Cała sprawa została ujawniona przez Federalną Komisję Handlu w USA. Według niej Warner Bros. zatrudniało popularnych youtuberów gamingowych, którzy mieli pokazywać w swoich materiałach Shadow of Mordor z pominięciem bugów i wszelkich uchybień.
Warner Bros. zobligował youteberów, aby odnotować w opisie, że przedstawiany materiał ma charakter sponsorowany. Podobnej wzmianki zabrakło jednak w filmie. Tym samym widzowie, którzy nie zajrzeli do opisu nie mieli pojęcia, że właśnie padli ofiarami manipulacji.
Cała afera rozeszła się po kościach. Jedyną konsekwencją jest niezbyt surowa dyrektywa wydana przez komisję. Polecono Warner Bros., aby zwracać uwagę na tego typu praktyki w przyszłości.
Ostatecznie gra zebrała pozytywne recenzje w środowisku graczy. Pozostaje pytanie czy faktycznie działania youtuberów wywarły tak duży wpływ na społeczność, czy gra obroniła się sama. Pamiętajmy, że kanały podejrzanych oznaczają dodatkowe dziesiątki milionów potencjalnych odbiorców. Z pewnością ta sztucznie napompowana pozytywna otoczka wokół Śródziemia przełożyła się na znaczny wzrost popularności tytułu.
Koniec końców gra została też dobrze przyjęta przez portale gamingowe, a ich oceny prawdopodobnie nie były już w żaden sposób zmanipulowane. Śródziemie: Cień Mordoru okazało się po prostu dobrą grą, która zasługuje na uwagę.
źródło: engadget.com
0 Komentarzy