Dragon Age: Inquisition - Recenzje

JohnSnake

Dragon Age: Inkwizycja to cRPG, na którego czekali wszyscy fani gatunku. I wcale nie chodzi mi o to, że gdzieś w swoich piwnicach siedzieli wyposzczeni entuzjaści gier od BioWare, odliczający kolejne dni do premiery tego tytułu. Inkwizycja to jest TEN eRPeG. TA gra, do której porównywane będą wszystkie pokrewne produkcje przez najbliższe miesiące, a może nawet lata.

 

Przyznaję się, że zostałem wzięty z zaskoczenia. Dla mnie seria Dragon Age stała zawsze gdzieś na uboczu, stłamszona przez Mass Effecta (tej samej firmy), czy masę innych topowych gier z tego gatunku. Panowie z BioWare najwidoczniej skrupulatnie zapisywali – co robić, a od jakich nawyków stronić, tworząc prawidłową produkcję cRPG. I tak, wyszło im to na dobre.

 

 

Co ciekawe, początek wcale nie wskazywał na to, że mam do czynienia z wybitnym tworem. Kolejna historyjka o więźniu cierpiącym na problemy z pamięcią, który z obszczymurka ewoluuje w prawdziwego zbawiciela świata. Jednak stosunkowo szybko akcja nabiera rumieńców. Nasz główny cel - wielka Wyrwa na niebie, która sprowadziła do Thedas demoniczne pomioty – okazuje się być tylko wierzchołkiem góry lodowej. Prawdziwe zło objawia nam się dopiero później, rujnując niemal wszystko, na co zapracowaliśmy. W tym momencie uświadamiamy sobie, że nasze plany dotyczące prawdziwego życia właśnie idą w diabły. Historia opowiedziana w Dragon Age: Inkwizycja nie dość, że zgrabnie łączy się z fabułą dwóch poprzednich części (istnieje nawet możliwość importowania stanu świata z poprzedniczek, za pomocą platformy Dragon Age Keep), to sama w sobie ma tyle „mocy”, że ciężko jest się od niej tak po prostu oderwać.

 

 

Nie jest to tylko opowieść o ludziach, którzy łączą się pod jednym sztandarem w celu ratowania świata. W Inkwizycji jest mnóstwo pomniejszych wątków, nawet wiarygodniejszych i ciekawszych od głównej osi fabularnej. Bardzo chciałbym Wam przytoczyć jakieś przykłady, których mam dużo w zanadrzu, ale gdybym to zrobił, to gryzłoby mnie sumienie – po prostu nie chcę nikomu psuć zabawy, jaką jest zagłębianie się w zawiłości świata gry.

 

Wszystko jest tutaj dopełnione przez rozsiane po lokacjach lore (tysiące wpisów!). Wisienką na torcie są natomiast dialogi i relacje między poszczególnymi bohaterami. Przeurocze sprzeczki między Kasandrą i Varric'iem, albo odkrywanie historii innych nowych postaci, takich jak Cole czy Dorian. Owszem – nie wszystkie rozmowy są interesujące, tak samo jak nie wszystkie osoby są równie charyzmatyczne. Trochę jak w prawdziwym życiu. Co ciekawe, gra pozwala nam w pewnym sensie odkryć samego siebie – będący naszym odzwierciedleniem Inkwizytor to nie tylko maszynka do zabijania, ale i potencjalny wzór do naśladowania. Inkwizycja nie stroni od kwestii moralnych, a nawet od tematyki wiary – dając nam możliwość bardzo osobistego podejścia do tych zagadnień.

 

 

Kolejna niepotrzebna śmierć. Dzisiaj musieliśmy pochować młodzieńca, którego cała twarz była pokryta białą farbą. Chłopak ukradł z magazynu rzeczy, które przywiozła ze sobą zgraja Żelaznego Byka. Jeszcze raz przypominam – Vitaar jest śmiertelnie groźny, i mogą go używać jedynie Qunari. Jak nie masz ponad dwóch metrów wzrostu i ogromnych rogów, to nawet nie próbuj go dotykać!

