Jestem Batman! - czyli krótko o grach z serii Arkham - Felieton

00
sandmann21

Jeżeli zapytacie się jakiegokolwiek gracza, jaka facjata komiksowa została najlepiej wykorzystana w grze to gros ludzi odpowiedziałoby bez wątpienia, że jest to Batman. Człowiek nietoperz nie zawsze miał szczęście w kinie, lecz dzięki produkcjom od Rocksteady, jego cyfrowe wcielenie w grach, zatrząsało growym światkiem. I trudno się dziwić.

 

Arkham Asylum

Pierwsza gra z gackiem od Rocksteady zadebiutowała krótko przed tym zanim nabyłem konsolę. W gąszczu moich growych zaległości nie było niestety miejsca na grę z Batmanem więc jego przygody ograłem dopiero gry produkcja wyszła w ramach Playstation Plus. Może wynikało to z faktu, iż to humanoidalne wcielenie latającego ssaka, nigdy nie należało do moich ulubionych albo po prostu wolałem wpierw zaliczyć Red Dead Redemption, Heavy Rain oraz Uncharted – każdy ma przecież swoje priorytety. Nie wiem więc, jakie wrażenie wywarłaby na mnie gra w dniu premiery, ale parę lat po niej, moja reakcja na większość tego co zobaczyłem na ekranie była jak najbardziej pozytywna. Albo nie owijamy w bawełnę: ta gra była po prostu zaj**ista.

 

 

Arkham Asylum ukazuje nam Batmana, jako doświadczonego mściciela, który złapał już większość oprychów z Gotham i właśnie odstawia najgroźniejszego z nich - Jokera, do zakładu dla obłąkanych przestępców. Jak to jednak bywa, złowrogi klaun wszystko przewidział, uwolnił się z niewoli i zastawił na naszego nietoperka przemyślaną pułapkę. Uwięziony w Arkham Batman musi więc zmierzyć się nie tylko z Jokerem, ale także z cała masą zbirów, których wszak sam pomagał zamykać. I musicie przyznać, że jak na ‘najlepszego detektywa na świecie’, Gacek ma słabą zdolność przewidywania. Wszak Joker zawsze daje się Batmanowi złapać by zaraz potem zgrabnie odwrócić role. Pozwólcie, ze posłużę się tekstem Lokiego do Thora w Avengersach, gdy ten drugi znów daje się na omamić tanimi sztuczkami brata: „Czy tu kiedykolwiek NIE dasz się na to nabrać?”

Arkham Asylum odznacza się rewelacyjnym dizajnem postaci i otoczenia. Batman wygląda okazale a jego gigantyczna klata kojarzy się z jego równie przesadzoną personą z kart komiksów. Może nie do końca mi taki kierunek odpowiada, ale chyba skrzywiły mnie filmy Nolana, w którym bohaterowie przez konstrukcję swoich bicepsów, nie mieli problemów z drapaniem się po plecach. W zgodzie ze swoimi rysunkowymi pierwowzorami zaprojektowano także innych bohaterów takich jak Pioson Ivy,  Killer Croca, Harley Quinn czy Victora Zsasza oraz okalające ich środowisko, czyli tytułowy psychiatryk w Arkham.

Generalnie w Arkham, będącym dość otwartym terenem, po którym możemy się w miarę swobodnie poruszać, rozwiązujemy proste zagadki, zbieramy trofea Riddlera oraz spuszczamy ostry w***rdol napotkanym na naszej drodze przestępcom. I tu właśnie docieramy do tego, co w grach z Batmanem stanowi prawdziwy trzon rozgrywki – walka. System młócenia wrogów przykoksowanymi pięściami gacka stanowi wizytówkę, oraz niedościgniony wzór dla innych tego typu gier. Do pokaźniej listy kombosów dorzucono także masę gadżetów, dzięki którym możemy wynajdywać coraz to zmyślniejsze sposoby na satysfakcjonującą eliminację wrogów.

Arkham Asylum było swego czasu naprawdę świeże. Wielu twórców starało się przenieść najlepsze pomysły z tego dzieła do swoich tworów zazwyczaj z kiepskim skutkiem, czego możemy doświadczyć grając choćby 5 minut w The Amazing Spiderman 2, którą to grę miałem nieprzyjemność swego czasu recenzować.

 

Arkham City

Tak czy siak żal było nie kontynuować tej udanej passy, więc parę lat po premierze Arkham Asylum na sklepowe półki trafiła cześć nazwana Arkham City. W odróżnieniu od jedynki, ten epizod powiększył teren działania naszego herosa i zamiast małej wyspy, do naszego użytku oddano całkiem pokaźny kawał miasta. Rdzeń gry pozostał praktycznie bez zmian, no ale nie wynajduje się przecież koła na nowo. Walki wciąż sprawiają ogromną frajdę, a fabuła zgrabnie popycha cała machinerię do przodu, bez zbędnych zgrzytów. W porównaniu z częścią z dopiskiem Asylum, w City jest generalnie wszystkiego więcej – czyli tak jak zazwyczaj w każdym sequelu.

