Wczoraj w godzinach popołudniowych grupa hakerów zrzeszająca się pod nazwą LizardSquad zaatakowała przy pomocy metody DDoS serwery konsolowej usługi Sony Entertainment Network. Przyznali się także do ataków na pecetowe usługi i serwery powiązane z grami wideo, w tym na Sony Online Entertainment, przez co nie można było zagrać m.in. w PlanetSide 2, Path of Exile, League of Legends czy nawet Battle.net.
O swoich atakach LizardSquad informował na bieżąco na Twitterze, powołując się przy okazji na walkę z chciwością wielkich korporacji. Hakerzy stwierdzili m.in. że Sony nie wydaje „gór pieniędzy” które mają na ulepszaniu obsługi swoich klientów korzystających z Sony Entertainment Network. Zapewne, ich zdaniem atak DDoS i przeciążenie serwerem miał być na to dowodem.
Miarka przebrała się jednak w momencie, gdy opublikowali tweeta sugerującego, że na pokładzie samolotu linii AmericanAirlines przewożącego Johna Smedley’a, szefa Sony Online Entertainment, znajduje się bomba. Wywołali w ten sposób fałszywy alarm bombowy, a maszyna została zawrócona i szczęśliwie posadzona na lotnisku.
Żarty się jednak skończyły, bo amerykańska stacja KPNX-TV podała, że sprawą zainteresowało się już FBI. Nic w tym dziwnego, bowiem rozproszone ataki DDoS, uciążliwe lecz niespecjalnie szkodliwe, przy których trudno jest nawet wytypować konkretnych sprawców, to jedno, a fałszywe alarmy bombowe to zupełnie inny kaliber przewinienia. Zwłaszcza, że mówimy tu o samolocie należącym do linii lotniczych kraju, który doświadczył w 2001 tragedii ataków terrorystycznych na World Trade Center.
Nie zdziwimy się więc, gdy FBI zapuka wkrótce do drzwi ludzi powiązanych z LizardSquad. Może będą mieć wtedy nauczkę, że bardziej szkodzą, niż komukolwiek pomagają, bo użytkownikom Sony Entertainment Network też na pewno wczorajsza niedostępność usługi nie była na rękę.
Źródło: Polygon
0 Komentarzy