 

~fragment z zapisków kwatermistrza w Podniebnej Twierdzy

 

Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę

 

Największym grzechem byłoby stwierdzenie, że w Dragon Age: Inkwizycja nie ma nic do roboty. Zawartość aż wylewa się z ekranu – w każdej lokacji natrafimy na co najmniej kilka zadań oraz ukrytych misji, zabijemy unikatowych wrogów bądź bossów, przy okazji zamykając pomniejsze Wyrwy, a na końcu odpoczniemy w jednym z własnoręcznie rozbitych obozów. Twórcy dołożyli wszelkich starań, by czynności te nie wydawały się bezcelowe. Większość działań „oczyszczających” świat z wszelkiego zła przynosi nam punkty Władzy, za które odblokowujemy kolejne misje. Obawiałem się, że po pewnym czasie zaczną one zahaczać o niepotrzebny grind – poszczególne lokacje potrafią kosztować kilkadziesiąt punktów, teoretycznie zmuszając nas do robienia pewnych rzeczy trochę na siłę. Prosty zabieg – nadawanie im fabularnego znaczenia – szybko niweluje to wrażenie. Wykonując opcjonalne questy wpływamy pośrednio na rozwój Inkwizycji i stabilizujemy niespokojne rejony, o czym zostajemy odpowiednio poinformowani.

 

 

Właściwie nie zdarza mi się odsyłać czytelników do innych artykułów, ale w przypadku nowego Dragon Age'a muszę zrobić wyjątek. O rasach, klasach postaci czy samej Podniebnej Twierdzy (która jest ogromna, a jej zwiedzanie i rozbudowa to zabawa na wiele godzin) zostało już powiedziane bardzo wiele. Wybór konkretnej rasy wpływa nie tylko na odbiór naszego herosa przez inne postaci, ale także na ekwipunek, który przyjdzie nam założyć – Qunari nigdy nie przywdzieje hełmu, a człowiek nie założy pancerza stworzonego z myślą o elfach. Nie znaczy to jednak, że zostajemy w sztuczny sposób ograniczeni. Nie tylko sprzętu jest mnóstwo, ale i umiejętności. Wraz z rozwojem postaci zdobywamy kolejne drzewka skilli, które można łączyć i ulepszać na różne sposoby.

 

 

Paradoksalnie, nowe dziecko BioWare'u mocno przypomina w swojej konstrukcji gry MMO. Dla mało wprawnego oka walka może wydawać się chaotyczna, gdzie wyjście zwycięską ręką z kolejnych potyczek zależy od tego, jak szybko „spamujemy” skillami. Faktycznie, bardzo łatwo jest stracić orientację, kiedy po ekranie latają ogniste kule czy zaklęcia mrozu – i sytuacji wcale nie ratuje tryb taktyczny z aktywną pauzą, z którego sam korzystałem dość rzadko (głównie z powodu beznadziejnego ułożenia kamery w tym trybie). Sterowanie nie jest jedyną rzeczą, która przywodzi na myśl sieciowe gry RPG. W Dragon Age: Inkwizycja można popaść w rutynę, ustalony rytm dnia – wpadamy do Twierdzy zlecić naszym agentom zadania podczas kolejnej narady wojennej (są to zadania, które dają nam dostęp do mniejszych nagród i pasywnych bonusów, ale potrafią trwać od 10 minut do ponad kilku godzin – czas ten leci nawet wtedy, gdy akurat nie gramy), zrywamy roślinki w szklarni, a potem lecimy z nasza drużyną do którejś z odkrytych lokacji, by zebrać kilka nowych ziółek czy kamieni szlachetnych. Czynności te potrafią się niestety dłużyć, i nawet system szybkiego podróżowania czy korzystanie z wierzchowca tego nie zmieniają. Oczywiście, nikt nas nie zmusza do ciągłego korzystania z tych mechanizmów, ale stanowią one integralną część gry, i raczej nie możemy się bez nich całkowicie obyć. Czy system nam ten pasuje, jest już kwestią gustu.

 

 

Sam tryb kampanii w Inkwizycji jest niesamowicie długi, ale BioWare i tak postanowiło go wzbogacić o multiplayer. Ciężko jest się w nim doszukiwać „gry w grze”, ponieważ aktualnie jest on dość skromny – trzy rodzaje lokacji z losowo generowanymi pomieszczeniami i zadaniami, które zwiedzamy jedną z kilku postaci. Sieciowe archetypy są mniej rozbudowane niż te udostępnione w trybie dla pojedynczego gracza, a zdobywanie dla nich sensownego ekwipunku częściej jest kwestią szczęścia niż umiejętności. Nie mniej developer zafundował fanom bardzo miły dodatek do głównego dania, czego wielu innych twórców na ich miejscu pewnie nawet nie próbowałoby zrobić.

