Party Hard - Recenzje

02
Smyku

Jako introwertyk nigdy nie należałem do miłośników imprezowania. Na studiach zamiast zwiedzać kluby,przymulałem ostro, a swoich lokatorów potrafiłem ochrzaniać za zbyt głośne puszczanie muzyki. Bohater Party Hard bawić się chyba też nie lubi, z tą różnicą, że on z imprezowiczami postanowił rozprawić się w sposób nieco bardziej… ostateczny.

Na rynku jest wiele tytułów, których motorem napędowym miał być kontrowersyjny temat: wystarczy wspomnieć o ostatnio wydanej grze z penisami w roli głównej. W przypadku Party Hard sprawa wygląda nieco inaczej. Niby wcielamy się tu w rolę psychola, który za punkt honoru postawił sobie wybicie wszystkich imprezowiczów w Stanach Zjednoczonych, ale wystarczy jeden rzut oka na dzieło Pinokl Games, by natychmiast zdać sobie sprawę z tego, że nie ma tu żadnego materiału na skandal. W Party Hard nie znajdziemy nawet cienia powagi, potrzebnego, by ktokolwiek potraktował daną grę poważnie.

Ujmijmy rzecz prosto: trzeba być skończonym idiotą, żeby pomyśleć sobie, iż ktoś po zagraniu w Party Hard zacznie grasować po modnych klubach i mordować tamtejszych gości. 

 

 

Put your hands in the air!

Na czym dokładnie polega rozgrywka w Party Hard? Każdy poziom to inna impreza, a naszym jedynym celem jest zlikwidowanie wszystkich bawiących się na niej osób. Na dodatek na każdej z plansz dzieje się  naprawdę sporo i nietrudno wyłapać liczne smaczki, takie jak choćby bawiących się w tłumie Dartha Vadera czy Hulka Hogana. Pikselowa grafika i muzyka rodem z dyskotek z lat 80-tych też dają radę, a główny motyw muzyczny będziecie wam krążył po głowie jeszcze na długo po odinstalowaniu gry.

Mimo wszystko po przejściu  dwóch pierwszych plansz pomyślałem sobie: o rany, ale będzie jechanie, 2/10 to maks, co mogę tu wystawić. Im dalej jednak w las, tym rosło moje zdziwienie, jakim cudem dałem się wciągnąć tej "głupiej" przecież grze. Taka jest prawda: Party Hard naprawdę wciąga, choć warto podkreślić, że jest to typowa gra do „popykania” sobie w wolnej chwili.

 

 

Zombie apokalipsa nadchodzi

No dobra, ale jak właściwie wygląda wielkie dzieło "zniesienia" wszelkich imprez? Przede wszystkim nasze ofiary możemy pozbawiać życia zwykłym dziabnięciem nożem. Na planszy roi się jednak od urządzeń, dzięki którym załatwimy za jednym zamachem większą ilość osób: od wybuchających sprzętów, zatrutego ponczu, do kanistrów z benzyną itd. Możemy też odpalić samochód – ten rozjedzie wszystko co stanie mu na drodze – podrażnić byka czy zdenerwować konia, który uderzeniem kopyt wyśle przechodzącego obok nieszczęśnika na tamten świat.

Do tego dochodzą też rozlokowane na poziomach walizki, w których znajdują się przenośne przedmioty, takie jak granat dymny, bomba czy miecz, przy pomocy którego zetniemy kilku imprezowiczów naraz. Warto jednak pamiętać, że zawartość walizki generowana jest losowo - to samo tyczy się również wspomnianych akapit wcześniej pułapek; te nie zawsze pojawią się w tym samym miejscu, a czasami w ogóle się nie wczytają.

 Jest też trzecia, najbardziej zabawna opcja, czyli możliwość skorzystania z telefonu i wezwanie pomocy. I tak na naszą prośbę przyleci UFO i zacznie porywać śpiących imprezowiczów, grupa chemików rozpuści trujące substancje lub też uda nam się… wywołać zombie apokalipsę.

 

 

Jak więc widać, pomysłów twórcom gry nie brakuje.

 

Łapać przestępcę!

Żeby nie było jednak za łatwo, przez cały czas musimy starać się, żeby nikt nie przyłapał nas na gorącym uczynku. Jeśli ktoś zauważy, jak mordujemy inną osobę, zaraz poleci zadzwonić po policję. Niby możemy udaremnić próbę wydania nas, dobiegając do kapusia i zabijając go, ale nasz bohater jest średnio ruchliwy i przeważnie niedoszłej ofierze udaje się dopaść do telefonu i w ten sposób sami musimy uciekać przed funkcjonariuszem policji. Zresztą siły porządkowe wzywane są także, gdy ktoś znajdzie pozostawione przez nas zwłoki, ale wtedy przybyły na miejsce policjant pobiega trochę, zapakuje ciało do worka i… tyle. W przypadku większej zadymy zwykłego funkcjonariusza może zastąpić oddział specjalny lub agenci FBI.

Problem polega na tym, że nie zawsze bycie ostrożnym wystarczy. Czasami imprezowicze zaczynają przed nami uciekać... właściwie nie wiadomo czemu. Trochę to irytujące, gdy nasze wysiłki są niweczone przez nadnaturalne zdolności niektórych z gości, nakierunkowane na wykrywanie zbrodniarzy.  

 

 

Na co komu plan?

W pierwszej chwili wydawać się może, że przejście każdej z plansz wymaga osobnego planowania czy przekradania się między imprezującymi niczym w rasowej skradance. Niestety, nic z tych rzeczy. Choć niektóre poziomy stanowią nie lada wyzwanie, to jednak ich przejście nie ma nic wspólnego ze strategicznym myśleniem. Wszystko bowiem sprowadza się do odpalenia pułapek wtedy, kiedy w ich pobliżu jest jak najwięcej osób, później zaś pozostaje nam już tylko wyławianie pojedynczych osób i stopniowe uszczuplanie liczby bawiących się gości. Choć więc teoretycznie powinniśmy mieć wiele sposobów na przejście gry, w rzeczywistości nie odczuwa się żadnego realnego bodźca, by raz jeszcze ruszyć w morderczy trip po USA (chyba że kogoś jara zdobywanie steamowych osiągnięć). Niby później zyskujemy możliwość grania innymi postaciami, ale nie zmienia to faktu, że zabieg ten niezbyt przedłuża żywotność gry.

Party Hard to przyzwoity indyk, ale przy tym i taki, który zapewni nam co najwyżej po kilkanaście minut sympatycznego "ciachania" w przerwie na poważniejsze tytuły. Biorąc jednak pod uwagę, że gra nie kosztuje zbyt wiele, można spokojnie rozważyć jej zakup.

Party Hard

Ocena
6.5
Wasza ocena
brak
Oceń grę
  • Plusy
  • Wciąga
  • Dyskotekowy klimat
  • Liczne smaczki
  • Humor
  • Minusy
  • Mało planowania
  • Gra tylko na raz
  • Nadnaturalne zdolności niektórych imprezowiczów
O autorze
SmykuSmyku
215 0
Lubi gry i burze.

0 Komentarzy

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]