The Elder Scrolls Online - Recenzje

20
JohnSnake

Muszę przyznać, że cały ten proces do najłatwiejszych nie należał. W końcu gry nawet nie robiła Bethesda, tylko ZeniMax Online, które na swoim koncie nie ma ani jednego tytułu. Ogromny budżet, wielkie nazwiska zaangażowane w voice acting i przede wszystkim marka, którą najpewniej znają nawet australijscy buszmeni. W rękach nowicjuszy to nie mogło wypalić. W najlepszym wypadku wyszłaby z tego alternatywna (może nawet gorsza) adaptacja uwielbianego uniwersum. I w pewnym sensie tak właśnie jest. Purystom to się nigdy nie spodoba. Sam nie zdołam opisać TESO bez porównań do singlowych części serii, ale tak jak w prawdziwym życiu – wszystko trzeba chłonąć z odpowiednim dystansem.

 

Zarobaczone Tamriel

 

Fabuła to zupełnie odrębny rozdział. Pokonaliście Alduina i zabiliście Ulfryka w Skyrim? Dobrze, to teraz cofnijcie się o jakieś tysiąc lat. Waszego ukochanego Imperium nie ma. Jest za to Dominium Aldmeru, Pakt Ebonheart i Przymierze Daggerfall – i wszyscy pragną wypełnić pustkę zaistniałą po upadku Imperium. Na swój sposób dąży do tego także Król Robaków. Mannimarco tym razem nie jest sam. Wspiera go daedryczny książę Molag Bal, który pragnie zagarnąć dla siebie całe Tamriel i świat śmiertelników w ogóle. Wtedy do akcji wkracza tajemniczy Prorok, który uwalnia nas z daedrycznego więzienia i przywraca do świata żywych. Możecie już się domyślać, jak wszystko toczy się dalej. Kolejne misje wątku głównego i tak pojawiają się raz na jakiś czas, więc nadmierny dramatyzm nikomu nie grozi. W międzyczasie będziemy musieli się zaangażować w bardziej 'przyziemne' problemy naszych frakcji. Konflikty, spiski i sabotaże - wszystko jest na miejscu.

 

 

Jak na abonamentowe MMO, razić mogą ograniczenia, które od początku są nam narzucane. Standardowa edycja gry nie pozwoli nam wcielić się w Imperialnych, którzy mogą dołączyć do dowolnej strony konfliktu. Ja akurat tego problemu nie miałem (przywileje recenzenta, hihi), ale warto o tym pamiętać – dzielenie i tak już płacących niemałe pieniądze graczy wydaje się być zagrywką 'trochę' poniżej pasa. Jak już to przełkniemy, to możemy wybrać jedną z dziewięciu innych ras i pobawić się w dość konkretną customizację. Tutaj plus dla panów z ZeniMax, bo ilość dostępnych opcji przewyższa te, do których przywykli nie tylko fani singlowej serii, ale także entuzjaści gier MMO. Wciąż nie jest to poziom Aiona, ale mamy do czynienia z high fantasy, a nie zlotem mieszkańców Czarnobyla, więc pewne standardy 'urody' obowiązywać muszą. Ale mi udało się stworzyć Imperialnego z nadwagą, więc miałem się z kim utożsamiać i byłem zadowolony.

 


Na starcie musimy też zadecydować o naszej klasie, co może się nieco kłócić z TES-ową filozofią, ale bez obaw. Templar, Sorcerer, Dragon Knight i Nightblade mają swoje predyspozycje, ale nie dość, że posiadają kilka odrębnych drzewek rozwoju, to nie ograniczają nas w kwestii doboru pancerza oraz broni. Rodzi to pewne problemy, owszem. W TESO wciąż obowiązuje święta trójca podziału ról, czyli tank-support-dps. Tylko kiedy połowa magów lata w ciężkich pancerzach, trudno jest utrzymać cały podział w ryzach. Jestem pewien, że po jakimś czasie wykrystalizują się odpowiednie archetypy i buildy, bez których end game nie będzie możliwy. Jednak po osiągnięciu piętnastego poziomu doświadczenia dostajemy dodatkowy, wymienialny 'slot' na broń i skille – dzięki temu możemy podczas walki zamienić łuk na np. miecz i tarczę, a także zacząć leczyć sprzymierzeńców, kiedy akurat regeneruje się nasz pasek staminy (odpowiedzialny za specjalne ataki niemagiczne).