 

 

Dzisiaj widziałem, jak Inkwizytor próbował pocałować zwiadowcę Harding. Qunari i krasnoludka... to musiał być chyba najbardziej niezręczny moment w ich życiu. Cóż, miłość nie wybiera, nawet jak jesteś Heroldem Andrasty.

 

~pamiętnik jednego ze strażników Podniebnej Twierdzy

 

Cudne Thedas

 

Dragon Age: Inkwizycja zachwyca pod względem wykonania. Frostbite 3 jest potężnym silnikiem, dzięki któremu twórcom udało się wygenerować chyba najlepiej wyglądające tekstury i efekty, z jakimi możecie się spotkać w grach video. Przepiękne krajobrazy nawet w oddali nie tracą na jakości, a niemal wszystkie lokacje mają swój niepowtarzalny klimat. Owszem, ujrzenie wszystkiego w pełnej krasie wymaga solidnego sprzętu (jak już mówimy o wersji PC), ale nawet posiadacze słabych blaszaków nie muszą rezygnować z rozgrywki, gdyż optymalizacja stoi tutaj na dość wysokim poziomie. Świetna jest też oprawa dźwiękowa – Trevor Morris, który zastąpił w roli kompozytora pana Inona Zura, wprowadził do gry swój niepowtarzalny styl, z którego zasłynął tworząc soundtracki do popularnych seriali (Vikings, Borgias). Tutaj BioWare dokonało słusznego wyboru, a ścieżkę dźwiękową chętnie zobaczyłbym osobno na półkach sklepowych.

 

 

Piękny obraz gry został jednak zepsuty przez mnóstwo małych niedoróbek technicznych. Dziwne animacje postaci i lekko skopany pathfinding, wiszące w powietrzu modele obiektów, czy zatrzymujące się w dziwnych pozach trupy poległych wrogów – Inkwizycji zabrakło końcowego szlifu, tak jakby ktoś zapomniał ją dokładnie przetestować. Z informacji na forach dyskusyjnych wiem, że w grze istnieją błędy znacząco utrudniające przejście niektórych misji – sam nie miałem „szczęścia” się natknąć na nie, ale o takich rzeczach warto wiedzieć zawczasu. Fani multiplayera też muszą wykazać się cierpliwością, gdyż lagi i zrywanie połączenia z serwerem są chlebem powszednim. BioWare obiecało zająć się tymi problemami, ale w momencie oddania tekstu nie istniała informacja nawet o przybliżonej dacie wypuszczenia stosownej łatki.

 

 

Dragon Age: Inkwizycja jest dla mnie najbardziej pozytywnym zaskoczeniem tego roku – nie ukrywam, że po tej grze nie spodziewałem się aż tak wiele. To produkcja ogromna, rozbudowana i bardzo wciągająca. Tytuł ten już w tym momencie powędrował do czołówki gier cRPG ostatnich lat. Pomijając kilka spornych decyzji twórców (trochę dziwne sterowanie, niepraktyczna kamera taktyczna) i wiele błędów, których w finalnej wersji nawet nie powinno być, jest to gra warta każdej wydanej na nią złotówki. Gwarantuję Wam, że nie pożałujecie czasu spędzonego przy Inkwizycji.

 

Ocena końcowa: 9/10

Dragon Age: Inquisition

Ocena
9
Wasza ocena
9
Oceń grę
  • Plusy
  • Wciągająca fabuła korzystająca z dorobku całej serii
  • Ogromny, ciekawy świat
  • Interesujący i charakterystyczni bohaterowie
  • Dynamiczna i efektowna walka
  • Bogata zawartość (rozbudowa Twierdzy, misje poboczne, znajdźki etc.)
  • Tryb dla wielu graczy
  • Piękna oprawa audiowizualna
  • Minusy
  • Specyficzne sterowanie
  • Średnio przydatny tryb taktyczny
  • Bugi i problemy techniczne (z pewnością znikną w najbliższym czasie)
O autorze
JohnSnakeJohnSnake
707 9
Pecetowiec wierny wujkowi Newellowi. Fan sieciówek, 'rogalików' i sandboxów. Serialowy maniak. Wieczny poszukiwacz dobrego kina science-fiction oraz fantasy. Oprócz tego lubi dobre żarcie i jeszcze lepsze piwo. Innymi słowy – typowy nerd.

