nic poza kamiennymi spojrzeniami, ale tutaj… Tutaj Keanu jest inny, mimo iż z pozoru znów gra utrapionego specjalistę z równie niewzruszoną mimiką, co w wyżej wspomnianych dziełach. Jest jednak parę scen, które, w moim mniemaniu sprawiają, że wypływa on na nieco szersze wody interpretacji aktorskiej. Na przód wybija się zwłaszcza moment, w którym John tkwi przywiązany do krzesła tłumacząc się gangsterowi ze swoich pobudek. Te parę zdań wycedzonych z jego ust sprawiło, że miałem ciarki na plecach, a nie zdarza mi się to często. A przynajmniej nie podczas oglądania filmu. Do tego trzeba przyznać, że jak na pięćdziesięciolatka, Keanu porusza się lepiej niż niejeden facet mający za sobą połowę jego wiosen, wliczając w to mnie, wraz z moim piwnym brzuchem.

 

Niestety wydaje mi się, że za całym bólem, jaki wylewa się z postaci Johna stoi smutna historia prawdziwego życia tego aktora. Postać Wicka została, podobnie jak on, bardzo ciężko doświadczona. Reeves w bardzo krótkim czasie także stracił swoich najbliższych, co sprawiło, że porzucił on wszelka radość i nadzieję i zamknął się za marmurową twarzą i zimnym spojrzeniem. Może John Wick to wielki powrót tego aktora. Mam szczera nadzieję, że tak.

 

Viggo: John po ciebie przyjdzie, a ty nie zrobisz nic, bo nic nie będziesz w stanie zrobić…

 

Bazując na postaci Johna Wicka oraz uniwersum, w jakim przychodzi mu się poruszać, można by było stworzyć najlepsza grę o płatnym mordercy ever. EVER! Pełen bólu niczym Max Payne, pracując dla zakonu asasynów jak Ezio i szukający wendetty na pracodawcach jak Czterdziestka Siódemka. No ale jak to zwykle bywa, pomarzyć piękna rzecz.

 

I tylko pieska szkoda...

 

 

O autorze
sandmann21sandmann21
67 7

Fan komiksów, kinematografii i gier, w które gra odkąd pamięta. Pykał praktycznie na każdej platformie od SNES, poprzez PSOne, na PC kończąc. Obecnie zamienił myszkę i klawiaturę na pada od PS3 i z dumą nazywa się konsolowcem.

0 Komentarzy

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]