 

 

Tłem akcji w Arkham City jest fakt, iż w związku z powiększająca się liczbą przestępców, postanowiono nie umieszczać ich już w więzieniach czy psychiatrykach, z których wszak słynie Gotham, ale zamiast tego zaimplementowano czyiś ‘genialny’ pomysł by część miasta przekształcić w jeden wielki zakład karny. Czaicie to? Miasto-więzienie z tysiącami osadzonych? Aż ciśnie się na usta retoryczne pytanie: co w tym genialnym planie może k**wa pójść nie tak? Jeżeli jesteście ciekawi, to zapraszam na rundkę w Arkham City, a odpowiedź otrzymacie już w pierwszych minutach gry. Fabuła, podobnie zresztą jak w jedynce, nie urzekła mnie, ale jak już wspomniałem, nie przeszkadza ona w odbiorze gry.

 

Arkham Origins

Niestety jak to zazwyczaj bywa z udaną marka, po przejrzeniu rosnących słupków sprzedaży, twórcy zamieniają ją we franczyze i doją póki się da. Tak też niestety było z Gackiem, gdy do sklepów trafił mocno odgrzewany kotlet nazwany, dla odmiany, Arkham Origins. Abstrahując od głównego tematu, zachodzę w głowę, dlaczego twórcy na siłę doczepiają do każdej gry przedrostek Arkham. Ja rozumiem, że w części pierwszej, no i może drugiej, miało to sens, ale tutaj jest to chyba podyktowane tym, że gdyby nie słówko Arkham, gra nie miałaby za dużo wspólnego z poprzednimi częściami.

 

 

Pod Arkham Origins zabrakło podpisu studia Rocksteady, odpowiedzialnych za dwie poprzednie gry, gdyż za stworzenie trzeciej części zabrała się jakiś pododdział Warner Bros i niestety to widać. Historia kręci się wokół tajemniczej postaci zwanej Black Mask, który postanawia wyznaczyć za głowę Batmana sporą nagrodę, sprawiając tym samym poruszenie wśród śmietanki zabójców z Gotham. I tyle.

Generalnie w grze brakuje innowacyjności i doszlifowywania pomysłów i zamiast tego skupiono się na kombinacji klawiszy Ctrl + C i Ctrl + V i zaserwowano nam bezczelną kopię poprzedniego epizodu. Batman ma więc te same zdolności, co w Arkham City (mimo iż Origins dzieje się teoretycznie przed pozostałymi grami z serii i można było to jakoś zaakcentować), prawie tych samych wrogów, te same gadżety i dokładnie te same animacje i ciosy. Trochę szkoda, że tak zacna marka musiała dorobić się części mającej na celu chyba tylko i wyłącznie wyciągnięcie hajsu z naszych kieszeni. Oczywiście nie jest to słaba gra, ale jako część marki zdecydowanie wyróżnia się na minus. Żeby nie psuć renomy Batmana, może bezpiecznie przyjmiemy, że Arkham Origins to taki raczej spinoff serii a nie kanon. No wiecie. Coś jak Assassin’s Creed na Androida – niby ten sam tytuł, ale niewnoszący nic do historii.

 

Arkham Knight

A czego możemy się spodziewać po najnowszej odsłonie tworzonej prze jedynych i słusznych ludzi z Rocksteady, czyli Arkham (znowu!) Knight? Na pewno zupełnie nowej jakości audiowizualnej, którą od jakiegoś czasu możemy podziwiać na licznych materiałach wideo i dopracowanej mechaniki walki, z której słynie gacek.

 

 

Również rajd przez Gotham batmobilem wygląda jak niemała frajda i jestem przekonany, że nie będzie to tylko chwyt marketingowy, ale kolejny, przemyślany gadżet urozmaicający rozgrywkę. Zresztą, patrząc na wstępne oceny prasy, porozsiewane po sieci, Gacek wrócił w wielkim stylu. I co tu się dziwić. To w końcu Batman!

 

A więc…

Jak można doczytać w stopce o mnie, bardzo lubię komiksy. Mimo iż mam za pasem coraz więcej wiosen, i wiekiem zbliżam się do rodziców niektórych czytelników, moje zamiłowanie do kolorowych przygód ludzi w trykotach ciągle rośnie. Dlatego miodem na moje serce jest każda dopracowana gra zahaczająca o uniwersum komiksowe, pomimo iż czasami bierze na tapetę nie koniecznie ulubionego herosa. Arkham Asylum i Arkham City to rewelacyjne gry warte każdej złotówki a popłuczyny zwane Arkham Origins nie są tak złe jakby mogło się wydawać. Batman doczekał się naprawdę mocnych produkcji i pozostaje życzyć innym superbohaterom podobnej kariery. Tony Stark, pije głównie do ciebie!

O autorze
sandmann21sandmann21
67 7

Fan komiksów, kinematografii i gier, w które gra odkąd pamięta. Pykał praktycznie na każdej platformie od SNES, poprzez PSOne, na PC kończąc. Obecnie zamienił myszkę i klawiaturę na pada od PS3 i z dumą nazywa się konsolowcem.

0 Komentarzy

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]