12 Komentarzy

REDmartinesart 9 lat temu

Kolejny raz "wielka" produkcja. Zamykamy portale do innych światów i zakrzywiamy czasoprzestrzeń za pstryknięciem palców. Po zioła nie potrafimy wysłać nikogo z poddanych...Poziom tej gry mnie przeraził.

Początkowy build postaci i zaraz po nim, zimny prysznic. Pomimo, że tworzę własną postać (wybrałem ludzia z dwuręcznym chlastaczem), to i tak jestem zmuszony do zapoznania z innymi klasami. Na litość boską... nie chcę grać magiem i nie interesuje mnie strzelanie soplami lodu spod kryształowej laski. Przecież po to do cholery dłubałem swoją postać przez kilkanaście minut! I nie był to mag! Ani inny ziutek czy fiutek! Damn! Muszę zorganizować mu perki, a nawet jeśli to zautomatyzuję (o dziwo jest taka możliwość), to czeka mnie siermiężna praca u kowala aby go uzbroić, czy wyposażyć w cieplejsze gacie. Przypisanej broni dla postaci haha, nie ma na liście tej do upgrad-u. Więc latasz po menu jak jozin z bazin. Brak statystyk broni podczas buildów to już wisienka na torcie tej siermięgi. Cieplejsze getry wypadają często, więc żeby być na topie, trzeba siermiężyć u kowala notorycznie. Tam jest więcej dramatu, ale nie chcę zasiermiężyć.

Rozwój postaci kończy się na przeklikaniu drzewka rozwoju, na zasadzie - aby zapełnić. Po zwerbowaniu kolejnego członka drużyny wystarczy przeklikać jego drzewko rozwoju chrystusie niebieski... A gdzie zarządzanie drużyną? Trzymanie dystansu do wroga? i inne "bzdury"? Lezą pod miotacze ognia, jak owieczki pod nóż rzeźnicki? Chleją darmowy syrop w ferworze walki, a ich mobilność spada dramatycznie. Pilnowanie drużyny nie ma najmniejszego sensu. Przy rzucie taktycznym wystarczy przegapić o milisekunde załadowanie perka i poooooszedł se sam... lodowa strzała na skończonego enemisa... Mnie osobiście ręce opadły po kilkunastu godzinach, nie znajduję już mocy by zmusić się do grania w tego gniota. Owszem grafika bardo przypadła mi do gustu. Lokacje też niczego sobie. Ale cała przyjemność, która powinna płynąć z rozwoju postaci i walki jest spartolona do cna. No chyba, że ktoś lubuje się w gniotach mmo, gdzie przeciwnik stoi w miejscu, wszyscy dookoła tłuką go czym mają a przebieg bitwy śledzimy po tym, w jakim tempie spadają "paski" Totalny gniot oparty o płytkie schematy. I tylko w wiedźminie nadzieja...jak wyjdzie ;)

0 Odpowiedz
Ogryzek 9 lat temu

Ja nie lubię gier z drużynami, więc totalnie olałam towarzyszy. Cisnę sobie swoją postacią a oni hasają dookoła i nawet nie wiem, co robią. No ale DA lubię to cierpię... A po ziółka da się wysyłać przy stole obrad, chociaż jak dotąd przynoszą mi ich żałośnie mało jak na zorganizowaną wyprawę :/

1 Odpowiedz
REDmartinesart 9 lat temu

O proszę czyli się da się:P widocznie przy moim stole obrad, było mnie botaników :)

Czyli rozumiem twoja drużyna walczy tą bronią którą dostała od początku? Da się tak grać? Ja ginę częściej niż w dark souls. Może pcham się za mocno na te smoki niepotrzebnie? Chociaż pierdki z zaziemia też mnie wykańczają.

