kinemato(GRA)fia: #1 Tomb Raider - Publicystyka

00
sandmann21

W moim słowniku pojęcie „film niedzielny” odnosi się do tworu celuloidowego nieskażonego ambitnym scenariuszem, przy którego oglądaniu wręcz wskazane jest odwieszenie mózgu na wieszak. Taki, napchany po brzegi efektami i tanimi tekstami, film ma przyjemnie oglądać się podczas dochodzenia do siebie po suto zaprawianej sobotnie imprezie. Opis ten wręcz idealnie pasuje do dzieł zarówno Simona Westa jak i Jona de Bonta, biorącym na warsztat ikonę gier: pannę Larę Croft.

 

Gra ‘laropodobna’

 

Wróćmy na chwile do roku 1996, kiedy na ekrany monitorów wskoczyła stylowym, podwójnym susem piękna pani archeolog. Nie ma co owijać w bawełnę: Tomb Raider to jedna z najważniejszych gier wszechczasów a postać Lary niejednokrotnie z sukcesem, zastępowała Pamelę Anderson na plakatach rozwieszonych w pokoju niejednego pryszczatego dzieciaka. Do dziś pamiętam jak panna Croft celowała i do mnie ze swoich dwóch wielkich i kształtnych... eee... pistoletów? Tak, pamiętam, że na pewno miała też pistolety.

Tak jak kiedyś wszystkie FPSy określało się mianem ‘doomopodobnych’ tak w prztpadku gier widzianych z perspektywy trzeciej osoby wiele tworów porównywano do serii Tomb Raider. Pamiętacie Indiana Jones and the Infernal Machine? Dokładnie - to była gra a’la Tomb Raider. Bloodrayne? Też. MDK? Również.

I choć oczywiście nie można odmówić pannie Croft ogromnego wpływu, jaki gry z jej udziałem odcisnęły swe piętno w branży, to tego samego nie można już niestety powiedzieć o filmach opowiadającym o przygodach najsłynniejszej archeolożki. Jeżeli ktoś nie miał wątpliwej przyjemności zetknąć się jeszcze z koszmarkami pana Westa i de Bonta, to polecam odpalić TVN gdyż Lara powraca tam do ramówki z częstotliwością Kevina samego w domu na Polsacie.

 

Pusta bańka

 

Lubię filmy. W swoim życiu obejrzałem tysiące lepszych lub gorszych produkcji. Co ciekawe do oglądania nie szukam wyłącznie dzieł wybitnych i czasem lubię specjalnie obejrzeć wspomniany we wstępie ‘niedzielny film’, nawet gdy kac mnie nie męczy. Może to masochizm, może podświadomie wiem, że kiepskie filmy są śmieszne, mimo iż z założenia nie są komediami. Lubię te proste teksty, mało ambitną grę aktorską i efekty specjalne rodem z serialowego Wiedźmina (polecam scenę dialogu ze smokiem). Gustuje także w takich filmowych pustych bańkach mydlanych, które poza formą wizualną nie maja nic widzowi do zaoferowania.

Pierwszy film z Larą to właśnie taki napompowany balon. W tytułową rolę wcieliła się piękna (choć ja jakoś nie uległem jej czarowi) Angelina Jolie, która jak każdy laureat Oskara z Nicholasem Cagem i Halle Berry włącznie, postanowiła dla odmiany zagrać w czymś odprężającym i niewymagającym żadnych, poza cyckami, talentów. Można wręcz rzec, że to właśnie silikonowy biust pani Jolie udźwignął ten film. Poniżej zamieszczam zresztą skrót z obu części w formie obrazkowej.

Częś pierćwsza:

I cześć druga:

O historii nie napisze za dużo gdyż jest zwyczajnie tak miałka, że aż nie warta zapamiętania, ale dam sobie głowę uciąć, że na pewno w grę wchodziły losy świata, który tylko Lara Croft może uratować. Z drugiej strony niczego ambitniejszego nie można się było spodziewać po filmie, który wzorował się na grze, w której główna bohaterka walczyła z dinozaurami i przemierzała zakamarki Atlantydy. Co jednak uchodziło płazem na PC w latach dziewięćdziesiątych, nie miało prawa udać się w filmie i - uwaga, uwaga - się nie udało. Uwierzcie mi lub nie, ale film Tomb Raider to jeden najlepszych, przykładów, że gry i film nie powinny się mieszać. Co z tego, że są wybuchy i skoki z saltami i strzelanie - dużo strzelania. To właśnie to wątpliwe ‘dzieło’ i jego głupoty fabularne utwierdziły mnie w przekonaniu, że nie winno się nigdy przenosić scenariusza gry na jakikolwiek inny niż komputerowy ekran. Co gorsza kontynuacja tego czegoś, czyli Kolebka życia, osiągnęła jeszcze niższy niż cześć pierwsza poziom, nie zarabiając nawet na siebie. Studia filmowe odłożyły więc, przynajmniej na jakiś czas, legendę na półkę z napisem 'nierentowne'.

