YouTube dokonał wielkiej rewolucji na naszych oczach pozwalając każdemu na pokazanie swojej opinii światu w przyjemny, często rozrywkowy, łatwy do skonsumowania sposób. Doszło nawet do tego, że ludzie zamiast przechodzić grę, oglądali jak robi to ktoś inny na YT…
Rosnąca popularność tego medium musi się jednak przełożyć na język pieniędzy. Wielu wydawców inwestuje duże kwoty w promocję na tubie, przekładając ją nad inne media – tylko czy faktycznie przynosi to wymierny efekt?
John Andrussi w specjalnym wpisie na Gamasutrze wyjaśnił, iż z jego badań wynika, że 150 tysięcy wyświetleń filmu przekłada się zaledwie na 300 wejść na stronę gry, a to doprowadza średnio do… zakupu czterech do dziesięciu kopii gry. Innymi słowy 0,2% widzów decyduje się na zakup oglądanego przez siebie tytułu (w formie recenzji youtubera).
Wpływ YouTube na sprzedaż wydaje się być zatem marginalny! Bańka nakręcana przez ostatnie lata na tworzenie i opłacanie filmików może pęknąć, o ile do podobnych wniosków dojdą również najwięksi wydawcy. Oczywistym wnioskiem jest bowiem to, że przy niektórych grach (tych, które łatwiej „sprzedać” na wideo) YouTube dobrze działa jako medium reklamowe – tak było choćby z Flappy Bird, o którym usłyszeliśmy przede wszystkim dzięki YT.
Mimo wszystko między kliknięciem a sprzedażą jest ogromny rozdźwięk i nie wygląda na to, by szybko się to zmieniło.
źródło: gamasutra
2 Komentarze
teraz, kiedy każdy głupi może wrzucić coś na youtube renoma tego serwisu spadła
nie ma co się dziwić, że byle gameplay nie sprzedaje już gier
co innego, kiedy takie filmiki uświadamiają, że warto poczekać aż gra stanieje o połowe :)
Czy jest rozgraniczenie w tych cyferkach na crapy i porządne gry? Bo może do wydawców nie dociera, że żaden marketing nie pomoże, bo żeby sprzedać to po prostu trzeba wypuścić dobry produkt :P
Inb4: tak, wiem, ICO (i parę innych) było dobrym produktem.