0 Odpowiedz
Ogryzek 9 lat temu

Nie no broń im zmieniam jak coś tam znajdę, ale nie przywiązuje wielkiej wagi np. do tych ulepszeń. Dla mojego bohatera robię te nogawice i inne uchwyty, ale towarzysze mają "customowy" sprzęt :D Bardzo lubię personalizować bohatera, ale nie czterech... A co do ginięcia to na początku też padałam jak mucha, bo uparłam się, by przejść Zaziemie za jednym razem, a niektóre szczeliny, podobnie jak smoczyca, są przeznaczone na później. W następnych lokacjach walczyć da się z palcem w tyłku na pędzącym jeżu.

Co do ziółek to masz misje w stylu "zasoby z X" gdzie X to nazwa lokacji i tam można wybrać czy chcesz, by zbierali metal albo zioła.

0 Odpowiedz
REDmartinesart 9 lat temu

Dobra czyli możesz czuć się już winna, właśnie z wieczora zasiądę ponownie do tej siermięgi z Twojej "winy" ;) Czyli gram na Twoim patencie.

0 Odpowiedz
Ogryzek 9 lat temu

Winy mi już do nieszczęścia nie potrzeba, bo pogram dopiero w piątek! :P

0 Odpowiedz
REDmartinesart 9 lat temu

Wysłanie po ziółka faktycznie działa, ale dopiero w tej nowej twierdzy. W zasadzie to też w piątek może posiedzę dłużej. Tak czy inaczej śliczne dzięki madame Ogrize

1 Odpowiedz
REDmartinesart 9 lat temu

Jeszcze chciałem dodać jedną rzecz, bo mnie się zapomniało. Audio w grze... Dźwięki środowiskowe (całe słyszalne tło jak; śpiew ptaków, pohukiwanie tłumu, szum wiatru, deszcz) więc te dźwięki są niemiłosiernie pocięte. Przy zwiedzaniu lokacji, nie mogą się często zdecydować: gdzie i czy powinny już zniknąć. A lepsze jaja pojawiają się, gdy pokręcimy się w takim miejscu ich "przechodzenia" czy przenikania. Ktoś tu wspomniał o bugach, no i najgorsze właśnie są te techniczne mankamenty, które jednak nawet w przypadku gier na Play Station 2 były niwelowane, lub ich nie było wcale.

0 Odpowiedz
Sokool 9 lat temu

Fajny klimat, generalnie nie jestem jakimś tam fanem takich gier, ale z nudów ją odpaliłem, bo akurat pożyczyłem od znajomego (wiem... powinienem kupić, ale cóż wyszło jak wyszło) i się bardzo zaskoczyłem, fajna grafika, klimat, krajobrazy no i sama rozgrywka... Jest jeden tylko problem, grę muszę oddać, a jeszcze jej nie skończyłem, będę musiał kupić.

2 Odpowiedz
Harhan 9 lat temu

Ja jestem fanem "takich" gier. Podobnie jak Ty, z nudów odpaliłem -ale...pierwszego DA(Szwagier szalał, że muszę zagrać !). No, byłem podjarany max po skończeniu. Kupując 2'ke entuzjazm spadł, by mógł znów powrócić przy Inkwiyzcji. Boje się, że kolejna część podzieli losy 2 :P

0 Odpowiedz
Harhan 9 lat temu

No i jest Dragon Age, bałem się, że wypuszczą większy crap niż poprzednio... jednak, jestem pozytywnie zaskoczony. Piękna oprawa audio-tu się zgodzę, czy wizualna-tu już troszkę mniej, w niektórych momentach, gra wygląda na strasznie 'przerysowaną', a nakładanie tekstur na poly wygląda w niektórych momentach jakby naciągali płachtę na Jelcza XD Co do bugów- teraz chyba takie realia gier, że wypuszczają wersje beta-beta-beta by potem wydać milion GB poprawek. Dolany się muszą zgadzać! Jeśli mnie byłoby oceniać(po tym ile przeszedłem) dałbym takie 7,5.

2 Odpowiedz
{=V.S.F=}_Martino 9 lat temu

Piękna gierka, świetna fabuła, zabawa na wiele godzin w ogromym świecie. Tyle w temacie, polecam! :)

1 Odpowiedz

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]