 

Innym kompromisem między rozwiązaniami z The Elder Scrolls i tymi z 'klasycznych' gier MMO, jest system zdobywania poziomów. Standardowo, za zadania i zabijanie potworów dostajemy doświadczenie – jednak każde drzewko, broń czy pancerz, rozwijają się osobno, w zależności od tego jak często ich używamy. Bez odpowiedniego wyszkolenia w danej dziedzinie nie zdobędziemy upragnionego skilla czy pasywa. Oprócz tego, aktywne umiejętności można ulepszać na jeden z kilku sposobów – przykładowo, standardowe leczenie obszarowe u Templara można całkowicie wzmocnić bądź 'wzbogacić' o dodatkowe odzyskiwanie punktów many.

 

Gra o Scrolle

 

A jak prezentuje się samo zdobywanie leveli? Przede wszystkim przygotujcie się na quest grind, ponieważ lwią część doświadczenia osiągamy robiąc zadania. Nie ma w tym nic złego, gdyż misje w The Elder Scrolls Online są przygodami przez duże 'P'. Zapomnijcie o standardowym łażeniu od jednego do drugiego 'quest huba' – tutaj zadania rozsiane są po całej mapie, bez faktycznej eksploracji część misji nam po prostu umknie. Questy są zwykle związane z danym miejscem i połączone w fabularne ciągi zdarzeń. Znaleźliście się w wiosce pełnej spetryfikowanych mieszkańców? W ich odczarowaniu pomoże Wam mag, który sam doprowadził do całej sytuacji. Ale po drodze poznacie prawdziwy motyw jego działań i jedynie od Was zależeć będzie, czy czarodziej przeżyje. 'Quest chainy' tego typu znajdują się wszędzie. Jest to genialny zabieg, dzięki któremu ani razu nie brałem jakiegoś zadania z przymusu – ja po prostu chciałem poznać kolejną historię, faktycznie zmieniającą w mniejszym lub większym stopniu świat, który przyszło nam zwiedzać. W tym przedsięwzięciu pomaga także ogromne lore, bogate w notatki, książki czy mapy skarbów, pozwalające na lepsze zapoznanie się ze światem gry.

 

 

W przerwie od głównego wątku oraz misji pobocznych, zająć się możemy grupowymi dungeonami oraz trybem PvP. Te pierwsze działają w klasyczny sposób, z tą różnicą że drużyny składają się tylko z czterech osób – cały team zebrać możemy oczywiście za pomocą standardowego dungeon findera. Zupełnie inną historią jest PvP. To właśnie tutaj TESO nabiera rumieńców – przedstawiciele wszystkich trzech frakcji walczą ze sobą o kontrolę nad kolejnymi twierdzami w Cyrodiil. Gigantyczna mapa pełna jest fortyfikacji, kopalń, tartaków i innych miejsc, które możemy przejąć. Masowe bitwy, w których potrafi uczestniczyć nawet więcej niż sto osób naraz, robią piorunujące wrażenie. Opisanie tego trybu nadawałoby się na osobny tekst, w przypadku recenzji najważniejsze są jednak wrażenia – no i prawda jest taka, że mało która gra zapewni Wam tyle radochy płynącej z walk gracz kontra gracz. Można narzekać na to, że niskopoziomowe postacie od razu wypuszczane są na głęboką wodę, a zwolennicy bardziej kameralnych potyczek nie mają czego tutaj szukać – 'aren' i innych tworów w TESO po prostu brak.

 

 

Wszystko to brzmi cudownie, dlatego szkoda, że sama mechanika walki jest po prosu dziwna i momentami nie sprawdza się. Rozumiem, że z uwagi na sieciowy charakter rozgrywki, niemożliwe było zaimplementowanie systemu walki ze Skyrima czy Obliviona. Z drugiej strony, w dobie MMORPG-ów typu 'non-target', klasyczny system rodem z WoW-a spotkałby się z bardzo negatywnym przyjęciem. ZeniMax postanowiło w związku z tym iść w ślady twórców Guild Wars 2. Nie mówię, że TESO 'kseruje' pomysły z GW2, lecz porównania potrafią się same nasunąć. Z tą różnicą, że sieciowy Elder Scrolls robi pewne rzeczy dużo gorzej. Samonaprowadzające się strzały i krótkie miecze z zasięgiem do siedmiu metrów to standard, tak samo jak zaklęcia obszarowe, które potrafią razić nawet wtedy, gdy zdążymy wyjść z ich zasięgu działania. Wiele problemów to wina lagów, które pewnie kiedyś zostaną wyeliminowane, ale muszę opisać to, co zastałem – a zastałem system, który jest czymś pomiędzy non-targetem a klasycznym używaniem skilli na pasku umiejętności. I niezbyt mi się to spodobało.