Dlaczego zresztą Hollywood tak często sięga po marki znane z gier, zamiast uderzyć do jednego z miliona bezrobotnych i ambitnych scenarzystów, których szuflady wypełnione są pierdyliardem pomysłów? Jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze i to, że hajs musi się zgadzać. Podobnie jak gry wydawane na podstawie filmów, których kod pisany jest zazwyczaj po ciemku, na kolanie, filmy wzorujące się na grach mają wydusić ostatnie srebrniki z sakw fanów. Ludzie odpowiedzialni za ten proceder doskonale zdają sobie sprawę, że tytuł to już połowa sukcesu, a to co ma miejsce pomiędzy nim a napisami końcowymi, nie jest już tak ważne. Wystarczy wspomnieć chociażby zeszłoroczny twór Fast And Furious Showdown, którego średnia ocena na Metascore oscyluje gdzieś w okolicach 20. A wystarczyło się przyłożyć i zatrudnić programistów i scenarzystów z prawdziwego zdarzenia ,by z gry na podstawie 'czegoś tam' zrobić własna markę. Pierwszy przykład z brzegu to niewątpliwie seria o Batmanie wywodzącego się przecież z komiksu/kreskówki/filmu.

 

I jeszcze jeden i jeszcze raz…

 

Jeżeli jakimś cudem przespaliście parę ostatnich lat w jaskini to może nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo Square Enix zaskoczyło wszystkich graczy wydając nową, odświeżona odsłonę przygód Lary. Gra szybko zdobyła uznanie branży zyskując bardzo zasłużone miano kandydata do gry roku 2013 - osobiście zbierałem szczękę nieraz z podłogi ogrywając perypetie panny Croft. Krótko po tym, świat obiegła także wiadomość, że w niedługim czasie powstanie filmowy reboot serii.

Szczerze? Mam mieszane uczucia co do tego pomysłu. Z jednej strony nowa, cyfrowa Lara jest świetna a film z jej udziałem może odnieść sukces niczym Nolanowski Batman i przygody Avengersów, jednak moja pesymistyczna strona mówi mi, że będzie tragicznie jak zwykle i po krótkim czasie przygody pani archeolog będą dołączane na 2 płytach VCD do każdego egzemplarza Pani Domu.

 

A więc…

 

Jedno trzeba przyznać. W odróżnieniu od gier, których jakość zmieniała się niczym sinusoida, filmy o pannie Croft zawsze trzymały ten sam poziom. Fakt, jest to poziom podłogi ale zawsze. Budząc się więc rano po imieninach przysłowiowej cioci Jadzi, w dwóch różnych butach, bez zęba i z dudnieniem w głowie, to polecam dwie rzeczy: zimne piwo i film Tomb Raider – nieważne którą część. Gwarantuje, że zarówno za pomocą jednego i drugiego skutecznie uśmiercicie resztę szarych komórek, niewątpliwie odpowiadających za wyżej wspomniane dudnienie.

 

A Wam podobała się jakaś filmowa część Tomb Raidera?

 

 

Autor: Maciej 'sandmann21' Gensler

Fan komiksów, kinematografii i gier, w które gra odkąd pamięta. Do dziś wspomina swoje początki na Pegasusie, legendarną Amigę i długie godziny spędzone na grze w Lotusa czy Superfroga. Pykał praktycznie na każdej platformie od SNES, poprzez PSOne, na PC kończąc. Obecnie zamienił klawiaturę i myszke na Dualshocka od PS3 i z dumą nazywa siebie konsolowcem.

 

 

 

 

 

O autorze
sandmann21sandmann21
67 7

Fan komiksów, kinematografii i gier, w które gra odkąd pamięta. Pykał praktycznie na każdej platformie od SNES, poprzez PSOne, na PC kończąc. Obecnie zamienił myszkę i klawiaturę na pada od PS3 i z dumą nazywa się konsolowcem.

0 Komentarzy

Dołącz do zespołu Gamedot

Jesteś graczem? Interesujesz się branżą gamingową? Chciałbyś pisać o tym co Cię interesuje?

Dołącz do redakcji gamedot.pl i dowiedz się co możesz zyskać. Prześlij nam próbny tekst i kilka słów o sobie na adres [email protected]