 

Online'owy zawrót głowy

 

Inne odczucia mam wobec oprawy audiowizualnej. W tym momencie The Elder Scrolls Online jest jedną z najlepiej wyglądających gier MMORPG na rynku. Tekstury otoczenia oraz postaci są bardzo dobrej jakości, tak samo jak ogólny 'feeling' poszczególnych miejscówek. Nieco gorzej jest z efektami niektórych czarów oraz animacjami postaci, które są dość sztywne i momentami zwyczajnie brzydkie. Fenomenalna jest natomiast muzyka w TESO – instrumentalne utwory idealnie pasują do świata gry, chociaż nie powiedziałbym, żeby wszystkie trzymały klimat Elder Scrollsów. Wszystko dopełnione jest przez świetny voice acting, ale nie nastawiajcie się na słuchanie Johna Cleese'a czy Kate Beckinsale przez całą dobę – prawdziwe gwiazdy pojawiają się raz na jakiś czas. 'Zwykły' dubbing jest jednak równie dobry, miałem też wrażenie, że niektóre angielskie głosy należały do aktorów z singlowych edycji serii.

 

 

Jestem ciekaw, jak twórcy wybrną z niektórych problemów The Elder Scrolls Online. Start gry był raczej średnio udany – w przeciwieństwie do bety, można było się wprawdzie zalogować na jeden z dwóch megaserwerów (EU i US), lecz gra momentami i tak była niegrywalna. Brak możliwości przejścia z jednej lokacji do drugiej, obrzydliwe wręcz lagi czy niedoczytujący się NPC-e, to są mankamenty, które – pomimo tego że w większości doczekały się naprawy – zostawiają pewien niesmak. Podobnie jak chmara sprzedawców złota, dniami i nocami zaśmiecającymi skrzynki mailowe i czat gry. Oprócz tego mógłbym wymienić także całą masę innych błędów, ale wszystko sprowadza się do pytania o to, jak niektóre z tych rzeczy przeszły fazę testów. Nie tego można się było spodziewać po wielomilionowej produkcji, będącej w przygotowaniu od wielu lat.

 

 

Don't believe the hype

 

Nie opisałem wszystkiego. Jednak przytaczanie suchych faktów na temat craftingu, czy tego że twórcy zrezygnowali z Domów Aukcyjnych na rzecz prowadzonych przez graczy gildii kupieckich, to tylko niepotrzebne przedłużanie tej i tak już dość pokaźnej ściany tekstu. Wybaczcie, o TES (i to w online'owym wydaniu) krótko pisać po prostu nie potrafię. No i podsumowanie TESO jest dla mnie nieco kłopotliwe. Tak, TESO ma potencjał i szansę na rozwój (zwłaszcza, że póki co udostępnione zostało jakieś 30% całego kontynentu Tamriel), a rozgrywka potrafi wciągnąć na długie godziny. Z drugiej strony, mimo wielu ciekawych rozwiązań, gra jest w dużej mierze theme-parkowym, typowym przedstawicielem gatunku. I z tego też powodu mam dziwne wrażenie, że jej kariera jako tytułu abonamentowego w którymś momencie może dobiec końca. Na ten moment ciężko to jednak przewidzieć, od premiery minęło po prostu zbyt mało czasu. A z dobrą grą MMO jest jak z winem – z czasem dojrzewa i staje się lepsze, lub nadaje się do wyrzucenia.

 

 

The Elder Scrolls Online

Ocena
7.5
Wasza ocena
9
Oceń grę
  • Plusy
  • Wciągające questy...
  • ... i jeszcze lepszy tryb PvP
  • Bogate lore
  • Solidny kreator postaci
  • Znaczna swoboda w tworzeniu wymarzonej klasy
  • Świetna grafika
  • Fenomenalna muzyka oraz pełen voice acting
  • Minusy
  • Bardzo nierówny system walki
  • Bugi, błędy, babole
  • Mimo wszystko za mało TES-a w TES-ie...
  • ... a na domiar złego to 'tylko' porządna gra MMORPG
O autorze
JohnSnakeJohnSnake
707 9
Pecetowiec wierny wujkowi Newellowi. Fan sieciówek, 'rogalików' i sandboxów. Serialowy maniak. Wieczny poszukiwacz dobrego kina science-fiction oraz fantasy. Oprócz tego lubi dobre żarcie i jeszcze lepsze piwo. Innymi słowy – typowy nerd.

2 Komentarze

Bielu 10 lat temu

Osobiście bardzo lubię serię TES, jednak w Online pogram tylko wtedy, kiedy tą grę spotka ten sam los co całkiem niezły The Old Republic, który jest teraz w trybie F2p.

0 Odpowiedz
graba 10 lat temu

Z wszystkim się zgodzę. Grałem troszkę w bete TESO i liczyłem na MMO, które wyjdzie przed szereg i zaproponuje nowe rozwiązania, nowe mechaniki rozgrywki (tak jak ostatnio to zrobiło Gulid Wars 2) jednak z tego co widziałem to jest tylko WoW z inna grafiką. Zawiodłem się bardzo.

0 Odpowiedz